Lecz pan prezes, jakby przeczuwał moje podstępne plany złapania go na dziecko, nagle postanowił ulokować swą męskość między moimi dorodnymi półkulami… Zrobił to całkiem dziarsko, lecz jeszcze energiczniej począł się między nimi poruszać… ostro… po prostu – ryćkał mnie w cycki… Do tego kazał mi się chwycić za moje „bimbały”, żeby miał ciaśniej. Z jednej strony sprawiało mi to ogromną rozkosz, bo czyż większy hołd może oddać mężczyzna atrybutom kobiecości, zwłaszcza gdy są one tak okazałe, jak w moim przypadku? Jednak z drugiej strony, czułam, że tracę szansę na mój, jakże wyrafinowany plan – nabrania go na ciążę. Pomyślałam – trudno, najwyżej wytryśnie mi na brodę… choć tak zbudowany instrument rokował obfitą fontannę… Na biust… na twarz… Jednak wbrew swym interesom – chwyciłam się za moje „cycuchy” i docisnęłam je do tego masztu – pomyślałam – a niech ma ciasno – jak „w picy dziewicy”. Nawet zaczęłam mu delikatnie pojękiwać: – Aaa… aaa… aaa! – Jakby to nie cycki, a moją norkę penetrował.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.