Przypadek, który zamierzam opisać, miał miejsce pod koniec lat 80. ubiegłego wieku. Pani Krystyna, 55-letnia gospodyni domowa, od kilkunastu lat była wdową i prowadziła spokojne życie na wsi w Beskidach. Mąż pijak zakończył swój żywot pięć lat wcześniej od opisywanego tu zdarzenia. Obydwoje żyli z roli i teraz na jej głowie pozostało gospodarstwo rolne. Gospodarstwo, usytuowane na końcu beskidzkiej wsi, nie było wzorcowym przykładem. Dwoje dzieci, które wychowała, poszło w świat, pozostawiając matkę samą. Była dumna z tego, że potrafiła je wychować na porządnych ludzi. Córka ukończyła technikum gastronomiczne i znalazła dobrą pracę jako technolog zbiorowego żywienia, a młodszy syn, po Technikum Samochodowym, otworzył własny warsztat i zarabiał całkiem dobrze. Oboje wspierali matkę finansowo, więc Krystyna nie mogła narzekać na biedę. Niestety, dzieci założyły własne rodziny i coraz rzadziej odwiedzały swoją matkę. Krystyna była kobietą zaradną, czego nauczyło ją życie. Kilkanaście kur, jedna krowa i kilka królików to była jej żywizna, którą się opiekowała. Nauczona życia na wsi, odrzuciła propozycję sprzedaży gospodarstwa. Postanowiła, że dopóki starczy jej sił będzie robić to, co lubi i na czym się zna. Gospodyni z niej była przednia. Była doskonałą gospodynią, dbała o inwentarz i, na ile mogła, o obejście. Niestety, brakowało jej męskiej ręki, więc sprawy, w których nie czuła się pewnie, zlecała znajomym lub sąsiadom. Nie była rozrzutna, liczyła każdy grosz i unikała wydawania na zbytki. Wspierała dzieci i wnuki domowymi przetworami oraz swojską wędliną. Żadne z potomstwa nie miało zamiaru wrócić na ojcowiznę, a zachwyceni miejskim życiem, coraz rzadziej odwiedzali matkę. Życie Krystyny toczyło się w stałym rytmie codziennych obowiązków: wyprowadzanie krowy i kur, karmienie królików, prace domowe, zakupy w pobliskim GS-ie, pranie i prasowanie. Odwiedziny dzieci i wnuków były dla niej odskocznią, ale niestety, zdarzały się coraz rzadziej. Jej gospodarstwo, z przydomowym stawem, gdzie o dziwo była czysta woda, przyciągało uwagę potencjalnych adoratorów. Wówczas pięćdziesięcioletnia wdowa była atrakcyjnym celem dla różnych starych kawalerów i rozwodników, ale żaden z kandydatów nie przypadł jej do gustu. Z męską częścią wiejskiej społeczności utrzymywała dobre relacje z Władkiem, konserwatorem szkolnym, który często naprawiał jej drobne awarie w domu. Był żonaty, a jego choleryczna żona Hania krzywo patrzyła na te wizyty. Krystyna, średniego wzrostu, o ciemnych blond włosach, mimo ciężkiej pracy na roli, nie wyglądała na zniszczoną. Nie roztyła się też, jak jej koleżanki z rocznika. Nie przytyła, jak wiele jej rówieśniczek, miała lekki brzuszek, zgrabne nogi z widocznymi pajączkami, pośladki dotknięte cellulitem i piersi, które nie były już pierwszej świeżości. Średniej długości brązowe włosy. Ot, obraz typowo polskiej, lepiej, utrzymanej, wiejskiej baby. W kwestii seksu to nie uprawiała go od bardzo dawna. Gdy mąż zaczął nadużywać alkoholu, ona zrezygnowała z życia seksualnego. Nie była typem latawicy, nie „swędziała ją pizda”, jak to mówiono na wsi. Udało się jej jakoś stłumić ten popęd, choć nieraz ją korciło. Nie była typem kobiety, która szukałaby przygód, a jej wychowanie i nauki kościoła podtrzymywały ją w tym postanowieniu. Powiedzmy sobie szczerze, w takim kołowrocie pracy padała czasami na twarz zmęczona. Dlatego, gdy córka zadzwoniła z informacją, że znajoma jej znajomej pyta, czy mogłaby przyjąć na tydzień trzech nastoletnich chłopaków z namiotem, Krystyna zgodziła się bez wahania. Miał to być ostatni tydzień sierpnia, a chłopcy w wieku 17-18 lat mieli być pasjonatami górskich wycieczek.
– Słuchaj mamo, to spokojna młodzież, żadni narkomani, jeden 18 lat, dwóch po 17 lat. Rok temu byli w Karkonoszach, teraz chcą zdobywać szczyty naszych Beskidów. Rozstawią namiot przy stawie, mama im tylko da dostęp do studni i ewentualnie wyznaczy miejsce na ognisko. Ta moja znajoma mówiła, że oni o 6 rano wychodzą na szlak i wracają koło 13-14. Naprawdę nie ma się czego obawiać – usłyszała Krystyna od swej córki przez telefon.
Kobieta ucieszyła się. Wreszcie przez tydzień nie miała być sama. Syn, zajęty pracą w warsztacie, spędzał weekend z rodziną, a córka wybierała się na wakacje do Bułgarii.
– Dobrze, córuś, niech przyjadą, upiekę im ciasto – odpowiedziała Krystyna, zgadzając się na przyjęcie gości.
Pogadały jeszcze chwile co tam słychać i już teraz Krystyna powzięła decyzję by zacząć sprzątać dom. Pomimo faktu, że goście mieli się pojawić za tydzień postanowiła już teraz doprowadzić dom i obejście do porządku. Tydzień minął szybko. Pomimo próśb by Władek pojawił się i naprawił drobne uszkodzenia, to on tłumaczył się brakiem czasu. Krystyna zrozumiała, że to jego żona blokuje jego pomoc. W dniu przyjazdu odebrała telefon. Obcy męski głos zapytał, czy rozmawia z panią Krystyną.
– Tak, przy telefonie – odpowiedziała.
– Krzysztof Pieńkowski, dostałem ten numer od pani córki. Chciałem poinformować, że będziemy po południu, około siedemnastej, bo tak autobus przyjeżdża – usłyszała w słuchawce.
– Pan na tydzień z kolegami, pod namiot? – zapytała, chcąc się upewnić, że rozmawia z właściwą osobą.
– Tak – usłyszała w odpowiedzi.
Wszystko stało się jasne. Krystyna kończyła pieczenie szarlotki dla gości. Była niedziela i jedyny autobus o tej porze był we wsi około 17:25. Po szybkim prysznicu i założeniu odświętnej sukienki, czuła się dziwnie zestresowana wizytą nieznajomych. Tłumacząc sobie, że to tylko zwykli nastolatkowie, stała przed lustrem, dobierając buty i torebkę. Chciała przywitać swoich gości na przystanku, co wydawało się jej właściwe. Jej wewnętrze ego mówiło, że tak należy. Oprócz ciasta czekała na nich waza rosołu z kury oraz jej popisowe danie z królika, którego dzień wcześniej ubiła. Miała teraz dla kogo pokazać swoje kulinarne umiejętności. Zarówno dzieci, jak i wnuki zawsze chwaliły jej kuchnię. Z dużym wyprzedzeniem dotarła na przystanek PKS. Gdy z nadjeżdżającego autobusu dostrzegła trójkę młodych chłopaków, podeszła do nich, przedstawiając się. Wszyscy trzej ucałowali ją w rękę, dźwigając plecaki i dwa namioty. Droga do domu upłynęła na opowieściach o rodzinie, wyprawach i innych sprawach.
– Wow, jak tu pięknie – rzucił najstarszy z młodzieńców, Rafał.
Pozostali również byli zaskoczeni. Lokalizacja, oddalona od wsi, od razu przypadła im do gustu. Ubrana w odświętną garsonkę, Krystyna tłumaczyła im, gdzie mogą rozstawić namioty i z czego mogą korzystać.
– Studnia jest tutaj, ognisko możecie sobie rozpalić tam przy stawie. Woda w stawie jest czysta, ale jeśli ktoś chciałby się wykąpać, to w domu jest łazienka. Wychodek na zewnątrz jest do Waszej dyspozycji. Sklep najbliższy we wsi, ale czynny do 18. –wprowadzała ich w realia życia tutaj.
Cała trójka słuchała uważnie. Najstarszy z nich, Rafał, mierzący 185 centymetrów, był dobrze zbudowanym nastolatkiem o czarnych, krótkich włosach i smukłej sylwetce. Widać było, że pełni rolę mentora grupy, ustalając zasady i wypowiadając się w imieniu wszystkich. Drugim chłopakiem był Piotr, mający około 176 centymetrów wzrostu. Rozgadany i roztrzepany, szczupły szatyn o pospolitej urodzie. Ostatnim z nich był Mateusz, który nie wyglądał na swój wiek, a wręcz sprawiał wrażenie młodszego. Niski, mierzący około 170 centymetrów, miał delikatną, jeszcze nie do końca ukształtowaną męską urodę. Choć odpowiadał najmniej, widać było, że to on ma najwięcej do powiedzenia w kwestii szlaków i turystyki górskiej.
– Gość w dom, Bóg w dom, zapraszam na obiad – rzuciła Krystyna, zapraszając młodzieńców do wnętrza swojego domu.
Goście chcieli zdjąć obuwie, ale Krystyna szybko wybiła im to z głowy. Wszyscy zasiedli do obiadu, a wkrótce można było zauważyć, że cała trójka była tak cholernie głodna, że talerze pozostały prawie krystalicznie czyste.
– Oj, tak, dzisiejsza młodzież – pomyślała Krystyna, gdy zaproponowała kawę i ciasto.
Goście skorzystali z oferty, a ciasto zniknęło w mgnieniu oka.
– Pani Krystyno, płatność teraz, czy przy wyjeździe? – zapytał Rafał.
– Jak będziecie wyjeżdżać, to się rozliczymy – odparła kobieta.
Goście podziękowali za posiłek i udali się w swoją stronę. Wyglądali na normalnych młodych facetów – trójkę przyjaciół, którzy razem chcą zdobywać góry. Żadna alarmowa lampka w głowie Krystyny się w tym momencie nie uruchomiła. Chłopcy, bo tak o nich myślała, rozbili dwa namioty w miejscu, które im wskazała, blisko stawu, zostawiając miejsce dla krowy, która również musiała się napić.
Kolejny dzień nie przyniósł nic nowego. Gdy Krystyna wychodziła, wyprowadzając krowę, chłopaków już nie było. Wracali ze szlaków około godziny 13-14, musieli więc wyruszyć bardzo wcześnie rano. Gdy wrócili, późnym popołudniem Piotr przyszedł do gospodyni z pytaniem, czy może w czymś pomóc.
– Oj, dzieciaku, a co wy możecie mi pomóc? – zapytała kobieta.
– Dużo rzeczy przy gospodarstwie, jest dziura w stajni to zabijemy deską, Jak pani nie ma nic przeciwko to widzieliśmy drewno, zrobimy ławkę i stół przy stawie – rzucił.
Jeśli Krystyna miała złe zdanie na temat młodzieży, szybko je zmieniła. W pierwszym dniu trójka chłopaków naprawiła to, co Władkowi zajęłoby tydzień. Były to drobne rzeczy – naprawa gniazdka elektrycznego, zabicie deskami dziury w stajni, czy też pomoc w zebraniu gruszek w sadzie. Młodzi mężczyźni byli naprawdę pomocni, a Krystyna starała się jakoś im za to odwdzięczyć. Chłopcy dostali ciasto w postaci „murzynka” oraz kolację w postaci jajecznicy na boczku. Drugi dzień również nie różnił się znacznie od pierwszego. Pomogli naszej seniorce w zbiorze jabłek i gruszek w sadzie. Później jednak, najprawdopodobniej imprezowali do północy. Nie było zbyt głośno, więc Krystyna wzięła to za typowy nastoletni wybryk. Gdy następnego dnia wyprowadzała krowę na pastwisko, nie mogła nie zauważyć, że wszyscy trzej mężczyźni kąpali się nago w stawie. Początkowo nie wierzyła temu co widzi. Gołe pośladki, a potem męskie członki swobodnie dyndające pomiędzy nogami – to ją zaskoczyło. W pierwszej chwili odwróciła wzrok, ale później ciekawość wzięła górę nad wstydem. Od dawien, dawna w realu nie widziała męskiego członka. Prowadząc krowę na pastwisko, cały czas zerkała na tych trzech nagich mężczyzn. Nie było możliwości, kiedy krowa zaryczała by jej nie dojrzeli. Bezwstydnie pomachali jej rękami i zanurzyli się w stawie. Czuła się głupio, nie wiedziała, co począć. Uwiązała krowę i wróciła do domu.
– Aż ta dzisiejsza młodzież – pomyślała, zabierając się za swoje sprawy.
Chłopcy tego dnia zrobili ławkę i stół z drewna, które mieli na posesji. Zaprosili ją prawie pod wieczór, gdy skończyli. Była zachwycona – naprawdę to, co wykonali, było godne podziwu.
– Teraz, Pani Krystyno, zaimpregnować i będzie na lata – rzucił najstarszy z chłopaków.
– Oj, jak ja się Wam mam podziękować – odparła.
– Pani mówi, w czym jeszcze pomóc, to my jesteśmy wdzięczni – usłyszała od Mateusza.
Nie poruszyła tematu tego, co rano widziała. Ci chłopcy byli naprawdę w porządku. Kąpanie się nago w stawie. Musieli to robić wcześniej, gdyż żaden z nich nie przyszedł do niej z prośbą o wzięcie kąpieli w domu. Sama pamiętała, jak na golasa kąpała się w pobliskiej rzece za młodości. Nie było sensu ruszać tego tematu, skoro oni tego nie ruszali. Współpraca na linii Krystyna – letnicy na chwilę obecną przebiegała bez żadnych problemów. Sama Krystyna była zadowolona z faktu, że te chłopaki pomogły jej w różnych sprawach. Porozmawiała chwilę i położyła się spać. Miała, jednakże sny tożsame z tym, co widziała. Padłą na kolana i zaczęła się modlić.
– Co mi się w tej głowie uroiło? – zadała pytanie samej sobie.
Nie mogła spać. Wstała wcześniej i w nocnej koszuli stanęła w oknie. Ciekawość ją zżerała. Nie minął kwadrans, jak jej oczom ukazały się nagie męskie postacie wychodzące z namiotów. Odwróciła chwilowo wzrok, nie chcąc na to patrzeć, lecz jej drugie ja było silniejsze. Staw nie był daleko. Dokładnie mogła obserwować trzech nagich facetów wchodzących do stawu. Widziała ich narządy płciowe. Ten najstarszy i drugi pod względem wzrostu śmiali się z najmłodszego, który miał erekcję. Próbowała odwrócić wzrok, lecz nie mogła. Patrzyła przez okno na te nagie męskie ciała. Tamci śmiali się i kąpali w najlepsze. Po raz pierwszy od nie wiadomo kiedy poczuła, że w tym wieku jeszcze może mieć wilgotną pochwę. Ponownie padłą na kolana i poczęła się modlić.
– Czy ja jestem jakaś zboczona? – zadała sobie samej pytanie w myślach.
Modlitwa nic nie przyniosła. W tym czasie młodzieńcy zakończyli kąpiel w stawie i ruszyli na górskie szlaki. Wyprowadziła krowę na pastwisko i zaczęła myśleć nad sobą. Rozmyślania przerwał jej telefon od syna. Porozmawiała z nim chwilę i wróciła do swoich zajęć. Sierpień był ciepły, a pik temperatury właśnie się zbliżał. Maksymalne uderzenia miało być z soboty/niedzielę tego tygodnia. Krystyna po domu, jak to się mówi zaiwaniała w stylonowej niebieskiej podomce bez rękawów, mając pod spodem biustonosz i stylonowe figi. Był to normalny jak na te czasy obraz kobiety wiejskiej w czasie pracy. Jej od przodu zapinana nie Biska podomka, zbytnio nie różniąca się od fartucha była normalnym strojem w tych czasach. Wędrowcy wrócili wcześniej niż zakładała. Spoceni, zmęczeni zrzucali, a siebie plecaki.
– Odpoczniemy chwilę, coś pomóc? – zapytał najstarszy.
Zawsze jest coś do pomocy. Nie chcąc za bardzo wykorzystywać swoich gości Krystyna poprosiła o pomoc w zbiorze winorośli.
– O to szefowa i wino robi? – zapytał się Mateusz.
– Tak, takie swojskie, na własne potrzeby – odpowiedziała.
Chłopaki w samych slipkach pomogli jej w zbiorze winorośli. Było naprawdę gorąco i Krystyna też chętnie pozbyła by się podomki. Nie mogła jednak. Rozpięła tylko górny guzik. Przystawiła niewielką drabinę i wspięła się na nią by dotrzeć do górnej części winorośli. Natychmiast podbiegł Mateusz.
– Przytrzymam, żeby pani nie spadła – stwierdził i chwycił drabinę.
Krystynie praca na drabinie zajęła chwilę. Gdy zeszłą i odwróciła się twarzą do chłopaka nie umknęło jej uwadze, że jego slipki się wybrzuszyły. Nie dała po sobie nic poznać. Zdała sobie jednak sprawę, że przyczyną jego erekcji był fakt, że gdy ona była na drabinie on lukał pod jej podomkę. Westchnęła tylko i przeszłą do dalszych zajęć. Wszyscy stwierdzili, że jest gorąco. Gdy zebrali już owoce Krystyna postanowiła, że przyniesie z piwnicy domową lemoniadę. Wróciła do kuchni i zabrawszy ze sobą szklanki wyszła na dwór. Młodzi mężczyźni gdzieś zniknęli.
– Pani Krystyno tu jesteśmy – usłyszała i zobaczyła, że całą trójka chłopaków stoi w stawie.
Była nieco zmieszana i nie wiedziała, co zrobić. Czy wycofać się do domu i poczekać, aż oni wyjdą ze stawu, czy też iść tam. Dojrzała, że wszyscy trzej stoją w głębokiej wodzie powyżej pasa. To zdecydowało, że ruszyła w ich kierunku.
– Przecież mogą kąpać się w majtkach – mówiła sobie w myśli.
Tak jednak nie było. Slipki chłopaków leżały na zbitej ławce. Kobieta położyła na stole lemoniadę ze szklankami.
– Pani Krystyno, zapraszamy, kąpiel dobrze Pani zrobi – zaproponował ten najstarszy.
– Ej, tam, wezmę prysznic w domu, nie mam stroju kąpielowego – ucięła krótko.
Wspominając coś tam jeszcze o konieczności wykonania jakiejś pracy szybko wróciła do domu. Stałą z boku przy oknie i patrzyła na kąpiących się chłopaków. Ci w najlepsze pluskali się w wodzie i wzajemnie się ochlapywali. Słychać było ich śmiech i rozmowy. W końcu wyszli ze stawu. Krystyna znów mogła napawać swój wzrok widokiem ich swobodnie zwisających fiutków i kołyszących się worków mosznowych. Pokusa patrzenia na nich była silniejsza niż poczucie wstydu, że to robiła. Po chwili cała trójka ubrała się i zasiadłą w sadzie, gdzie był cień. W jej kierunku szedł Mateusz ze szklankami i pustą butelka po lemoniadzie.
– Bardzo dziękujemy – powiedział.
Chciała zwrócić im uwagę by nie kąpali się nago, lecz ugryzła się w język. Jej to nie przeszkadzało, a sprawiało nawet frajdę. Obawiała się jednak, co by było, gdyby przypadkiem ktoś ze wsi to widział. Mieszkała co prawda na uboczu, ale nie można było wykluczyć takiej sytuacji.
Pobyt grupy nastolatków zbliżał się ku końcowi. Sobota zgodnie z zapowiedziami była cholernie gorąca. Mężczyźni jak zawsze wcześnie rano ruszyli w góry. Postanowiła, że przygotuje dla całej grupy pożegnalny obiad. Gorąc w kuchni był taki, że pracowała w samym biustonoszu i stylonowych figach. Chłopcy zawsze wracali w okolicach południa i do tego czasu mogła sobie pozwolić na taki strój. Nastawiła wszystko, co potrzeba. Było po dziesiątej, jak grubsza potrzeba fizjologiczna pognała ją do łazienki. Wydawało jej się, że słyszała jakieś pukanie. Nie zamykała drzwi wejściowych. Szybko zakończyła i wyszła z łazienki wprost na trójkę stojących chłopaków. Była zaskoczona, w samych figach i biustonoszu stałą naprzeciw nich. Całą trójka mężczyzn przyglądała jej się dokładnie.
– Fiu, fiu pani Krystyno, figurę to ma pani całkiem, całkiem – wypalił najstarszy.
Speszyła się i zakryła dłońmi swe krocze i piersi. O ile biustonosz zakrywał w całości jej cycki to te cienki stylonowe figi były nieco przezroczyste, z grubszym kawałkiem materiału w kroczu. Chłopcy mogli dojrzeć kawałki owłosienia łonowego. Dał się też zauważyć pod materiałem fig zarys jej warg sromowych.
– Nie ma Pani się czego wstydzić, naprawdę – dorzucił Mateusz.
Minęła ich zawstydzona i poczęła na siebie ubierać położoną na krześle podomkę.
– Pukaliśmy, ale nikt nie odpowiadał, myśleliśmy, że może Pani coś się stało – wytłumaczył ich wtargnięcie Piotr.
– Oj tam, kadzicie starej babie, za młodymi dziewuchami Wam się oglądać – bąknęła, zapinając guziki podomki drżącymi palcami.
Chłopaki powiedzieli, że wrócili wcześniej, bo chcą przygotować pożegnalne ognisko. Rano mieli zabrać się do domu. Teraz chcieli iść na zakupy do wsi. Była sobota i sklep zamykano wcześniej. Krystyna poinformowała ich, że ze swojej strony przygotowała obiad. Po krótkim ustaleniu co zakupić, a co będzie zbędne chłopcy ruszyli razem w stronę wsi, a kobieta zajęła się swymi obowiązkami. Męska ferajna wróciła koło południa obładowana siatami. Pęta kiełbasy, keczup, musztarda, chleb i spora ilość lokalnego piwa zwanego „zemstą Grybowa” oraz mnóstwo innych bardziej lub mniej potrzebnych rzeczy – w to się obkupili. Krystyna zaprosiła ich na wcześniejszy obiad.
– Oczywiście pani Krystyno zapraszamy na ognisko – usłyszała od Mateusza.
– Bez dwóch zdań – dorzucił najstarszy.
– I bez słowa sprzeciwu – dorzucił Piotr.
– Oj tam, potrzebna Wam tam jestem jak dziura w płocie – odparła kobieta, chcąc się jakoś z tego wymiksować.
Nie dali się przekonać. To nie wchodziło w rachubę. Tak długo ją prosili, że w końcu przystała na ich zaproszenie. Wstępnie ustalili godzinę rozpoczęcia na 19:00. Po zjedzonym obiedzie wszyscy udali się na poobiedni odpoczynek. Krystyna do chłodnego pokoju, mężczyźni do sadu. Kobieta zapadła w poobiednią drzemkę. Spałą godzinę, może dwie. Zastanawiała się w co ubrać się na to ognisko. Obiecała im i chciała dotrzymać słowa.
– A co ja panna na wydaniu, żeby się stroić – powiedziała sama do siebie i postanowiła iść tak jak jej wygodnie – w niebieskiej podomce.
Czas mijał, a z każdą chwilą zbliżali się do ustalonej godziny spotkania. Krystyna przygotowała sałatkę z pomidorów i cebuli oraz ogórki kiszone. Wzięła szybką, zimną kąpiel w wannie i założyła świeżą bieliznę. Jasnoniebieskie figi z stylonu oraz biały stanik idealnie pasowały do jej sylwetki. Powoli zapadał zmrok. Przed umówioną godziną zebrała sztućce, talerze i inne niezbędne akcesoria, a następnie rozstawiła je na stole przy stawie. Mężczyźni również kręcili się w pobliżu, układając stos drewna na ognisko. Trzeba przyznać, że musieli się sporo nachodzić po pobliskim lesie, aby zebrać tak dużą ilość materiału. W stawie chłodziło się piwo. Zbita ławka wystarczała na dwie osoby, dlatego też chłopaki przynieśli z domu Krystyny dwa krzesła. Ustawili je po drugiej stronie stołu. Można było zaczynać pożegnalne ognisko.
– To za zdrowie naszej gospodyni! – rzucił pierwszy toast najstarszy z chłopaków.
Rozlali piwo z butelek do szklanek i wszyscy stuknęli się. Było jeszcze gorąco, a chłopcy byli w samych slipkach – szczupli, młodzi i pełni życia. Rozpoczęły się pierwsze rozmowy, w których opowiadali o miejscach, które zwiedzili. Gdy słońce zaszło, rozpalili ognisko i otworzyli kolejne butelki piwa. Rozmowy stawały się coraz swobodniejsze, a nad ogniskiem upiekli pierwsze kiełbasy. Szybciej jednak znikało piwo niż kiełbasy. Krystyna nie piła dużo; to raczej chłopcy konsumowali więcej tego złocistego trunku. Każdy, kto znał „Zemstę Grybowa”, wiedział, że to rozwodnione piwo o nikłej zawartości alkoholu. Jako że był to napój moczopędny, co chwila któryś z mężczyzn udawał się w ciemność, aby załatwić potrzeby fizjologiczne. W końcu i Krystyna poczuła parcie na pęcherz. Blask ogniska ledwo oświetlał drogę do domostwa. Impreza trwała już dobre dwie godziny.
– Cholera, za mało piwa kupiliśmy – stwierdził Piotr.
– Jeżeli chcecie, to przyniosę swojskiego wina – zaproponowała Krystyna, chcąc pomóc chłopakom.
Jak na zawołanie, wszyscy przystali na tę propozycję. Razem z Mateuszem udała się do domu. Najpierw skorzystała z toalety, a potem ze spiżarki wydobyła dwie butelki swojskiego wina. Taszcząc dwie butelki wina przy aplauzie pozostałych chłopaków rozpoczęła się konsumpcja tego mocniejszego niż piwo trunku. Po drugiej lampce Krystynie lekko zaszumiało w głowie. Czuła działanie alkoholu, ale nie była pijana – to tylko lekki rausz. Towarzystwo zjadło kolejną porcję kiełbasy z kija, a w planie były jeszcze pieczone w popiele ziemniaki. Piotr poruszył temat rozliczenia się finansowego za pobyt.
– Dajcie spokój, tyle co pomogliście…. – rzuciła, zbywając tę kwestię.
– Ale są jeszcze szkody moralne, jakie pani poniosła – usłyszała od najstarszego z chłopaków.
– Jakie szkody moralne? – zapytała, nie wiedząc, o co chodzi.
Wszyscy mężczyźni wybuchli śmiechem, a ona nie rozumiała, o co im chodzi.
– No to, że zmuszona była pani oglądać nasze gołe tyłki – wyjaśnił jej Mateusz.
– I nie tylko tyłki – dodał z przekąsem Piotr.
I wtedy ona również wybuchła śmiechem. Mieli poczucie humoru i potrafili o tym tak otwarcie mówić.
– No, nic Wam nie brakuje – powiedziała, nie wiedząc czemu.
– Pani też – usłyszała szybką odpowiedź.
– Nie prawcie tu komplementów starej kobiecie, lata świetności mam już za sobą. Rozglądnijcie się za młodymi dziewczynami, a nie będziecie tu zawstydzać starszej pani – odpowiedziała.
– Za zdrowie pięknej gospodyni! – padł kolejny toast.
Wszyscy wypili do dna i odłożyli kubki na stolik. Krystyna siedziała na krześle obok Mateusza, a pozostała dwójka chłopców naprzeciwko nich na ławce.
– Ale gorąco – rzucił Piotr.
Rzeczywiście, noc była parna, a dodatkowo uczucie gorąca potęgował żar z ogniska.
– Trzeba się ochłodzić – dodał Mateusz.
– Chodźmy się wykąpać – zaproponował najstarszy, Rafał.
Cała męska część towarzystwa przyjęła to z entuzjazmem. Wstali od stołu i spojrzeli na siedzącą Krystynę.
– Pani Krystyno, śmiało zapraszamy – rzucili zgodnie.
Zaszokowała ją ta propozycja. Nie miała odpowiedniego stroju do pluskania się w stawie.
– Nie, no co wy chłopcy – odparła.
Uszanowali jej wolę.
– Tylko na waleta, bo nam slipki do rana nie wyschną – usłyszała.
– Chłopaki, no co wy – zaprotestowała na taki obrót sprawy.
Spojrzeli na nią, powstrzymując się od ściągnięcia swoich slipków.
– Pani Krystyno, w latach 50. w USA normalne było na YMCA, że faceci biorący udział w zawodach pływackich występowali nago. Są nawet takie zdjęcia, na których kobiety są w strojach kąpielowych, a obok nadzy goście – rzucił Mateusz.
Zatkało ją. Może i tak było, ale w Ameryce, a nie w Polsce. Słyszała co prawda o golasach z Chałup, ale tutaj, na południu Polski, czegoś takiego się nie tolerowało.
– Chłopcy… – rzuciła, w momencie gdy całe męskie towarzystwo ściągnęło majtki.
Byli odwróceni do niej przodem i z tak małiej odległości mogła teraz podziwiać ich przyrodzenia. Młode, swobodnie zwisające kutaski miała prawie na wyciągnięcie ręki. Otworzyła usta i zakryła je dłonią na ten widok. Z tak bliska jeszcze ich nie widziała.
– Chłopaki do wody – zakomenderował Rafał i całą trójka biegiem ruszyła do stawu.
Krystyna siedziała w milczeniu, wciąż w szoku. Nie wiedziała, czy wrócić do domu, czy pozostać na miejscu. Zawstydzona tym, co zobaczyła, nalała sobie wina i wypiła je jednym haustem. Mężczyźni w wodzie chlapali się jak małe dzieci.
– Pani Krystyno, prosimy do nas!
Siedziała na miejscu nic się nie odzywając. Siedziała bez ruchu, słysząc, jak skandują: „Pani Krystyno, prosimy”. Nie była zbyt pruderyjna, ale ich propozycja wydawała się jej nie do przyjęcia. Tkwiła w miejscu, jak zaczarowana, nie wiedząc, co począć. Prośby chłopaków nie ustępowały. W końcu Mateusz i Piotr wybiegli ze stawu i stanęli obok niej.
– Pani Krysiu, jak pani do nas nie dołączy to będziemy tam pluskać się do rana – rzucił ten niższy.
– Proszę się nie wahać, to przecież nic strasznego – dodał drugi z chłopaków.
Stali po obu jej stronach, zupełnie nadzy i mokrzy. Zawstydzona, Krystyna opuściła wzrok, mimowolnie spoglądając na penisa Mateusza. Chwycili ją za ramiona i podnieśli zza stołu. Była zaskoczona ich działaniem i nie zdążyła zareagować.
– Prosimy, nie musi się pani rozbierać do naga, cofniemy się w czasie do lat 50., jak wtedy w Stanach – rzucił Mateusz.
– Dobrze, chłopcy, dobrze, tylko ściągnę podomkę – powiedziała, nie wiedząc, dlaczego przystała na ich propozycję.
Może to był wypity alkohol, może ukryte pragnienie, by spróbować czegoś nowego. Może te komplementy, które rzucali. Sama nie wiedziała, dlaczego tak postąpiła. Sumienie mówiło jej jedno, a ta druga część – coś zupełnie innego. Mateusz pomógł jej rozpiąć guziki podomki. Zrzuciła ją na ziemię i prowadzona przez obu chłopaków po chwili znalazła się w wodzie. Jej spocone ciało z przyjemnością zanurzyło się w stawie. Było to coś przyjemnego. Z lubością zanurzyła się po szyję w wodzie. Po chwili nie żałowała, że się zgodziła. Mężczyźni dokazywali w wodzie, ochlapując ją i siebie nawzajem. Dała się ponieść tej zabawie, czując się jak nastolatka.
– Chłopaki, musimy podrzucić naszą gospodynię, no już – zaproponował Rafał.
Zanim zdążyła coś powiedzieć, trójka chłopaków ją otoczyła. Chwycili ją i unieśli na wodzie.
– Przestańcie, wariaci! – rzuciła, ale to nic nie dało.
Czuła, jak młode męskie dłonie dotykają jej ud i pleców. Razem podrzucili ją do góry i kobieta po chwili z powrotem wylądowała w wodzie na ich rękach. Podrzucili ja drugi raz. Na trzeci nie mieli już siły.
– Przestańcie, wariaci, nie jestem nastolatką – stwierdziła.
– Nastolatki to pani do pięt nie dorastają – rzucił komplement Mateusz.
Wyszła z wody, a chłopcy razem z nią. Miała nadzieję, że nie widzą za dużo tam z tyłu. Namoknięte stilonowe majtki miały tendencję do uwidaczniania zbyt wiele. Szybko podeszła do stołu i z ziemi podniosła swoją podomkę. Narzuciła ją rozpiętą na siebie, a stojąc tyłem do męskiej części, rozpięła mokry biustonosz. Szybko, zapiąwszy guziki podomki, podniosła jej przód do góry i zsunęła z siebie stilonowe jasnoniebieskie figi. Nie miała zamiaru siedzieć w mokrej bieliźnie. Pozostała teraz ubrana tylko w granatową podomkę.
– Ubierzcie się, chłopcy – poprosiła, widząc, że męskie towarzystwo nadal jest nagie.
– Zaraz, tylko się osuszymy – usłyszała w odpowiedzi.
Ogień powoli przygasał, można było wrzucić do popiołu ziemniaki. Krystyna patrzyła na jędrne młode pośladki mężczyzn, gdy ci, skuleni przy ognisku, umieszczali w popiele kartofle. Gdy powstali i się odwrócili, znów miała na widoku ich męskie organy. Już się nie wstydziła patrzeć w te miejsca.
– Za wspólna kąpiel – wzniósł toast Mateusz, nalewając każdej z osób sporą dawkę wina.
– Do dna –dorzucił Piotr.
Wypili i odłożyli kubki. Krystyna przyglądała się młodym, nagim ciałom pokrytym kropelkami wody i czuła to, czego od dawna nie doświadczyła. Było to podniecenie. Czuła, jak tam na dole staje się wilgotna. Nie wiedziała, czy to krople wody, czy też od niepamiętnych czasów niewidziany śluz.
– Za naszą odważną i piękną gospodynię – wzniósł kolejny toast najstarszy z chłopaków.
Wypiła i miała zamiar iść do domu. Wypity alkohol szumiał jej w głowie. Widok nagich męskich ciał nie dawał jej spokoju. Na dodatek szorstki materiał stilonowej podomki stymulował jej sutki przy każdym ruchu. Brodawki stały się sterczące, co pewnie było wyraźnie widoczne pod materiałem. Podniosła się zza stołu.
– No, na mnie już czas, dziękuję za spotkanie, fajnie było Was gościć – rzuciła, mając zamiar opuścić to męskie towarzystwo. Wszyscy chłopcy wstali. Zaczęły się prośby i stwierdzenia by tego im nie robiła i że jeszcze młoda godzina.
– Przecież ziemniaki jeszcze zostały – stwierdził Mateusz.
Znów w bezpośredniej bliskości miała na widoku męskie organy. Rozum mówił jej, by udała się do domu, lecz coś w podświadomości namawiało ją, by pozostała jeszcze. Ta druga opcja wygrała. Polano kolejną porcję wina z drugiej butelki. Wszyscy wypili, a atmosfera stawała się z każdą kolejną dawką alkoholu coraz bardziej swobodna.
– Pani musiała być bardzo ładna, gdy była młoda – rzucił Piotr.
– Aj, pozostało tylko wspomnienie – odparła, czując ucisk na pęcherz.
Przeprosiła towarzystwo i udała się na stronę w wiadomym celu. Sikając, słyszała, że chłopaki o czymś dyskutują. Gdy wróciła, rozmowy ustały. Zauważyła, że lustrują ją wzrokiem. Siedzieli za stołem. Siadając na swoim krześle, naturalnie skierowała wzrok ku dołowi. Kątem oka dostrzegła, że penis Mateusza, jej sąsiada, był duży i sterczący. Zdała sobie sprawę, że sytuacja staje się dla niej niekomfortowa.
– No to chyba czas spać – rzuciła propozycję.
Całą trójka zaprotestowała ponownie. Polali jej kolejną porcję wina.
– Chyba nie chcecie mnie upić? – zapytała.
Jasno stwierdzili, że nie im to w głowie. Czuła jak alkohol ją wyluzował. Nie działała już racjonalnie. Była jedyną ubraną osobą w tym towarzystwie i coraz mniej jej to przeszkadzało.
– Ale pani to chyba dawno chłopa nie miała? – rzucił bezwstydne pytanie Rafał.
Oblała się rumieńcem i przez chwilę nic nie odpowiedziała. Atmosfera stawała się coraz bardziej gorąca. Tego typu pytanie było dla niej wielce krępujące.
– No niechże się pani przyzna – zachęcił ją do odpowiedzi Mateusz.
– No, od śmierci męża no to wiecie – odpowiedziała wstydliwie i sama się dziwiła sobie, dlaczego tak zrobiła.
Atmosfera tego spotkania podkręcała się na dobre. Ognisko przygasało. Zgodnie z procedurą ziemniaków w popiele nikt nie dokładał drewna.
– Ale co wy tu mnie wypytujecie, Wam to młodych dziewcząt do seksu potrzeba – odbiła piłkę, widząc, że sytuacja biegnie w niewłaściwą stronę.
Mężczyźni spojrzeli na nią znacząco. Ręka Mateusza nagle powędrowała na jej udo. Bez żadnego zahamowania przesuwał ją ku górze w wiadomym kierunku, odsuwając jej podomkę.
– Młode dziewczyny nie mają tego, co dojrzałe kobiety – stwierdził Piotr.
– A my widzimy, że i pani ma ochotę, a jesteśmy wyposzczeni – bezwstydnie dodał najstarszy z chłopaków.
Obaj, Piotr i Rafał powstali i teraz dojrzała ich stojące na baczność członki.
– Chłopcy, co wy – wyrzuciła z siebie, gdy obaj zbliżyli się do niej.
– Nie mów, że tego nie chcesz, sutki Ci stoją jak najęte – usłyszała od Rafała.
Poczuła jak ręka Matusza penetruje już jej srom. Łapczywe młode męskie dłonie rozpinały guziki jej podomki. Po chwili poczuła jak te dłonie obmacują jej piersi i brzuch. Była wilgotna tam na dole.
– Przestańcie proszę – rzuciła, w momencie kiedy zdjęto z niej odzienie.
Nie mogła zrobić niczego w sytuacji, gdy wszyscy chłopcy do niej się teraz dobierali. Podnieśli ją z krzesła i położyli na ziemi niedaleko ogniska. Nic nie mówili tylko pieścili jej ciało. Ich dłonie dotykały jej piersi, cipki, nóg i brzucha.
– Nie, przestańcie – poprosiła, lecz nic to nie dało.
Ułożona na plecach, całkowicie naga byłą teraz do dyspozycji tych trzech młodych chłopaków.
– Zobaczcie, jaka ona jest wilgotna – oznajmił reszcie Mateusz, wyciągając z jej cipki wilgotny palec z ciągnącym się śluzem.
– Proszę, nie chcę, przestańcie – wyrzuciła z siebie, gdy jej łechtaczkę poczęły stymulować palce Piotra.
Rzucała biodrami na prawo i lewo broniąc się w ten sposób przed taką stymulacją. Najstarszy z chłopaków był za nią i mocnym uściskiem odwiódł jej obie dłonie do tyłu, tak że tam na dole była bezbronna. Czuła jak jego sterczący penis dotyka jej włosów na głowie.
– Proszę przestańcie – jęknęła, gdy poczuła jak silne męskie dłonie rozchylają jej uda.
Któryś z mężczyzn teraz zanurkował twarzą pomiędzy jej rozszerzone nogi i oralnie począł ją stymulować. Wierzgała jeszcze przez chwilę, lecz przyjemność, jaką doznała, spowodowała, że zaprzestała tych obronnych działań. Czułą jak wilgotny język któregoś z młodzieńców penetruje jej wnętrze i ku jej zdziwieniu było to bardzo przyjemne i podniecające. Na swych piersiach poczuła dotyk penisa. Bezwstydnie, którychś chłopaków dotykał swym penisem jej nabrzmiałe sutki. Faza oporu z jej strony powoli mijała. Ta mineta, jaką robił jej jeden z nastolatków wprowadziła ją w taki stan, że teraz bez żadnych oporów przyjmowała te bodźce. Stymulacja oralna zakończyła się po chwili i podnosząc głowę zobaczyła jak Mateusz przygotowuje się na bezpośrednią penetrację.
– Nie, proszę – jęknęła, gdy jego penis ocierał się o jej nabrzmiałe wargi sromowe.
Jej prośby nic nie wskórały. Po jej lewej stronie Piotr ocierał się swym członkiem o jej piersi. Z tyłu Rafał zwolnił co prawda uścisk jej dłoni, lecz, podnosząc się lekko z kucania kierował w kierunku jej ust swego grubego i nabrzmiałego członka. Zamknęła usta, nie chcąc by jego penis wylądował w jej buzi.
– Dawaj jej rękę –usłyszała i poczuła jak Piotr i Rafał zmieniają się pozycjami.
Obaj bezwstydnie nakierowali jej dłonie na swoje sterczące organy. Dali jej do zrozumienia, że ma ich teraz masturbować ręcznie. Poddała się temu, mając nadzieję, że nie zostanie spenetrowana członkiem trzeciego z facetów. Niestety płonne były jej nadzieje. Po etapie ocierania się o wargi sromowe Mateusz postanowił wejść penisem we wnętrze Krystyny.
– Nie proszę, nie – zdołała z siebie wyrzucić, w momencie gdy penis chłopaka wsunął się w jej wnętrze.
Jęknęła cicho czując jego organ w sobie. Z rozwiedzionymi nogami, masturbując dwóch facetów odbywała stosunek z trzecim z nich. Młodemu ogierowi nie trzeba było dużo. Kilkadziesiąt ruchów frykcyjnych przy pełnej współpracy Krystyny wystarczyło by mieć wytrysk. Sapiąc i jęcząc ten młody człowiek zakończył spółkowanie z kobietą. Wysunął swego już małego członka z jej pochwy i opadł na bok.
– Młody, dawaj, trzymaj teraz ja – usłyszała Krystyna i zdała sobie sprawę, że kolejny z mężczyzn ma zamiar z nią spółkować.
– Błagam nie, proszę – jęknęła, gdy kolejny męski twardy penis wbijał się w jej wnętrze.
Ten ptaszek był inny. Mateusz miał niezbyt grubego, lecz długiego fallusa. Członek Piotra był krótszy, lecz bardziej gruby. Krystyna nie odczuła orgazmu w stosunku z Mateuszem. Teraz gdy penetrował jej wnętrze Piotr czułą, że za chwilę osiągnie to czego od dawien dawna nie miała. Jej małżonek był samolubem i nigdy nie dbał o jej spełnienie. Może raz, a może dwa razy podczas współżycia z nim doznała orgazmu. Najczęściej po spuszczeniu się całował ją w czoło i odwracał się na drugi bok. Klęczący obok niej najstarszy z chłopaków właśnie dochodził i strzelał nasieniem na jej piersi. Piotr nicował ją cały czas, a Mateusz po skończonym seksualnym akcie leżał z boku. Krystyna nie miała siły na jakiekolwiek działania. Była tak rozbudzona i podniecona, że poddawała się tym niecnym praktykom bez problemów. Jej ciało zaczęły przechodzić dreszcze. Sama mimowolnie współpracowała swymi biodrami w seksualnym procesie. Bezwstydnie uwolnionymi teraz dłońmi sama dotykała swych piersi. Czuła, że jej drugi partner dochodzi. Wyczuwała to specyficzne coś przed męskim wytryskiem.
– Nie, jeszcze, jeszcze – wyrzuciła z siebie półświadoma tego, co mówi.
Piotr osiągał orgazm. Jego nasienie wypełniło pochwę starszej kobiety. Podobnie jak jego kolega wysunął swego już małego członka z jej wnętrza po ejakulacji. Zaspokojony ręcznie Rafał, widząc, że Krystyną nie doznała jeszcze orgazmu począł ją stymulować ręką w wiadomym miejscu. To co Krystyna przeżyła na sam finał tego spotkania to trudno by opisać. Puściły wszystkie hamulce, zarówno te moralne, jak i te fizjologiczne. Jej orgazm to był mix dreszczy, konwulsyjnych ruchów ciała, przeszywających fal przyjemności z niekontrolowanym opróżnieniem pęcherza na koniec. Całe towarzystwo zmęczone tym, co się tutaj wydarzyło leżało na ziemi i patrzyło w gwiazdy.
– Ale czad – podsumował to wszystko Mateusz.
Krystynie dojście do siebie zabrało dłuższą chwilę. Gdy się opamiętała to nagusieńka ze spermą Rafała na biuście, nie patrząc na nic pobiegła w stronę domu. Była na siebie cholernie zła, Sumienie gryzło ją jak cholera. Zamknąwszy dom wpadła do łazienki i poczęła ze swego ciała zmywać nasienie chłopaka. Pragnęła też zmyć ten dotyk męskich dłoni. Wykończona padła do łózka. Miałom atrakcji na ten dzień i noc w nadmiarze. Usnęła jak niemowlę, mając jak to się mówi kosmate sny. Rano, gdy wstała, to chłopaków już nie było.
Wychodząc na zewnątrz przed drzwiami znalazła kopertę z umówioną na wstępie gotówką. Był tam też liścik do niej. Usiadła w pokoju i zaczęła czytać.
„Serdecznie dziękujemy za gościnę. Mamy nadzieję, że to, co wyszło było za naszą obopólną zgodą. Jest pani naprawdę piękną i podniecającą kobietą. Nasz kolega przeżył swój pierwszy raz i jest pod wrażeniem. Pozdrawiamy, mając nadzieję na kolejne spotkanie” – przeczytała i bez chwili zwłoki potargała ten liścik.
Miała cholerne wyrzuty sumienia. Czułą się z jednej strony zbrukana i w pewien sposób zgwałcona. Czy jednak w tych latach mogła spotkać się z odpowiednim potraktowaniem tego zgłoszenia. Wszak sama przystała do tej kompanii i nie ma co ukrywać była podniecona widokiem tych nagich facetów. Mogła i powinna na nich wnieść sprawę, lecz wizja przesłuchiwań i opisywania, co się wtedy stało ją przerażała.
– Cholera w ciąże nie zajdę, a to, co przeżyłam to moje – odpowiedziała w myślach sama sobie i poczuła ten dreszcz podniecenia, wspominając sobie te chwile.
1 komentarz
Wojtas
Super napisane i fajny temat ,pisz dalej
Jammer106
@Wojtas Bardzo dziękuję za komentarz. Cieszy mnie że komuś moje twórczość odpowiada,. Zapraszam do komentarzy pod kolejnymi moimi opowiadaniami życząc wszystkiego najlepszego w nowym 2025 roku