Ukryte marzenie cz.21

Katherine jak burza wpadła na posterunek policji i poszukała wzrokiem swojego syna. Siedział na końcu korytarza ze spuszczoną głową. Serce jej się krajało patrząc na niego. Jako jego matka chciała oszczędzić mu cierpienia, ale wiedziała, że nie zawsze jest to możliwe. Nie przed wszystkim można uchronić własne dzieci. Tak też było tym razem. Powoli podeszła do syna i położyła mu rękę na ramieniu. Dave podniósł głowę. Był zaskoczony jej widokiem.  
– Co tu robisz, mamo? – zapytał.
– Dowiedziałam się o wszystkim od Joeya i musiałam przyjechać, żeby cię wesprzeć. – Usiadła blisko niego. – Są jakieś nowe wieści?  
– Nie. – Dave pokręcił głową. Na jego twarzy widniała rozpacz. – Boję się, mamo. Boję się, że już jej nigdy... – Dalszych słów nie był w stanie wypowiedzieć. Jakaś siła ścisnęła go za gardło.  
– Nie wolno ci tak myśleć – skarciła go Katherine. – Nie trać wiary. Musisz być silny.  
– Nie wiem, czy będę potrafił – odrzekł cicho Dave spuszczając głowę.
Wciąż przed oczami miał list, który napisał Mark. Jego słowa brzmiały tak pewnie. Chłopak bał się, że okażą się prorocze i już nigdy nie zobaczy dziewczyny, którą pokochał całym sercem. Nawet nie chciał myśleć o tym co w tej chwili przeżywa Ashley. Miał nadzieję, że Mark nie zdążył zrobić jej nic złego. Spojrzał na drzwi gabinetu detektywa Lightwooda. Przez szparę widział jakiś ruch. Domyślił się, że mężczyzna chodzi po pomieszczeniu rozmawiając przez telefon. Niestety nie słyszał słów, bo siedział zbyt daleko. Dave cieszył się, że trafił właśnie na niego. Poważnie potraktował całą sprawę, nie zbagatelizował jej chociaż mógł. Ashley była dorosła i można było uznać, że dziewczyna gdzieś wyjechała. Wiele razy się zdarzało, że policja mogła rozpocząć poszukiwania dorosłej osoby po czterdziestu ośmiu godzinach. Nie każdy policjant przejąłby się rozbitym kubkiem i leżącą na podłodze bransoletką, ale Lightwood od razu wziął się za poszukiwania. Dzięki temu natrafili na hotel, gdzie Mark przetrzymywał Ashley, ale facet uciekł zabierając ze sobą dziewczynę, zanim zdążyli przyjechać. Mężczyzna mógł być teraz wszędzie. Był ostrożny, a poza tym na razie policja nie miała żadnego punktu zaczepienia. Wszystkie drogi były zablokowane i wszędzie rozesłano ich zdjęcia. Teraz trzeba było tylko czekać, aż ktoś ich rozpozna. Ale Dave powoli tracił już cierpliwość. Minęło dopiero kilka godzin odkąd Ashey została porwana, a on już odchodził od zmysłów. Chciałby, żeby ten koszmar jak najprędzej się skończył.  
– Mówią, że nadzieją umiera ostatnia. – Usłyszał głos swojej matki, więc spojrzał na nią. Cieszył się, że jest tutaj razem z nim. Nawet nie miał głowy do tego, żeby zawiadomić rodziców. Widocznie matka sama się zaniepokoiła i poszła do domu Ashley. Tam na pewno był Joey, żeby czekać na informacje. Ale jak na razie nie było nowych. Ta niepewność go zabijała. – Nie możesz jej tracić. Ashley wróci cała i zdrowa, wierzę w to.
– Ja też chciałbym w to wierzyć, ale czasami nachodzą mnie wątpliwości. To jest silniejsze ode mnie.  
Katherine musiała coś zrobić, żeby dodać mu otuchy. Wpadła na pewien pomysł, to była ostatnia szansa. Chciała, żeby jej syn odzyskał wiarę i był tylko na to jeden sposób. Uśmiechnęła się lekko do niego i wstała.  
– Chodź ze mną – rzekła.
– Nie mogę – odparł. – Jeżeli będzie nowe wieści...
– Na pewno cię zawiadomią. Poza tym to niedaleko stąd, parę kroków.  
Dave postanowił pójść za matką. Zastanowił się dokąd go zabiera. Jakie było jego zdziwienie, gdy zatrzymali się przed kościołem. Chłopak zrobił wielkie oczy i spojrzał na matkę.  
– Dlaczego mnie tu zabrałaś? Nie byłem w kościele od lat. – Pamiętał, że ostatnio to było jak miał bierzmowanie. Potem jakoś tak wyszło. Miał inne sprawy, stał się dorosłym. Tak jak wielu ludzi w jego wieku nie odczuwał takiej potrzeby. Ale to nie znaczy, że nie wierzył w Boga.  
– Wiem o tym. Najwyższy czas to zmienić. Zwłaszcza w tak trudnych chwilach jak ta. Ja zawsze chodzę gdy mam jakiś problem, ale nie tylko. Od śmierci Naomi nie mogłam sobie poradzić ze sobą. Maskowałam się, żebyście się o mnie nie martwili. Było mi bardzo ciężko. Naomi była moją najbliższą, najukochańszą przyjaciółką. Była dla mnie jak siostra. – Katherine zamyśliła się na chwilę patrząc na budynek sakralny. – Przebywanie w kościele pomogło mi uporać się z tą stratą.  
Dave nie miał pojęcia, że jego matka po śmierci swojej przyjaciółki, matki Ashley, szukała ukojenia w kościelnych murach. Myślał, że dniami znikała na tak długo idąc na cmentarz albo spacer. Dopiero po tylu latach dowiedział się prawdy. Nigdy nie przypuszczał, że taką oazą spokoju był dla niej kościół.  
– Nigdy nie sądziłem, że to właśnie w takim miejscu szukałaś pocieszenia i ulgi – powiedział Dave patrząc na matkę.
– To mi pomogło. Tobie też pomoże, synu. Idź, potrzebujesz teraz chwili samotności. Przekonasz się, że odzyskasz wiarę w to, że Ashley powróci cała i zdrowa.  
Chłopak z lekkim wahaniem wszedł do środka. Świątynia byłą piękna, aż trudno było ją opisać słowami. Witrażowe okna przedstawiały wizerunki świętych, z sufitu zwisały ogromne żyrandole, a drewniane ławki były dziełem mistrza. Jednak największe wrażenie zrobiły na nim dwa wielkie obrazy wiszące przy bocznych ołtarzach. Dave zajął miejsce w pierwszej ławce po prawej stronie i uklęknął. Spojrzał na obraz przedstawiający mężczyznę w długiej jasnej szacie. Z jego otwartego serca rozchodziły się promienie: czerwone i białe. Na dole widniał napis: „Jezu. Ufam Tobie”. Patrząc na obraz Dave czuł jak w jego sercu pojawia się nadzieja. Przeżegnał się. Sam się dziwił, że jeszcze pamięta jak to się robi. Spoglądając w łagodną twarz Jezusa zaczął się modlić.  
– Jezu, Ty wiesz czego chcę najbardziej: żeby Ashley się odnalazła. Proszę, nie pozwól zrobić jej żadnej krzywdy. Ty wiesz jak bardzo ją kocham. Bardziej niż mogłem sobie wyobrazić. Nie odbieraj mi jej, proszę!



Ashley nie mogła pozwolić, żeby Mark ją dotknął. Ale on był od niej silniejszy. Przygniatał ją całym ciężarem swojego ciała do łóżka. Na samą myśl o tym co on zamierza zrobić robiło jej się niedobrze i miała ochotę wymiotować. Czuła na swojej skórze jego oddech i zrobiło jej się słabo. Myślała, że nie wytrzyma i całkowicie się podda, ale jakoś głos wewnątrz jej głowy podpowiedział jej co ma zrobić, żeby się uwolnić, choćby tylko na chwilę. Postanowiła go posłuchać.  
– W porządku. Zgadzam się – rzekła po chwili.
Marka aż zatkało gdy usłyszał słowa dziewczyny. Wstał, uwalniając Ashley. Czyżby to było możliwie, że ona go chciała, chociaż jeszcze niedawno się opierała? Być może w końcu zrozumiała, że to on jest takim mężczyzną, jakiego potrzebowała.  
– Co? – spytał. – Co powiedziałaś?
– Zmieniłam zdanie. Będę twoja – powiedziała, starając się aby jej głos brzmiał pewnie i nie drżał. – Ale ja nie lubię takiego szybkiego tempa. Przecież nigdzie się nie spieszymy. Jestem twoja, tylko twoja.  
Nie wiedziała jak udało jej się wydobyć te słowa z gardła. Jednak musiała, jeśli chciała go zmylić.  
Mark nie mógł uwierzyć w słowa, które padły z ust Ashley. Były balsamem dla jego uszu. Od tak dawna o niej marzył, a teraz jego marzenie się spełni. Ashley będzie jego, tylko jego. Już on sprawi, żeby zapomniała o innych mężczyznach. W jej życiu i sercu będzie miejsce tylko dla niego.  
– Chodź do mnie, kochanie – rzekł.
Ashley powoli wstała z łóżka. Uśmiechnęła się szeroko, sprawiając, że w sercu mężczyzny zapanowała radość, po czym z całej siły kopnęła go w krocze, aż zgiął się w pół stękając z bólu. Zanim zdążył się podnieść dziewczyna uciekła mu i zamknęła się w łazience.  
– Ty suko! – jęknął, powoli doczołgując się do drzwi, za którymi zniknęła dziewczyna. Złapał za klamkę, ale drzwi były zamknięte. – Pożałujesz tego! Już nie będę dla ciebie taki dobry. – Raz za razem łapał za klamkę, jakby chciał ją wyrwać. – Dopadnę cię i nie myśl, że uwolnisz się ode mnie. Już nie będę taki głupi, żeby ci uwierzyć. Będziesz moja, czy ci się to podoba czy nie.
– Nigdy! – krzyknęła Ashley zza drzwi. – Prędzej umrę, niż pozwolę, żebyś mnie tknął swoimi brudnymi łapami.  
– Będziesz inaczej śpiewała, kiedy cię poskromię. Nie z takimi jak ty dawałem sobie radę.  
W tej chwili rozległo się pukanie. Mark zaczął powoli iść w kierunku drzwi do pokoju hotelowego. Każdy ruch sprawiał mu ból w najczulszym miejscu swojego ciała.  
– Jezu! – jęknął z bólu.
Wiedział, że tego dnia nici wyjdzie z tego co planował względem dziewczyny. Unieszkodliwiła go. Będzie musiał zrobić sobie okład z lodu, żeby uśmierzyć ból. Jednak gdy już dojdzie do siebie, nikt ani nic nie będzie w stanie go powstrzymać aby ją posiąść. Ashley należy do niego i nikt mu jej nie odbierze.  
Otworzył drzwi i ujrzał na korytarzu młodą kobietę o krótkich, rudych włosach. Ubrana była w strój pokojówki, na którym widniało jej imię „Sara”. W swoich rękach trzymała stos ręczników.  
– Czego? – Mark był wściekły, że ktoś mu przeszkodził.
Sara nie przejęła się szorstkim głosem gościa. Musiała być zawsze uprzejma, dlatego też uśmiechnęła się pięknie i oznajmiła:
– Przyniosłam świeże ręczniki. Jeżeli pan pozwoli...
– Nie potrzebuję żadnych pieprzonych ręczników! – przerwał jej gwałtownie. Nie mógł pozwolić, żeby ktoś wszedł do pokoju. – Nie życzę sobie, żeby mi przeszkadzano. A teraz wynocha!
Zatrzasnął jej drzwi przed nosem. Sara stała jak sparaliżowana. Radosny uśmiech z jej twarzy zniknął . Zmełła w ustach przekleństwo, a potem rzekła do siebie pod nosem:
– Co za cham!
Wróciła do swoich obowiązków. Inni goście nie byli tak nieuprzejmi, kiedy przychodziła zmienić ręczniki. Otrzymała nawet niezłe napiwki.  
Gdy przyszła do służbówki zauważyła, że panuje jakieś zamieszanie. Zastanawiała się o co może chodzić. Zaczepiła jedną ze swoich koleżanek.  
– Linda, coś się stało? – zapytała.
– Szef dostał  od policji faksem zdjęcie jakiejś dziewczyny i faceta, który ją porwał. Kazał nam się im przyjrzeć, a nuż gość przebywa u nas. Powiesił kopię faksu tam. – Wskazała jej odpowiednie miejsce na ścianie.  
Sara podeszła bliżej. Od razu rozpoznała mężczyznę: to był ten gość, który okropnie ją potraktował.  
– Cholera jasna! – krzyknęła. Parę osób spojrzało na nią z zaciekawieniem. Koleżanka, którą niedawno zaczepiła podeszła bliżej. – On jest u nas – stwierdziła Sara.
– Jesteś pewna? – zapytała Linda.  
– Oczywiście. Potraktował mnie nieuprzejmie, żeby nie powiedzieć po chamsku. A ja zazwyczaj zapamiętuje takie parszywe mordy.  
Parę chwil później była już w gabinecie właściciela hotelu i podzieliła się z nim swoim odkryciem.  
– Jesteś pewna na sto procent? – zapytał.
– Nawet na dwieście – odparła Sara. – Pan przecież wie, że mam pamięć do twarzy. Facet nawet nie chciał mnie wpuścić do środka, żebym zaniosła świeże ręczniki. Widocznie miał coś do ukrycia. Zachował się bardzo nieuprzejmie. Rzadko mamy z takimi gośćmi do czynienia. Poza tym można jeszcze sprawdzić monitoring w recepcji – zasugerowała.  
Przyznał jej rację i polecił wrócić do swoich obowiązków, a sam poszedł do ochrony biorąc ze sobą faks, który dziś otrzymał. Na jednej z taśm zauważył mężczyznę przypominającego poszukiwanego. Ale obok niego stał chyba jakiś chłopak, bo miał na głowie czapkę z daszkiem.  
– Zatrzymaj obraz i powiększ. Szczególnie twarze – polecił swojemu pracownikowi.
Porównał osoby na ekranie i na faksie. Teraz już wiedział, że Sara miała rację. Poszukiwany Mark Spencer był w jego hotelu, zaginiona dziewczyna także. To była osoba w czapce, którą początkowo wziął za chłopaka.  Bez wahania, korzystając z telefonu w pokoju ochrony, wystukał numer na policję.  



Dave nie przypuszczał, że krótka modlitwa wystarczy, aby w jego sercu znów zawitała nadzieja i wiara. Teraz był już spokojniejszy. Wiedział, że Ashley się znajdzie. Czuł to. Serce mu to podpowiadało. Bóg nie mógłby być tak okrutny, żeby zabrać mu miłość. Bo on kochał Ashley. Teraz, gdy nie było jej przy nim, zdał sobie sprawę jak bardzo. Nie mógłby bez niej żyć.  
Wychodząc z kościoła zauważył, że nie ma jego matki. Uznał, że wróciła na posterunek, żeby oczekiwać wieści. Sam dotarł tam w parę minut. Miał rację: jego matka tu była. Usiadł obok.  
– Dziękuję – powiedział. – To mi naprawdę pomogło.
Katherine uśmiechnęła się lekko do syna.  
– Mówiłam, że tak będzie. – Wstała biorąc ze sobą torebkę. – Zaraz wracam.
Poszła w stronę łazienek zostawiając Dave'a samego. Przez parę chwil chłopak siedział spokojnie, ale w końcu postanowił wejść do gabinetu Lightwooda, żeby się dowiedzieć, czy są nowe wiadomości. W chwili gdy się podnosił spostrzegł biegnącą korytarzem młodą kobietę. Domyślił się, że to stażystka. Wbiegła do pokoju detektywa, nawet nie zamykając za sobą drzwi. Dave wstał. Zdecydował, że poczeka aż kobieta wyjdzie, a dopiero później sam wkroczy. Słyszał całą rozmowę przebywających w środku osób.  
– To pewne? – To był głos Lightwooda.
– Tak. Właściciel hotelu zanim zadzwonił sam się upewnił, że to osoba, której szukamy. Widział gościa na monitoringu.  
– Co to za hotel?  
– Astoria. Pokój 201. To tam przebywa Mark Spencer.  
Serce Dave'a mocniej zabiło, gdy usłyszał ostatnie słowa. Ktoś rozpoznał tego gnojka. Wiedział, gdzie jest Ashley! Nie zastanawiając się podjął decyzję, żeby jak najprędzej tam pojechać. Hotel Astoria był pół godziny drogi stąd, ale jeżeli się postara dotrze tam szybciej łamiąc wszystkie możliwe przepisy. Nie chciał czekać na policję. Sam uwolni swoją dziewczynę. Rzucił się do wyjścia i potrącił wychodzącą z toalety matkę.  
– Dave co...
– Wiem, gdzie jest Ashley. Jadę tam – rzucił i tyle go widziała.  
W tej chwili z gabinetu wyszedł detektyw Lightwood. Katherine wcześniej go poznała, gdy jej syn był w kościele. Mężczyzna rozglądał się po korytarzu, więc domyśliła się, że szuka Dave'a.  
– Mój syna chyba podsłuchał pana rozmowę – rzekła, podchodząc do niego. – Dowiedział się, gdzie jest Ashley i pojechał tam.
– Niech to szlag! – zaklął policjant. – Tylko tego nam brakowało. Proszę jechać do domu, zawiadomimy panią – rzekł do niej wybiegając z budynku.  
Wydał instrukcje swoim ludziom, którzy zebrali się na zewnątrz.  
– Hotel Astoria. Zbierajmy się. Facet nie może nam się wymknąć. Tym razem go dopadniemy.



Gdy tylko Mark wyszedł z pokoju hotelowego, Ashley opuściła łazienkę. Wiedziała, że to co dzisiaj zamierzał będzie nieuniknione. Tyma razem dał się oszukać. Dzisiejszego dnia go unieszkodliwiła. Miała nadzieję, że nie spróbuje jej nic zrobić. Ale po nim można się było wszystkiego spodziewać. Nie mogła zaprzeczyć, że znajduje się teraz w łapach nieprzewidywalnego szaleńca. Z oczu popłynęły jej łzy. Jakie życie bywa przewrotne! Najpierw przeżyła chwile szczęścia z Dave'em, żeby teraz przeżyć istny koszmar. Chciała, aby już się skończył.  
– Nie – powiedziała stanowczo. – Mark mnie nie dostanie. Nigdy. Nie dopuszczę do tego.
Zajrzała do barku i wyjęła butelkę czerwonego wina. Innego nie było. Ona zawsze przepadała za białym, ale teraz było jej wszystko jedno. Otworzyła butelkę. Nie szukała nawet kieliszka, żeby się napić. Pociągnęła spory łyk prosto z butelki. Ciężko oddychała, po czym znowu się napiła. Zakręciło jej się w głowie. Do tego co chciała zrobić potrzebny był jej alkohol we krwi. Na trzeźwo chybaby się na to nie zdobyła.  
Weszła do łazienki i wylała resztę wina do sedesu. Potem cisnęła pustą butelkę o posadzkę. Rozbiła się. Patrzyła przez chwilę na podłogę zanim znalazła największy odłamek szkła. Wzięła je do ręki. Zamknęła drzwi łazienki i usiadła na podłodze opierając się o ścianę. Przez chwilę bawiła się ostrym jak brzytwa odłamkiem.  
– Dave, mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz – rzekła do siebie. – Ale ja nie pozwolę, żeby Mark wziął mnie siłą. Po moim trupie. Gdy ten psychol będzie chciał tu wejść, zrobię to co powinnam. Potem będzie mógł robić ze mną to co mu się zamarzy. I tak wtedy nic nie będę czuła.

Willa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2995 słów i 17178 znaków.

7 komentarzy

 
  • SMILE25

    Ciekawość tak mnie zżera,że nie mogę doczekać się kolejnej części :).

    30 paź 2015

  • Misiaa14

    Niech on ją  uratuje błagam cudowneee oh *-*

    29 paź 2015

  • mysza

    Ratuj ją!

    29 paź 2015

  • Tessiak

    Jejku, mam nadzieję, że ona tego nie zrobi, że wszystko będzie w porządku. Czekam na ciąg dalszy.

    29 paź 2015

  • Wiktor

    Witaj!!!. Kurcze naprawdę wciągająca historia. Super!!!!. Fajnie piszesz. Czekam na next. Pozdrawiam Wiktor

    29 paź 2015

  • NataliaO

    Zajefajne  <3

    29 paź 2015

  • Kamilka889

    Jeny w takim momęcie? To jest cudowne.

    28 paź 2015