Kwarantanna. Część dziesiąta.

Kwarantanna. Część dziesiąta.Wielokrotnie zdarza się, że teoria nie idzie w parze z praktyką. W przypadku Daniela było jak najbardziej odwrotnie. Chłopak przekonał mnie o tym kiedy następnego dnia doprowadził mnie do orgazmu swoim językiem. Wykonał dokładnie wszystkie założenia, jakie niespełna dobę wcześniej wyrecytował na teoretycznym kolokwium. Zarówno część praktyczna jak i teoretyczna była zaliczona.
Leżąc obok niego, zaczęłam w myślach podsumowywać ten nasz kurs seksu. Przerobiłam z nim grę wstępną, nauczyłam go całowania. Potem budowaliśmy napięcie, nauczyłam go pokazywania,  czego chce, dwa razy zaspokajając go oralnie. Pokazałam mu, że kobieta zawsze może powiedzieć „nie” i przygotowałam go na ten scenariusz. Przerobił cały podręcznik zaspokajania kobiety językiem, i trzeba przyznać, że jest w tym dobry, o czym mogłam się sama przekonać. Właściwie to powinnam go jeszcze nauczyć podstawowych pozycji Kamasutry i chyba  porządnie.....przeegzaminować z całości materiału.
Myśl o tym ostatnim sprawiła, że coś zaczęło się zmieniać w moim myśleniu. O ile na początku kwarantanny miałam opory przed tym, by pójść z nim do łóżka, to teraz już takowych nie miałam. Wiedziałam, że za kilka dni pójdę z nim na całość. Oboje tego chcemy i choć łączą nas więzy rodzinne to nie widzę przeszkód, by to zrobić. Na razie kilka razy spaliśmy obok siebie, czas zacząć sypiać ze sobą.
Rankiem kolejnego dnia byliśmy dokładnie na środku naszych zmagań z wirusem. Połowa kwarantanny. Po tym jak odwiedziło nas dwóch policjantów, zjedliśmy obiad. Ustaliliśmy, co będziemy robić wieczorem. Chciałam zbudować trochę napięcia przed egzaminem. Poinformowałam Daniela o tym co wymyśliłam w nocy, że zostało tylko przećwiczyć pozycje, a potem będzie musiał zaliczyć egzamin, a właściwie to zaliczyć ciocie. Powiedział, że nie przewiduje innej opcji. Poprosiłam go o wstrzemięźliwość, brak masturbacji. Chciałam, aby na egzaminie był na sto procent gotowy do tego co ma zrobić. Ustaliliśmy też, że podczas ćwiczenia konkretnych pozycji wejdzie we mnie i wykona pięć pchnięć, by zobaczyć,  jak to w danym ułożeniu jest, ale nic poza tym. Pod żadnym pozorem nie mógł się we mnie spuścić. Przy okazji poćwiczy kontrole nad wytryskiem.
Wieczorem założyłam moją seksowną koszulkę nocną i przyszłam do niego. Ustaliliśmy, że ja wybiorę trzy pozycje i on także trzy. Jeśli będą się pokrywać, to trudno. Poza tym gdyby wszedł we mnie sześciokrotnie, i za każdym razem nie mógł się spuścić,  byłoby to dla niego udręką. Doszło do tego, że ja wybrałam pozycje misjonarską i on także. Zresztą mieliśmy już przygodę z tą pozycją. On chciał sprawdzić,  jak to jest od tyłu i na jeźdźca. Wcale mnie to nie zdziwiło,  świadczyło ty tylko o tym, że jest prawdziwym samcem.
Postanowiłam wybrać jeszcze dwie pozycje, które dają kobiecie najwięcej przyjemności. Chciałam go ich nauczyć,  by jego przyszłe partnerki czerpały wiele przyjemności z seksu z nim. Szkoda, że nigdy nie dowiedzą się,  komu to zawdzięczają! Poza tym myślałam także o sobie....
Do wybranych przeze mnie należały łyżeczka i bogini. Mam dobre doświadczenia właśnie z nimi i dlatego zdecydowałam się, że Daniel będzie miał opinię świetnego kochanka, jeśli w jego kontaktach z kobietami będzie właśnie je wykorzystywał.
Przeszliśmy do rzeczy. Oboje byliśmy podnieceni, ale pomimo to zaczęliśmy się całować i dotykać do woli. Ja miałam na sobie tylko koszulkę. Daniela powoli rozebrałam do całkowitej nagości. Stał przede mną tak,  jak się urodził. Chciałam, żeby oswajał się,  ze swoją nagością a poza tym to było praktyczne. Dotykaliśmy się do woli. Ja pobawiłam się jego małym,  a on nie szczędził pieszczot moim cycuszkom. Po analizie stanu wilgotności mojej waginy i sztywności jego penisa doszliśmy do wniosku, że czas przejść do lekcji.  
Pozycję misjonarską już kilka dni wcześniej pozwoliłam mu przerobić dlatego to była jedynie powtórka. Daniel oczywiście założył prezerwatywę, po czym wszedł we mnie stanowczym ruchem. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Zarówno w moich, jak i w jego dominowało zadowolenie. Daniel wykonał kilka płytkich pchnięć, było ich chyba nawet mniej niż pięć i położył się koło mnie. Stwierdził, że to jedyna pozycja, jaką zna i nie jest w stanie stwierdzić czy mu się podoba, czy nie, ale ze mną zawsze jest cudownie. W odpowiedzi dostał namiętny pocałunek.
Nie chciałam, żeby doszło do wytrysku dlatego, zanim przeszliśmy do pozycji od tyłu,  kazałam mu chwile poczekać, by jego penis się uspokoił. Był bardzo nabrzmiały, a  Daniel wyposzczony. Pozycja od tyłu to seks, o którym fantazjują młodzi chłopcy i nie chciałam, żeby mi się spuścił przy trzecim pchnięciu. To mogłoby być trudne dla jego psychiki. Mógłby pomyśleć, że mnie zawiódł, albo, że nie nadaje się do takiego rodzaju seksu.
Po dwóch kwadransach ułożyłam się na skraju łóżka i uklęknęłam. Daniel musiał nauczyć się dobrze wprowadzać penisa w pochwę. Powiedziałam mu, że może sobie pomóc ręka, że to nic nie szkodzi. Kiedy we mnie wszedł,  poczułam mrowienie. Ja też lubiłam te pozycje. Daniel nie chciał długo czekać i szybko wykonał pięć ruchów w moim kierunku. Po piątym miałam wrażenie, że doszedł, ale nic z tego. Jego palce mocno ścisnęły moje biodra. To był wynik podniecenia,  a nie szczytowania. Opadł na łóżko i powiedział, że było zajebiście. Mało romantycznie, ale jak stwierdził,  musi odpocząć i odetchnąć.  
Doskonale go rozumiałam. Mieliśmy za sobą połowę lekcji, bo pozycja na misjonarza liczy się dwa razy i pozycja od tyłu to razem trzy z sześciu. Postanowiłam, pójść po coś do picia. Kiedy wróciłam,  Daniel zmieniał prezerwatywę. Pochwaliłam go za ten ruch. Chłopak wypił duszkiem szklankę wody z cytryną. Widać było, że trochę się męczy, ale zapewniłam go, że na egzaminie zrobi ze mną, co będzie chciał. Po tych słowach jego penis się wzdrygnął,  co było najlepszym dowodem na to, że Danielowi ta propozycja się spodobała.
Kiedy chłopak trochę „przestygł” stanęliśmy przed trudnym zadaniem. Pozycja na jeźdźca charakteryzowała się tym, że to kobieta rządzi. O ile w pozostałych Daniel mógł kontrolować,  to by nie doszło do wytrysku,  to tutaj ja decydowałam o intensywności ruchów. Dopiero po godzinie od wyjścia ze mnie kiedy jego penis był już spokojniejszy, położyłam go na łóżku i usiadłam na nim. Wspólnie wprowadziliśmy prącie do pochwy,  a ja powoli zniżałam się,  patrząc mu w oczy. Kiedy poczułam, że penis jest we mnie całkowicie,  wykonałam trzy ruchy,  obserwując jego reakcje. Zapomniałam, jakie to przyjemne i omal sama nie doszłam. To efekt mojego wyposzczenia i mocnego podniecenia. Daniel nie widział co się dziele, a ja z zamkniętymi oczami wykonałam dwa pozostałe ruchy i szybko wstałam. Wypiłam resztę wody i spojrzałam na jego penisa. W prezerwatywie nie było spermy, więc odetchnęłam z ulgą.
Daniel szybko połapał się, co zaszło i nawet trochę zaczął się śmiać. W efekcie na jego ciele wylądowało trochę wody, trochę za kare, a trochę by rozluźnić atmosferę i zmniejszyć napięcie seksualne. Każdy wie, że zimna woda osłabia erekcje, ale nie w takiej ilości. Tak czy inaczej, po wszystkim zaciągnę go pod lodowaty prysznic.
Przez chwile dotarło do mnie, że to dla mnie także jest straszna mordęga taki seks na niby. Chciałam to już chyba mieć za sobą. Kiedy człowiek jest bardzo podniecony i wie, że to może być już za chwile, że orgazm jest blisko, ale w sumie to nie wolno.... Nerwicy można dostać...
Pozycja seksualna bogini jest mało znana, dlatego ją wybrałam. Chciałam, żeby mój siostrzeniec nie był przeciętniakiem dla swoich przyszłych partnerek i potrafił je od czasu do czasu czymś zaskoczyć. Jest to bardzo podobna pozycja do tej na jeźdźca,  dlatego przez chwile chciałam nawet z niej zrezygnować. Bałam się, że znowu dojdzie, do skrajnie niebezpiecznej sytuacji. Partnerka w pozycji seksualnej bogini jest stroną dominującą i reguluje doznania. Partner siada na łóżku z lekko zgiętymi nogami w kolanach, które powinny być oparte na ścianie lub na łóżku. Kobieta spoczywa na mężczyźnie i wsuwa sobie penisa do pochwy. Pozycja Bogini daje możliwość bycia blisko siebie i całowania się.
Z nami było dokładnie tak, jak opisałam wyżej. Tym razem dla bezpieczeństwa nie pozwoliłam się spenetrować pięć razy. Po trzecim przerwałam nasze miłosne igraszki. Trzeba przyznać, że to, co mi utkwiło z tej pozycji w pamięci to inny niż zwykle pocałunek z Danielem. To było coś niesamowitego!  
Wiedziałam, że to nie wyścigi, dlatego nie chciałam naciskać. Oboje byliśmy już trochę sfrustrowani tą lekcją. To był mały błąd. Mogliśmy pójść na żywioł w trakcie egzaminu. Bałam się, że Daniel nie wytrzyma napięcia, albo, że będzie masturbował się tej nocy. Ostatnią pozycją była łyżeczka.  
- Pozycja na łyżeczkę, mimo że nie wygląda spektakularnie, obojgu partnerom daje bardzo dużo satysfakcji i jest nieoceniona, jeśli chodzi o stymulację punktu G. Mężczyzna przytula swoją partnerkę od strony pleców, oboje mają lekko ugięte nogi. Gdyby spojrzeć na nich z lotu ptaka, kształt ich ciał przywiódłby na myśl właśnie łyżeczki z kuchennej szuflady. On wchodzi w nią od tyłu i to on jest stroną dominującą w tym układzie. Podtrzymując partnerkę za biodro, może sterować kątem penetracji. Ale kiedy się zmęczy, to jego kochanka może przejąć inicjatywę.
Daniel nie znał jej zbyt dobrze,  dlatego musiałam mu opowiedzieć co nieco. W praktyce nie miał już z nią żadnych problemów. Położyliśmy się obok siebie i przytuliliśmy. Po kilku minutach takiego leżenia ułożyliśmy odpowiednio nogi, a siostrzeniec zagłębił się we mnie. Nie pchał mocno, chyba nie chciał ryzykować.      Kiedy ze mnie wyszedł, odwróciłam się do niego i oboje zgodziliśmy się, że było cudownie. Odetchnęliśmy też z ulgą, że nie doszło do wytrysku.
Poszliśmy pod prysznic. Jego penis stał na baczność, trochę na końcu się zabielił, ale to nic dziwnego. Gdyby był człowiekiem,  byłoby mi go żal. Całowaliśmy się bitą godzinę pod chłodną wodą. Z jednej strony obniżaliśmy napięcie, z drugiej je podnosząc. Było cudownie. Tej nocy miałam piękne sny.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.