Reakcja Chemiczna - zakończenie

A więc Kochani!
O to przedstawiam ostatnią część Reakcji Chemicznej! Jak myślicie jakie będzie zakończenie???
Chciałabym dedykować i jednocześnie podziękować WSZYSTKIM, którzy wspierali mnie komentarzami czy też prywatnymi wiadomościami. To dzięki Wam dziś umieszczam ostatnią część. Dajecie mi poczucie, że to co robię nie jest bezużyteczne!
Dziękuję Wam bardzo i ściskam mocno! :*
Piszcie w komentarzach co sądzicie o tej i pozostałych częściach. Chcę poznać Waszą opinię. I co najważniejsze... Czy uważanie, że historia Ady i Steva powinna być kontynuowana?
Życzę obfitej w emocje chwili poświęconej Reakcji Chemicznej !!!  

_______________________________
Adę obudził potworny kac. Powoli docierały do niej sceny z poprzedniego wieczoru, scena pocałunku wydawała się jej być mało wiarygodna więc przyjęła, że to jedynie sen. Światło tego felernego dnia stało się wrogiem numer jeden, a za butelkę wody oddała by wszyto. Blada i słaba podreptała do kuchni. Nie tylko oczy miała małe, a i również zasięg widzenia. Obijając się o ścianę na schodach poprawiła niezdarnie rozczochrane włosy. Dopadła się do butelki i przyssała jak glonojada nawet nie zauważyła taty siedzącego przy kuchennym stole.
-Zabalowałaś wczoraj – puste talerze świadczyły o tym że nie tylko on jest po śniadaniu – Może coś zjesz?

-Chyba nic nie przełknę.
-Nigdy nie doprowadziłaś się do takiego stanu – od pierwszego dnia wiedział, że coś z nią jest nie tak, a jej zachowanie i stan tylko utwierdził go w tym przekonaniu.
-Zawsze musi być ten pierwszy raz – chwyciła za butelkę i opróżniła prawie do dna.
- Powiesz mi co się dzieje? – może i udawała twardą i szczęśliwą, ale w końcu był jej ojcem, choć mieli ostatnio mały kontakt ze sobą, to znał ją zbyt dobrze, a po ostatnich doświadczeniach stał się przewrażliwiony na punkcie smutnych oczu córki.
-Kiedy człowiek się upija normalną reakcje jest brak apetytu.
-Pytam o powód twojej libacji.
-Zaraz tam libacji.
-Ada.
-A czy musi być jakiś powód?
-Dla osoby, która brzydzi się tego typu trybem życia to tak.
- To nie jest tryb życia tylko jednorazowy wyskok. Tak chyba wygląda młodość co?
- Tak się zwykle zaczyna – mogła z nim podyskutować i upierać się przy swoim, ale najzwyczajniej w świcie nie miała na to sił – Mam tylko nadzieję, że się w nic nie wpakowałaś.
Oczy zaszkliły się jej bez żadnej kontroli. Wpakowała się i to jak. Zakochała się w żonatym oszuście, który wykorzystał jej naiwność.
- W liceum nie miałam czasu na imprezy, czas to nadrobić.
- Nie chcesz nie mów, ale jak uznasz, że jednak nie poradzisz sobie sama, to wiesz gdzie mnie szukać – zabrał gazetę i poszedł na taras gdzie byli pozostali członkowie rodziny. Choć powinna się cieszyć, że Artur odpuścił i nie drążył tematu to zrobiło się jej przykro. Nie chciała go krzywdzić, w końcu mógł się czuć niepotrzebny, ale prawdą było również, że od momentu gdy po raz drugi się ożenił, a na świat przyszły ruchliwe i troszkę problematyczne dzieci nauczył się radzić sobie sama, nie chcąc mu zawracać głowy dodatkowo swoimi rozterkami. Teraz ciężko było jej to zmienić. Zachłannie pijąc wodę z ponurych myśli oderwało ją wspomnienia o Joe, a dokładniej niewyraźne wspomnienie w którym się umawiają przez co o mało się nie udławiła. Poczłapała do łazienki i zmyła z siebie wspomnienia wczorajszej nocy odtwarzając urywki filmu. Przez pół dnia Joe nie przyszedł więc pojawiła się iskierka nadziei, że albo zapomniał, zrezygnował lub ich rozmowa to jedynie wymysł jej pijackiej wyobraźni. O osiemnastej okazało się jednak że była w błędzie. Cała spięta otworzyła, stał wystrojony w powycieranych dżinsach i w dopasowanej koszuli, trampki odjęły mu kilka lat, wyglądał jak uczeń liceum, ale biorąc pod uwagę jej urodę, nie wyglądałby przy niej głupio.
-Cześć. Gotowa?
-Gotowa? Na co?
-Miałem cię porwać.
-Tak? – podrapała się po głowie szukając jakieś przekonującej wymówki.
-Nie pamiętasz?
-Nie bardzo – zmieszała się – A gdzie konkretnie?
-Spodoba ci się, ale musimy się pośpieszyć.
-Dlaczego?
-Jak będziesz zadawała tyle pytań to się nie dowiesz, ubieraj się – nie była pewna czy powinna i czy jest na siłach wychodzić z domu, biła się z myślami, ale w końcu chwyciła torebkę i krzyknęła krótkie „wychodzę”.
-Ale nie będę tego żałować ?
-Obiecuję – wsiedli do starego ale zadbanego auta i ruszyli za miasto.
-Gdzie mnie wywozisz?
-Niespodzianka.
-Uprzedzam, że facet z  którym się spotykałam był policjant, więc jestem uzbrojona w silny gaz pieprzowy i odpowiednie ruchy potrafiące sprawić wiele bólu.
- Spokojnie, nie będziesz musiała tego wykorzystywać – próbował ją uspokoić, ale nie mógł się jej dziwić, w ogóle się nie znali, poza tym pewnie też nie wiele pamiętała.
Zabrał ją w magiczne miejsce, na wzgórze z widokiem na morze, nie miał najmniejszych wątpliwości, że zrobi to na niej wrażenie. Wyciągnął z samochodu koc, torbę z jedzeniem.
- Zabrałeś mnie na piknik? – podążała za nim.
- Na piknik na najlepszym miejscu w okolicy i z niepowtarzalnym widokiem – dotarli na miejsce. Ada zaniemówiła. Faktycznie, widok z góry na szeroką piaszczystą plażę gęsto osadzoną mewami i długie molo zrobiło na niej wrażenie – Przygotowałem się również na twój brak apetytu, wiec mam rosołek – podał jej termos na co zrobiła wielkie oczy.
-Odrobiłeś lekcję.
-Wiec nie zawiedź mnie i zjedz coś – zjadała kanapkę bardzo ostrożnie, skupiając się na każdym kęsie zapijając rosołem. Było miło, ale mimo wszystko czuła się trochę skrępowana, nie znała jego zamiarów. Gdyby jednak znaleźli się w innym czasie bez sercowych rozterek byłaby wstanie przynajmniej się zawahać. Teoretycznie była to wymarzona idealna randka w towarzystwie przystojnego mężczyzny czyli to wszystko o czym marzy niejedna dziewczyna.
Pod byle pretekstem zbliżył się do niej, zachód słońca był coraz bliżej, z bogatego doświadczenia wiedział, ze romantyczny nastrój wyjątkowo działał na dziewczyny więc poczekał, aż klimat zrobi się odpowiedni, nachylił się i ucałował jej odkryte ramię, na co od razu zareagowała, ale nie tak jak sobie zaplanował.
-Co ty robisz?! – poderwała się z miejsca.
-Całuję cię w ramię – wstał zaraz za nią.
-A w jakim celu? – zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć dodała oburzona – Chcesz wykorzystać mój stan?!
-Gdybym chciał cię wykorzystać zrobiłbym to wczoraj – coś w tym było, ale w dalszym ciągu jej to nie uspokoiło – Jesteś piękną kobietę – po raz kolejny się do niej zbliżył. – Czy coś w tym dziwnego, że próbuję się do siebie zbliżyć?
-Nie znamy się – zauważyła ogłuszona jego słowami.
-Swojego faceta znałaś i co? Jak ktoś ma cię skrzywdzić to, to zrobi bez względu na to czy się znacie czy nie albo uszczęśliwić – pogładził jej policzek – Co ci szkodzi spróbować? – zapadła głucha cisza, nie byłby sobą gdyby tego nie wykorzystał. Zatopił się w miękkie usta. Całował z wprawą, ale mimo to nie wywarło to na niej wrażenia wręcz przeciwnie poczuła wyrzuty, odsunęła się od niego, ale on podążył za nią, nie odpuszczając – Daj mi szansę – ucałował jej szyję, zamrugała zdezorientowana, przeszedł ją dreszcz, przymknęła powieki. Tęskniła, ale nie za byle pocałunkiem, a za ustami Steva. Dając się skrytym pragnieniom oczami wyobraźni zobaczyła Steva, oddała się przyjemności, pozwoliła się dotykać, całować, ale kiedy męska dłoń próbował dostać się między uda odskoczyła jak oparzona.
-Wystarczy.
-Jeśli kogoś ma, to nie zostawi jej dla ciebie, wiesz że tak będzie, możesz po nim rozpaczać, albo zapomnieć, ja ci w tym chętnie pomogę.
-Nie dziękuję, poradzę sobie bez twojej pomocy – była bardzo stanowcza. Miał wiele kobiet i choć był pewny swego znał też takie typy, opadły mu ramiona. Wydawał się być nie ugięta. Był nakręcony, napalony i przygotowany na szaloną noc, teraz ogarnęła go frustracja – Nie jestem kobietą na jedną noc.
-Nie chcę cię na jedną noc.
-Już to gdzieś słyszałam – wykpiła go otulając się ramieniem.
-Od kłamcy i zdrajcy.
-A ty niby jesteś inny?
-Nie możesz mnie ani oceniać, ani do niego porównywać. Nie znasz mnie.
-A skąd pomysł, że mam ochotę cię poznać?
-Wczoraj wyglądałaś na zainteresowaną.
-Byłam pijana, a ty to wykorzystałeś.
-Ale dziś jesteś trzeźwa i mimo to przyjechałaś tu ze mną. Dlaczego jesteś taka oporna?!
-A co zwykle trafiały się łatwiejsze? – na chwilę go sparaliżowało, wykorzystując to szła za ciosem – Nie wmówisz mi, że jestem pierwszą którą tu zabrałeś, że nie pocieszasz załamanych kobiet, które pijane ci się zwierzają. Nie uwierzę, że jestem wyjątkowa!- mówiła coraz głośniej nie panując na emocjami – Że oszalałeś no moim punkcie od pierwszego wejrzenia! – miała sporo racji, ale złość z jaką to wypowiedziała dała mu jasną sytuację.
-Dobra, zbieramy się – nie chciała go urazić, ale nie powinien sobie za dużo wyobrażać, to że została skrzywdzona nie oznaczało, ze potrzebował pocieszenia u obcych facetów.
Odwiózł ją do domu, żadne z nich nie odzywało się słowem. Ada pocierała nerwowo palce, Joe zacisnął szczękę do granic możliwości, dopiero kiedy chciała wyjść chwycił ją za dłoń i przytrzymał.
- Poczekaj – zrobiła jak poprosił, wyciągnął ze schowka kawałek kartki i długopis, zapisał na nim cyfry – To jest mój numer telefonu, jakbyś zmieniła zdanie – zlustrowała go chłodno przywołując do porządku – Albo jakbyś chciała pogadać. Służę ramieniem – nie zastanawiała się, wzięła karteczkę i bez słowa wyszła z auta. Najchętniej przyłożyłaby mu wybijając z głowy tą arogancję jednak w tym momencie miała ochotę wykastrować każdego faceta stojącego jej na drodze. Mimo tego, że poczuła się urażona karteczkę zachowała.
Kolejne dni upłynęły w miarę spokojnie, nie było więcej szalonych nocnych wypadów, czy randek przez co dziewczyna miała więcej czasu na myślenie. Nie otworzyła się przed ojcem, wmówiła im jedynie, że dopada ją jakieś przeziębienie tłumacząc opuchnięte oczy i ogólne przygnębienie. Joe do końca wyjazdu nie widziała, nie zadzwoniła. Schowała numer w głąb notesu choć nie miała zamiaru go wykorzystywać. Przez tydzień wypłakała roczny limit łez.
Wrócili do miasta, cieszyła się, że już nie musi naklejać sobie uśmiechu przy rodzinie, marzyła o ciszy i samotności. W mieszkaniu Alice poinformowała koleżankę o nachalnym komandorze, nieustających telefonach, choć zmęczona nie umknęły jej uwadze gorące iskierki w oczach Alice za każdym razem gdy wypowiadała jego imię, to zabolało podwójnie. Mógł mieć każdą, to powinno jej dać do myślenia już na samym początku, a nie pakować się w bagno. Intuicja podpowiedziała jej, że przyjdzie, musiała się na to przygotować, nie mogła się przed nim rozpłakać, nie mogła dać mu poznać że cierpi. Chciała wykrzyczeć cała złość i zakończyć raz na zawsze to co nie miało prawa bytu.
Nie pomyliła się po dwudziestej zadzwonił dzwonek do drzwi, uchyliła je jedynie nie pozwalając wejść do środka.
-Nie wpuścisz mnie? – powiedzieć, ze wyglądała okropnie to mało powiedziane, była wrakiem człowieka, do tego kipiącego złością nie miało prawa ujść to jego uwadze. Ada na jego kiepski stan nie miała zamiaru zwracać uwagi.
- Nie – krótka, ale jakże ciężka odpowiedź.
- Powiesz mi czym zawdzięczam tą uprzejmość? – nie mógł się powstrzymać przed sarkazmem, chciał się w końcu dowiedzieć co było powodem jej zachowania.
-Wiesz co? Wypchaj się! Nie chcę cię więcej widzieć! – chciała zamknąć mu drzwi przed nosem, ale nie pozwolił sobie na to, zatrzymał je dłonią. Był dużo silniejszy co dawała mu przewagę.
- Dobrze się czujesz?!
- Świetnie, a teraz wynoś się z tond! – opór jak stawiał był dla niej nie do przebicia.
-Ada! Do cholery dowiem się co ci odwaliło?
-Mi? Dobre sobie, to ty masz problem z rozdwojeniem jaźni!!!
-Dziewczyno o co ci chodzi do cholery?! – przestał nad sobą panować. Ada wpadła w istna histerię.
-Powiem to tylko raz , nie zbliżaj się więcej do mnie! Dociera to do ciebie? Czy mam ci to złożyć na piśmie?!
- Zasługuję chyba na jakieś wyjaśnienia – nie wytrzymała, cofnęła się. Nie czując oporu wszedł do środka. Jak burza wparowała do swojego pokoju. Wróciła z kopertą i z całej siły przycisnęła mu ją do piersi. W oczach pojawiły się łzy. Oszołomiony jej wybuchem złości obejrzał kopertę, jednak nie pozwoliła mu jej obejrzeć.
-Proszę bardzo! O to jest mój powód! – zdezorientowany pozwolił się wypchać z mieszkania. Zakluczyła się. Nim zapoznał się z zawartością zapukał kilkakrotnie. Zero odzewu. Nie domyślał się co mogło być w środku, ale kiedy z koperty wysunęły się fotografię serce mu mocniej zabiło. Podejrzenia przyjaciela potwierdziły, a on znając powód jej wściekłości nie mógł się już dziwić, a jedynie mieć pretensje do samego siebie. Zapukał w drzwi tym razem spokojniej.
-Ada otwórz, daj mi wyjaśnić – ona w tym czasie dusiła łzy skulona na kanapie – Nie zachowuj się jak dziecko, porozmawiaj ze mną – miał wyrzuty sumienia, a słyszalny szloch tylko pogarszał całą sytuację. Świadomość, że to on jest powodem jej cierpienia ściskała mu serce. Tym razem nie miał zamiaru odpuszczać, ale aby tak zrobić musiał poinformować Oskara o zmianie planów. Przekopał wszystkie możliwe miejsca gdzie mógł schować telefon. Klnąc pod nosem zmuszony cofnął się do samochodu. Siedząc w aucie opowiedział w  skrócie przyjacielowi co się dzieje, zanim skończył rozmawiać do szybki zapukała dobrze znana mu osoba.
-Witaj Steve– zakpiła.
-Muszę kończyć – rozłączył się po czym wysiadł zaskoczony – Co ty tutaj robisz? – zanim skończył pytanie już miał gotową odpowiedz. Wysiadł z auta. Teraz wpatrywał się w pełne jadu oczy – To ty przysłałaś te zdjęcia – nie musiał pytać. Jej spojrzenie mówiło samo za siebie – Coś ty najlepszego narobiła?!!!
-Mam nadzieję, że uświadomiłam jej z kim ma do czynienia.
-Co?! – wydusił ogłuszony jej słowami – Co ty wygadujesz?!
- Posłuchaj mnie jesteś mężem Katie, ona cię tak bardzo kocha, a ty co? Panienki sobie sprowadzasz?
-Co ty wygadujesz?
-Przejrzałam cię!
-Lexi dobrze się czujesz?!
-Zobaczysz wszystko jej powiem!
-Lexi! Katie nie żyje – ile czasu by nie minęło, jak bardzo jego życie by się nie zmieniło w dalszym ciągu z trudem przechodziły mu te słowa  przez gardło.
Lexi znał bardzo dobrze, kiedyś była normalna dziewczyną, artystką wrażliwą na świat, naturę i cierpienia innych ludzi. Przez słabą psychikę po śmierci siostry, przyjaciółki i najbliższej jej osoby załamała się. Postradała rozumy, rodzice byli załamani, ale nie mieli wyjścia i zamknęli ją w zakładzie zamkniętym, który teoretycznie powinien jej pomóc wrócić do życia w społeczeństwie.
- Kłamiesz! Wszyscy kłamiecie! Zabraliście mi ją! – krzyczała, wymachiwała rękami. Steve chwycił ją za nadgarstki i zmusił, żeby mu spojrzała w oczy.
-Lexi posłuchaj mnie, Katie nie żyje – wyszeptał.
Wyrwała mu się.
-Chciałam po dobroci, ale jeśli ty tego nie zrobisz to powiem jej o twoich zdradach.
-Powtarzam ci że ona nie żyje, zmarła na raka trzustki, pamiętasz? Byłaś na jej pogrzebie.
-Nie – zamarła. Powróciły sceny, które od dawna wymazywała z pamięci – Nie! Kłamiesz! Dlaczego to robisz?! Gdzie ona jest?!chcę ją zobaczyć! – nagła histeria zamieniła się w panikę – Zabierz mnie do niej Steve, proszę. Chce do Katei. Okładała go pięściami, krzyczała, płakała, ale nie odpuścił. Przydusił ją do siebie. Wspomnienia wróciły, ból, rozpacz po stracie Katie, obrazy z chwil, które najchętniej wymazałby z pamięci. Poleciała pierwsza łza.
Cisza wzbudziła ciekawość Ady. Dyskretnie wyjrzała przez okno chcąc sprawdzić czy już odjechał, jakby tego było mało w tym czasie Steve trzymał w ramionach Lexi, miała wrażenie, że serce jej stanęło. Kobieta którą teraz przytulał z daleka była bardzo podoba do tej na zdjęciach. Popłynęły kolejne łzy jej wersja mówiła, że się wszystko wydało i teraz ją przeprasza. Była na niego wściekła, ale to do siebie czuła obrzydzenie. Była kochanką, przez jej słabość została skrzywdzona i ona skrzywdziła nieświadomie inną kobietę. Zamknęła się w swoim pokoju, nie chciała mieć kontaktu ze światem, chciała zostać sama, przepaść zniknąć, wpaść do czarnej dziury, rozpłynąć się. Histeryczny płacz tłumiła wgniatając się w poduszkę.
Steve odwiózł chorą kobietę do szpitala, gdzie zajęli się ją profesjonalni lekarze, tam musiał wypełnić cała stertę papierów co zajęło sporo czasu. Było już późno, nie chciał się dobijać do drzwi Ady budząc przy tym sąsiadów, ale postanowił jej udowodnić jak bardzo się myli na jego temat, wyznać prawdę i w końcu mieć to za sobą. A jak zareaguje, na to już nie będzie miał wpływu.
Bał się że mu nie otworzy tak jak wczoraj, ale rozwiązanie pojawiło się samo, właśnie wychodziła z bloku. To była szybka akcja, podbiegł do niej i zdezorientowaną siłą prowadził do samochodu.
-Puszczaj! – krzyczała – Puszczaj słyszysz!
-Wsiadaj i zamknij się w końcu! – doprowadzał go do białej gorączki. Wepchnął ją do auta, ale szybko podjęła próbę ucieczki. Chwycił ją mocno za ramiona. Dopiero teraz przyjrzał się jej twarzy, blada, z podkrążonymi, napuchniętymi i czerwonymi od płaczu oczami. Serce go bolało, za każdym razem kiedy widział ją w takim stanie. Nieco delikatniej zmusił ją do wejścia do samochodu i zastrzegł.
-Jeszcze jeden taki numer, a obiecuję, że cię zastrzelę – zagroził palcem, na co automatycznie zamarła. To co zobaczyła w jego oczach przeraziło ją.
- To jest porwanie! Wypuść mnie natychmiast!
- Nie – starał się zachować spokój.
-Dzwonię na policję – zagroziła niezdarnie szukając telefonu.
- Zamkną cię za własną głupotę.
- Moją głupotę? Owszem byłam głupia, że dałam ci się owinąć wokół palca! Jesteś dupkiem i masz mnie natychmiast wypuścić! – szarpała za klamkę mimo, że jechali autostradą. Ani drgnęła.
-Pójdziemy w jedno miejsce i tam dam ci święty spokój – uspokoiła się ale tylko na chwilę, bo kiedy zajechali na cmentarz nogi jej zwiotczały, a na wspomnienie słów „święty spokój” spanikował.
-I co zakopiesz mnie tu? – nie wytrzymał i roześmiał się głośno.
-Jeśli się nie zamkniesz to tak zakopię cię – nie spodziewał się, że bierze jego słowa na poważnie.
Kiedy drzwi się otworzyły wyskoczyła jak oparzona uciekając sama nie wiedząc gdzie. Biegła tak szybko ile tylko miała w sobie sił, ale przecież był szybszy. Dopadł ją ściskając boleśnie, Ada dalej nie dawała za wygraną, szarpała się, krzyczał – Uspokoisz się w końcu?! – nie uspokoiła się. Krzyczała na całe gardło – Kurwa dziewczyno! – pierwszy raz był przy niej taki rozwścieczony, powoli tracąc kontrolę siłą ciągnął dziewczynę w dobrze znane mu miejsce, podczas gdy ona rozglądała się za ludźmi albo chociaż przedmiotem, którym mogła by się obronić. Zatrzymali się. Ada nie przeczytała nazwiska na nagrobku, nie to teraz było dla niej najważniejsze.
-Po co mnie tu przyprowadziłeś?
-Tu leży kobieta ze zdjęć – cisza. Długa niepewna cisza. Ada kilkakrotnie przeczytała treść na szarym nagrobku, analizując jego słowa – Jestem wdowcem – nie była wstanie wydusić z siebie ani słowa. Za dużo nowych szokujących informacji jak na jeden raz – Zmarła na raka trzustki.
-Nie – wyszeptała nieprzytomnie – Kłamiesz! Widziałam cię z tą kobietą u mnie pod blokiem! – skrzyżowała ręce na piersi – Nakryła cię tak? I teraz wciskasz mi ten kit? W co ty pogrywasz co? O nie mój drogi nie dam się po raz kolejny nabrać – słowa z ust wychodziły z prędkością światła, po czym odwróciła się mając nadzieję, że pozwoli jej odejść.
-To była jej siostra – krzyknął za nią – Jest ciężko chora – odwróciła się kompletnie zdezorientowana. Wyraźnie było widać, ból na jego twarzy – Psychicznie – dodał – Nie dociera do niej rzeczywistość, to ona podesłała ci te zdjęcia bo myśli, że Katie cały czas żyje a ja ją zdradzam z tobą, to ją widziałaś. Moja żona nie żyje rozumiesz?!
-Nie wierzę ci – grube łzy naciskały na czerwone oczy – Nie wierzę w ani jedno twoje słow.
-Ada proszę – czuł, że nie jest w stanie jej przekonać. Bał się, że odejdzie. Głos mu się złamał, serce zacisnęło tak mocno, że ledwo pompowało krew.
-Jeśli to prawda, dlaczego to przede mną ukrywałeś? Dlaczego mi nic nie powiedziałeś? Jak mam ci teraz w to wszystko uwierzyć? Jak Steve – łzy spływały strumieniami jedna goniąc drugą.
-To dla mnie wciąż bolesne. Nawet w biurze nie ma prawa nikt o tym wspominać – to by wyjaśniało dlaczego nikt jej nie uprzedził – Była moją żoną, było mi bardzo ciężko, nie chciałem twojej litości, pytań. Wiem, że zrobiłem błąd, ale proszę postaraj się mnie zrozumieć.
-To dla mnie za dużo. Nie wiem co mam myśleć.
-Proszę Ada, nie przekreślaj mnie.
-Przepraszam Steve – uciekła. Zdesperowana przepełniona tysiącami różnych sprzecznych informacji czuła jak jej głowa i serce eksplodują.
Stał, płakał, patrzył jak odchodzi. Nie mógł jej zatrzymać. Nie miał prawa do niczego zmuszać. Stał. Płakał. Opadł na kolana wspierając się nagrobkiem żony.
-Co ja mam zrobić Katie? – szlochał do marmuru – Pomóż mi proszę.
Skulona na łóżku trzymała się za głowę jakby się bała, że w każdej chwili może odpaść. Przekonał ją, uwierzyła mu. Nie dzwoniła po ludziach, po prostu mu uwierzyła, ale to dalej nie rozwiązało problemu. Pojawiający się nowy fakt, o kobiecie, która mimo że nie żyje dalej jest w sercu Steva. Kochał ją, byli małżeństwem. Nie miała prawa i pewnie nie da rady wymazać jej z jego pamięci. Tu tkwił problem. Nie wiedziała czy sobie z tym poradzi. Była zazdrosna,  zrozpaczona i przerażona. Zastanawiała się długo, z jednej strony bała się, że nie będzie w stanie jej tak pokochać jak Katie, choć biorąc pod uwagę wspólne wspomnienia nie mogła mu zarzucić braku czułości. Przy nim mogła się wyluzować, popłakać, śmieć się, krzyczeć, znosił wszystko i wciąż o nią walczył. Nie chciał go stracić, ale przerażenie było równie silne co uczucie, którym go darzyła.
Tracił nadzieję, trzy dni bez jakiegokolwiek kontaktu z Adą, szalał z rozpaczy, rzucał wszystkim co miał pod ręką, na koniec nie mając już czego dewastować we własnym mieszkaniu wylądował w barze. Może i sobie obiecywał, że nigdy więcej nie będzie pił przez kobietę, ale obiecywał sobie również, że nigdy nie doprowadzi jej do łez. Był beznadziejny i jedynie co mu pozostało to utopić się w morzy alkoholu. Po nocnej libacji wdrapał się po schodach na swoje piętro, pijany ledwo wszedł do mieszkania. Zatoczył się i tak jak stał, tak padł na kanapę.
Obudził go bezlitosny czajnik. Chwycił się rozpaczliwie za głowę i powoli podniósł ją analizując sytuację. Kiedy to zrobił uświadomił siebie, że jest bez spodni, przykryty kocem.  Rozejrzał się powoli zasłaniając dłonią słońce wpadające przez okno. Widok kobiety w kuchni sparaliżował go. Potarł oczy, ale nic się nie zmieniło.
-Ada – wyszeptał jakby się bał że na dźwięk jego głosu rozpłynie się w powietrzu. Odwróciła się – Jesteś tu? Czy już kompletnie mi odwaliło? – zawahała się. odłożyła naczynia powoli, wciąż niepewnie usiadła obok niego na kanapie.  
-Jestem – również szeptała – Przyszłam wczoraj. Byłeś tak pijany, że nawet tego nie zauważyłeś – Pozwoliłam sobie zostać.
-Dlaczego przyszłaś? – zależało mu na niej, ale ciężko się rozmawiało z kacem i wstrętem do światła.
-Chciałam cię  przeprosić. Faktycznie zachowałam się dziecinnie, ale ja naprawdę myślałam, ze ty kogoś masz, byłam u ciebie przed wyjazdem, znalazłam walizkę, damską bieliznę i album z waszymi zdjęciami, wszystko wydawało się jasne –  powoli docierało do niego jak bardzo wiarygodne były je podejrzenia.
-Robiłem porządek, chciałem zrobić miejsce dla ciebie – tłumaczył.
-No właśnie, zastanawiam się czy jesteś w stanie znaleźć w swoim sercu trochę miejsca dla mnie – nie widziała sensu krycia się ze swoimi obawami, a Steve nie spodziewał się czegoś takiego z jej srony.
-Bardzo kochałem Katie i musisz zrozumieć, ze zawsze zostanie w moim sercu. Nie zmienię przeszłości.
-Powinieneś był mi powiedzieć wcześniej – liczyła się z taką odpowiedzią jednak łudziła się, że usłyszy słowa w stylu „nigdy nie byłem tak zakochany, jesteś jedyną i z żadną inną nie czułem się tak jak z tobą” . Jednak nie mogła od niego tego wymagać.
-Wiem, mój błąd i chyba też powinienem cię przeprosić, ale nigdy do głowy by mi nie przyszło, że z tego powodu może się narobić takie bagno – zapadła cisza.  Ada bez słowa wróciła do kuchni.
- Zrobiłam śniadanie – Raptownie zmieniła temat tak jakby zupełnie nic się nie stało po czym  nakryła do stołu, ale dla Steva nie było teraz ważne jedzenie. Obydwoje nie mieli apetytu, dodatkowo unikali swojego spojrzenia, a atmosfera robiła się coraz bardziej napięta. Po takich wydarzeniach bał się wyznać co czuje, choć teraz nie miał żadnych wątpliwości. Siedząc przy stole układał słowa, jednak gdy zaskoczoną Adę posadził sobie na kolanach potrafił się jedynie patrzeć w jej oczy.
-Też cię kocham – wyszeptała, zupełnie jakby słyszała jego myśli.
Otarł pierwszą tym razem szczęśliwą łzę i schował w ramionach. Tęsknił za nią tak bardzo, że nie panował nad swoim uściskiem.
-Chcesz mnie udusić? – odepchnęła go z uśmiechem na twarzy.
-Przepraszam, ostatni raz coś przed tobą zataiłem obiecuję.
-Mam nadzieję.
-Kocham cię Ada. Naprawdę cię kocham.
-I dlatego spiłeś się do nieprzytomności?
-Myślałem, że cię straciłem.
-Jestem tu. I nigdzie się nie wybieram – szeptała, patrząc mu prosto w oczy i przeczesując delikatnie krótkie włosy.

-To kiedy się do mnie wprowadzasz? – nie odpowiedziała. Mogłaby się z nim teraz na ten temat posprzeczać, ale nie miała ochoty na rozmowy. Pocałowała go i wtuliła się w silne ramiona stęskniona i szczęśliwa.
                                    
                                                          The End

twojahistoria

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4852 słów i 27315 znaków.

13 komentarze

 
  • marta1

    Twoje opowiadanie jest obecnie publikowane pod nickiem "optymistka", Czy nie jest to kradzież?

    17 kwi 2017

  • ...

    Opowiadanie genialne. Ale przez cały blogi czas... Na litość boska pisze "stąd", nie "z tond" tak samo "kąt", a nie "kont". To az bolało...

    25 lis 2016

  • Efkaaa

    Świetny pomysł, ciekawa całość. I nie zrobiła się z tego typowa telenowela. :) Troszkę błędów ortograficznych i interpunkcyjnych. Ale nie psuły one ogólnego wrażenia. :)

    3 lip 2016

  • ❤czarnadama❤

    Każdy jest za 2 tomem... To jak??  Będzie 2 cześć??  :kiss:

    21 kwi 2016

  • wiki897

    Opowiadanie genialne :-D  

    Nie kończ jeszcze tej historii i napisz drugą część. Proszę <3 <3

    16 kwi 2016

  • PanDoktur

    Naprawdę świetne opowiadanie :) Gratuluję pomysłu :bravo:

    11 kwi 2016

  • Patrix

    Dlaczego uciekłaś?

    10 kwi 2016

  • Patrix

    @twojahistoria super

    12 kwi 2016

  • Wiktor

    Witaj!!!. Bardzo dobre opowiadanie. Zakończenie Świetne. Oczywiście możesz napisać kontynuację opowiadania. Tak zakończyłaś 1 część, że możesz to zrobić.  Dziękuję za miło spędzony czas przy Twoim opowiadaniu. Pozdrawiam Wiktor

    10 kwi 2016

  • Czekoladowytorcik

    Suuupcio ☺ nie chcę żeby to się skończyło.. Chciałabym 2 tom ???? da się zrobić?  

    Pozdrawiam????☺

    10 kwi 2016

  • ell

    kocham ;*

    10 kwi 2016

  • ❤czarnadama❤

    Dlaczego już koniec??  Nieeeeee  :sad:

    10 kwi 2016

  • majli

    Oczywista sprawa, że liczę na kontynuację tego opowiadania. Już dawno przestalam wierzyć w tekst typu : "i żyli długo i szczęśliwie". Ja chcę mieć wszystko czarno na białym. Jeszcze wiele ciekawych rzeczy może się wydarzyć, a ja jestem żądna kolejnych rozdziałów. <3  :P

    10 kwi 2016

  • Martoszkaaaa

    Piękne ! Kocham to ! <3 Szkoda je to już koniec :(  Czekam na jakąś inną opowieść która napiszesz :* ! Pozdrawiam :)

    10 kwi 2016