Opadł ciężko na krzesło, gdy indoktrynacja się skończyła. Dyszał niczym po długim wysiłku fizycznym i drżał na całym ciebie. Spływały z niego kolejne krople potu.
- Status? - zapytał zimno Rumlow.
- Gotowy do misji — chrypnął. Przez wrzaski zdarł sobie gardło. Nie pierwszy raz z resztą.
- Za godzinę otrzymasz nowe rozkazy. Teraz możesz wybrać sobie jakąś dziwkę — agent uśmiechnął się wrednie.
- Chcę ją — warknął, ruchem głowy wskazując na ciebie stojącą kilka kroków dalej, z bronią gotową do strzału. Kiwnęłaś głową, zabezpieczając karabin.
- Macie czterdzieści minut — syknął Brock, wychodząc z pomieszczenia z większością swoich ludzi i lekarzami.
- Chodź, żołnierzu — powiedziałaś sucho, oddając broń strażnikowi przy drzwiach i nie czekając na obolałego Zimowego, ruszyłaś szybko korytarzem w głąb bazy. Za sobą słyszałaś ciężki krok Zimowego i jego nierówny oddech. Miałaś też pełną świadomość, że wpatruje się w twój tyłek. Pierwsza weszłaś do swojej kwatery pozbawionej okien i wszelakich zbędnych wygód. Światło zapaliło się automatycznie.
- Rozbieraj się — usłyszałaś tuż za uchem jego pełen pożądania głos. Wzdrygnęłaś się lekko zaskoczona, że nawet go nie usłyszałaś, lecz posłusznie rozpięłaś kamizelkę. Wiedziałaś doskonale, że nie należy się z nim kłócić. Zwłaszcza po świeżej indoktrynacji... Po chwili stojąc już tylko w bawełnianych majtkach, odwróciłaś się do niego przodem, czekając ja twój ruch. Jego zimne spojrzenie przesuwało się po twoich nagich piersiach. Jęknęłaś cicho, gdy zassał pożądliwe, spierzchnięte wargi na twoim sutku, jednocześnie rozrywając ci majtki bez najmniejszego problemu. Lekko odchyliłaś głowę, sięgając do jego spodni. Rozpięłaś je szybko, zsuwając wraz z bielizną. Wyprostował się, po czym wymierzył ci policzek, by następnie cię pocałować. Zaborczo, ostro, wpychając ci język do ust. Przesunęłaś palcami po jego sterczącym kutasie, ale złapał cię za ręce i unieruchomił za twoimi plecami. Syknęłaś z bólu, gdy przygryzł ci wargę aż do krwi.
- Na łóżko — warknął, puszczając cię gwałtownie i popchnął lekko. Posłusznie zaległaś na wysłużonym meblu. - Rozłóż nogi.
Uśmiechnęłaś się szeroko, gdy zaczął cię ssać. Odrzuciłaś głowę, jęcząc głośno, gdy wsunął w ciebie palce, rozpoczynając swoją niesamowitą palcóweczkę.
- Tak! - syknęłaś, gdy wsunął w ciebie tak chętny i uzdolniony język. Spojrzałaś na niego z zalotnym uśmiechem. Przyglądał ci się cały czas, liżąc cię ostro. Chwilę później wrzasnęłaś z rozkoszy, gdy wszedł w ciebie bez ostrzeżenia aż po same jądra i zaczął cię pieprzyć. O kurwa! To było naprawdę coś! Zacisnął niemal boleśnie obydwie dłonie na twoich podskakujących piersiach, kciukami drażniąc sterczące sutki. Rozchyliłaś usta, jęcząc coraz piskliwiej. Przyspieszył jeszcze, a jego drgający z rozkoszy kutas dawał ci maksimum zadowolenia. Po chwili zarzucił sobie twoje nogi na ramiona, wchodząc w ciebie pod jeszcze ostrzejszym kątem i zassał twoje sutki. Syknęłaś, gdy wstrząsnął tobą pierwszy spazm orgazmu. Pociemniało ci przed oczami.
- No już! - warknął. - Dojdź! - Och ten zwierzak uwielbiał seks, choć bywał brutalny, o czym nieraz już się przekonałaś, ale przecież to był tylko prosty układ. Dawaliście sobie obopólną korzyść. Po chwili zacisnęłaś się na nim gwałtownie, tryskając długo i wrzeszcząc piskliwie. Jęknął, wychodząc z ciebie i spuścił się obficie na twoje piersi i brzuch, dysząc ciężko. - Grzeczna sunia — mruknął, pochylając się i całując się zaborczo, nieznacznie zaciskając jedną dłoń na twojej szyi, drugą wpijając w twoje udo. Syknęłaś mu w usta, doskonale wiedząc, że zostanie ci po tym siniak, podczas gdy wasze języki tańczyły, dając wam jeszcze chwilę przyjemności. Po chwili wstał i zaczął się bez słowa ubierać. Sięgnęłaś po chusteczki, wycierając jego lepką spermę i również wstałaś w tej samej chwili, w której strażnik załomotał w drzwi, dając wam znać, że to już czas.
Beznamiętnie spojrzałaś na płonące wraki helilotniskowców, skryte częściowo w wodach Potomaku, oparta plecami o drzewo. Spokojna, a jednak wciąż czujna przeczesywałaś spojrzeniem najbliższą okolicę, gotowa na ewentualną ucieczkę, bądź walkę. Gwałtownie uniosłaś broń, gdy zaszeleściły pobliskie krzaki i ujrzałaś go poobijanego i kompletnie przemoczonego. Podszedł do ciebie ciut niepewnie, patrząc ci poważnie w oczy. Opuściłaś broń, podając mu ją. Wziął zamach i wrzucił ją do rzeki, przy okazji zataczając się nieco. Podtrzymałaś go natychmiast, by nie upadł. Był ranny i potrzebował pomocy.
- W porządku? - zerknęłaś na niego. Kiwnął głową i po raz pierwszy odkąd zaczęła się wasza relacja, cmoknął cię czule w głowę, po czym ruszyliście wspólnie ku nieznanemu, mając nadzieję na lepsze jutro.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.