Ukryte marzenie cz.13

Dave stał przy podjeździe do domu Ashley już od kilku minut. Nie mógł się zdecydować, żeby wejść. Nie wiedział czy jest sens.  Odkąd przyjechał z Santa Barbara nie myślał o niczym innym tylko o spotkaniu z nią. Przez tych parę dni tęsknił za nią tak bardzo, że to aż bolało. A teraz kiedy był tutaj, niedaleko jej domu rodzinnego, bał się zadzwonić do drzwi. Co będzie jeśli się nie zgodzi wyjechać, zastanawiał się. Nigdy nie należał do tchórzy, ale teraz naprawdę się bał, że nie zgodzi się na jego propozycję. Chłopie nie poddawaj się, mówił wewnętrzny głos w jego głowie. Miałeś przecież zrobić wszystko, żeby Ashley widziała w tobie nie tylko przyjaciela. Ten Joey nie może być ważniejszy od ciebie. Odwagi!!!  
– Raz kozie śmierć – powiedział do siebie i szybkim krokiem podszedł do drzwi frontowych.
Nacisnął na dzwonek i cierpliwie czekał. Słyszał czyjeś kroki w środku. Gdy drzwi się otwarły wstrzymał na chwilę oddech. W progu stała Ashley ubrana w bluzeczkę na ramiączkach i krótkie spodenki, odsłaniające jej szczupłe nogi.
– Dave. – Uśmiechnęła się promiennie. Chłopak chciał, żeby ten uśmiech nie schodził z jej ust. – Co za miła wizyta. Gdzie się podziewałeś? – spytała wpuszczając go do środka. – Twoi rodzice mówili, że wyjechałeś na kilka dni.
– Tak – potwierdził patrząc w jej oczy. – Pojechałem do Santa Barbara.  
– Santa Barbara ?! Nadal macie tam domek? – Dave kiwnął głową. – Pamiętam jak nieraz świetnie się tam bawiliśmy. To były cudowne wakacje.  
W jej zielonych oczach pojawił się błysk, co chłopak natychmiast zauważył. Już wiedział, że wpadł na dobry pomysł. Oby tylko dziewczyna zgodziła się z nim wyjechać.  
– Mogą znowu takie być – rzekł tajemniczo.
– Co masz na myśli?
– Co byś powiedziała na weekend wśród szumiących fal spędzony z pewnym czarującym facetem...
Ashley głośno się roześmiała.  
– Tym facetem jesteś oczywiście ty?
– A jakże! Wątpisz w mój urok osobisty?!
– Gdzieżbym śmiała. – Dźgnęła go palcem w klatkę piersiową. – Musisz zawsze się wygłupiać?! A tak na serio to proponujesz mi  wspólny wyjazd do Santa Barbara?
– Tak. Co ty na to?
– Brzmi bosko. Kiedy jedziemy?!
Dziewczyna za radości rzuciła się mu na szyję. Dave myślał, że się przesłyszał. Ona się zgodziła?! Nie myślał, że pójdzie mu tak łatwo i prawie bez żadnego wysiłku. Gdy się odsunęła spojrzał uważnie na nią.  
– Naprawdę się zgadzasz?
– Oczywiście – zapewniła go. – Zawsze kochałam to miejsce.  
– A Joey nie będzie miał nic przeciwko temu?
– A dlaczego miałbym coś mieć przeciwko?  
Ashley mało co nie podskoczyła, gdy usłyszała głos swojego przyjaciela za plecami. Nie spodziewała się, że już wstał z łóżka. Odwróciła się powoli w jego stronę. Zdziwiła się, że już był ubrany.  
– Jezu! Kiedyś dostanę przez ciebie zawału – rzekła.  
– Przepraszam, złotko. – Chłopak pocałował ją w policzek dostrzegając kątem oka jak Dave na niego patrzy. Nie było wątpliwości: był zazdrosny. –  Ashley nie musi pytać mnie o zgodę, kiedy chce gdzieś wyjechać.  
– Naprawdę? Pozwolisz jej jechać? – Dave był szczerze zdziwiony. On na jego miejscu na pewno by się nie zgodził. – Jesteście parą  i pozwolisz jej jechać z innym?
– Parą? A kto ci tak powiedział? – Joey postanowił odkręcić to co wcześniej naplątał, kiecy poznał Dave'a. – Chodzi ci o tamten dzień, kiedy odprowadzałeś Ashley? No cóż, mogłeś tak pomyśleć. To mój stary numer, który zawsze odwalam aby przegnać niechcianych adoratorów Ashley. Nie widziałem kim jesteś. Gdy zrozumiałem swoją pomyłkę zmyłeś się.  
– Miałem wtedy coś do załatwienia – powiedział Dave.  
Bardzo ucieszyła go wiadomość, że Joey nie jest chłopakiem Ashley. Odetchnął w duchu. W takim razie kim jest? Nadal z nią mieszka.  
– Więc wy nigdy...
– Nie – przerwał mu Joey. – To byłoby jak kazirodztwo. Ashley jest dla mnie jak siostra. A poza tym... – Podszedł bliżej do Dave'a i przyjrzał mu się uważnie. Był dość przystojnym, młodym mężczyzną i wcale nie dziwił się przyjaciółce, że straciła dla niego głowę. – Ona nie jest w moim typie, za to ty owszem.
Dave cofając się uderzył w ścianę. Rozszerzył oczy i gapił się na chłopaka. Był totalnie zaskoczony.  
– Jesteś gejem?
Joey tylko kiwnął głową na potwierdzenie. Odsunął się, a następnie odwrócił się do przyjaciółki. Oboje przez chwilę mieli poważne miny, po czym wybuchli gromkim śmiechem.
– Ale miałeś minę! – Joey zwrócił się do Dave'a. – Nie martw się. Nie zamierzam cię molestować, to tylko takie żarty.
– Co za ulga! – Mimowolnie Dave się uśmiechnął.  
Ten facet był pokręcony. Zawsze myślał, że to jego kumpel Steve był najbardziej szalonym człowiekiem jakiego znał. Mylił się.  
Joey wziął ze sobą klucze do domu, które na chwilę położył na komodzie stojącej w salonie i skierował się w stronę drzwi.  
– Wychodzę, dzieci. Muszę załatwić pilne sprawy. Macie wolną chatę, ale grzecznie mi tutaj. – Pogroził palcem i wyszedł.
– Kompletny wariat – stwierdziła Ashley. – On i Tracy pasowaliby do siebie, gdybym nie był tym kim jest. Naprawdę myślałeś, że my...
– Tak to wyglądało – odrzekł Dave nie kryjąc uśmiechu na swojej twarzy.  
Już wiedział, że niepotrzebnie był uprzedzony w stosunku do Joeya. Teraz by przyznał rację matce, która mówiła, że się polubią. Nic nie stało na przeszkodzie, zwłaszcza, że już nie widział w nim rywala.  
– Od razu bym ci powiedziała, gdybym miała chłopaka – powiedziała kierując się w stronę kuchni. – Masz ochotę na kawę?
– Chętnie.  
Dave przystał na propozycję. Dobrze że Joey poszedł za swoimi sprawami. Mógł w spokoju porozmawiać z Ashley. Dziewczyna nastawiła ekspres i odwróciła się do przyjaciela. Cieszyła się, że przyszedł. W głębi duszy wiedziała, że na pewno ją odwiedzi, ale nie miała pojęcia kiedy to nastąpi. Zaczynała już za nim tęsknić, a teraz stał tutaj, obok niej. Wystarczyłoby tylko wyciągnąć rękę, żeby go dotknąć. Był rzeczywisty, nie zniknie jak zjawa.
– O czym myślisz? – Z zamyślenia wyrwał ją głos Dave'a.
Ashley mało co nie podskoczyła na dźwięk jego głosu. Żeby jakoś wybrnąć z sytuacji uśmiechnęła się lekko.  
– O wyjeździe. Nawet nie wiesz jaką sprawiłeś mi niespodziankę swoją propozycję. Od lat nie byłam na porządnych wakacjach.
Rozległ się dźwięk ekspresu.  
– Nie wyjeżdżałaś nigdzie? – spytał Dave odbierając od niej filiżankę z aromatycznym napojem.
– Tego nie powiedziałam. Po prostu... to było tylko kilka dni. Ciocia była bardzo zapracowana i nie mogła się wyrwać na dłużej. – Westchnęła lekko. – Jestem jen wdzięczna, że się mną zajęła po śmierci rodziców. Niczego mi nie brakowało. Zawsze okazywała mi dużo ciepła i czułości. Gdyby nie ona nie wiem jakbym to wszystko przeżyła. Zawsze była przy mnie.  
Dave żałował, że nie mógł tego powiedzieć o sobie. Tak chciałby przez te ostatnie lata być przy niej, kiedy by go potrzebowała. Nie mógł zrozumieć dlaczego dopuścił do tego , żeby ich kontakt się urwał. Chyba do końca życia sobie tego nie wybaczy. Teraz na pewno nie popełniłby tego błędu. Dlaczego więc wtedy był takim kretynem? Postanowił jednak wszystko naprawić i nadrobić stracony czas, kiedy nie było go przy niej.  
Odstawił pustą filiżankę na blat i podszedł bliżej do Ashley. Delikatnie dotknął jej policzka.  
– Teraz ja tu jestem i będę ilekroć będziesz mnie potrzebowała. Zawsze możesz na mnie liczyć. W każdej sytuacji.
– Wiem – odrzekła Ashley patrząc mu w oczy.  
Przez chwilę stali w milczeniu po czym chłopak przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. Instynktownie wyczuwał, że właśnie tego chce. Czuł jej dłonie na swojej klatce piersiowej, gdy wtuliła się w niego jak mała dziewczynka. Wiedział, że czuła się samotna, bez rodziców. Miała ciotkę, ale to nie było to samo. Nagle straciła rodziców i na pewno się z tym nie pogodziła, ale mimo to nie straciła całej radości życia. On sam nie wie jakby sobie poradził gdyby tak jak Ashley stracił swoich najbliższych. Odegnał złe myśli.  
Wtulił twarz w jej miękkie włosy wdychając ich słodki, waniliowy zapach. Chciałby go czuć przez cały czas, przez wszystkie te chwile, kiedy nie będzie przy nim Ashley. Wtedy przypominałby ją i moment kiedy trzymał ją w objęciach. Poczuł, że dziewczyna chce wysunąć się z jego ramion, więc zwolnił uścisk, ale nie odsunął się. Nadal był blisko. Chciał być blisko niej, w takich momentach.
– Przepraszam – rzekła ze spuszczoną głową. – Czasami mam takie chwile słabości, kiedy czuję się samotnie i potrzebuję, żeby ktoś przy mnie był.
– Nie masz za co przepraszać. Rozumiem to. – Dave uśmiechnął się lekko, kiedy dziewczyna uniosła głowę. Była tak bardzo blisko, że mógł słyszeć jej oddech. – Ten dom przywołuje dużo wspomnieć o twoich rodzicach.
– To prawda. – Ashley odsunęła się od niego, żeby pozbierać puste filiżanki, aby wstawić je do zlewu. Kiedy się odwróciła Dave już stał za nią. Niemal się zderzyli. Dziewczyna wiedziała, że on jej nie przepuści. Nawet nie ruszył się z miejsca. Spojrzała mu w oczy. Był w nich ten sam blask co wtedy,w parku albo przed jej domem. Ten błysk pojawiał się wtedy, kiedy chciał ją pocałować. – Kiedy wyjeżdżamy? – nagle zapytała. Idiotko, zbeształa się w myślach. Chcesz zepsuć nastrój ?! Przecież o niczym innym nie marzysz jak o jego pocałunku. Po co się odzywałaś?  
Dave jakby wcale się nie przejął jej pytaniem. Nie zmienił wyrazu oczu ani zamiaru pocałowania Ashley. Położył jedną rękę na zlewie za nią i przysunął się bliżej. Odciął ewentualną drogę ucieczki. Ich ciała dzieliły tylko centymetry.  
– W piątek rano – odparł spokojnie ani na moment nie odrywając od niej wzroku. – Jeżeli wcześniej nie uciekniesz na drugi koniec kraju jak ostatnio.
– Nigdzie się nie wybieram i w najbliższej przyszłości nie zamierzam.  
– To dobrze. Poza tym bym cię nie puścił. Twoje miejsce jest tutaj, w Phoenix. – Wolną ręką odgarnął jej włosy do tyłu. Patrzył zafascynowany jak w ich kosmykach tańczą słoneczne promienie wpadające przez kuchenne okno. – Jesteś piękna. Jak mogłem kiedyś tego nie zauważyć. Jestem kretynem!
Ashley zaschło w gardle a serce  tłukło się w piersi jak oszalałe. Patrzyła na chłopaka zakochanym wzrokiem. Czekała na taką chwilę od lat. Kidy mieszkała w Chicago wielu chłopców z którymi się spotykała mówiło, że jest piękna, ale tak naprawdę chciała je usłyszeć od tego jedynego chłopaka, dla którego jej serce nigdy nie przestało bić. I doczekała się. Dave w końcu dostrzegł w niej kobietę.  
Chłopak nachylił się i delikatnie musnął jej wargi. Najpierw górną, potem dolną. Tak jakby chciał ją najpierw posmakować. Jej usta były takie jak podejrzewał: miękkie i słodkie. Pogłębił pocałunek a Ashley wyszła mu naprzeciw. Nie odepchnęła go, tylko zarzuciła mu ręce na szyję a dłonie wplotła w jego włosy przyciągając go bliżej do siebie. Krew szybciej zaczęła krążyć mu w żyłach. Nie przypuszczał, że jeden pocałunek obudzi w nim taką namiętność, jakiej nigdy dotychczas nie czuł przy żadnej dziewczynie. Poczuł tak silne pożądanie, że nie potrafił się opanować. Włożył rękę pod jej cienką koszulkę i badał linię jej pleców. Jej skóra była taka aksamitna w dotyku. Gdy Ashley zesztywniała zrozumiał, że posunął się za daleko. Zbeształ się w duchu, że zachował się jak jakiś napalony nastolatek. Skąd mógł wiedzieć, że pocałowanie dziewczyny tak na niego podziała. Z trudem się od niej oderwał. Nie wypuścił jej z objęć, tylko tylko uważnie badał jej twarz, tak jakby chciał wyczytać z niej odrzucenie albo pogardę. Jej twarz promieniała, a usta wykrzywiły się w lekkim uśmiechu.  
– Dave, ja... – szepnęła z trudem łapiąc oddech.
– Wybacz, ale to było silniejsze ode mnie. – Chłopak chciał się odsunąć, ale Ashley mocno trzymała go za szyję nie pozwalając się oddalić. Dave był zdumiony. Myślał, że  go odepchnie i straci swoją szansę, ale ona wciąż była w jego ramionach i nic nie wskazywało na to, żeby chciała się uwolnić. – Nie powinienem był...
– Co nie powinieneś: całować mnie? Żałujesz? – Głos Ashley był smutny.  
– Nie, oczywiście, że nie. – Gwałtownie zaprzeczył. – Po prostu... to znaczy...
– Marzyłam o tym pocałunku – wyznała Ashley patrząc mu prosto w oczy.  – I marzę, żebyś znowu to zrobił. – Odzyskała dawną pewność siebie, którą straciła przez smutne przeżycia z Chicago. Wiedziała czego chce. Chciała, żeby Dave trzymał ją w ramionach i całował do utraty tchu.  
– Ash... – wyszeptał przy jej ustach.  
– Uwielbiam jak używałeś tego zdrobnienia, Nadal uwielbiam.
– Jesteś taka słodka, że mam ochotę znowu cię posmakować.  
– Więc zrób to zamiast gadać. Ile mam czekać?
Dave dotknął jej ust i w tej chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Dziewczyna drgnęła i odsunęła się od chłopaka. To był odruch.  
– Nie, nie otwieraj. – Przyciągnął ją z powrotem do siebie. – Nie puszczę cię.
– To dobrze – odrzekła po chwili namysłu. – Nie zamierzam nigdzie się stąd ruszać.  
– Nie masz teraz czasu przyjmować gości. Może ten ktoś, kimkolwiek jest znudzi się czekaniem i sobie pójdzie. Oby. W przeciwnym razie będę zły.  
Pochylił głowę i pocałował ją w usta. Po chwili oboje usłyszeli czyjś podniesiony głos w korytarzu.  
– Na miłość boską, Ashley! Dlaczego nie otwierasz? Mam tam zapuścić korzenie?! Przecież.. – Kobiecy głos umilkł.
Dave i Ashley odskoczyli od siebie jak oparzeni i spojrzeli w kierunku drzwi, gdzie w progu stała Tracy z mocno rozszerzonymi oczami. Chwilę potem za jej plecami pojawiła się Chantelle. Stłumiła uśmiech na twarzy, co było dość trudne.  
– Dave! Miło cię widzieć! – Blondynka wyprzedziła przyjaciółkę i sama weszła do kuchni. Postanowiła jakoś rozluźnić napiętą atmosferę, jaka panowała w pomieszczeniu. Zawsze to Tracy tym się zajmowała, ale rudowłosa stała jak słup soli nie wypowiadając ani słowa. Na pewno przeżyła szok. Kolejny w ciągu paru dni. Nie spodziewała się tego czego będzie świadkiem. – Ile to już lat odkąd ostatni raz się widzieliśmy?
– Nie wiem. – Chłopak odzyskał głos patrząc na Chantelle. Zawsze to ją bardziej lubił od Tracy, która była dość nieprzewidziana i zwariowana. – Chyba pięć. – Spotkali się na pogrzebie rodziców Ashley. Tak, to było wtedy kiedy ich widział ostatni raz.  
– Byłyśmy umówione z Ashley na zakupy.  
Blondynka wytłumaczyła Dave'owi ich obecność. Na pewno chłopak nie był zadowolony z ich wizyty. Widziała to po jego wzroku.
– Zupełnie zapomniałam. – Ashley poklepała się po czole.
– Widocznie byłaś zajęta czym innym – odezwała się Tracy.  
Chantelle odwróciła się i zgromiła rudowłosą wzrokiem. Czy ona nigdy nie umie trzymać języka za zębami, pomyślała. Tamta zrobiła tylko niewinną minę i wzruszyła ramionami.  
– W takim razie nie będę wam przeszkadzał – powiedział Dave i ruszył w kierunku drzwi kuchennych. W progu odwrócił się jeszcze i spojrzał na Ashley. – Jesteśmy umówieni. Przyjadę o dziewiątej.
– Ok. Będę czekać. – Uśmiechnęła się dziewczyna.  
Gdy Dave wyszedł zarówno Tracy jak i Chantelle podeszły bliżej do przyjaciółki.
– Wyjeżdżasz? Z Dave'em? – zainteresowała się blondynka.
– Tak. – Uśmiechnęła się Ashley. – Zaprosił mnie na weekend do Santa Barbara.  
– I ty się zgodziłaś? – spytała Tracy.  
– Oczywiście. Dlaczego miałabym się nie zgodzić? Kocham to miejsce. Tak dawno tam nie byłam.  
– Raczej chodzi ci o towarzystwo a nie o miejsce – zauważyła rudowłosa siadając przy kuchennym stole. Uważnie spojrzała na przyjaciółkę. – Dave ma dar przekonywania. Wobec takich argumentów nie mogłaś się oprzeć. Zresztą jaka dziewczyna by się oparła.  Niezłe ciacho z tego twojego Dave'a.
– On nie jest mój. Jesteśmy tylko przyjaciółmi.  
Rudowłosa głośno się roześmiała.  
– Jasne. I przyjaciel tak patrzy: jakby miał zamiar cię zjeść. A poza tym przyjaciel nie robi tego co Dave robił z tobą gdy weszłam do kuchni. I był wyraźnie niezadowolony z naszej wizyty.
– Tracy ma rację. – Chantelle oparła dłoń o ramię Ashley. – Przez tę krótką chwilę zdążyliśmy wiele zauważyć. Nie ma sensu zaprzeczać, że jest inaczej. Podobasz mu się. Przecież o to właśnie ci chodziło: żeby dostrzegł w tobie kogoś więcej niż tylko koleżankę z dzieciństwa.
Ashley zerknęła na blondynkę. Przyznała jej rację. Po tym jak Dave ją całował nabrała przekonania, że stała się dla niego kimś naprawdę ważnym. Jednak czy była dla niego tak ważna jak on dla niej? Bardzo by tego chciała.  
– To się dzieje tak szybko – rzekła po chwili do przyjaciółek. – Przecież niedawno co wróciłam.
– A co byś chciała?! – Tracy wyrzuciła  ręce do góry. – Żeby posuwał się w żółwim tempie? Chłopak wie czego chce i to bierze. Jest zdecydowany. – Nagle wstała, głośno odsuwając krzesło.  – Koniec pogaduszek. Ubieraj się i jedziemy na zakupy, ale żwawo. Jeżeli chcesz, żeby Dave całkowicie stracił dla ciebie głowę musisz go oczarować, a my ci w tym pomożemy.

Willa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3131 słów i 17981 znaków.

10 komentarze

 
  • tolson

    O boziu ! Kiedy kolejna?

    6 wrz 2015

  • mysza

    Byle teraz tego wszystkiego nie zepsuł

    5 wrz 2015

  • Marlens

    Nareszcie  :lol2: wspaniała część :rotfl:

    4 wrz 2015

  • NataliaO

    – To prawda. – Ashley odsunęła się od niego, żeby pozbierać puste filiżanki, aby wstawić je do zlewu. Kiedy się odwróciła Dave już stał za nią. Niemal się zderzyli. Dziewczyna wiedziała, że on jej nie przepuści. Nawet nie ruszył się z miejsca. Spojrzała mu w oczy. Był w nich ten sam blask co wtedy,w parku albo przed jej domem. Ten błysk pojawiał się wtedy, kiedy chciał ją pocałować. – Kiedy wyjeżdżamy? – nagle zapytała. Idiotko, zbeształa się w myślach. Chcesz zepsuć nastrój ?! Przecież o niczym innym nie marzysz jak o jego pocałunku. Po co się odzywałaś?  
    Dave jakby wcale się nie przejął jej pytaniem. Nie zmienił wyrazu oczu ani zamiaru pocałowania Ashley. Położył jedną rękę na zlewie za nią i przysunął się bliżej. Odciął ewentualną drogę ucieczki. Ich ciała dzieliły tylko centymetry.  
    --- BOSKI FRAGMENT :) BARDZO DOBRA CZĘŚĆ  :kiss:

    4 wrz 2015

  • samanta555

    Cudowna część <3

    3 wrz 2015

  • Misiaa14

    No cudo jak  zawsze zresztą ;*

    3 wrz 2015

  • Majka

    Fajne opowiadanie :hi:

    3 wrz 2015

  • kamila12535

    Super jak zawsze :) EXTRA :)

    3 wrz 2015

  • DemonicEagle

    Super, najlepsze było  "Ona nie jest w moim typie, za to ty owszem.
    Dave cofając się uderzył w ścianę. Rozszerzył oczy i gapił się na chłopaka. Był totalnie zaskoczony. " z śmiechu aż wypuściłem telefon z ręki jak to przeczytałem :D

    3 wrz 2015

  • NataliaO

    lubie Cię czytać :) jak zawsze z resztą ;)

    3 wrz 2015

  • Willa

    @NataliaO  Dziękuję Ci bardzo. :)

    3 wrz 2015

  • NataliaO

    @Willa  :kiss:

    3 wrz 2015