Rudzielec cz. VIII

- Tylko pamiętaj, czasami na ucieczkę może być z późno. - Wzruszyłam ramionami. Mam własny rozum, wiem kiedy się wycofać. Nie powiedziałam jednak tego głośno. - To może podrzucę cię do domu?
- Masz samochód? A prawo jazdy? Przecież masz dopiero 17 lat? Nie możesz jeździć bez opiekuna! - zasypałam go masą pytań.
- Ojciec kupił mi auto na 16-ste urodziny. Nic specjalnego. A resztą nie musisz się przejmować. - Posłał mi uspokajający uśmiech, który chyba nie zadziałał tak jak powinien.
  Zaprowadził mnie na parking przed centrum handlowym. Wskazał czarny, sportowy samochód. Podszedł do mnie z kluczykami w ręku i otworzył przede mną drzwi. Gestem poprosił, żebym wsiadła.
- Zawsze jesteś taki szarmancki? - zapytałam, myśląc: Chwilo, trwaj!
- Wiesz, jak to jest przy nowej dziewczynie. Zawsze na początku chcesz się popisać. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Nie wiem, jak to jest - warknęłam w odpowiedzi. W głowie pojawiła się niechciana myśl: Jedna z wielu! Nic nieznacząca dziewczyna.
  Za wszelką cenę nie chciałam pokazać jak bardzo zranił mnie tymi słowami.
- Dasz się jeszcze gdzieś zaprosić? Może jutro? - zagaił. Prowadził pewnie. Czułam się z nim bezpiecznie.
- Bynajmniej. - Otworzyłam schowek. Nic ciekawego: sterta papierzysk, okulary przeciwsłoneczne i portfel.
- A dziś dałaś się wyciągnąć - wypomniał. Widziałam, że obserwował moje ruchy.
- Wyciągnąć to jest bardzo dobre słowo. Nie paliłam się do tego spaceru po parku. - Zauważyłam wystające z portfela prawo jazdy. Ciekawe jak wyszedł na zdjęciu. Przyjrzałam się uważnie dokumentowi.
- Ej, zostaw to! - Wyrwał mi z ręki upoważnienie do prowadzenia pojazdów. I tak zauważyłam za dużo.
- Masz 18 lat? Nie zdałeś dwa razy? - Zerknęłam na niego. Przecież był zdolny! - Przykro mi.
- To fałszywka - rzucił poirytowanym tonem. - Czasami ojciec prosi o załatwienie... pewnych spraw... na mieście. Pozwala na jazdę samochodem z fałszywymi dokumentami. - W jego głosie nie było czuć paniki ani strachu. Ot, zwyczajnie opowiadał o swoim życiu.  
- Przecież mogę zgłosić to na policję! To nielegalne! - krzyknęłam.
- Nielegalne to moje drugie imię. - Na jego twarzy zagościł uśmiech. - Z resztą ojca stać na lewe prawko, a miałby się bać policji?
- Chyba powinnam już wysiąść - stwierdziłam. Miałam w głowie mętlik. Pochodził z bogatej rodziny to była prawda. Ale czy może posunąć się aż do takiego zachowania? Gdzie respekt wobec prawa?
- Powinnaś. Już od pięciu minut stoimy przed twoim domem. - Wybuchnął śmiechem. Rozejrzałam się nerwowo. Jak to możliwe, że tak się zagapiłam?
  Pospiesznie opuściłam samochód i weszłam do domu. Rodzice jeszcze nie wrócili. Mogłam spokojnie pójść do swojego pokoju, nie narażając się na niepotrzebne i nużące pytania.
  Podczas długiej kąpieli zastanawiałam się, jak postępować z Robertem. Jeśli był zamieszany w posiadanie nielegalnych dokumentów, to w co jeszcze? Do tego jego ojciec wie o wszystkim, ba, sam mu je załatwił. Może powinnam posłuchać ostrzeżeń, które przekazała mi Alicja. Zresztą on sam mnie ostrzegał. Dziś dowiedziałam się, że Robert nie kłamał, ale czy był bardziej niebezpieczny.
  Jednak coś pchało mnie w jego kierunku. Chciałam poznać sekrety, które ukrywał przed światem.


            ***


  Robert podjechał do swojego najlepszego przyjaciela, Wojtka. Łączyła ich długoletnia znajomość i wspólne interesy. Wojtek również chodził do pierwszej klasy liceum, ale inny profil: mat-geo.
  Robert zapukał do drzwi. Po chwili otworzył mu wysoki, napakowany chłopak o blond czuprynie i niebieskich oczach. Uścisnęli sobie ręce i poszli do pokoju blondyna.
- Co ty, kur*a, zrobiłeś?! - przeraził się, kiedy brunet zdradził szczegóły spotkania z Rudzielcem. - Twój ojciec wie?
- Nie wiem, czy mu mówić. - Westchnął ciężko Robert.
- Jak ona pójdzie z tym do psów, to lepiej mu powiedz. Musi mieć czas, żeby wyczyścić ślady - stwierdził.
-Nie pójdzie! - warknął.
- Jesteś tak jej pewny, żeby ryzykować wszystko? To szmata jak każda. Leci na kasę. - Spojrzał badawczo na przyjaciela. Zawsze traktowali dziewczyny przedmiotowo. Mało którą mieli na dłużej.
- Nie waż się tak o niej mówić! - syknął. Chciał uderzyć Wojtka.
- Spokojnie. - Uniósł w górę ręce na znak dobrych zamiarów. - Jakie masz wobec niej plany? Bo jakoś dziwnie się zachowujesz.
- Chcę z nią być - odpowiedział pewnie brunet.
- Pierd*lisz! I co potem? Opowiesz o swoich zajęciach? Twój ojciec się wku*wi. - Blondyn patrzył na swojego kumpla. Wydawać się mogło, że znał go na wylot, ale nigdy nie odwalało mu na punkcie laski.
- Ch*j go to obchodzi. Też mam prawo do życia. A ona... ona jest tego warta. - Chłopak się roześmiał. - Jest taka słodka... i mądra... i...
- Ku*wa! Ty coś do niej czujesz. Ja pie*dole! Ale będzie przej*bane - zaklął Wojtek, ale Robert wiedział, że może na niego liczyć.


          ***


  Niedziela upłynęła mi na odrabianiu lekcji. Logika nauczycieli: Zróbmy wszystkie sprawdziany w poniedziałek.  
  Na szczęście ten dzień był wolny. Zaczęły się długo wyczekiwane ferie zimowe. W sumie to dość wcześnie, ale co będę narzekała na dni bez szkoły.
  Z zadaniami domowymi uwinęłam się szybko. Teraz miałam całkowicie wolne dwa tygodnie. Szkoda, że nigdzie nie wyjeżdżamy w tym roku. Zapowiada się nuda. Śniegu brak, czasami temperatura spada poniżej zera. Szału nie ma...
- Oliwia! - Usłyszałam krzyk mamy. Natychmiast zbiegłam po schodach na dół.
- Co się stało? - zapytałam zadyszana. Nadal w stroju do spania nie prezentowałam się dobrze, a moje włosy są tak potargane, że nie wiem czy uda mi się je rozczesać.
- Przyszły do ciebie kwiaty. Jest też liścik w kopercie! - pisnęła. Dopiero teraz dotarło do mnie, że jest podekscytowana. Hmm... w przeciwieństwie do mnie. Obojętnie wzięłam prezent do swojego pokoju, a mama była rozczarowana. Chciała zapewne poznać treść listu.
  Dopiero po zamknięciu szczelnie drzwi i wskoczeniu na łóżko, otworzyłam kopertę. W środku znajdowała się żółtka kartka z tekstem. Przeczytałam jednym tchem.


  Zapraszam serdecznie pannę Oliwię Janiak na imprezę w domu Marka Jaworskiego, która odbędzie się dnia 25 stycznia (tj. poniedziałek) o godzinie 20:00.
  Proszę o przybycie.
  Tajemniczy Wielbiciel
P. S. Przyjadę o 19:30. R.


  Zaczęłam się śmiać. Pamiętał!  
  Iść czy nie? Teraz nie miałam wyjścia.  
  Zeszłam na dół z uśmiechem na ustach powiedzieć mamie. C. D. N.





Hej :) i jak tam? Podoba się? Miłego czytania.
Pozdrawiam A.

zakr3cona

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1202 słów i 6721 znaków.

6 komentarzy

 
  • ala1123

    Myślałam że on nic do niej nie czuje i chce tylko pokazać że może mieć każdą, a tu taka niespodzianka ;) świetne opowiadanie;)

    16 maj 2015

  • Tessa

    Świetne! Uwielbiam to opowiadanie :D Kiedy mogę się spodziewać kolejnej części?

    15 maj 2015

  • zakr3cona

    @Tessa jeszcze nie wiem :) jutro lub w poniedziałek :)

    16 maj 2015

  • prf

    Ciekawa część, czekam na kontynuację :)

    15 maj 2015

  • kamila12535

    Czekam na następną cześć czyli oni jednak  razem to nie jest takim ****em jak mi się wydawało

    15 maj 2015

  • LittleScarlet

    No ładnie, przewidywalnie, ale ładnie. Chociaż o opisy nie przestanę się upominać.  :devil:

    15 maj 2015

  • zakr3cona

    @LittleScarlet z niecierpliwością czekałam na Twój komentarz :)
    Co mi pozostaje powiedzieć: będę się starała o te opisy :D

    15 maj 2015

  • gonzo34

    @LittleScarlet No właśnie ... :)

    15 maj 2015

  • LittleScarlet

    @zakr3cona O kurcze, ktoś jednak czeka na moje komentarze. Może jednak nie jestem taką straszną zołzą, która tylko hejtuje

    15 maj 2015

  • zakr3cona

    @LittleScarlet nie jesteś :) musisz się bardziej starać :D

    15 maj 2015

  • gonzo34

    @zakr3cona LittleScarlet myślała ,że ma wyłączność na hejtowanie ! :D :D :D

    15 maj 2015

  • mysza

    O Boże!! On coś jednak do nie czuje i nie jest skończonym ****em!!! <3 kocham te opowiadanie!! <3 <3 :* :)

    15 maj 2015

  • zakr3cona

    @mysza nikt nie jest zupełnie bez uczuć :)

    15 maj 2015