Ukryte marzenie cz.20

Powoli odłożyła telefon na hotelowe łóżko. Po jej policzkach płynęły łzy. Musiała to zrobić, nie miała innego wyjścia. Na samą myśl o Dave'ie pękało jej serce. Tak bardzo za nim tęskniła. Chciałaby, żeby teraz był przy niej. Żeby ją objął i przytulił, aby odegnać koszmary. Ale to nie był koszmar, tylko okropna rzeczywistość. Byłam głupia, jeżeli myślałam, że od niego ucieknę, przemknęło jej przez głowę. Teraz już wiedziała, że Mark o niej nie zapomniał. Szukał jej i udało mu się ją znaleźć.  
– Grzeczna dziewczynka – usłyszała szept obok swego ucha.
Zadrżała i odsunęła się jak najdalej od człowieka, który wzbudzał w niej strach. Teraz przed jej oczami stanął obraz kiedy on próbował ją zgwałcić. Chciała odsunąć go ze swoich myśli, ale nie potrafiła. Miała pewność, że Mark znowu spróbuje to zrobić. Tylko, że teraz nikt jej nie uratuje. Gdyby chociaż miała telefon to może zdołałaby wezwać pomoc. Od razu gdy znaleźli się w pokoju hotelowym wyrwał kabel z telefonu. Była zgubiona. Jak teraz wezwę pomoc, myślała roztrzęsiona. Kątek oka zauważyła, że Mark stoi do niej tyłem,  a komórka leży tam, gdzie ją położyła. Powoli przesunęła ręką po łóżku i w tej chwili Mark się odwrócił. Od razu zauważył co zamierza Ashley. Szybko zabrał telefon i schował do kieszeni dżinsów.  
– Nie będzie ci już potrzebny – oznajmił.
Ashley wciąż siedziała w tej samej pozycji, nie ruszając się z miejsca. Mark obszedł łóżku i ukląkł obok. Uważnie się w nią wpatrywał. Wzdrygnęła się czując na sobie jego wzrok. Dobrze widziała jego twarz. Taki mężczyzna jak on, szatyn z hipnotyzującym spojrzeniem swoich orzechowych oczu, mógł podobać się kobietom. Wiele z nich uznałoby go za niezwykle atrakcyjnego i seksownego mężczyznę. . W Ashley wzbudzał zgoła inne uczucia: wstręt i odrazę. Na samą myśl, że on może ją dotknąć aż skręcało ją w żołądku i robiło jej się niedobrze.  
– Jesteś piękna – powiedział dotykając jej policzka.
Pochylił się w jej stronę, aby ją pocałować i w tej chwili Ashley zerwała się na równe nogi. Podbiegła do drzwi i złapała za klamkę. Nie zdziwiła się, że są zamknięte. Nie mając innego wyjścia zaczęła z całej siły walić pięściami.  
– Ratunku!!! – krzyczała.
Mark ze stoickim spokojem stanął za nią. Lekko się uśmiechnął.  
– Możesz krzyczeć i walić w te drzwi ile chcesz. I tak nikt cię nie usłyszy – odparł. – Całe piętro jest puste. Jesteśmy tu sami, zupełnie sami.
Ashley przerwała, bo wiedziała, że nie ma sensu. I tak się stąd nie wydostanie. Poczuła się bezsilna. To wszystko było jak jakiś najgorszy sen, z którego chciała się najszybciej obudzić. Odwróciła się i napotkała drwiący uśmiech Marka.  
– I co? Znudziłaś się? – zapytał, ale nie otrzymał odpowiedzi. Podszedł do niej bliżej nie zważając jak na niego reaguje. Bała się go. – Z tą cudowną twarzyczką wyglądasz tak słodko i niewinnie.
– Już nie jestem taka niewinna – wyrwało się z jej ust zanim zdążyła pomyśleć.  
Pamiętała doskonale, że jak jeszcze pracowała u niego w kancelarii to zawsze robił uwagi na temat jej cnoty gdy byli sam na sam. Nie wiedziała, skąd się domyślał, że nie ona nie spała z żadnym mężczyzną. Czy miała to wypisane na czole? Czyżby to było aż tak widać? A jak chciał ją zgwałcić powtarzał, że jest dumny z tego, że będzie jej pierwszym mężczyzną.  
Mówiąc te słowa chciała utrzeć mu nosa, nie zastanawiając się nad tym, że może go ostro wkurzyć.  
– Co? – krzyknął Mark od razu się domyślając co miała na myśli. Uderzył ją w twarz, aż upadła na podłogę. Uklęknął obok i zmusił ją, żeby na niego spojrzała. – Jak mogłaś suko? Z kim się puściłaś? – Ashley nie odpowiedziała, ale on doskonale wiedział. Przecież nie było jej przez kilka dni w domu i niedawno wróciła z jakimś facetem. Widział ich doskonale na tarasie jej domu. Obściskiwali się i całowali.  Tamten był zwykłym szczeniakiem, a to on był prawdziwym mężczyzną. – To dlatego nie było cię całą sobotę i niedzielę w domu. Bo się z nim rżnęłaś – powiedział wulgarnie prawie wypluwając te słowa ze swoich ust. – Może kiedyś wybaczę ci ten nic nieznaczący skok w bok. Wiem, że to ja jestem mężczyzną twojego życia.
– To Dave nim jest. Kocham go.  
Mark roześmiał się w jej w twarz.  
– Dave?! Cóż to za pretensjonalne imię. Nawet psa bym tak nie nazwał. – Umilkł na chwilę i wstał patrząc na Ashley z góry. – On już nie jest przeszkodą na drodze do naszego szczęścia. Dzięki wiadomości, którą do niego wysłałaś odczepi się od ciebie. Przyzwyczajaj się do myśli, że od tej pory jesteś moja, tylko moja. Żaden szczeniak mi cię nie odbierze. Zresztą już na pewno o tobie zapomniał. Przecież sama go o to prosiłaś.
Z triumfalnym uśmiechem na twarzy zniknął w głębi pokoju zostawiając zrozpaczoną Ashley. Dziewczyna ani na milimetr nie ruszyła się ze swojego miejsca.  
– Kochany mój – szepnęła do siebie przywołując w pamięci twarz Dave'a.
Nawet nie chciała o tym myśleć, że już go nigdy nie zobaczy. Chybaby umarła. Miała nadzieję, że nie potraktował poważnie tego SMS-a. Została zmuszona do jego napisania. Mark chciał w ten sposób udaremnić jej poszukiwanie. Na szczęście ten drań nie wiedział, że Ashley zostawiała wskazówki. Najpierw specjalnie rozerwała bransoletkę  i się zraniła w rękę. Następną było podpisanie SMS-a skrótem swojego imienia. Dave wiedział, że uwielbiała jak tak się do niej zwracał. Wiedział także, że ona go kocha.  
– Dave nie wątp we mnie, proszę. Tak bardzo cię kocham. Nie zapominaj o tym.



Dave w końcu podniósł wzrok. Jego usta zacisnęły się w wąską linię. Nie uwierzył w słowa, które napisała Ashley. Na pewno została do tego zmuszona. Jeżeli ten cały Mark myślał, że sprawi, iż on zaprzestanie poszukiwań, to był w grubym błędzie. Musiałbym być skończonym kretynem, żeby wziąć te słowa na poważnie, pomyślał. Wiedział, że Ashley go kocha. Sama mu o tym powiedziała. Zresztą Joey wyznał całą prawdę dotyczącą tego szaleńca w przeszłości nagabującego jego dziewczynę.  
Detektyw Lightwood widząc minę Dave'a zapytał:
– Coś się stało?
Chłopak tylko pokazał mu wiadomość tekstową. Potem rzekł:
– To dla zmyłki. Zmusił ją. Nie przebywa z tym facetem z własnej woli. Nie zaprzestańcie poszukiwać, błagam.
– Nie zamierzamy – odrzekł policjant. – Nie po tym czego się o nim dowiedzieliśmy.  
– Czego takiego? – spytał Dave czując jak jego tętno przyspiesza. Jakie grzechy ma na sumieniu ten bydlak, zastanowił się.  
Z niecierpliwością oczekiwał rewelacji detektywa.  
– Pańska dziewczyna nie jest jego jedyną ofiarą – rzekł Lightwood. – Parę lat temu był oskarżony o molestowanie seksualne. Niestety nie został skazany. Wycofano skargę. Najprawdopodobniej zastraszył ofiarę, ale nie zdobyto na to dowodów.  
– Co za … bydlę. – Dave miał w zanadrzu niecenzuralne słowo, ale z trudem się powstrzymał. – Błagam, znajdźcie  ją zanim będzie za późno.  
– Robimy wszystko co w naszej mocy – zapewnił go detektyw kładąc mu  rękę na ramieniu chcąc dodać mu otuchy. – Zostawię teraz pana. Jeżeli telefon pańskiej dziewczyny jest włączony, namierzymy go.  
Detektyw odszedł, a Dave usiadł obok przyjaciół Ashley. Chociaż oni będą również jego przyjaciółmi. Martwili się o nią, tak samo jak on. Wszyscy ją kochali. Dave nie mógł sobie darować tylko jednego: że dziewczyna nie wie co on do niej czuje. Dlaczego jestem taki głupi, że wcześniej nie zdałem sobie sprawy, że ją kocham, wyrzucał sobie.  
– Co powiedział detektyw? – zapytała Tracy bardzo przejęta i jednocześnie zmartwiona. Bardzo bała się o przyjaciółkę. Kto wie do czego taki szalony człowiek jak Mark Spencer jest zdolny?! Obawiała się, że zrobi Ashley jakąś krzywdę, jeszcze większą niż poprzednio. Oby tak się nie stało, pomyślała odganiając złe myśli.
Dave szybko streścił im całą rozmowę z policjantem. Nie słyszeli jej, gdyż on odszedł i rozmawiali z boku z dala od nich. Chwilę później ze swojego gabinetu wyszedł detektyw Lightwood.  
– Mamy go – powiedział. – Telefon jest cały czas włączony, a ostatnio logował się w hotelu Capitol. Sygnał cały czas jest z tamtego miejsca, Jedziemy tam.
– Mogę z wami? Muszę tam jechać – stwierdził stanowczo Dave.  
Lightwood uważnie spojrzał na młodego chłopaka. Widział zacięcie na jego twarzy. Wątpił czy uda mu się go odwieźć od tego pomysłu. Trudno było mu się dziwić. Na chwilę postawił się na jego miejscu i zdał sobie sprawę, że on zachowałby się tak samo.  
– W porządku – powiedział po chwili. – Ale proszę zastosować się do moich poleceń. Nic ani nikt nie powinien zakłócać całej akcji. Tylko wtedy się uda.
Dave zerknął jeszcze na dziewczyny i Joeya.  
– Dam wam znać.
Podążył za Lightwoodem i wsiadł do jego samochodu. Oprócz nich na miejsce udały się jeszcze dwa radiowozy. To było konieczne, żeby udaremnić ucieczkę Spencera, gdyby się zorientował co się święci. Przed hotel zajechali po kwadransie. Przez prawie całą drogę mieli włączone koguty. Dopiero gdy wjechali na ulicę, przy której stał hotel wyłączyli je, żeby nie spłoszyć Marka.  
Lightwood rozstawił swoich ludzi wejściach, żeby osobnik nie uciekł, a sam z dwoma funkcjonariuszami i Dave'em wszedł do hotelu. Recepcjonista na zdjęciu rozpoznał Marka i wskazał im numer pokoju. Ponadto dał im kartę – klucz uniwersalną, pasującą do wszystkich hotelowych pokoi.
Parę minut później zatrzymali się przed odpowiednimi drzwiami. Ligtwood zastukał do drzwi.  
– Policja! Otwierać! Nie ma pan szans, hotel jest otoczony – rzekł głośno detektyw, żeby osoba w pokoju doskonale go słyszała.
Gdy nie było żadnego odzewu, Lightwood użył karty, żeby otworzyć drzwi. Dał znać swoim ludziom, żeby wkroczyli. Funkcjonariusze wyciągnęli broń i weszli do pokoju,  za nimi detektyw,  a na samym końcu Dave.  
– Pusto – odezwał się jeden z nich po przeszukaniu pokoju.
Policjanci schowali broń. Lightwood obrzucił wzrokiem cały pokój.  Jego oczy zatrzymały się na nocnym stoliku, gdzie leżała komórka.  
– Cwany gnojek! Przechytrzył nas – rzekł i podszedł bliżej.
Wtedy zauważył coś jeszcze: leżącą obok kartkę. Wziął ją do ręki.
– Co to? – spytał Dave ustawiając się obok niego.
Detektyw przez chwilę się wahał, ale w końcu mu ją podał. Dave czuł szybko bijące serce podczas czytania treści: „Nigdy jej nie dostaniesz, szczeniaku. Ashley należy teraz do mnie. Już na zawsze. Zapamiętaj to sobie. I lepiej dla ciebie, żebyś o niej zapomniał. Bądź pewien, że ja zrobię wszystko, aby ona o tobie zapomniała. Już nigdy jej nie zobaczysz.”
Nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Upadł na kolana a w jego oczach zakręciły się łzy. Rzadko płakał, ale teraz gdy jego dziewczyna przebywała z szaleńcem rozkleił się.  
– Gdzie jesteś, kochanie?



Mark otworzył kartą drzwi do pokoju hotelowego, po czym wepchnął Ashley do środka, a sam wszedł za nią. Zamknął drzwi, żeby nie przyszła jej ochota na ucieczkę. Dobrze, że jednak opuścił wcześniej niż planował tamten hotel. Coś mu mówiło, że ten szczeniak nie da się oszukać. Musiał być jej pewny.  
Pamiętał jak Ashley powiedziała mu, że kocha Dave'a. Zacisnął pięści z całej siły. Już on jej wybije tą miłość z głowy. Wtedy będzie dla niej istniał tylko jeden mężczyzna: On.  
– Możesz zdjąć czapkę. Chcę zobaczyć twoje piękne włosy, by móc ich dotknąć.
Gdy dziewczyna nie zareagowała ściągnął jej czapkę z daszkiem, pod którą były schowane jej włosy. Wyjeżdżając z poprzedniego hotelu już o niej pomyślał. Na pewno nikt jej nie rozpoznał. Wszędzie rzucałyby się w oczy jej kasztanowe włosy.  
Dotknął jej szyi i dziewczyna odsunęła się jak najdalej od niego. Odwróciła się i krzyknęła:
– Nie waż się mnie dotykać! Nie zbliżaj się do mnie!
Mark nie zamierzał jej słuchać. Wziął ją za nadgarstki i przyciągnął do siebie. Czując jej zapach myślał, że za chwilę zwariuje. Ogarnęło go pożądanie. Musiał ją mieć.  
– Pachniesz tak cudownie. Cała jesteś cudowna i wspaniała.
Dziewczyna z całej siły próbowała się wyrwać, ale mężczyzna był zbyt silny. Trzymał ją mocno.  
– Puść mnie – błagała.
– Nie mam zamiaru – odrzekł przywołując na twarz uśmiech. – Jesteś moja. Zaraz się o tym przekonasz.  
Poprowadził ją w kierunku łóżka i siłą chciał ją pocałować. Gdy tylko dotknął jej ust, Ashley ugryzła go. Cofnął się zszokowany.  
– Jesteś wstrętny. – Kiedy ponowił próbę jej pocałowania opluła go. – Brzydzę się tobą.
Mark zrobił się purpurowy i uderzył Ashley w twarz, aż upadła na łóżko.  
– Pożałujesz tego co zrobiłaś, mała dziwko! – Położył się na niej i uwięził jej ręce nad głową. – Powinnaś zrozumieć, że jesteśmy jak dwie połówki jabłka.
– Chyba zgniłego – odparowała Ashley.  
– Jeszcze się bronisz i opierasz, ale wkrótce zmienisz zdanie. Sprawię, że zapomnisz o swoim gachu. Na zawsze. I tak już nigdy go nie zobaczysz. Jesteś moja, na zawsze moja. A teraz... – przygryzł wargę na myśl o tym co za chwilę zrobi – … nasze ciała się połączą. Już nie mogę się doczekać. Nie obawiaj się, będzie nam ze sobą dobrze.  
______________________

Chciałam poinformować, że do końca zostało tylko 3 rozdziały. Przygotujcie się na emocje w tych ostatnich rozdziałach.  
Bardzo dziękuję za komentarze. Cieszę się, że opowiadanie się podoba. :)

Willa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2469 słów i 14083 znaków.

6 komentarzy

 
  • mysza

    No nie rób jej tego! Niech on ją ratuje.

    25 paź 2015

  • Willa

    Opowiadanie jest już dawno skończone, ale wstrzymam się jeszcze parę dni zanim dodam kolejny rozdział.

    25 paź 2015

  • pola199025

    @Willa ale po co się wstrzymujesz daj nam poczytać  :D fajne ale nikt nie lubi czekac

    26 paź 2015

  • Kamilka889

    W takim momencie?  Jeny mam nadzieję ze on jej tego nie zrobi. Jeny czesc cudowna wyraza tyle emocji. Szkoda ze tylko trzy rozdzialy do konca , bo opowiadanie jest zaje*iste. Kiedy kolejny rozdział ?

    25 paź 2015

  • Wiktor

    Witaj!!!!. Pewnie, że się podoba. Dzięki. Czekam na następne części. Pozdrawiam Wiktor

    25 paź 2015

  • kamila12535

    Super :) czekam na więcej ;) :)

    25 paź 2015

  • Misiaa14

    Oh.....ale ch*j  cudo *-*

    24 paź 2015