Zanim dotarła do nas burza, z gwałtowną ulewą, dotarł do nas dostawca pizzy. Ten sam młodzieniec, co wczoraj. Od razu wiedzieliśmy, kto pójdzie po odbiór. Daria poprawiła nieco swój mikro strój i wyszła z basenu. Zabrała portfel i podeszła do młodzieńca. Z rozbawieniem obserwowaliśmy całą scenkę. Biedaczek nie potrafił nawet skupić się na wydaniu reszty. Nie dziwię mu się. Stała przed nim niemal naga Bogini seksu. Odprowadził ją wzrokiem, gdy już szła w naszym kierunku. Zgodnie stwierdziliśmy, że chłopak pewnie nie raz zjedzie dzisiaj na ręcznym.
Zjedliśmy pizzę ze smakiem. Podobnie jak wczoraj dostałem także brzegi od mojej Bogini. Teraz burza była już wyraźnie widoczna i słyszalna. Szybko więc pozbieraliśmy wszystko z altany i przenieśliśmy się do domu. Kilka chwil później zerwał się silny wiatr i lunął deszcz.
Nie mieliśmy zbyt wielkiego wyboru, co zrobić z czasem, ponieważ szybko zostaliśmy pozbawieni prądu, przez szalejącą burzę. Zagraliśmy więc w zwykłą starą grę planszową, polegającą na tym, by odpowiadać na pytania. W przypadku złej odpowiedzi trzeba było wypić kolejkę. W naszym wypadku był to spory łyk piwa.
Bawiliśmy się świetnie, chociaż wszyscy byliśmy coraz bardziej pijani. Po jednej z moich złych odpowiedzi, odmierzoną wcześniej ilość piwa zabrała Daria. Usiadła mi na kolanach i wlała złocisty napój w swoje usta, a następnie nachylając się nade mną, cieniutkim strumyczkiem zaczęła go wlewać w moje otwarte usta. Gdy już oddała cały należny mi płyn, pocałowała mnie w usta. Nie mogłem odmówić, ani przegapić takiej okazji. Oddałem pocałunek, prawą dłonią łapiąc za tył jej głowy, by nie mogła się oderwać ode mnie, lewą zaś od razu znowu złapałem za jej dużą pierś i ścisnąłem mocno. Wciąż była w tym swoim skąpym stroju, więc nie miałem problemu z dostępem do niej. Wcale nie zamierzała się odrywać ode mnie, co udowodniła mi wpychając zachłannie swój język w moje usta. Całowała mnie jak szalona, jednocześnie pojękując, gdy tylko mocniej szarpnąłem za jej sutek. Oderwał nas od siebie dopiero klaps na jej goły tyłek wymierzony przez Tomka. Oboje wraz z moją żoną chcieli kontynuować grę. Następne kilka błędnych odpowiedzi przebiegło spokojnie. Daria zeszła z moich kolan, nie zawracając sobie jednak głowy poprawieniem stroju. Powoli kończyły nam się pytania. Wtedy to też Tomek odpowiedział błędnie. Tym razem to moja żona postanowiła zrobić to samo, co przed chwilą Daria. Wzięła całą zawartość szklanki w usta, po czym usiadła mu na kolanach, przodem do niego. Od razu położył dłonie na jej zgrabnej dupce. Pochyliła się nad nim i wypluła mu do ust część piwa. Nie zaczęła go jednak całować. Odsunęła się od jego ust. Rozpięła stanik i rzuciła nim na podłogę. Odchylając się do tyłu wypluła odrobinę piwa na swoje piersi. Mój kumpel był tak samo napalony, jak ja. Od razu pochylił się i zaczął zlizywać piwo z jej cycuszków. Wypluła kolejną porcję, którą również zlizał, szarpiąc jednocześnie zębami za jej sutek. Trzeba przyznać, że gdy chciała potrafiła jęczeć tak głośno, jak moja Bogini. Wreszcie, gdy zlizał już całe piwo z jej ciała zaczęli się całować. Nie przerywaliśmy im. Chyba oboje z Darią byliśmy ciekawi, jak daleko się posuną. Znając jednak moją żonę, byłem pewien, że niezbyt daleko. Miała fobię na punkcie czystości i nawet ja nie miałem zbytnio co liczyć na seks przed kąpielą. Co prawda pół dnia spędziliśmy w basenie, ale to jednak nie to samo.
Nie myliłem się. Nie pozwoliła mu włożyć sobie ręki w majtki. Szeptała coś do niego, więc po chwili dał za wygraną. Wiedziałam jednak, że co się odwlecze, to nie uciecze. Podobne plany miałem w stosunku do Darii.
Nastrój powoli zaczął opadać. Piwo zrobiło swoje. Wszyscy byliśmy już porządnie „zmęczeni”. Pora udać się w objęcia Morfeusza.
Niedzielny poranek przywitał nas rzęsistym deszczem i kacem. Chyba żadne z nas nie miało dzisiaj ochoty na jakiekolwiek zabawy. Postanowiliśmy po prostu przetrwać ten dzień.
Tak naprawdę doszedłem do siebie dopiero w domu. Dawno nie miałem takiego kaca. Powoli jednak znowu zaczynałem czuć podniecenie. Napisałem do Darii, czy mogłaby mi wysłać kilka swoich zdjęć. Odpowiedź była niemal natychmiastowa. Nie spodziewałem się jednak aż takiej ich ilości. W większości były to zdjęcia, których jeszcze nie widziałem. Kilka z nich przedstawiało ją w tym cudownym stroju, który miała na sobie wczoraj. Nie mogłem się napatrzeć na jej dużą dupkę z tym cieniutkim sznureczkiem między pośladkami. Wreszcie zaś jednak dostałem kolejne zdjęcia. Była na nich kompletnie naga. Widać, że kochała swoje ciało przynajmniej w takim samym stopniu, jak ja je kochałem. Zdjęcia przedstawiały ją z każdej strony i w przeróżnych pozach. Zbliżenia na piersi, selfie, selfie w lustrze. Kilkanaście zdjęć jej tyłeczka, wśród których brylowało to, na którym klęczała, eksponując swoje wdzięki. Zdjęcia z szeroko rozchylonymi nogami, a także zbliżenia na jej piękną cipkę. Pragnąłem jej. Każdego kawałka tego boskiego ciała.
Nie mogąc dłużej panować nad swoim popędem poszedłem do łazienki. Beata brała prysznic. Bez słowa rozebrałem się do naga i ze sztywnym fiutem dołączyłem do niej. Byłem napalony na Darię, ale moja żona w niczym jej nie ustępowała. Po prostu były inne, a razem stworzyły mój raj na ziemi.
Tym razem to moje usta szarpały za jej sutki, zmuszając ją do jęków. Miałem jednak przewagę nad Tomkiem... Obróciłem ją tyłem do siebie i od tyłu wdarłem się w jej ciasną cipkę. Popychałem ją mocno i stanowczo, stopniowo zwiększając tempo. Uniosłem jej prawą nogę, ułatwiając sobie nieco dostęp.
Boże ależ kochałem to małe czarnowłose stworzenie. Za jej idealność, jak również za normalność.
Pomagając sobie dłonią, którą drażniłem jej łechtaczkę pomogłem jej zaznać rozkoszy, na którą zasługiwała. Skończyliśmy niemal równocześnie.
Dokładnie umyłem całe jej ciało, pozwalając by ona zrobiła to samo z moim, a następnie zaniosłem ją do łóżka. Zrobiłem kolację, którą również podałem jej do łóżka. Była moją Panią i Królową. Tego nic nie zmieni, nawet obecna sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy.
Nazajutrz nic się nie zmieniło. Moja żona dalej była moim światem, a Daria stała się jego seksownym uzupełnieniem. Myślę, że podobnie było także z naszymi współmałżonkami. Wszystko na to wskazywało.
Podjechaliśmy po nich tuż po godzinie trzynastej, jak to zwykle czyniliśmy na drugiej zmianie. Oboje zostaliśmy wręcz zalizani przez naszych znajomych, gdy tylko wysiedliśmy z auta. Tomek od razu zaczął całować Beatę, ja natomiast od razu miałem język Darii w swoich ustach.
Wciąż podtrzymuję to, o czym mówiłem chwilę wcześniej.
Teraz jednak zabawiając się z jej językiem i wreszcie po raz pierwszy dotykając jej cudownego tyłka, byłbym w stanie sprzedać duszę, za kilka godzin, pozbawionych hamulców z tą wspaniałą istotą. Miała na sobie dżinsową mini, tak krótką, że niemal niczego nie zakrywała. (Przypominam, że mieliśmy jechać do pracy.) Gdyby nie przytomność umysłu Tomka, chyba wszyscy musielibyśmy dzisiaj dzwonić po urlop.
Całą drogę do pracy jej dłoń znajdowała się pod moją koszulką. Siedziała za mną, więc nie stanowiło to dla niej problemu. Dla mnie zresztą też. Błądziła po moim brzuchu i klacie.
Parking przy zakładzie, jak zwykle o tej porze był już zapchany. Zająłem więc jedno z miejsc na uboczu. Nic szczególnego się nie stało. Trzydzieści metrów dalej, niż zwykle. Poczekałem, aż wysiądzie moja żona, a później Tomek. Darię przytrzymałem za nogę, w chwili gdy wysiadając wypięła się w moją stronę. Pocałowałem oba jej niemal nagie pośladki, co zaowocowało jej radosnym chichotem.
Rozmowa z kierownikiem, wbrew temu, co myślałem przebiegła bardzo sprawnie. Jeszcze tylko dwa tygodnie i jedziemy na wczasy. Nie spodziewałem się, że tak łatwo uda nam się załatwić sprawę urlopu. Jak widać jednak gwiazdy nam sprzyjały.
Weekend pomiędzy naszą ostatnią imprezką, a wyjazdem spędziliśmy osobno. Musieliśmy pojechać do rodziców Beatki, na urodziny jej młodszej siostry. Swoją drogą Agnieszka również była całkiem seksowną dupeczką. Daria jednak nie pozwoliła mi o sobie zapomnieć. W mojej galerii pojawiło się jej kolejne nagie zdjęcie. Tym razem pod prysznicem. Wiele bym oddał, żeby móc być z nią i umyć ją, podobnie jak czasami moją żonę.
Nadszedł czas wyjazdu.
Chorwacja już na starcie chciała nas zniechęcić.
Jeszcze gdy byliśmy w pracy, pierwsze porywy wiatru zwiastowały nadciągający kataklizm.
Byliśmy już jednak wstępnie spakowani, więc zdążyliśmy wyruszyć tuż przed burzą, która jak się okazało w naszej okolicy wyrządziła sporo szkód. Także i tym razem los nam sprzyjał.
Nie umniejszając niczego moim kompanom, byłem chyba najbardziej doświadczonym kierowcą, więc „zaszczyt” pierwszych kilometrów przypadł w zasłudze mojej osobie.
W dobrym towarzystwie i świetnym humorze kilometry uciekały nam bardzo szybko. Nawet nie zauważyliśmy, gdy przejechawszy Czechy, byliśmy już w Austrii. Tam też zrobiliśmy pierwszy krótki postój na parkingu przy autostradzie. Zapadła noc. Postanowiliśmy się zmienić na chwilkę z Tomkiem. Udało mi się nawet trochę zdrzemnąć. Z tyłu nasze żony grzecznie spały. Gdy się ocknąłem i doszedłem do siebie zbliżaliśmy się już do granicy ze Słowenią. Resztę drogi, aż do Półwyspu Istria prowadziłem znowu ja. Na szczęście dystans szybko malał, w miarę jak wschodziło słońce. Wreszcie dotarliśmy na miejsce i po kwadransie poszukiwań znaleźliśmy nocleg. Nie mieliśmy wygórowanych oczekiwań, więc od razu zdecydowaliśmy się na wynajem małego domku kampingowego. Była w nim łazienka, mały aneks kuchenny, salonik i jedna sypialnia z dwoma wystarczająco dużymi łóżkami. Czego więcej potrzebowaliśmy do szczęścia?
Cdn.
3 komentarze
Mrsz
Czekam na wiecej
TomoiMery
oj będzie się działo 🤗
czarny123
dobre