Ukryte marzenie cz.23 (KONIEC)

Charles Lightwood siedział w sali przesłuchań naprzeciwko zatrzymanego mężczyzny. Podejrzany do tej pory nie odezwał się ani słowem. Wpatrywał się w ścianę, jakby było tam coś ciekawego do oglądania. W końcu zwrócił swoją twarz na detektywa, ale nadal nic się nie odezwał.  
– Nie masz nic na swoją obronę? – To Lightwood był tym , który pierwszy przerwał milczenie. Mężczyzna był zawsze sumienny i musiał doprowadzić wszystkie sprawy do końca. Tak tez było tym razem. – Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego porwałeś Ashley Jones?
Mark Spencer przez chwilę milczał.
– To nie było porwanie – odparł. – Poszła ze mną z własnej woli.
Charles miał odmienne zdanie. Przesłuchał już Ashley, będącą w tej chwili w szpitalu i wiedział doskonale jaka było naprawdę. Powiedziała, że się przed nim broniła, ale nie zdołała. Spencer siłą zawlókł ją do samochodu stojącego przy sąsiednim domu, po drugiej stronie ulicy.  Opowiedziała wszystko ze szczegółami: jak ją bił i próbował zgwałcić. Wyznała także co chciał jej zrobić, gdy pracowała w jego kancelarii w Chicago.  
– Kłamiesz! – krzyknął Lightwood. – Wiemy jak było naprawdę. Poszkodowana wszystko nam opowiedziała, więc nie gadaj bzdur. Przetrzymywałeś ją wbrew jej woli.
– Kobiety nigdy nie wiedzą czego tak naprawdę chcą – powiedział spokojnie Spencer. – To my, mężczyźni jesteśmy tego świadomi. Ashley należy do mnie, do nikogo innego i miałem prawo ją zabrać. Dałbym jej szczęście, ale ta głupia idiotka nie chciała z tego skorzystać. Ale dałbym jej czas. Tyle ile by go potrzebowała. W końcu zrozumiałaby, że tylko przy mnie byłaby spełniona, nie przy jakimś nic niewartym chłystku. Jednak była uparta i zapłaciła za to.  
Lightwood słysząc słowa bandyty doszedł do jednego wniosku: ten facet był szalony i ogarnięty obsesją. Tacy goście traktują kobiety jak rzecz, swoją własność i nie mogą znieść, kiedy ktoś inny się przy nich kręci. Wtedy robią wszystko, żeby się go pozbyć. Uważają, że to jest jedyny sposób, aby kobieta należała do niego. Mark Spencer należał do tego typu ludzi. Ale nawet jego szaleństwo nie uchroni go przed więzieniem. Był zdrowy na umyśle, Ligtwood nie musiał być lekarzem, żeby być o tym przekonany.  
– Nie myśl, że to uchroni cię przed pudłem – rzekł Charles patrząc mu prosto w oczy. – Za to co zrobiłeś Ashley, a przede wszystkim Dave'owi grozi ci wieloletniA odsiadka.
Na ustach Marka zaigrał triumfalny uśmiech.  
– Przynajmniej ten szczeniak nie żyje. Nie żałuje tego. Zrobiłbym to jeszcze raz. Ashley nie będzie należała do niego, ani do innego mężczyzny. Ona jest moja! Słyszałeś, psie? Ona jest moja, tylko moja!
Detektyw zamknął teczkę leżącą przed nim i wstał. Wyszedł na korytarz i rzekł do stojącego tam strażnika:
– Zabierz tego śmiecia!
Gdy strażnik zabrał przestępcę,  Lightwood nie miał wątpliwości, że poniesie on zasłużoną karę na to co zrobił tym młodym ludziom. Nawet znajomości i najlepsi adwokaci mu nie pomogą. Odpowie za swoje czyny.  



Ashley powoli otworzyła oczy i ujrzała nieznane jej wnętrze. Wszystkie ściany były białe, a z sufitu zwisała jarzeniówka, której ostre światło ją oślepiło. Spojrzała w okno, za którym było ciemno. Domyśliła się, że jest już późny wieczór. Spałam kilka godzin, stwierdziła w duchu. Nagle do sali weszła pielęgniarka, żeby zabrać  kroplówkę.  Po chwili już jej nie było. Ashley długo jeszcze wpatrywała się w drzwi jakby na kogoś czekała. Bo czekała. Tylko jedną osobę chciała w nich ujrzeć. Tą najważniejszą w swoim życiu: Dave'a.  Ale on nie przychodził.  
Przekręciła się na bok, żeby nie patrzeć na nie. On i tak już nie przyjdzie. Byłby do tej pory. Po policzkach spłynęły jej łzy, a ciałem wstrząsnął gwałtowny szloch. Przed jej oczami jak w kalejdoskopie przewinęły się wszystkie obrazy z tego co się zdarzyło tego feralnego dnia. Dave i Mark leżący na podłodze... krew... dużo krwi. Nie chciała o tym myśleć, ale była niemal pewna, że Mark zabił Dave'a. W przeciwnym wypadku jej chłopak by tu był.  
Czuła jak jej serce rozpada się na milion kawałków. Czy po to Dave ją uratował, żeby potem dać się zabić. I po co miała dalej żyć? Bez niego jej życie nie miało najmniejszego sensu. Był miłością jej życia i nie wyobrażała sobie, że ktoś inny miałby zająć jego miejsce. Była młoda i miała całe życie przed sobą. Ale co to za życie w którym nie byłoby Dave'a. Nie wyobrażała sobie tego.  
Boże! Dlaczego mi go zabrałeś? Kocham go i potrzebuję. Nie chcę, nie potrafię bez niego żyć.  
Gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi obtarła łzy spływające jej po twarzy i uspokoiła się. Nie chciała, żeby ktoś obcy widział ją w takim stanie.  Chciała być sama ze swoim bólem. Słyszała zbliżające się kroki, a potem poczuła jak ktoś siada na jej łóżku, ale nie ruszyła się. Poczuła na swoim policzku delikatne muśnięcie, a potem do jej uszu dotarł czuły głos.  
– Ash... Moja Ashley.
Dopiero teraz się odwróciła i gdy ujrzała twarz osoby do której należał ów głos na jej ustach wykwitł radosny uśmiech.  
– Dave! – Rzuciła się mu na szyję przytulając się do niego. Chciała objąć go mocniej, gdy chłopak jęknął. Odsunęła się od niego i dopiero teraz zauważyła, że ramię ma obandażowane, a ręka była zawieszona na chuście. – Jesteś ranny! – krzyknęła cicho.
– To nic – odparł chłopak uśmiechając się do niej. – Zwykłe draśniecie, ale będę musiał tak chodzić przez tydzień. Najważniejsze, że tobie nic nie jest.  
Zdrową ręką przegarnął jej włosy, potem pogłaskał ją po policzku. Mimo bladej ze zmęczenia twarzy wyglądała pięknie i słodko. Tak się cieszył,  że ma ją przy sobie.  
– A co z … – Ashley nie mogło przejść przez gardło imię mężczyzny, na którego przez ostatnie godziny była skazana.
– Nie martw się, maleńka. On już cię nie skrzywdzi. Obiecuję.  
Nachylił się i delikatnie pocałował ją w usta. Ashley oddała pocałunek. Przy ukochanym jej serce biło jak oszalałe. Jeszcze chwilę wcześniej była zrozpaczona, a teraz szczęśliwa, że Dave żyje. Doszła do wniosku, że nie pytając nikogo o niego spanikowała, podejrzewając najgorsze. Nie myślała racjonalnie.  
– Bałam się – rzekła, gdy się od siebie oderwali. – Obudziłam się i cię nie było. Myślałam, że …
– Wcześniej nie puścili mnie do ciebie. – Dave uśmiechnął się czarująco. Dziewczyna zauważyła, że on patrzy na nią inaczej niż zwykle. Bardziej intensywniej. Nigdy nie parzył na nią w ten sposób. O co chodzi?, zastanowiła się w myślach. – Kocham cię, Ashley – wyznał patrząc głęboko w jej oczy.  
Ashley myślała, że się przesłyszała, dlatego nic nie powiedziała. Dave nie poddał się jednak i powtórzył swoje wyznanie:
– Kocham cię, Ash. Tak bardzo, że żadne słowa  nie zdołają tego wyrazić.
Na twarzy Ashley pojawił się uśmiech. Chłopak wiele razy widział jak dziewczyna się uśmiecha, ale żaden dotychczasowy uśmiech nie rozświetlał jej twarzy tak jak teraz. Czuła się niewyobrażalnie szczęśliwa. Stało się to o czym marzyła: Dave ją pokochał. Nie chciała niczego więcej.  
– Dave... Ja... – szepnęła.
– Wiem, maleńka – przerwał jej. Położył palce na jej ustach. – Zdałem sobie z tego sprawę jak wróciliśmy, dopiero u siebie w domu to do mnie dotarło. Gdy przybiegłem do twego domu, żeby ci to powiedzieć i zastałem ten bałagan, poczułem jakby zawalił mi się świat. Potem Joey powiedział mi o Marku. Odchodziłem od zmysłów wiedząc, że jesteś w łapach tego szaleńca. Ale nie poddałem się. Nawet ten głupi SMS nie mógł sprawić, żebym w ciebie wątpił albo zapomniał o tobie. To się nigdy nie stanie. Gdyby to było konieczne odnalazłbym cię na końcu świata. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Jesteś dla mnie wszystkim.  
– A ty dla mnie. – Ashley odsunęła jego palce od swoich ust i objęła go za szyję. – Nawet nie wyobrażasz sobie, jaka jestem teraz szczęśliwa. Kocham cię.  
Ich usta połączyły się w długim pocałunku. Trwały by tak nadal gdyby zakochani nie usłyszeli czyjegoś chrząknięcia. Z niechęcią oderwali się od siebie. Obok nich stała pielęgniarka spoglądająca na nich z wyraźną dezaprobatą. Kobieta oparła dłonie o biodra i spojrzała karcącym wzrokiem na Dave'a.  
Co panu mówiłam? Że na razie nie można odwiedzać chorej, jest jeszcze zbyt słaba.
Ashley wcale nie czuła się tak jak przedstawiła pielęgniarka. Wszystko dzięki obecności chłopaka. To dzięki jemu wracały jej siły.  
– Proszę pozwolić mu zostać. Ja naprawdę dobrze się czuję – zapewniła.
Kobieta spojrzała na nich, po czym lekko się uśmiechnęła. Przypomniała sobie jak to było z nią, kiedy była młoda i zakochana.  
– Dobrze, ale tylko kwadrans. Nie dłużej.
Gdy wyszła Ashley tylko prychnęła na jej słowa.  
– Kwadrans?! Ona chyba oszalała. Nie odchodź, proszę – poprosiła chłopaka.
Jej zielone oczy zrobiły się smutne. Dave nie chciał widzieć swojej dziewczyny w taki stanie.  
– Ej, nie smuć się. Nie musisz się martwić. Nie zamierzam nigdzie się ruszać. Będą musieli wyrzucić mnie stąd siłą – powiedział Dave i zaczął ją całować.



– To niemożliwe! To jest absolutnie niemożliwe! Jak to się mogło stać?
Mark chodził po swojej celi w areszcie śledczym i walił pięściami w ściany. Niedawno wrócił z następnego przesłuchania i dowiedział się, że ten cały Dave żyje. Kiedy się szarpali tylko postrzelił go w ramię. Potem wpadła policja i go zabrali. Widział leżącego go na podłodze z rozszerzonymi oczami i uznał, że się go pozbył. Pomylił się. Ten parszywy gnojek żył i był teraz z Ashley. Jego Ashley. Oczami wyobraźni widział ich razem.
To było nie do zniesienia. To tamten teraz ją całował, dotykał. Był na jego miejscu. To nie powinno było się tak skończyć. Popełnił błąd zatrzymując się w tym hotelu. Ale skąd mógł wiedzieć, że policja tak się zaangażuje w poszukiwania dziewczyny. Jakby nie mieli nic innego do roboty. Po ulicach chodzi tyle bandziorów, a oni się wzięli za porządnego obywatela płacącego podatki.  
Nie wiedział, jak zdoła żyć z myślą, że Ashley należy teraz do innego mężczyzny. To zbyt wiele dla niego. Już wolałby umrzeć niż wiedzieć, że jest teraz z innym. Śmierć skróciłaby jego cierpienia. Na zawsze!
Podciągnął koszulkę, gdyż chciał ją zdjąć . Zrobiło mu się gorąco. Wtedy zauważył, że ma przy sobie jeszcze pasek od spodni. Gliniarze to skończeni kretyni, pomyślał odpinając go.  
Gdy godzinę później strażnik wszedł do celi zastał tylko wiszące, bezwładne ciało Marka Spencera.  



– Może sałatki? – zaproponowała Katherine, patrząc ponad stołem na wybrankę swojego syna. – Nie martw się, jest niskokaloryczna. Bez grama majonezu.  
– W takim razie poproszę – odparła Ashley uśmiechając się do pani domu. – Bardzo smaczna. Wspaniale pani gotuje – rzekła biorąc kęs do ust.  
Ashley została zaproszona na kolację do domu swojego chłopaka z okazji rocznicy ślubu jego rodziców. Oboje traktowali ją jak córkę, więc nie mogłoby jej zabraknąć na tej kolacji. Pomogli dojść jej po traumie, jaką przeżyła kilka miesięcy temu, kiedy Mark ja uprowadził. Dzięki ich trosce i ciepłu znów była radosna i pełna energii, taka jak dawniej. Skończyła wakacyjny staż w kancelarii i niedługo zaczynała kolejny rok studiów. Przeniosła się na  uniwersytet, na którym studiował Dave. Wynajęli kawalerkę, bliżej uczelni i odliczali tylko dni, kiedy w niej zamieszkają.  
– Kochanie, najwyższy czas, żebyś mówiła nam po imieniu – zwróciła się Katherine do Ashley.
Dziewczyna nie była pewna, czy to jest dobry pomysł. Zawsze wydawało jej się dziwnie zwracać się po imieniu do dużo starszej osoby. Katherine była w wieku jej zmarłej matki i nie sądziła, żeby to było na miejscu.  
– To doskonały pomysł – odparł George widząc wahanie na twarzy dziewczyny. – Należysz już do rodziny.
Ashley uśmiechnęła się lekko.  
– W porządku – powiedziała w końcu. – Ale będziecie musieli mi wybaczyć, jeśli będę się mylić. Będę musiała się przyzwyczaić.
Nagle George podniósł się z krzesła i włączył nastrojową muzykę. Podszedł do żony.  
– Zatańczy pani ze mną?
– Oczywiście. – Katherine przyjęła propozycję.  
Ashley z uśmiechem patrzyła na tańczącą w salonie parę.  
– To niesamowite, że twoi rodzice są tyle lat po ślubie i wciąż się kochają, jakby byli narzeczeństwem.
– Z nami też tak będzie. – Dave wstał z krzesła  i podał jej swoją dłoń. – Chodź ze mną. Mam dla ciebie niespodziankę.  
– Zostawimy twoich rodziców?
– W tej chwili nie jesteśmy im do niczego potrzebni.  
Zakochani wyszli do ogrodu. Dave podprowadził ją do drewnianej huśtawki, na której stało małe radio na baterie. Ashley była zdziwiona. Chłopak spojrzał na zegarek. Bez trudu zobaczył godzinę, dzięki lampom zainstalowanym w ogrodzie. Włączył radio, z którego chwilę później, po dziesięciu minutach, rozległ się głos spikera: „A teraz specjalna dedykacja: dla najwspanialszej dziewczyny pod słońcem o imieniu Ashley od Dave'a. Kocham cię, maleńka”. Popłynęły pierwsze rytmy i słowa piosenki. Dziewczyna od razu ją rozpoznała. Był to włoski kawałek o tytule „Ti amo”.  
– Dave, to moja ulubiona piosenka. – Roześmiała się.
– Wiem – odrzekł przytulając ją. – Bądź przygotowana na jeszcze inne moje niespodzianki. Nie chcę, żebyś się przy mnie nudziła.  
– Przy tobie to niemożliwe!  
Usiedli na huśtawce słuchając romantycznej piosenki, którą Dave zamówił dla niej w radiu. Wpatrując się w rozgwieżdżone niebo, zauważyli spadającą gwiazdę.  
– Nie masz żadnych marzeń? – spytał Dave. – Może się spełnią.
– Nie. Moim najskrytszym marzeniem była twoja miłość. Ale ono już się spełniło.  
– A nie masz innych? Na pewno jest coś o czym marzysz.  
Ashley zastanowiła się i uśmiechnęła się z błyskiem w oku.  
– Jest taka jedna rzecz.
– Tak? – zainteresował się Dave.  
– W tej chwili marzę tylko o jednym: żebyś mnie pocałował.  
Dave przyciągnął ją do siebie i ujął jej twarz w swoje dłonie.  
– Jestem specjalistą od spełniania takich marzeń – wyszeptał w jej usta.


KONIEC

____________
I to koniec tej historii. Jak zaczynałam ją pisać, miała być krótka najwyżej 10 rozdziałów, ale się rozrosła. Opowiadanie należy do cyklu Miłosna trylogia. Także będą jeszcze 2 opowiadania o pozostałych przyjaciółkach: Chantelle i Tracy. Na razie mam 7 rozdziałów opowiadania o Chantelle: Klątwa miłości, także niedługo pojawi się na forum. Rozdziały na pewno nie będą pojawiać się tak często, bo piszę na bieżąco, a mam jeszcze inne opowiadania.  
Dziękuję za wszystkie komentarze i pozdrawiam :)

Willa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2745 słów i 15336 znaków.

11 komentarze

 
  • Użytkownik Lovcia

    Masz no niesamowity talent. Love<3

    15 cze 2016

  • Użytkownik Zuuu95

    Masz talent dziewczyno :) wpierw przeczytałam początek klątwy miłości i mnie bardzo wciąglo a teraz to całe jednym tchem :) serio jedno z lepszych opowiadań jakie czytałam :)

    1 gru 2015

  • Użytkownik kamila12535

    Super :) czekam na kolejne opowiadanie :)

    7 lis 2015

  • Użytkownik mysza

    To było piękne

    7 lis 2015

  • Użytkownik DemonicEagle

    Wspaniały rozdział ,tak jak i całe opowiadanie :)

    7 lis 2015

  • Użytkownik Misiaa14

    Cudowneee,boskieee ohhhhh no wow *-*

    6 lis 2015

  • Użytkownik szalona123

    Szkoda że koniec, ale warto było czekać ma takie zakończenie! Dzięki! <3  <3

    6 lis 2015

  • Użytkownik NataliaO

    Cudowne zakończenie. Piękna, subtelna i dokładana historia. Super :*

    6 lis 2015

  • Użytkownik Kamilka889

    Jaki on jest kochany ooo poplakalam się. Szkoda że to koniec

    6 lis 2015

  • Użytkownik paulaaxdxd

    cudo jak zawsze nie lubie się rozpisywać szkoda żę już się skończyło :*

    6 lis 2015