Szurnięta Katarzyna cz 3

Szurnięta Katarzyna cz 3Cz. 3
Dzięki! Dzięki! I jeszcze raz, dzięki, że wchodzicie na mojego bloga! Nie sądziłam, że zdobędę aż tyle wyświetleń. Czuję się zupełnie jak Cejrowski! On ma program ,,Boso przez świat”, a ja podobny, bo pisząc go, nie ubieram się wcale. Szkoda mi spocić ubrań. Każdy wie, że każda rzecz ma swój czas przydatności, więc czasem się nie ubieram, aby dłużej wytrzymały. Zazwyczaj wtedy, kiedy piszę, bo pod koniec dostaję dreszczy, jak przy sraczce w Kościele. Bo nie ma nic gorszego, jak totalna sraczka podczas mszy. Muszę wtedy wstrzymywać i czekać, aż koleś uderzy młotkiem w gong, bo wtedy, to nie słychać.
A!  
Nie próbujcie brać wtedy stoperan, bo to nie pomaga. Nie czytałam instrukcji obsługi, ale przecież głupia nie jestem. Stop- czaję, muszę stać w miejscu. Er- bez sensu. Ja wymawiam to jako samo ,,r”. No, a rana, to wiadomo. Więc, żeby sraczka przeszła, to trzeba położyć tą tabletkę na ranę.
Mówię wam, te tabletki, to totalna ściema w biały wieczór! Kuźwa przez pół godziny w kościele trzymałam ją na ranie, bo rozcięłam sobie palec i gówno pomogło! Msza już dawno się skończyła, a ja nadal siedziałam na klopie. A kiedy z niego wyszłam, to posłyszałam, jak dwie sąsiadki plotkowały o Bogu. Jak one śmiały? I jeszcze jedna z nich mówiła, że dzisiaj tak się wymodliła, że chyba czuje Jego obecność. Kuźwa, gdyby nie stały za drzwiami do klopa, to nigdy by Go nie wyczuły.
A wracając do domu, to miałam wrażenie, że wciąż siedzę na koniu. Starałam się iść jak najszerzej, tak mnie wszystko obszczypało. Oczywiście wstydziłam się opowiedzieć o tym komuś, ale kiedy i ,,Ona” znalazła się w dużym stopniu przegrzania, nie miałam już wyjścia.
- Mamo, masz jakiś krem, co działa na ,,Nią”
- Na kogo?- Spytała mama grzebiąc coś w garnku.
- No na Nią. Tam- pokazałam palcem.
- Och! Na ,,kurę”?
- Tak się nazywa?- Zapytałam całkiem zszokowana.
- No tak. Twoja babka i prababka tak ją nazywały i ja też tak mówię.
- Okej. Więc masz coś?
Mama odeszła od garnka i poszperała w szufladzie na torebki.
- To ci pomorze- powiedziała podając mi niedużą tubkę, gdzie pisało ,,Alantan”. Wzięłam ją i zrobiłam zabieg.
Po dwóch godzinach zrobiło mi się tam tak gorąco, aż przestało boleć. Czekałam teraz na leczniczą zupkę, którą mama obiecała mi ugotować. Miałam jeść tylko ja, ale tata oczywiście też przyszedł i poprosił o talerz.  
- Co tak ładnie pachnie?- Zapytał. Mama posłała mu zalotny uśmiech i jak zwykle to jemu nalała pierwszemu.
- To rosół z kury.
O kuźwa!!!
Rzygnęłam za stołem i biegiem pognałam do łazienki.
- Co jej jest?
- Nie wiem- odparła mama.- Przecież to była moja kura.
Słysząc to rzygnęłam po raz drugi. Postanowiłam, że nie będę dzisiaj jadła kolacji. Z głodu przecież jeszcze nikt nie umarł. I pewnie poszłabym spać głodna, gdyby nie tata. Przyszedł do mnie i zapytał, czy nie pojechałabym z nim do sklepu. Nie czułam się najlepiej, bo mój żołądek piszczał w rytmie makareny, ale się zgodziłam.
I tak w piętnaście minut później tata chadzał między półkami z piwem. Nie chciałam na to patrzeć, bo to coś oznaczało. Zawsze, kiedy tata kupował piwo, to wieczorem się modlili.
- O Boże! O Boże!- Krzyczy, kiedy myśli, że śpię.- O Matko!- Zawsze krzyczy na koniec, więc znaczy, że już po modlitwie. A potem idą do łazienki się umyć. Najwyraźniej też się pocą.
Mnie tam wystarczy iść w niedzielę do kościoła. Wieczorne modły całkiem odpadają.
Ale nie uwierzycie!
Idę sobie między regałami sklepowymi, a tu takie dno! Na jednaj z kostek do zupy napisali ,,Rosół z kury”! Rzygnęłabym znowu, tyle, że nie miałam już, czym. W życiu bym nie pomyślała, że nasza kura ma tyle zastosowań! Tylko ktoś chory psychicznie mógł na to wpaść. Na szczęście są jeszcze normalni ludzie na tym świecie, szepnęłam do siebie i wrzuciłam jednego rogalika seven days do koszyka taty. I tak przeżyłam totalną ściemę, jeśli chodzi o to, co miało być w środku.
Myśl, myśl, myśl, nakazałam sobie próbując przekrawać go na siedem równych części. Napis seven days oznaczał, że miałam go jeść przez siedem dni, a tu, co? Trzeciego dni już kuźwa śmierdział! Ale zjadłam jeden kawałek, bo sobie mówię, że nie muszę rozumieć wszystkiego. Ale czwartego dnia zmienił kolor, a piątego coś na nim urosło. Jakaś rzeżucha, kuźwa, a przecież daleko do Wielkanocy. No chyba, że rogaliki miało się otwierać przed Wielkanocą, ale tego to już nie mogli napisać. Myślą, że człowiek musi wszystko rozumieć, a tu takiego imbecyla władowali na kasę!
Tata miał kupić mamie farbę do włosów i mówi sprzedawcy, że chce tą brązową. On się pyta, ale jakiej firmy?
- Joanna- mówię, bo tata nie pamięta. A ten idiota wyciąga do mnie rękę i mówi:
- Jo Antek. Tyż ze wsi.
Jaki wieśniak! Przecież nie pytałam go o imię. Oburzona poszłam do samochodu, a tata i tak kupił jej brąz, ale z Londy. A potem nawrzeszczał na mnie, że przedstawiam się fałszywym imieniem.
- Rusz tą mózgownicą!- Krzyknął, więc pokręciłam głową, ale nie wiem, co mu to dało. To on kupił nie tą firmę farby, ale to już nie moja sprawa. Najwyżej w nocy będzie modlił się sam w toalecie. Jego strata.
A teraz odpowiem jak zwykle na jeden z komentarzy.  
,,Ten odcinek ciekawszy choć osoba przedstawiona durna jak siemasz...”
Ja też uważam, że ten koleś z kasy w sklepie był durny. A mam się dobrze, choć moja zraniona duma trochę ucierpiała. Nie lubię, kiedy przyrównuje się mnie do wieśniaków, bo przecież to są faceci, ale nie każdy umie to zrozumieć.
A teraz kończę, bo idę posłuchać kazania mamy odnośnie farby, na którą jest uczulona, a którą tata sam jej zakupił. Więc jak zwykle komentujcie, lajkujcie, łapkujcie i opisujcie, czy nadal chcecie dowiadywać się sekretów mojej rodzinki. To pa!
P. S. To skrót, którego nie mogę wam zdradzić, ale mam dla was poradę dnia. Nie kupujcie kostek, gdzie pisze ,,rosół z kury”. Przecież możecie mieć go za darmo. Niech wasza główka popracuje

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii komedia i inne, użyła 1199 słów i 6265 znaków.

2 komentarze

 
  • agnes1709

    No widzisz? Przeczytałam cztery, a trzy przegapiłam, rozdziawa. Ale szybko się cofnęłam i luz. "Rosół z kury"::smiech2: Seven days jeszcze bardziej pozamiatał, ale MODLITWA to juz powaliła mnie na kolana (niekoniecznie w celu modłów):D  Skąd Ci się to wszystko bierze bierze? Pisz, maleńka, jak najwięcej, a ja już mam Cię w obserwowanych i nic mi teraz nie umknie. Jeszcze nikogo nie dodałam do takowych dla jednego opowiadania, zawładnęłaś moim sercem:kiss::przytul::kiss:

    26 mar 2018

  • Ewelina31

    @agnes1709 Dziekuję. To się nazywa motywacja :dancing:

    26 mar 2018

  • agnes1709

    @Ewelina31 Motywacja?!!!:eek: Dziewczyno, ja już ołtarzyk tu naszykowałam, tylko może jakąś fotę wyślij mi na pocztę, bo taki... niedopracowany:sad2::lol2: Jesteś moja Boginią!

    26 mar 2018

  • Ewelina31

    @agnes1709  :dancing:

    27 mar 2018

  • agnes1709

    @Ewelina31 Nie tańcuj, tylko pisz:lol2:

    27 mar 2018

  • Ewelina31

    @agnes1709 heh ;)

    28 mar 2018

  • AnonimS

    - To ci pomorze? PomoŻe. Reszty nie skomentuję;-)

    19 mar 2018

  • Ewelina31

    @AnonimS  :redface: wciąż te błędy...

    19 mar 2018