,, Szurnieta Katarzyna cz 9

,, Szurnieta Katarzyna cz 9Cz. 9
Witajcie moi zagorzali fani!
To, co wam powiem, w ogóle nie mieści mi się w głowie. Sama zastanawiam się, jak ja jeszcze funkcjonuję.
No, to przez to, że mama koniecznie chciała iść ze mną, do kościała. I to jeszcze w piątek!
Czaicie? Nie dosyć, że czasem chodzę w niedzielę, to jeszcze i teraz piątek, ale przejdę do konkretów.
Poszłam z nią do tego kościoła, ale dałam jej warunek, że będę siedziała gdzieś z boku. Zgodziła się bez mrugnięcia okiem, choć powieka jej zadrżała. Ona poszła pierwsza, a ja usiadłam na samym końcu. Potem zachciało mi się do ubikacji, więc pomyślałam, że zdążę, jednak przed samą łazienką stał Rafał, ten z mojej szkoły, który strasznie mi dokuczał, więc dałam dyla.
Schowałam się tam, gdzie ksiądz czasem siada za kratami, odpokutowując za swoje grzechy. Nałożyłam na siebie jego chustę i patrzyłam przez małe dziurki, czy Rafał sobie poszedł, gdy nagle…
Kuźwa, ktoś usiadł za kratkami!!!
- Ojcze duchowny, przyszłam do spowiedzi, bo boje się, że zgrzeszyłam. Mój mąż nic o tym nie wie, ale ja czuję, że muszę się księdzu wyspowiadać.
O Boże! O Boże! O Boże!
Co robić! Co robić?
Chciałam wstać i odejść, ale ta kobieta przytrzymała mi drzwiczki mówiąc:
- Ja wiem proszę księdza, że jest już późno i czas zaczynać mszę, ale ja się muszę wyspowiadać, bo to mi nie daje spokoju…
Boże…
Skąd ja znałam ten głos?
Usiadłam z powrotem błagając Boga, aby jak najszybciej ta osoba sobie poszła.
- Proszę księdza, mój mąż dobry jest w łóżku, nie powiem, ale czasem ja sama, pod prysznicem sobie radzę. To znaczy paluszkiem, tylko jednym i nie tak do końca, aby tak kulturalnie było. Tak mi wygodniej i nie wiem, czy wtedy nie grzeszę. A jak się kocham z mężem, to ja sobie czasem wyobrażam, że to Ibisz, a nie mój mąż, to wtedy wcześniej dochodzę. Ale chyba go nie zdradzam, bo to z mężem, a nie z Ibiszem robię, więc tego też nie wiem. Niech mi ksiądz wybaczy, że o tym wspominam, ale musiałam to powiedzieć. Proszę teraz o pokutę i rozgrzeszenie…
O kuźwa wielka!!!
Chrząknęłam, czując jak mi serce mocno bije.
- Litości- szepnęłam chyba na głos.
- Litanie? Dobrze proszę księdza. Ja postaram się więcej nie grzeszyć, naprawdę.
Zajrzałam z bijącym sercem przez kraty, czy sobie poszła, aby czym prędzej wyjść, kiedy nagle po drugiej stronie znów ktoś podszedł!!!
- Proszę księdza- to był mężczyzna.- Ja nie chodzę często do kościoła, ale mam trochę na sumieniu. Bo widzi ksiądz, ja nie kradnę, ale wczoraj ze sklepu wyniosłem gazetę erotyczną. Ludzie by mnie wyśmiali, gdybym ja, osiemdziesięcioletni prych coś takiego na legalu brał. A kasę zostawiłem pod gazetami, więc to grzech chyba nie był. Paciorka nie mówię, bo nie pamiętam, ale wzywam Boga, ilekroć korzystam z usług pięknych i profesjonalnych kobiet. One jak nikt mi go umyją, a potem, to nawet żyć się chce. Bo co mi teraz na starość pozostało? Ale na kościół daję, co miesiąc dobre trzysta złotych, więc chyba grzechu nie ma, co?
Kaszlnęłam, bo wpadła mi ślina do gardła niespodziewanie.
- Dobrze, rozumiem. Na pokutę, jak zawsze księdzu daję- podał mi kopertę na kolana, ukłonił się i poszedł.
Boże! Ratuj mnie, bo sama nie wierzę, że jeszcze stąd nie wyszłam.  
To było okropne, żal mi się go zrobiło, że nie ma go, kto umyć, ale cóż. I mnie czeka kiedyś starość.  
Ale chyba kasę mi dał.  
Delikatnie zajrzałam do koperty, a tam całe trzy stówy były!
O kuźwa, chyba zostanę księdzem!
Ale, żeby takie rzeczy księdzu gadać? A śmiali się ze mnie, gdy mówiłam, że przez grzech dostałam pieprzyki. Jeden grzech, jeden pieprzyk. I kto tu był śmieszny?
O Boże, nie! Znów ktoś po drugiej stronie podszedł!
- Proszę księdza, ja to wcale nie grzeszę, ale mam dla księdza nie lada nowiny. Nowaccy kupili sobie nowy telewizor, a na tacę ledwie po złotówce dają. A Kazikowa z Edziem za lasem się całowali, choć męża ma ladacznica, nie proszę księdza? A, a Białoczka to córkę pobiła, bo loda upuściła. Sama to wszystko proszę księdza widziałam. Ludzie, to naprawdę mają wodę, a nie mózg, ale co tam wiem. Ja tam nie kradnę, ani nikogo nie obmawiam, ale Stasiak też zdradza Stasiakową. Ta stara pinda Kraśko dupy mu dała, ksiądz wybaczy za słownictwo, ale niech ksiądz im porządną karę zada, jak przyjdą. Bo ja to nie obmawiam ludzi, ani nie kradnę, ale dzieje się u nas proszę księdza nie dobrze. A ciuchy, to coraz gorsze robią. I powtarzam, że nie kradnę, ani nikogo nie obmawiam, bo ja to swoją godność mam. A po za tym, to ta kiecka i tak raz założona była i zaraz się podarła, bo nawet w przecenie była. A ja wolę księdzu coś dać, niż oddawać taki kawał szmaty.
Rzuciła mi na nogi kopertę.
- No to ja lecę. Niech się ksiądz z nimi rozprawi, ale ja niczego nie mówiłam. Z Bogiem.
Boże, zanim jeszcze ktokolwiek mógłby jeszcze do mnie podejść, wyparowałam z tego schowka, w stronę wyjścia z kościoła. Biegłam, co sił w nogach, ale koperty mocno trzymałam w dłoniach. Potem zdjęłam z siebie strój, jaki tam wisiał i dopiero wtedy odetchnęłam z ulgą.
Nie mogę uwierzyć, że takie rzeczy dzieję się w kościele. A myślałam, że ksiądz jest porządną osobą.
A on jest po prostu taki jak my.
Mama do domu wróciła sama. Niby była zła, że jej uciekłam, ale trochę jakby spokojniejsza. Ja byłam szczęśliwa, bo zarobiłam pięć stów za wysłuchiwanie głupot i teraz mogłam zaszaleć.
Kuźwa, coś mi jednak nie dawało spokoju. Głos tej pierwszej kobiety. Chyba go skądś znałam, ale za nic w świecie nie potrafiłam usytuować.
Następnego dnia, kiedy usłyszałam melodię lodziarza, natychmiast wybiegłam z domu jak szalona. Od wczoraj mózg miałam totalnie przegrzany, więc taki zimniutki lodzik był w sam raz.
- Poproszę loda za złotówkę. Truskawkowy.
- Dobrze panienko. Proszę.
- Ile płacę?
Popatrzył na mnie dziwnie.
- Złotówkę.
- O, fajnie. Nazywa się tak samo, ile kosztuje.
Dałam mu złotówkę i wróciłam do domu. Mama siedziała akurat na kanapie i oglądała Awanturę o kasę.
- Co ciekawego?- Spytałam.
- Ibisz występuje.
Lód spadł mi na podłogę.
O rzesz w mordę!
- Lubisz go?
- Wiesz córko, ja lubię akurat ten program. Choć Ibisz też jest niczego sobie…
Zdążyłam pobiec do łazienki, zanim puściłam pawia.
… czasem ja sama, pod prysznicem sobie radzę …
… to znaczy paluszkiem, tylko jednym i nie tak do końca, aby tak kulturalnie było…
Znów poleciał haft.
Boże, gdyby tylko matka to wiedziała…
Ja nie wiem. Mój ojciec chyba nie potrafi zrobić mamie dobrze. A mnie dreszcze biorą na myśl, czy ja bym potrafiła? Może gdybym poćwiczyła i wyuczyła się na pamięć pewnych kwestii, to mój przyszły mąż, nie robiłby sobie dobrze pod prysznicem, myśląc o Ibiszu.
Kiedyś czytałam, że facet jest zadowolony z bardzo prostych rzeczy:
- ZRÓB MI LODA.
Kuźwa gdzieś słyszałam o prostym przepisie na lody. Ale czy sama potrafiłabym go zrobić? Nie wiem.
- ZRÓB MI DOBRZE.
To potrafię. Wystarczy podać pilota od telewizora i już jest zadowolony.
-ZWAL KONIA.
To może być trudne, bo trochę boję się konia i nie wiem nawet, czy sama dałabym radę go przewrócić.
- POBAW SIĘ ŻOŁĘDZIAMI.
Żadna trudność. Tylko najpierw trzeba znaleźć te żołędzie. No i w miarę, aby jednakowe były, aby nie wypadły z ręki. No i najlepiej świeżo opadnięte, bo takie są najmiękciejsze. I ładnie pachną.
- A MOŻE CHCESZ BANANA?
Pewnie! Uwielbiam banany. A najbardziej moment, kiedy zdejmuję z niego skórkę. Aż ciągnie, żeby go zaraz wziąć do buzi i połknąć.
- PRZETRZEP WOREK.
To też potrafię. Tylko nie wolno tego robić za mocno, bo może zostać naruszony. Najlepiej delikatnie w niego uderzać dłonią, bo worki są bardzo cenne. W końcu pan Mikołaj przynosi prezenty w worku, więc powinno się o worki dbać.
- POCAŁUJ MOJEGO KONIA.
To też potrafię, tylko najlepiej, aby się nie wiercił. No i pytanie by brzmiało, gdzie mam go pocałować? W nóżkę? W łepeczek? Czy może tylko z przodu? No, chyba, że sam by mi pokazał.
- SPRAW, BY RODZYNKI BYŁY W ŚMIETANIE.
Łatwizna. Biorę rodzynki do jednej ręki, a drugą trzepię śmietanę. A przy końcu wszystko mieszam. To naprawdę nie są trudne rzeczy do wykonania. Nie wiem, czemu niektóre kobiety nie chcą tego robić. Przecież mężczyźni są jak dzieci. Za rączkę i do baru, jak mawia mój tata.
Więc może kiedyś będę dobrą żoną…
Póki, co, trzeba mieć chłopaka.
Chyba jutro spróbuję pójść na łowy.
Życzcie mi powodzenia!
Pa!!!

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii komedia i inne, użyła 1690 słów i 8799 znaków, zaktualizowała 21 maj 2018.

2 komentarze

 
  • agnes1709

    :lmao: Ładnie, pięć krzyży i nawet się nie podzieliła:nunu: No i tyle kasiory, a lód za zeta? Skąpiradło:lol2: Czekam na kolejne, szybko, szybko:kiss:

    23 maj 2018

  • Ewelina31

    @agnes1709 Postaram się, dziękuję ;)

    23 maj 2018

  • AnonimS

    Jest takie ruskie powiedzenie i śmiesznie i strasznie. I to jest takie humorystyczne ale i strasznie wyszydzające zaściankowość

    21 maj 2018

  • Obca

    @AnonimS szkoda, że tak to odebrałeś. Nigdy z nikogo nie szdziłam, a tu chodzi mi tylko o to, aby było zabawnie. Mój błąd...

    21 maj 2018

  • AnonimS

    @Obca zabawne jest . Nie przejmuj się moim odbiorem . Pozdrawiam

    21 maj 2018

  • Obca

    @AnonimS liczę się z każdym zdaniem :)  i również pozdrawiam ;)

    21 maj 2018