Brudna gra-Rozdział XI

-„ISKRA” zdobyła męczennika.-powiedział „Kliff” podczas spotkania online.-Jej żelazny elektorat już zaczął palić znicze…
-Spora część z nich uważa-nagle wtrącił „Dock”-że za tym zamachem stała nasza partia. Wczoraj policja musiała rozganiać grupkę ludzi próbującą dostać się do naszej głównej siedziby…
-Nic dziwnego.-odezwał się w końcu senator.-Jesteśmy w końcu ich największymi rywalami, reprezentujemy poglądy stojące w opozycji do ich światopoglądu… Niech sobie krzyczą, nich sobie skandują, jeżeli…kiedy nasz kandydat wygra, klan Aqua, za pośrednictwem naszej partii przejmie władzę w państwie i wprowadzi pokój, wolność słowa, osobistą, nietykalność prasy mediów…zapanuje wolność, marionetkowa wolność… Taka jest myśl klanu Aqua.-powiedział na końcu.  
-Taka jest myśl klanu Aqua.-odpowiedzieli zgodnie pozostali uczestnicy spotkania.  
                                                              ***
-Witaj.-do uszu „Lady” dobiegło łagodne powitanie.  
Od niechcenia przekręciła głowę w stronę wyjścia, by zobaczyć kim jest osoba zakłócająca jej spokój.  
W progu stał mężczyzna w granatowym garniturze, żółtym krawacie i okularach o czarno-niebieskiej oprawce.
-Kim jesteś?-spytała mrużąc oczy.
-Dużo istotniejsze dla mnie jest to, kim ty jesteś.-powiedział mężczyzna wchodząc do celi kobiety ignorując przy tym jej pytanie.
-Ja?-spytała zdziwiona kobieta próbując wygodniej umościć się na łóżku, co skutecznie uniemożliwiały jej pasy, którymi była skrępowana.  
Mężczyzna podszedł do niej, po czym zaczął powoli rozpinać krępujące ją pasy.  
-Myślę, że ich nie potrzebujesz.-powiedział spokojnie, po czym, jak tylko rozpiął ostatni pas odsunął się od łóżka „Lady” i podparł się o ścianę nie przestając patrzeć na nią spokojnym wzrokiem.  
Dziewczyna leżała w odrętwieniu, czekając aż jej nietypowy gość sam zabierze głos i przerwie ciszę. Tak się jednak nie stało. Mężczyzna jedynie opierał się o ścianę i patrzył…  
-Czego ode mnie chcesz?-spytała w końcu siadając ociężale na łóżku ze zwieszonymi z brzegu nogami.
-Chcę z tobą zamienić parę słów.-powiedział w końcu mężczyzna odchodząc od ściany i stając na środku pokoju.  
„Lady” spojrzała na niego wyczekująco.  
-Wiesz co zrobił twój towarzysz?-spytał mężczyzna spoglądając dziewczynie prosto w oczy.  
Ta pokiwała jedynie głową na znak, że wie.      
-W sali znajdowało się szesnaście osób, w tym mój drogi przyjaciel.-mężczyzna przerwał na chwilę by ukryć dreszcz wściekłości, która zaczęła pomału opuszczać skorupę jaką był jego umysł.-Wszystkich wymordował.-wycedził przez zęby.  
-Wiem.-odpowiedziała wpatrując się w pustkę pokoju i odtwarzając w pamięci huki wystrzałów.
-Chyba domyślam się dla kogo pracujecie…-kontynuował polityk.-Potrzebuję tylko dowodów… lub zeznań…-mówiąc to podszedł bliżej i spojrzał kobiecie prosto w oczy.-Pracujecie na zlecenie Partii, prawda?-powiedział wkuwając się swoim spojrzeniem wprost w „Lady”, próbując, tworząc pozór próby czytania w jej myślach.  
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, pokiwała jedynie przytakująco głową. Na ten widok twarz mężczyzny wykrzywiła się w łagodnym uśmiechu maskując narastającą w nim żądzę zemsty.  
-Dziękuję ci, bardzo przysłużyłaś się naszej sprawie.-powiedział na odchodnym, po czym wyszedł z celi kobiety.  
-I…?-spytał się z zaciekawieniem czekający za drzwiami, cherlawy mężczyzna w kitlu.
-Miałem rację.-powiedział polityk spokojnie.-Wiesz co masz robić…-dodał ozięble, po czym odszedł spokojnie ze splecionymi za plecami dłońmi.
                                                                ***
Włamanie się i zdobycie przebrania nie stanowiło dla „Monkeyya” specjalnego wyzwania, nie licząc zdjęcia maski…  
„Zawsze kiedy zabijam, mam na sobie maskę…”-myślał idąc pustym korytarzem i  zaglądając przy tym przez każde okienko w drzwiach celi z osadzonymi, patrząc, czy aby na pewno nie jest to akurat jego ofiara. Na widok „Lady” leżącej na wznak na szpitalnym łóżku, jego twarz spowił wężowy uśmiech. Wyciągnął z kieszeni swojej wiosennej kurtki wytrych i zaczął gmerać nim w zamku, aż ten odpuścił otwierając w ten sposób drzwi i pozwalając „Monkeyyowi” wślizgnąć się do pomieszczenia.  
-Witaj.-powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha.-Poznajesz mnie?-spytał robiąc małe kroczki w stronę łóżka kobiety i wciągając przy okazji nóż bojowy z pochwy przyczepionej do wewnętrznej strony kurtki.  
Był w połowie drogi między drzwiami, a łóżkiem, gdy spostrzegł coś dziwnego, coś co go przeraziło, chyba pierwszy raz w życiu… Odkąd się tu pojawił „Lady” ani razu się nie poruszyła, myślał, że śpi, ale kiedy podszedł bliżej zauważył, że również nie oddycha, „Lady” nie żyła… W tym samym momencie drzwi za nim zatrzasnęły się, po czym dało się słyszeć szczęk przekręcanego klucza.  
„O w mordę…”-pomyślał podbiegając do drzwi i próbując je otworzyć.-„O szlak! Wpadłem…”-pomyślał podchodząc do stojącego w kącie, drewnianego krzesła i siadając na nim. Wyciągnął z kieszeni niewielki telefon komórkowy, wstukał odpowiedni kontakt po czym wcisnął zieloną słuchawkę. Rozległ się głuchy dźwięk nawiązywania połączenia.  
-Mów.-usłyszał przez słuchawkę „DJMonkeyy”.
-Wpadłem.-powiedział mężczyzna.
Zapadła głucha cisza.  
-Wiesz co masz robić.-powiedział senator, po czym się rozłączył.
„Monkeyy” zaczął głębiej oddychać. Otworzył aparat, po czym wyciągnął z niego kartę pamięci. Wstał z krzesła i podszedł do łóżka, na którym leżały zwłoki jego niedawnej jeszcze wspólniczki, po czym wepchnął kartę do ust dziewczyny starając się przy tym, aby znalazła się jak najgłębiej w przełyku. Następnie resztę telefonu spuścił w małej ubikacji znajdującej się w kącie celi. Potem staną na środku pokoju i sięgnął do jednej z wewnętrznych kieszeni jego kurtki. Wyciągnął z niej mały, przezroczysty flakonik z białymi pigułkami. Z niezdradzającą emocji twarzą wysypał wszystkie pigułki na swoją rękę, po czym jednym, pewnym ruchu wsypał je sobie do ust i połykając je. Nie minęło kilka sekund, kiedy osunął się na ziemie z drgawkami, nie minęła minuta, jak już nie żył.

pawelmarek

opublikował opowiadanie w kategorii thriller i inne, użył 1087 słów i 6417 znaków.

Dodaj komentarz