Brudna gra-Rozdział VI

-Widzicie ich?-spytał senator wskazując plazmowy telewizor stojący naprzeciwko foteli, gdzie siedzieli „Monkeyy”, „Lady” i „Schizol”.  
-Protesty, no i co w związku z tym?-spytał znudzony „DJMonkeyy” cały czas zastanawiając się, nad celowością swojego pobytu tutaj.
-Zwolennicy partii, której lidera macie się pozbyć, dla dobra państwa oczywiście.-powiedział senator stając na środku salonu.
-Nie obchodzą mnie wasze polityczne gierki.-powiedział „Monkeyy” przeciągając się.-Lepiej powiedz ile na tym zarobię.
-Dwukrotność ostatniej stawki.-powiedział senator splatając dłonie za plecami.  
-Dobra.-powiedział przebieraniec po chwili namysłu.
-Dlaczego mamy go zabić?-wtrąciła się do rozmowy „Lady”.
-Zarówno on, jak i jego partia są wysoce szkodliwi dla społeczeństwa.-powiedział senator perfekcyjnie przy tym kryjąc irytację wywołaną dociekliwością kobiety.  
-Z tego co ja słyszałam.-„Lady” rozsadowiła się wygodniej w fotelu.-„Iskra” jest partią mającą bardzo dobry pływ na ludzi, chcą walczyć z korupcją, bezrobociem i niesprawiedliwością.  
Na dźwięk tych słów senator ukradkiem zacisną pięść.  
-To kłamcy!-fukną w końcu.-W większości to biznesmeni chcący tylko umocnić swoje pozycje, by móc dzięki temu tworzyć sieci znajomości, które pomogą im w biznesach.  
-A ci, co nie są „biznesmenami”.-spytała się z chytrością „Lady” spoglądając senatorowi prosto w oczy.  
-Ci, co nie są biznesmenami, są inwestorami, albo różnego rodzaju profesorami szukającymi łatwej gotówki.  
-Ciekawe…-powiedziała już ciszej „Lady”.-Bardzo ciekawe…
-Gdzie możemy znaleźć tego całego „lidera”?-spytał „Monkeyy” ignorując wymianę zdań pomiędzy „Lady”, senatorem.  
-Wszystko jest w tej teczce.-powiedział senator rzucając na szklany stół cielistą tekę wypchaną kartkami.
„DJMonkeyy” wziął ją, otworzył i zaczął przeglądać znajdującej się w niej dokumenty ignorując przy tym „Schizola” zaglądającego mu przez ramię.  
-Mamy działać tak jak zwykle?-spytał w końcu przenosząc wzrok schowany za maską na polityka.
-Tak, tylko bardziej dyskretnie, nie chcę afery tak jak to było ostatnim razem.-senator skrzywił się na wspomnienie przesłuchań odbywających się w ramach śledztwa dotyczącego zabójstwa prezesa partii do której należał.  
Dzięki zaniedbaniom ze strony prokuratury śledztwo utknęło w martwym punkcie, aby niedługo później mogło zostać umorzone. Śmierć prezesa Partii zagwarantowała mu fotel jej nowego lidera, oraz szerszy dostęp do pieniędzy partyjnych.  
-Do kiedy mamy czas?-spytał „Monkeyy”.
-Do przyszłego tygodnia.-odpowiedział Senator spoglądając przy tym w stronę wiszącego na ścianie kalendarz.-Jutro będzie najlepsza okazja.-dodał po chwili spoglądając na swoich rozmówców.  
-Dobrze.-odpowiedział „Monkeyy” nie spuszczając oczu ze swojego chlebodawcy.-Zrobimy to tak, jak zwykle, tyle tylko, że ciszej.  
Po tych słowach wstał i bez słowa opuścił gabinet senatora. Tuż za nim wyszli „Schizol” i „Lady”, z czego ta druga zostało dodatkowo odprowadzona nieufnym spojrzeniem polityka.

pawelmarek

opublikował opowiadanie w kategorii thriller i inne, użył 507 słów i 3227 znaków.

Dodaj komentarz