Wakacyjna przygoda cz. 7

Obudziła się przed 10, nie spałam długo bo wiedziałam że za kilka godzin będę musiała pożegnać z najbliższymi na cały miesiąc...
Siedziałam na łóżku i szczerze mówiąc nie miałam zamiaru jeszcze wstawać a obok mnie jeszcze spał mój przystojny chłopak, w którego wpatrywałam się jak w obrazek.
- Będę tyle tysięcy kilometrów od Ciebie - powiedziałam cicho patrząc na niego i głaszcząc go po policzku.  
Od razu popłynęły mi łzy i zaczęłam szlochać a Tyler dosłownie od razu się obudził.  
- Haidi co się stało? Czemu płaczesz? - zapytał zszokowany chłopak.
- Będę strasznie za tobą tęsknić - odpowiedziałam i wtuliłam się w niego.
- Też będę tęsknił ale zobaczysz że szybko minie i znów będziemy razem - Tyler zaczął mnie pocieszać i przytulił mnie tak mocno jak jeszcze nigdy tego nie robił.
Wtuleni w siebie leżeliśmy i rozmawialiśmy do 15, właśnie wtedy mama zawołała nas na obiad. Zeszliśmy na dół i pierwsze co mi się rzuciło w oczy to rozłożony wielki stół w jadalni, zastawiony specjalnościami mamy, tradycyjnymi meksykańskimi potrawami i najlepszą lemoniadą pod słońcem. Stół był pięknie udekorowany tak jak zawsze kiedy mamy obiady rodzinne ale jednak było coś nie tak, nie było nikogo oprócz mnie i Tylera. Zeszliśmy ze schodów i wszyscy zaczęli krzyczeć - niespodzianka !!!
Ogromnie się wzruszyłam, byli tu wszyscy których kocham, najbliższa rodzina, przyjaciele i Tyler.
Wszyscy zaczęli mnie przytulać, byłam naprawdę szczęśliwa że tu są.
- Wiedzieliśmy że opuszczanie nas na miesiąc jest dla Ciebie nadzwyczajnie ciężkie ale wiedz że wszyscy Cię kochamy i będziemy tutaj na Ciebie czekać a ty jedź do LA i korzystaj z tej podróży jak najwięcej bo obie z Lauren czekałyście na to bardzo długo - powiedział mój wspaniały chłopak.  
- Dziękuje Wam wszystkim że tu jesteście, kocham Was najbardziej na świecie i będę bardzo za Wami tęsknić. Macie racje, bardzo długo czekałyśmy na ten wyjazd i postaram się go wykorzystać w 100%. - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Też Cię kochamy - wykrzyknęli wszyscy i od razu podbiegli do mnie znów się przytulić.
- Dobra, dość tych czułości. Czas się wziąć za jedzenie, które przygotowała moja wspaniała żona - powiedział ojciec wskazując na stół zastawiony mnóstwem jedzenia.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem i zaczęli zajmować miejsca przy stole. To popołudnie było jednym z lepszych w moim życiu, wszyscy których kocham przy jednym stole.  
Po 20 wszyscy zaczęli wychodzić a ja, Tyler i Lauren pomagaliśmy mamie sprzątać ten cały bałagan ze stołu. Kiedy skończyliśmy Lauren poszła do siebie do domu i na drugi dzień o 12 miała do mnie przyjść i jechałyśmy na lotnisko, Tyler został na noc i zaproponował że jutro nas zawiezie.
Wieczorem musiałam spakować jeszcze drugą połowę walizki, pare rzeczy które kupiłam kilka dni temu, jakieś szorty, bikini, bieliznę i jakieś kosmetyki. Tyler mi pomógł i poszło nam to nawet szybko więc resztę wieczoru mieliśmy dla siebie.  

****
Obudziłam się krótko po 8, ogarnęłam się w łazience i spakowałam ostatnie rzeczy do walizki. Stwierdziłam że obudzę Tylera na śniadanie które zaraz zrobię, dzisiaj musieliśmy sobie poradzić sami bo moi rodzice byli od rana w pracy. Zrobiłam nam omlety i bekon oraz wstawiłam wodę na kawę, po chwili poczułam że ktoś mnie łapie od tyłu w tali oczywiście wiedziałam że to Tyler.
- Cześć słonko - powiedział jeszcze zaspanym głosem
- Cześć, miałam Cię zaraz budzić na śniadanie - odpowiedziałam odwracając się do niego i całując go na przywitanie.
- Chciałbym żeby było tak codziennie rano - napomknął po chwili.
- Nie przyzwyczajaj się - zaczęłam się śmiać ale tak naprawdę też bym chciała żeby tak było.
Pocałowałam go namiętnie i zaprowadziłam do stołu na śniadanie. Był lekko zdziwiony bo przygotowałam jego ulubione śniadanie, usiadł szybko do stołu i zaczął jeść. Zjedliśmy, posprzątaliśmy ze stołu i nagle rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Była to Lauren, nawet nie wiedziałam że jest już ta godzina. Weszliśmy na górę po moją walizkę, bagaż podręczny i wszystko inne.
- Szybciej, szybciej gołąbeczki bo się spóźnimy - krzyczała Lauren z dołu.
- Idziemy, idziemy ale od kiedy ty taka punktualna jesteś? - zaśmiał się Tyler.
- Słuchaj, ja od zawsze - zaczęła się śmiać bo sama nie wierzyła we własne słowa które przed chwilą wypowiedziała.  
Znieśliśmy rzeczy na dół, zapakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy w drogę na lotnisko. Po 20 minutach byliśmy już na miejscu, Tyler wypakował nasze rzeczy z bagażnika i nas odprowadził.
- Kocham Cię najmocniej, zadzwoń do mnie od razu jak wylądujesz i baw się świetnie - powiedział chłopak przytulając mnie z całych sił
- Też Cię kocham i zadzwonię na pewno - odpowiedziałam mocno się w niego wtulając.
Chłopak spojrzał mi w oczy i łzy zaczęły mi płynąć po policzkach, otarł je i mnie pocałował.  
Pożegnałam się z Tylerem, ruszyłam w stronę miejsca odprawy i właśnie zaczynam swoją Wakacyjną Przygodę z LA.

CaliforniaDreams

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 986 słów i 5248 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Malawasaczka03

    Suuper. *♡*

    11 gru 2016

  • Użytkownik Pola2516

    MeGa swietne

    9 gru 2016

  • Użytkownik blogerka

    Jak na moje to trochę za dużo alkoholu w tych opowiadaniach, ale tak jest ok:)

    5 gru 2016