Brudna gra-Rozdział VIII

-Przepraszam, że przeszkadzam.-powiedział ochroniarz wchodząc do wykładanej chropowatą, ciemno szarą wykładziną sali konferencyjnej, w której mieścił się główny sztab wyborczy „Iskry”.-Ale trwa ewakuacja całego budynku, dlatego musicie państwo pójść zemną.  
„Co się stało?”-chciał zadać pytanie brodacz stojący najbliżej białej, markerowej tablicy.  
Już otworzył usta, jednak zanim wydać z nich jakkolwiek dźwięk rozległ się huk i szyba zastępująca zewnętrzną ścianę rozleciała się w drobny mak. Wpadły przez nią dwie postacie, z czego jedna miała na swojej głowie maskę małpy trzymającej w pysku papierosa. Jak tylko ich stopy dotknęły podłoża chwycili za karabiny i wymierzyli je w zgromadzonych.  
-Gdzie jest wasz kandydat?-spytał „Monkeyy” zaskakująco spokojny jak na tę sytuację.  
-Nie ma go tu.-odparł brodacz.  
W jego głosie nie dało się słyszeć ani krzty strachu. Jedynie upór i gniew.
-A gdzie jest?-spytał wciąż spokojnym, lecz z rosnącą irytacją w głosie.  
-Nie twój interes.-fukną brodacz, po czym splunął na podłogę.  
-Gadaj!-warknął „DJMonkeyy”-Mierząc bronią w mężczyznę.  
Ten tylko się uśmiechną zadziornie, po czym powoli uniósł ręce do góry. W pomieszczeniu zapadła głucha cisza. Sekundy dłużyły się niczym godziny, wszyscy patrzyli to na brodacza, to na napastników.  
-Idź, znajdź go i zabij.-powiedział w końcu „Monkeyy” swoim poleceniem przerywając grobową ciszę.-Tylko pamiętaj, każdy strzał jest jak flara na pustkowiu.
„Lady” skinęła dając w ten sposób znak, że zrozumiała jego polecenie, po czym przeładował broń i zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę drzwi nie spuszczając wzroku z zakładników, aż do przekroczenia progu.
                                                                                 ***
„Gdzie on jest?”-myślała „Lady” z narastającą frustracją starając się przemykać jak najciszej po opustoszałym korytarzu.  
Przedostanie się na niższe piętro przy użyciu lin było posunięciem taktycznie genialnym. Zmyleni ochroniarze pewnie jeszcze do tej pory nie sforsowali drzwi… „Lady” wiedziała, że musi się spieszyć, bo lada moment ochroniarze z asystującymi im antyterrorystami wywarzą drzwi, sforsują barykadę z mebli i spostrzegą się, że zostali wykiwani. Wtedy wszystko potoczyło by się szybko. Dzięki linom domyślili by się, gdzie znajdują się napastnicy, a wtedy ujęcie jej i „Monkeyya” byłoby tylko kwestią chwil, chociaż była pewna, że jej kompan nie dałby się tak łatwo aresztować.
-„Monkeyy”-odezwała się w końcu szeptem za pośrednictwem komunikatora do swojego towarzysza. –Nigdzie na piętrze go niema, najpewniej jest z policją. Nie uda nam się go zabić…
-W porządku.-odpowiedział jej po krótkiej chwili spokojny głos „DJMonkeyya” zakłócany trzeszczeniami.-Postaraj się jakoś wydostać, spotkamy się tam gdzie zawsze.-po tych słowach głos umilkł pozostawiając „Lady” samą ze swoimi myślami.
                                                                             ***     
-Gdzie on jest!-warknął „DJMonkeyy” przystawiając lufę karabinu prosto do czoła brodacza.  
-Nawet gdybym wiedział, nie powiedziałbym ci.-powiedział brodacz patrząc na napastnika ze wściekłym uporem w oczach.  
-Gadaj, bo jak nie…-mówiąc wymierzył lufą karabinu w przerażonego ochroniarza, po czym wystrzelił króciutką seryjkę kładąc go tym na ziemię.
Na widok zwłok kilka przerażonych kobiet pisnęło wtulając się w ramiona stojących najbliżej nich, niemniej przerażonych, mężczyzn. Największą trwogę budził jednak głos wydobywający się z pod maski. Nie był wściekły, tylko tak jakby…znudzony? Brodacz przeniósł wzrok z powrotem na „Monkeyya”, po czym splunął mu z ostentacyjną pogardą na buty. „Monkeyy” nie potrzebował kolejnych przyzwoleń, nacisną spust karabinu wymierzonego wprost w głowę brodacza, a wystrzelone przy akompaniamencie huków pociski roztrzaskały mężczyźnie głowę, siekając na kawałki mózg, który niczym wystrzelony z butelki ketchup rozbryzgnął się po tablicy i ścianie tworząc krwiste kwiaty. Na ten widok kilka kobiet krzyknęła, jedna zemdlała, a jeszcze inna z trudem powstrzymywała wymioty. „Monkeyy”, nieprzejęty zamieszaniem, które wywołał spokojnie wycelował karabin w pozostałych uczestników przerwanego spotkania, po czym nie przejmując się piskiem przerażonych kobiet pociągną za spust.

pawelmarek

opublikował opowiadanie w kategorii thriller i inne, użył 724 słów i 4419 znaków.

Dodaj komentarz