Mała Mi II

Spoglądam na leżącego w kałuży krwi Georga. Błogi uśmiech na jego ustach zastygł. Blada skóra przypomina o słabych filmach dotyczących bezdusznych wampirów, na które chodziłam kiedyś z ojcem do kina. Piękny, bordowy garnitur od Giorgio Armani pobrudził się w niektórych miejscach, tworząc niesamowite wzory. Chcę podejść bliżej, przyjrzeć się dokładniej jego twarzy. Chcę wyczytać z niej powód, dla którego zachował się tak brutalnie. On, jako jedyny naprawdę mnie szanował, więc dlaczego chciał mnie skrzywdzić?
-Nie dotykaj go - słyszę za sobą. To rozkaz, choć oczy nieznajomego pałają ciepłem i mam wrażenie, że przez chwilę jestem na wakacjach. - Niepotrzebnie się ubrudzisz. Nie wspominając o tym, że chciał zrobić ci krzywdę, prawda? - pyta, bardziej retorycznie, bo przecież oboje znamy odpowiedź. Spogląda na mnie dalej, jakby chciał w magiczny sposób dowiedzieć się o mnie czegoś istotnego.  
-Dlaczego mi pomogłeś? - nie mogę przestać wlepiać wzrok w błyszczący, bordowy nóż trzymany w jego dłoni. Śmieje się cicho, mrużąc oczy. Przenosi je na Georga, który wygląda, jak kukiełka wykorzystywana do mini teatru.  
-W końcu mniej zła na tym świecie. Nie lubię patrzeć na dupków, którzy myślą, że mogą mieć wszystko - odpowiada stanowczo a pewność siebie w jego głosie sprawia, że na chwilę się kulę. Wygląda na maksymalnie dziewiętnaście lat, ale jego niebieskie oczy na pewno przeżyły i widziały więcej, niż niejednego staruszka. Nikt nie zabiłby Georga od tak, wkraczając dopiero w wiek dorosłości.  


Nieznajomy zamaskował ślady, które świadczyły o trochę  niegrzecznym potraktowaniu ciała Georga. Nie było mi go nawet odrobinę żal. Zasłużył na to, choć przecież byłam dla niego tylko zwykłą, małą kurewką.  
-Gdzie teraz zmierzasz? - pyta na co w odpowiedzi zaczynam się śmiać. Marszczy czoło, nie rozumie.  
Niby jak? Nie zmierzam nigdzie, bo moje życie nie należy do mnie. Nie podejmuję decyzji. Nie mam czasu na myślenie o tym, czego naprawdę chcę. Ernest wydaje polecenia, ja jestem tylko pionkiem. Było tak od zawsze, odkąd tylko pamiętam.  
-Do domu - odpowiadam po dłuższej chwili. Sama wmawiam sobie kłamstwo i próbuję w to wierzyć.  
-Masz więcej takich znajomych? - coś w jego głosie mówi mi, że w pewien sposób bawi go to, co niedawno zobaczył. Może chodzi o coś innego, co przypadkiem wpadło do jego głowy i przypomniało o czymś zabawnym. Nie, na pewno nie.  
-Nie jestem tym, za kogo mnie uważasz - rzucam obojętnie. Nie znam go. Nie zależy mi, co sobie pomyśli, co powie, kiedy dowie się, że jestem jedynie zabawką do towarzystwa a prochy to moje drugie życie. Uratował mnie, więcej nie powinno go obchodzić, tak, jak mnie jego nóż trzymany w sporej kieszeni.  
-Zapewne. Zdradzę ci, że odwrotnie sytuacja wygląda podobnie. Teraz wracaj tam, skąd przyszłaś. Nie odwracaj się, biegnij, ile masz sił i nie pozwól się złapać - nakazuje, jak osobisty trener i ojciec w jednym, ale wcale nie chcę go słuchać. - Wyglądasz na kogoś, kto zgubił się w tym szarym świecie i nie chodzi tu o drogę. Zgubiłaś pewne wartości. To widać. Muszę lecieć. Do zobaczenia - dodaje, nie dając mi chwili na pozbieranie się po słowach, które jak rakieta wyleciały z jego ust. Nie wiem, czy mnie zabolało. Nie wiem, czy słowa mogą mieć dla mnie po wszystkim nadal taką samą, wysoką wartość.



Ernest pobił mnie, jak tylko wróciłam. Krzyczał coś o pieniądzach i narkotykach, które dziwnym cudem rozpłynęły się w powietrzu. Zabrał moje najcenniejsze rzeczy.  
Jestem na głodzie. Ból przybiera na sile i już sama nie wiem, czy może boleć bardziej. Wymiotuje na podłogę i czołgam się do łazienki, by obmyć chociaż twarz. Czuję się gorzej, niż gówno.  
Nawet, gdybym miała uciec, to gdzie? Nie mam rodziny, przyjaciół. Ernest i tak mnie znajdzie, choćbym uciekała, jak głupia. Ćpunka i dziwka w jednym, która zdana na los swojego Pana nie może bez pozwolenia zdjąć kagańca. Powstrzymują mnie grube, niewidzialne sznury, których nie jestem w stanie się pozbyć.  
Muszę ćpać. Nie przeżyję bez tego choćby jednego dnia. Jestem zbyt uzależniona, aby dać sobie radę. Mój organizm domaga się zbawiennego proszku, ale wiem, że to niemożliwe. Nie teraz, kiedy Ernest wyszedł. Jestem skazana na siebie. Mam wrażenie, że z każdą chwilą jest ze mną coraz gorzej. W końcu tracę przytomność.


-Pozwoliłem ci spać, kurwa? - budzi mnie jego głos, choć wiem, że zdaje sobie sprawę z tego, że nie spałam. Sprawia mu przyjemność to, że jest wyżej, że dominuje nade mną i gnoi, jak tylko chce. Spoglądam na niego opuchniętymi oczami, czerwonymi gałkami ocznymi, na co on tylko się uśmiecha z wypisaną drwiną na twarzy. Drapie się po czarnej brodzie, obserwując mnie z góry na dół.
-Rozbieraj się - szepcze tak obleśnie, że znów mam ochotę zwymiotować. -Słyszysz, kurwa?! - dodaje nieco głośniej, przyszpilając mnie do łóżka. Nie reaguję. Czuję pustkę. Nawet strach mnie opuścił. Jego twarz czerwienieje i sam zrywa ze mnie ubrania, które i tak są skąpe. Nachyla się nade mną, obserwując moją twarz. Dotyka palcami moich włosów, by potem wepchnąć mi cały język do gardła.  
-Kurwa, pojebało cię?! - wrzeszczy, kiedy nie wytrzymuję i wymiotuję wprost na jego koszulę i policzek. -Jesteś pojebana, rozumiesz?! Nic ci kurwa nie zostawię, czaisz?! Zapomnij o swojej działce na dzisiejszy wieczór! - krzyczy, odpychając mnie od siebie. Uderza mnie kilka razy w brzuch i wychodzi, jak zawsze, kiedy widzi, że jest ze mną naprawdę źle.  


Rano dzwoni telefon. Nie wiem, który to dzień tygodnia. Czuję, że powoli umieram.  
-Halo? - wypowiedzenie tego jednego, krótkiego słowa sprawia mi ogromny ból. Po drugiej stronie słyszę szelest i kilka chrząknięć.  
-Spotkajmy się w tym samym miejscu, w którym się poznaliśmy. Las, cisza, spokój, okej? - głos jest cichy i czasami niewyraźny, ale poznaję, kto znajduje się po drugiej stronie.  
-Skąd masz mój numer? - chrypię do aparatu, marszcząc automatycznie czoło.  
-Mam swoje sposoby. Bądź tam o piątej. Nie spóźnij się i ani słowa nikomu - znów ten sam, nakazujący ton i nim zdążę coś powiedzieć, zaprotestować - rozłącza się.

Malolata1

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 1145 słów i 6401 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik NataliaO

    Wyglądasz na kogoś, kto zgubił się w tym szarym świecie i nie chodzi tu o drogę. Zgubiłaś pewne wartości. - Świetne zdanie; cały rozdział bardzo dobry :)

    12 lip 2016

  • Użytkownik Malolata1

    @NataliaO Dziekuje Ci :)

    12 lip 2016

  • Użytkownik agnes1709

    Kocham Cię! Dobra muzyczka (zawsze z nutką, zwłaszcza takie historie) i tylko czytać, czytać, czytać...!!!!!
    ps.s. MAŁO :(

    12 lip 2016

  • Użytkownik Malolata1

    @agnes1709 Małymi kroczkami..spokojnie, haha :)

    12 lip 2016

  • Użytkownik agnes1709

    @Malolata1  Zawsze spokojnie, bo wiem, że warto poczekać :) Pisz, babo, już daję  Ci wolność:)

    12 lip 2016