Aż po grób. Cz. 4 - Pan T

Aż po grób. Cz. 4 - Pan TWracałem do domu ciągle czując na sobie jej zapach. Od kilku dni przyłapywałem sam siebie na tym, że idealnie potrafię odtworzyć w głowie zapach perfum Sandry, na tyle skutecznie, że chwilami wręcz uderzał w moje nozdrza.
Nie miałem ochoty nocować sam w hotelowym pokoju i zdecydowanie bardziej odpowiadała mi samotność w moim mieszkaniu z barkiem, którego zawartości teraz potrzebowałem i z muzyką przy której na spokojnie mógłbym zebrać myśli, mrocząc się jednocześnie alkoholem.

Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk wiadomości   
- zwolnij, nie jedź tak szybko, martwię się - przeczytałem kątem oka wiadomość od Sandry  
Faktycznie, na liczniku miałem ponad 170 na godzinę. Bardziej jednak niż prędkość, zastanawiała mnie sama wiadomość którą przed chwilą odczytałem. Nie wspominałem jej, że wracam do własnego mieszkania, więc skąd więc mogła wiedzieć że jestem teraz w samochodzie i że jadę zdecydowanie szybciej, niż pozwalały na to warunki. Odruchowo mocniej wcisnąłem pedał gazu, chciałem jak najszybciej napić się czystej wódki, nawet jeśli miała by być ciepła. Poczuć blogi stan odprężenia, świadomość, że nic już dziś nie muszę.

Nie spodziewałem się takiego obrotu sytuacji. Fakt że ma męża, jak ma na prawdę na imię i nazwisko, a nawet gdzie mieszka, nie był dla mnie już tajemnicą od wieczoru, kiedy pieprzyliśmy się po raz pierwszy w moim samochodzie. Wróciłem wtedy do domu i nie będąc w stanie usnąć zacząłem łączyć fakty, szperać w internecie, a tam da się znaleźć przecież wszystko. Naturalnie nic jej na ten temat nie powiedziałem, nie chciałem ani niszczyć tej magii, która mimo że nieco udawana, była niezwykle przyjemna. Nie chciałem też jej najzwyczajniej wystraszyć i zniechęcić, a po prawdzie te informacje do niczego nie były mi potrzebne i nie miały większego wpływu na Naszą znajomość, która, jak lubiliśmy dosyć często podkreślać w rozmowach, miała solidne fundamenty i określony kierunek.  Nie mniej jednak zaskoczyło mnie jej wyznanie w hotelowym łóżku. Nie spodziewałem się że tak szybko przyzna się do faktu, iż jest mężatką, a na pewno nie w takich okolicznościach.  Świadomość że jej mąż wie o seksualnych eskapadach swojej małżonki była ciekawym wątkiem Naszego romansu któremu jednak teraz nie miałem zamiaru poświęcać większej uwagi. W końcu skoro nie zakończyłem dzisiejszego wieczoru z wbitą w plecy siekierą, wychodziło na to że była to ich wspólna decyzja i nic mi do tego.

- ciepła wódka i wolne samochody - powiedziałem sam do siebie uśmiechając się pod nosem jednocześnie parkując samochód pod blokiem zaopatrzony we wcześniej kupione dwie stumilitrowe buteleczki czystej wódki, które planowałem dla odmiany wypić w samochodzie na parkingu słuchając muzyki i obserwując wydarzenia na osiedlu. Tutaj zawsze działo się coś ciekawego, a ja uwielbiałem obserwować ludzi, szczególnie nieświadomych faktu, że ktoś ich podgląda. Czasem był to sąsiad wracający na rauszu do domu mający świadomość awantury czekającej go w domu, czasem była to sąsiadka, którą to wielki jak źrebię konia pies wyprowadzał na spacer, mimo że zasadniczo powinno być odwrotnie, a czasem był to rosły mężczyzna z sąsiedniego osiedla, który wkradał się niepostrzeżenie do klatki umówiony z niewierną żoną sąsiada pracującego na nocne zmiany w fabryce.   
- powinni zakazać dystrybucji ciepłej wódki - zakląłem w myślach starając się nie zwrócić na deskę rozdzielczą samochodu pierwszego łyka trunku, pocieszając się jednocześnie że każdy następny będzie coraz smaczniejszy. Wróciłem myślami do wiadomości którą dostałem od Sandy, a która ciągle była pozostawiona bez odpowiedzi. "Dobranoc. PS. lubię Cię" wstukałem w odpowiedzi nie mając pomysłu jak napisać wszystko to, co miałem teraz w głowie. Ona faktycznie miała w sobie coś magicznego i co by to nie było, bardzo mi to odpowiadało. Było w tym coś ekscytującego i magnetycznego i póki to trwało, chciałem brać z tego jak najwięcej, nie tylko w kontekście pieprzenia. Odradzałem się jako człowiek, jako mężczyzna i nie miałem zamiaru rezygnować z terapii, jaką stosowała na mnie Sandra, której efekty przekraczały moje najśmielsze oczekiwania, a nawet chwilami nieco mnie przerażały...

- hej, jak Ci mija wieczór przystojniaku - odczytałem wiadomość od Aleksandry, która wyrwała mnie z zamyślenia 
- pazernie gapię się na Twoje zdjęcie profilowe - odpisałem mechanicznie pozwalając sobie na kłamstwo 
- zuchwały jak zawsze - piknęła wiadomość zwrotna od Oli
- następne zdjęcie dodaj chowając się za betonową ścianą, skutecznie wtedy wyleczysz mnie z mojej zuchwałości  
- hahaha jesteś czarujący - odpisała, a ja odrzuciłem telefon na fotel pasażera i otworzyłem drugą setkę. 

Tak, pewność siebie, którą pompowała we mnie Sandra w czasie terapii, której działaniu mnie poddawała, rosła we każdego dnia. Ale nie tylko ona. Czułem, że budzi się we mnie coś złego, coś czego nie akceptowałem w sobie. Zawsze byłem miłym chłopakiem, trochę nudnym i przewidywalnym, chętnym do pomocy, czasem wręcz wykorzystywanym.  Teraz z każdym dniem stawałem się innym człowiekiem, formowanym zgrabnymi rękoma Sandry. Tylko... czy ja tego naprawdę chcę?  

- lubię Cię,  dobranoc  - na wyświetlaczu rozbłysła wiadomość od Sandry.

psychoDad

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka i obyczajowe, użył 998 słów i 5538 znaków, zaktualizował 5 lis 2021. Tagi: #sex #romans #zdrada #przygoda #emocje #trójkąty #alkohol

Dodaj komentarz