Brudna gra-Rozdział IX

„Co za idiota!”-przeklęła „Monkeyya” w myślach „Lady” ukrywając się za rogiem, przed pchającymi się ku niej uzbrojonymi w broń szybkostrzelną, kamizelki kuloodporne i hełmy policjantami.  
„Wybryk” jej kompana zwrócił uwagę policji również na nią. Nie minęła chwila jak musiała strzelać do pierwszych funkcjonariuszy. Pierwszy raz w życiu, ciągnąc za spust nie czuła euforii, swoistego podniecenia, tylko…strach?  
-Poddaj się!-krzyknął w jej stronę jeden z policjantów.
-Wal się!-odkrzyknęła niemal natychmiast.
-Nie pogarszaj swojego położenia kolejnymi zabójstwami!-krzyknął w jej kierunku inny funkcjonariusz.-Lepiej żuć broń i poddaj się!
Zamiast odpowiedzieć, „Lady” błyskawicznie wycelowała w stronę mężczyzny, po czym wystrzeliła. Żaden z pocisków nie trafił jednak w funkcjonariusza, wbijając się w róg ściany, za którym się chował, rozłupując tynk i podnosząc chmurkę pyłu.  
-Wiesz, że to bezcelowe!-krzyknął w końcu jeden z policjantów wychylając się lekko zza rogu.-Poddaj się! To ostatnie ostrzeżenie!
„Lady” ze łzami w oczach rozejrzała się dookoła. Zarówno przed nią, jak i za nią stali po przyczajeni antyterroryści czekający tylko na odpowiedni rozkaz, by ją zabić. Zwiesiła bezsilnie głowę, po czym wypuściła z rąk karabin. Nie opuszczając broni, najpierw jeden, potem drugi policjant zaczął powoli podchodzić do kobiety. Ta nie stawiała oporu ani podczas skuwania kajdankami, ani podczas prowadzenia przez korytarze do wyjścia z budynku. Jak tylko rozsunęły się szklane drzwi odgradzające rozległy parter wieżowca od ciepłego powietrza świata zewnętrznego, do uszu „Lady” dobiegły ryki syren podjeżdżających coraz to kolejnych pojazdów z oddziałami antyterrorystów wtórowane przez wycie syren nadjeżdżających karetek pogotowia. Dopełnieniem tego „koncertu” niewątpliwie był huk helikopterów policyjnych, ratunkowych oraz oczywiście dziennikarskich, które krążyły wokół wieżowca niczym pszczoły okrążające kwiat ze smakowitym nektarem.  
-Dajcie ją tu!-krzyknął stojący przy opancerzonej więźniarce funkcjonariusz próbując przy tym zagłuszyć pomieszane ryki syren z hukiem turbin helikopterów.  
Policjanci, nieprzerwanie trzymając „Lady” za ręce i ramiona, weszli do środka pojazdu, przykuli kobietę do siedzenia, po czym wyszli zamykając drzwi i zostawiając ją w kompletnych ciemnościach.  
                                                                    ***
-Nazwisko twojego wspólnika.-powiedział już po raz enty ubrany po cywilnemu mężczyzna wyglądający za zakratowane okno będące jedynym źródłem naturalnego światła w chłodnej celi w której znajdowało się jedynie łóżko, stojące przy nim krzesło i  mała toaletka z umywaleczką.  
Na łóżku, przypięta skórzanymi pasami, opasana kaftanem bezpieczeństwa leżała „Lady” wpatrując się bezmyślnie w ścianę i zdając się nie zwracać uwagi na rozmówcę.  
-Trudno-powiedział w końcu mężczyzna wzdychając i odchodząc od okna.-jak nie dziś, to jutro, a jak nie jutro, to po jutrze…-mówiąc to wyszedł z sali ciągnąc za sobą krzesło. Jak tylko ucichł ostatni zgrzyt zamykanego zamka, w pokoju zapadła przygnębiająca cisza. „Lady” jakby od nie chcenia oderwała wzrok od ściany i przeniosła go w stronę okratowanego okna. Za oknem kłębiły się szare chmury, zapowiadając nadciągający deszcz.

pawelmarek

opublikował opowiadanie w kategorii thriller i inne, użył 573 słów i 3437 znaków, zaktualizował 18 lis 2020.

Dodaj komentarz