Aż po grób. Cz. 2 - Sandra

Aż po grób. Cz. 2 - SandraKilka dni po założeniu konta na portalu, po kilku bądź kilkunastu wiadomościach które pozwoliły mi się odnaleźć w nowej społeczności, a jednocześnie sprawiły że oderwałem się od destrukcyjnego sposobu na spędzanie dni, trafiłem na jej profil. Dziś nie pamiętam dokładnie co wtedy poczułem, ani o czym myślałem. Nie sądzę by już na tamtym etapie wzburzyły się we mnie jakieś emocje i poza skrupulatnym zapoznaniu się z opisem na który zawsze zwracałem szczególną uwagę jeśli decydowałem się napisać jako pierwszy wiadomość, zauważyłem że na zdjęciach znajduje się bardzo pasująca mi kobieta. Nie zdawałem sobie wówczas sprawy jak wręcz boląco bardzo pasująca miała mi się ona okazać, idealnie, subtelnie lądująca w samym środku kanonu cech jakie miałem na myśli myśląc o kobiecie moich marzeń.  

Odnalazłem w jej opisie zdanie do którego odniosłem się w pierwszej wiadomości i zagadałem jednym, zuchwałym zdaniem pytającym, które napisałem w sposób taki że nie można było pozostawić go bez odpowiedzi. Z jednej strony było to coś banalnego, z drugiej bardzo zadziornego, nawiązującego do jej opisu faceta którego zamierzała poznać w tymże jakże specyficznym zakamarku internetu. Bez większych emocji kliknąłem przycisk wysłania wiadomości i zapaliłem papierosa.  

Odpisała kolejnego dnia, również jednym, prostym zdaniem co było już dużym sukcesem, a fakt że jej wiadomość również była napisana w sposób zachęcający do odpowiedzi, zaczęliśmy wymieniać wiadomości. Zarówno częstotliwość wiadomości oraz ich złożoności rosła bardzo wykładniczo, dosyć szybko przeradzając się z nieco zachowawczej wymiany zdań w luźną rozmowę dwóch niezmiernie ciekawych siebie osób. Były to niekiedy banalne tematy, jak muzyka którą oboje kochaliśmy, jakieś Nasze życiowe doświadczenia, jednak bez zbyt odważnych wycieczek w głąb Naszych codzienności. Czasem były to odważne tematy erotyczne w których nie przekraczaliśmy pewnych granic, by zapewne celowo, wspólnie, zgodnie, bez wypowiedzenia Naszych zamiarów głośno, nadać więcej uroku rodzącej się znajomości.  

Ku nieukrywanemu zaskoczeniu Sandry bardzo szybko podjęliśmy wspólną decyzję o spotkaniu się. Nie będę ukrywać, że miałem w tym duża zasługę. Użyłem nieco swojej perswazji, nieco manipulacji, stanowczo mówiąc czego chce i czego oczekuje, będąc jednocześnie w swoich słowach szczerym, otwartym i coraz bardziej pewnym siebie. Byłem powstającym feniksem, w dużej mierze dzięki niej. Słuchała mnie, i analizowała co do niej mówię, interpretowała i wyrażała swój podziw, każdego dnia wpychając we mnie tony pozytywnej energii, ponieważ bardzo szybko zauważyła jak bardzo tego potrzebuje. Na dwa dni przed spotkaniem które wykreowaliśmy jak się później okazało, tak samo jak całą Nasza późniejszą znajomość, na coś magicznego, surrealnego i bardzo kruchego, Sandra upiła się, wyznając mi, że prócz Sandry która będzie tylko moja, jest jeszcze inna część jej, której nigdy mieć nie będę. To była noc kiedy dotarło do mnie, że zaczynamy tworzyć Nasza własną relacje która będzie wyglądać od początku do końca jak opowiadana historia, która wcześniej sobie ułożyliśmy w głowie.  

Spotkaliśmy się gdzieś po środku, w obcym dla Nas mieście. Nie, nie mieszkaliśmy od siebie daleko, ale nie wiedzieliśmy gdzie drugie mieszka dokładnie, poruszaliśmy się jedynie w obrębach, bez nieistotnych, przyziemnych szczegółów. Nie znaliśmy nawet swoich prawdziwych imion, a miasto w którym się spotkaliśmy mogło być zarówno jej miastem, moim miastem lub zupełnie obcym miastem, a wszystko to sprawiało że spijaliśmy z siebie wzajemnie każde wypowiedziane słowo i z każdym kolejnym słowem byliśmy siebie coraz bardziej ciekawi, pragnęliśmy się coraz bardziej. Ona? Ona była faktycznie idealna. Krucha, delikatna, poruszająca się bezszelestnie, z wielkimi oczami, które od pierwszego spotkania potrafiły powiedzieć mi więcej niż jej usta, z ciągle rozwianą wiatrem długą grzywką którą co chwilę przeczesywała swoją drobną dłonią co za każdym razem sprawiało że robiło mi się gorąco. Była pełna sprzeczności, o barwie głosu którego wspomnienie do dziś potrafi sprawić, że moje nogi stają się ciężkie i nie chcą iść dalej. Przed spotkaniem nie planowaliśmy nic poza kawą, rozmową. Kawy nawet nie pamiętam...

Pamiętam za to doskonale zapach jej cipki który czułem w pustej kawiarni kiedy siedzieliśmy na przeciwko siebie przy stoliku i poza patrzeniem sobie w oczy, nie byliśmy w stanie nawet rozmawiać. Poznaliśmy się zaledwie tydzień  temu, zobaczyliśmy się zaledwie półgodziny wcześniej, wypowiedzieliśmy zaledwie kilka zdań, a pragnąłem jej jak nigdy nikogo wcześniej. Na zmianę traciłem świadomość i ją odzyskiwałem, by zapach lejących się z niej soków znów mnie ogłuszał. Mój kutas był twardy jak nigdy wcześniej, a nawet jej jeszcze nie dotknąłem. Bez słowa, bez zbędnych konsultacji wybiegliśmy wręcz z kawiarni nie czekając nawet, aż kelnerka przyniesie nam zamówioną kawę i zaraz za jej drzwiami zaczęliśmy się całować, zjadać się, zatracać się w sobie wzajemnie. Droga do mojego samochodu, mimo że nie była długa, trwała całą wieczność.  Pocałunki trwały całe minuty, pełne pasji, pożądania. Co chwilę przystawaliśmy by znów się poczuć, nasycić się, a nie mogąc utrzymać równowagi, co jakiś czas przysiadaliśmy na stojących przy chodnikach ławkach, żeby złapać oddech, żeby nie zemdleć. Nie mówiliśmy nic, patrzyliśmy na siebie, uśmiechaliśmy się do siebie, a każdy uśmiech był cichą zachęta do kolejnych pocałunków. Świat wokół Nas nie istniał. Nie liczył się nikt, nie liczyło się nic, byliśmy tylko my.  

W samochodzie również nie rozmawialiśmy, nie byliśmy w stanie. Trzymała mnie za rękę i uśmiechała się w moim kierunku. Skręciłem w pierwszą leśną drogę zaraz po tym jak wyjechaliśmy z miasta. Rozbieraliśmy się, całowaliśmy, nawet nie przenieśliśmy się na tylną kanapę. Nie było na to czasu. Zwierzęca wręcz chuć. Pieściłem malutkie cycuszki Sandry których nigdy nie chowała w staniku kiedy spotykała się ze mną, błądziłem rękoma po jej plecach, od czasu do czasu zjeżdżając na jej drobną jak cała ona pupę, unosząc ją wtedy nieco do góry, by za chwilę ponownie mocniej nabić ją na mojego kutasa. Jej ruchy były powolne, zdecydowane, głębokie, pomrukiwała cicho jakby szepcząc mi do ucha "dziękuję, pieprz mnie, zawsze zrobię wszystko co chcesz, rób ze mną co chcesz".

Kiedy doszliśmy, całowała mnie po twarzy. Krótkie, delikatne, pełne uczucia pocałunki.  Do dziś pamiętam ich każde muśnięcie.  
Na koniec, ciągle siedząc na mnie, ciągle z moim kutasem w sobie odpaliła dwa papierosy i jednego mi podała. Paliliśmy w ciszy, a ja patrzyłem na jej dłonie, palce, w których trzymała papierosa, kiedy wkładała go do ust.

Dodaj komentarz