Reakcja chemiczna VII

Nocy nie przespała, tym razem nie zastanawiała się czy dobrze robi bardziej martwiło ją, że nic nie wskóra, a działania Anety pogrążą jej marzenia w drobny pył.  
Pracy było trochę mniej niż w ostatnim czasie więc wymknęła się z laboratorium i poszła do jego gabinetu, na szczęście był sam, zapukała odrywając go tym samym od papierkowej roboty, o mało nie wyskoczył z krzesła na jej widok. Całą noc o niej myślał, chciał zadzwonić, ale skoro źle się czuła mogła spać, a nie chciał jej budzić i przeszkadzać. Faktycznie nie wyglądała dobrze. Z natury była blada, ale wyraźnie było widać że i ona miała kiepską noc.
- Możemy porozmawiać? – zapytała zakłopotana.
-Jasne. Siadaj – wskazał jej miejsce naprzeciwko siebie.
-Nie chciałabym cię odrywać od pracy – usiadła naprzeciwko Steva nie bardzo wiedząc od czego zacząć – Mam sprawię, trochę prywatna – dodała ciszej.  
-Co się dzieje? – była wyraźnie zdenerwowana, co nie umknęło jego uwadze. Z uniformu wyciągnęła telefon, zaczęła wątpić czy dobrze robi prosząc właśnie jego o pomoc. Ściskając modniej aparat wyznała.  
- Jestem szantażowana – zamilkli obydwoje – Przez mamę i jej wspólnika – dokończyła.  
Nie czegoś takiego się spodziewał i mimo tego, że w jego zawodzie takie zgłoszenia nie były niczym wyjątkowym i szczególnym, tym razem nie bardzo wiedział od czego zacząć. Przez zaciśnięte zęby zadał podstawowe pytanie.
-Masz na to jakieś dowody?
-Tak – położyła przed nim telefon – Nagrałam wczorajszą rozmowę – utkwił w niej tym razem wściekłe spojrzenie.
-Zdaje się ze źle się wczoraj czułaś – zaczerwieniła się – Okłamałaś mnie?
-Nie miałam czasu na wyjaśnienia. To wszystko wydarzyło się tak szybko – usprawiedliwiła się – Pomożesz mi? – nie odpowiedział. Tłumiąc w sobie wściekłość chwycił za telefon gotów odsłuchać rozmowę.
-Poczekaj! – zakłopotała się, przykryła dłoń z urządzeniem swoją. Drobna rączka podziałała jak lek uśmierzający cały ból i złość – Odsłuchaj jak wyjdę dobrze?
Przyjrzał się jej uważnie, pogładził drugą dłonią drobne paluszki zupełnie nie zwracając uwagi, że ktoś może to zauważyć.  
-Przesłucham i dam ci znać co da się z tym zrobić – nie miał powodu, żeby się nie zgodzić.  
-Dziękuję – odetchnęła z ulgą, wyciągając rękę z męskiego przyjemnego uścisku.
-Ale nie za darmo – uśmiechnął się nieco rozbawiony.  
-Zdaje się że pomoc policji nie jest odpłatna – starała się uśmiechnąć, ale obolała twarz od płaczu nie był wstanie się wesoło wykrzywić.  
- Zgadza się, ale twoją sprawą zajmę się mimo tego że mam inne obowiązki. Nie chodzi mi o pieniądze, tylko o kolację. Tym razem ja zapraszam – opadły jej ramiona, bardzo tego chciała, ale teraz miała wystarczająco dużo kłopotów by ładować się w kolejne.  
-To nie jest dobry pomysł.
-Okłamałaś mnie – przypomniał.  
-Szykuję się do egzaminów nie wiem czy uda mi się znaleźć czas – próbowała zmienić temat dając sobie alibi.  
- Jak ty znajdziesz czas dla mnie, ja znajdę dla ciebie – pomachał jej telefonem. Sama nie wiedziała dlaczego zgrywa taką niedostępną. Tak naprawdę chciała w końcu spotkać się z nim na luźniejszym gruncie, gdzie nie będzie musiała uważać na to co robi i mówi.  
-Jeśli mi pomożesz to znajdę jeden wolny wieczór – zgodziła się – Musze wracać do pracy – wstała i zanim zdążył co kol wiek powiedzieć wyszła, nie oglądając się za siebie. Prawie biegiem wróciła do laboratorium nie panując nad gorącym rumieńcem przebijającym się przez bladą cerę. Zupełnie zapomniała o tym co właśnie miał usłyszeć Steve oczarowana po raz kolejny jego głosem, spojrzeniem i dotykiem.  
Nagranie odsłuchał od razu. Jego treść bardzo go zaskoczyła. Pornografia? Jak to możliwe? Pozowała nago?! Powinien być oburzony czuć wstręt. Tym czasem myśląc samolubnie był wściekły, że ktoś jeszcze oglądał jej ciało, choć sam miał dostęp jedynie do zdjęć w bieliźnie. To było uczucie zazdrości. Dopiero słuchając dalej, słysząc jej furię, strach w drążącym głosie mógł się jednie domyślać jak doszło do tych zdjęć. Nie miał pewności. Powinien ją przesłuchać i uzupełnić to co usłyszał, choć na pierwszym miejscu emocje podpowiadała mu żeby skuć mordę temu całemu Jakubkowi, ale najbardziej zależało mu na tym aby ją chronić, nie chciał jej narażać na dodatkowe kłopoty. Z drugiej strony nabrał podejrzeń co do jej osoby. Może nie była taka jak mu się wydawało? Nie miał jasności w jakich okolicznościach powstał zdjęcia o jakich była mowa na nagraniu.  
Przed przesłuchaniem, nie wtajemniczając nikogo zebrał wszystkie informacje na temat fotografa i jej matki, które mogły by mu pomóc w obciążeniu ich. Na przerwie poszedł do stołówki choć rzadko tam bywał to wiedział, że tam właśnie ją znajdzie. Bez słowa przechwycił jej tackę i posadził naprzeciwko siebie przy stoliku pod oknem, tak aby jak najmniej osób słyszało ich rozmowę.
-Przesłuchałem nagranie – wiedziała, że to zrobi w końcu sama go o to prosiła, mimo to poczuła wstyd. Wszystko się wydało, a on był ostatnią osobą którą chciałaby o tym poinformować, ale też był człowiekiem który mógł jej teraz pomóc. Mogła oczywiście iść do wuja, ale wiedziała, że to kiepski pomysł, potrzebowała neutralnej osoby, w ostateczności jeśli on sobie nie poradzi pójdzie po ostatnią deskę ratunku. Bez trudu odczytał jej zakłopotanie więc przeszedł do konkretów – Możemy im postawić zarzuty, pytanie tylko czy tego chcesz – oszczędził Adzie krępujących pytań – Jeśli oskarżymy Jakuba na podstawie nagrania wyda się że twoja matka brała w tym udział i kara i jej nie minie.
- Może i nią jest, ale przestał się zachowywać jak mama. Więc i ja nie widzę podstaw do tego abym darowała jej poczynania na podstawie wspólnego kodu genetycznego.
-Jesteś wzburzona, w przypływie emocji ludzie… – nie dała mu dokończyć.
-Wiem, dużo o tym myślałam i jestem pewna. Nie dam jej się zastraszyć, nie dam sobą manipulować. Zbyt długo to znosiłam, a to co chcą zrobić… – przerwała na chwilę, po czym spojrzała mu odważnie w oczy – Nie daje mi wyboru.
- Posiadają takie zdjęcia? – wciąż patrząc sobie w oczy Steve uważnie obserwował ją świadomy, że z trudem powstrzymuje łzy.
- Były takie – wyszeptała zduszonym głosem – Miały być zniszczone, mieliśmy umowę – tłumaczyła spanikowana – Teraz twierdzą, że nadal je posiadają zresztą sam słyszałeś. Ale nie pokazali mi ich, wiec nie mam pewności.
-Jak do tego doszło? – ciekawość i zdziwienie współpracowały ze sobą wyraźnie wypisując te uczucia na męskiej twarzy.  
-Nie chcę o tym mówić – naprawdę nie chciała.  
-Będę musiał cię przesłuchać. Będziesz musiał powiedzieć.
-Nie prawda – zaprzeczyła pewna siebie – Nawet jeśli sama zrobiłabym sobie te zdjęcia i nie zgodziła się na ich publikację, a chcą to zrobić wbrew mojej woli, więc łamią prawo. Zgadza się? – miała rację, a on nie wiedział jak wyciągnąć od niej prawdę. Mógł naciskać, ale nie chciał jej wystraszyć i zniechęcać do swojej osoby.  
-Dzisiaj złożę oskarżenie do prokuratora i postaram się o jak najszybszy nakaz aresztowania. Musisz być cierpliwa. Telefon przejmiemy jako dowód w śledztwie, więc musisz sobie załatwić jakiś zastępczy – chciał się dowiedzieć jak doszło do sesji. Jak to możliwe, że na to przystała.  
-Dziękuję.
- Przyjadę po ciebie o ósmej – zmienił temat. Jej zaskoczenie rozbawiło go, ale powstrzymał się od uśmiechu.  
-Słucham?!  
Wiedział, że jest w ciężkiej sytuacji, ale nie miał zamiaru odpuszczać.
-Mieliśmy umowę  
"Puścił oczko? O matko on puścił mi oczko?!” Na sam ten gest wróciło wspomnienie jego dotyku, zachłanności, zachwytu. Pojawiło się kłucie w żołądku i narastające ciepło w dole brzucha.
- Tak, która brzmiała "jak mi pomożesz to się zgodzę” czyli kiedy usłyszę, że przedstawiono im zarzuty.
-Oskar się tym zajmie.
- Ale to ciebie poprosiłam o pomoc – zdenerwowała się – To nie jest coś czym mogłabym się chwalić więc wolałabym aby jak najmniej osób o tym wiedziało – warknęła czerwieniąc się.
-Rozumiem cię, ale Oskar to mój partner, ufam mu i ty też możesz – nie przekonał jej zbytnio – Jeszcze nikogo nie wtajemniczałem, ale zamierzam to zrobić i zdecydowałem, że będzie to Oskar – sam nie wiedział dlaczego się jej tłumaczy – Poza tym musisz wiedzieć, że po wystąpieniu o nakaz aresztowania nie ukryjesz tego. Dlatego dobrze się zastanów czy aby na pewno chcesz to zrobić – zapadła cisza. Tego nie brała pod uwagę, a przecież było to logiczne. Zawahała się. Wspomnienie kpiny w oczach Jakuba i pewności siebie Anety nie pozwalała się jej ugiąć.  
-No dobra, niech ci będzie – ustąpiła.  
-Będę o ósmej – rzucił i zniknął nie dając jej możliwości odpowiedzi.
-Ale …– już go nie było. A przecież nie o to jej chodziło.  
     Steve podekscytowany planami na dzisiejszy wieczór zdołał nawet odkopać w szafie starą deskę do prasowania i podjął próbę wyprasowania koszuli. Cały w skowronkach zbiegł po schodach i wybiegł na zamgloną ulice, światła miasta z trudem przebijały się przez białą ścianę. Pogoda była nieprzychylna, ale nie była wstanie popsuć jego dobrego nastroju. Może nie powinien się tak ekscytować w czasie, gdy Ada przeżywała ciężkie chwile, ale nie miał zamiaru dłużej czekać i się powstrzymywać. Myśląc samolubnie miał nadzieję, że jej kiepski psychicznie stan pomoże mu przekonać ją do siebie i że Ada przestanie być tak zatwardziała w swoich postanowieniach. Po raz kolejny zrezygnował z kwiatów, nie był przyzwyczajony do takich gestów, Katie zawsze na niego krzyczała powtarzając, że nie potrzebuje ściętych badyli a jedynie jego. Spięty stojąc pod jej drzwiami nerwowo poprawiając koszulę pluł sobie w brodę, że jednak nie kupił tradycyjnego bukieciku. Zadzwonił, otworzyła tak szybko jakby czekała na niego pod drzwiami. Stali w ciszy długo przyglądając się sobie nawzajem z tym samym błyskiem w oku. Ubrana w czarną, dopasowaną do ciała sukieneczkę z krótkim rękawkiem i dopasowane skórzane kozaczki w tym samym kolorze sprawiły, że wyglądała elegancko i kobieco. Włosy rozpuściła z jednej story zaczesując je za ucho. Spinane na co dzień w schludnego koka, czy ulizanego kucyka ukrywały ich prawdziwą długość. Delikatny makijaż nie był wstanie zakryć wydarzeń z ostatnich dni. Nie przeszkadzało mu to, dla niego nawet teraz była piękna i ten sam zachwyt odbijał się w jej oczach gdy na niego patrzyła.
     -Gotowa? – zapytał przełamując jako pierwszy ciężkie powietrze jakie się miedzy nimi wytworzyło.  
     -Gotowa – przytaknęła. Sięgnęła po kurtkę z wieszaka i w ekspresowym tempie, bez ukrywanej gracji ubrała się zamykając za sobą drzwi. Nie odsunął się stał w tym samym miejscu dzięki czemu odległość miedzy nimi się zmniejszyła, gdy chowała klucze do torebki
-Idziemy? – pachniał intensywnie, męsko, stanowczo, zapach odpowiadał jego wyglądowi, a prezentował się zabójczo, zniewalająco. Ale nie mogli tu zostać, za niecałą godzinę miała wrócić współlokatorka, a nie chciała potwierdzać jej domysłów jakoby miałaby flirtować z szefem. Nie dał jej żadnej odpowiedzi więc wyminęła go i ruszyła do wyjścia, długo się nie zastanawiając podążył za nią.  
     -Gdzie idziemy? – zaczęła gdy otuliło ich zimne powietrze miasta.  
     -A na co miałabyś ochotę?  
     -To ty miałeś mnie dziś gdzieś zabrać – zauważyła.  
     -Jadłaś już? – zaprzeczyła – Głodna?
     -Jak wilk – uśmiechnęła się mimowolnie, naturalnie, docierając w najgłębsze zakamarki jego serca.  
     -A więc chodźmy – nie przyjechał własnym autem, dlatego musieli iść pieszo. W tej sytuacji uznał, że spacer to dobre rozwiązanie, na uspokojenie wewnętrznych rządzy.  
     -Na co miałabyś ochotę?  
     -Na coś smacznego.
     Zaprowadził ją w miejsce, które nie było tak elegancie i powszechne, ale potrafiło zaskoczyć.  
     -Byłaś tu kiedyś? –zapytał gdy dotarli do celu.  
     -Nie – przyznała. Prosta niczym się nie wyróżniająca knajpka z zewnątrz nie prezentowała sobą nic szczególnego. Dopiero gdy przekroczyli jej próg, a do nozdrzy dostały się znajome domowe, kuchenne zapachy zamarła oszołomiona z głupim uśmiechem na twarzy.
     -Słyszałem, że podają tu świetne pierogi, a to polska kuchnia zgadza się? – aż otworzyła oczy ze zdumienia, to połączenie rozbawiło go, nie powstrzymał się od  
     -Serio?  
     -Nigdy nie jadłem, ale słyszałem że to raj dla podniebienia.  
     -Serio? Nigdy nie próbowałeś? W takim razie musisz to nadrobić i ich skosztować – odnaleźli jeden z nielicznych wolnych stolików, ilość klientów musiała potwierdzać ogólna opinię. Otworzyła kartę, smutne do niedawna oczy rozweseliły się jeszcze bardziej gdy przeczytała o ogromnym wyborze tego dania.  
     -Których według ciebie powinienem spróbować? – wyciągnął nos za swojej karty.     -Wszystkich – w tym samym momencie podszedł kelner, a Steve ku jej zaskoczeniu zrobił tak jak proponowała. Zamówił po cztery pierogi każdego rodzaju, Ada preferowała tradycyjne z kapustą i grzybami, ale nie potrafiła się oprzeć pokusie i zamówiła tak samo jednie dwa razy mniejszą porcję.  
     -Jak znalazłeś to miejsce?  
     -Kiedyś opowiadał mi o nim znajomy. Resztę zawdzięczam internetowi – uśmiechnęła się, a on nie kontrolując własnych słów wyznał – Pięknie wyglądasz – zmieszała się. Spuściła wzrok nie bardzo wiedząc jak powinna zareagować – Powiedziałem coś nie tak?  
     -Tak, chyba… nie wiem – bo co miała odpowiedzieć.  
     -Nie lubisz komplementów?  
     -Nie chodzi o to czy je lubię, ale o to czy wypada ich słuchać od szefa – wróciła do starej gry, nie wiedzieć czemu takiego przebiegu wydarzeń właśnie się spodziewał.          -Teraz nie jestem twoim szefem.  
     -Więc za paręnaście godzin mam udawać, że nic nie słyszałam?  
     -Tego nie powiedziałem.
     -Wiec jak mam to rozumieć?  
     -Może po prostu nie psujmy miłej atmosfery.  
     -I co potem?  
     -Zobaczymy – postanowił szybko zmienić temat – Długo mieszkałaś w Polsce?  
     -Myślałam, że sprawdziłeś mnie od samej pieluszki.
     -Wolałabym poznać twoja wersje. Papiery potrafią kłamać – puścił oczko, odcinając jej tym samym tlen.  
     -Dzieciństwa w Polsce nie pamiętam, byłam tam zbyt krótko, ale jeździłam tam na wakacje do dziadków, do póki żyli – opowiadała bawiąc się nerwowo bransoletkę – Ostatni raz tam byłam gdy miałam piętnaście lat. Mama nie lubi tam jeździć choć chciała tam wrócić gdy rozwodzili się z tatą.  
     -Więc dlaczego nie wyjechała?  
     -Nie mogę ci powiedzieć.
     -Dlaczego?  
     -Odradzone mi tego.
     -Nie bardzo rozumiem – nie musiał udawać zdziwienia.  
     -Mia radziła mi nie wprowadzać cię we wszystkie szczegóły mojego życia.
     -Mia?  
     -Twierdzi, że mógłbyś mnie postrzegać przez pryzmat moich bliskich.
     -Nie przekonasz się jak mi nie zaufasz.  
     Zawahała się, ale nie dlatego, że nie miała zamiaru mu powiedzieć, szukała jedynie odpowiednich słów, żeby nie zabrzmiało to tak płytko jak by się mogło wydawać.  
     -Tata nie chciał tracić ze mną kontaktu, a gdyby mama ze mną wyjechała nie pojechałby za nami. Tu zaczął robić karierę, pokochał kobietę, z którą założył rodzinę.  
     -Masz mu to za złe?  
     -Nie – roześmiała się szczerze – Jeśli mieliby się dogadywać tak jak teraz to miałabym koszmarne dzieciństwo, a tak zyskałam jeszcze trójkę wspaniałego rodzeństwa, a co jest najlepsze, nie musiałam się z nimi dzielić łazienką.
     -Co przekonało twoja mamę do pozostania w Stanach?  
     -Czy to nie logiczne? – nie odpowiedział, więc kontynuowała – Kupił nam mieszkanie i pomógł się utrzymać, później znaleźć mamie pracę. Nad wszystkim przeważyły pieniądze.  
     -A gdzie byś wolała mieszkać?  
     -Pytasz gdzie mi lepiej w Polsce czy Stanach?  
     -Dokładnie o to pytam – nie spuszczał jej z wzroku, co robiło się trochę krępujące.
     -Polska to dla mnie tak jakby ciepłe kraje, idealne miejsce na spędzenie wakacji, nie mieszkałam tam na tyle długo, żeby mieć porównanie. Ale uwielbiam tam jeździć. Spodobałoby ci się – zamieszała łyżeczką herbatę, którą postawił przed nimi kelner – Ale tu czuję się jak w domu, tu dorastałam, tu się wychowałam. Ale jeśli chodzi o jedzenie – postukała palcem w kartę dań – To przekonasz się, że jest pyszne.  
     Na te słowa młoda dziewczyna przyniosła zamówione przez nich pierogi. Nie umknęło uwadze Ady, że Steve zwracał na siebie uwagę szczególnie wśród pań. Wyprostowała się ciut pewniejsza siebie, szczególnie że sprawiał wrażenie jakby zupełnie nikogo innego nie było w tym miejscu tylko ona i nie myliła się. Zgrabna kelnerka gimnastykowała się aby zwrócić na siebie uwagę, na próżno.  
     -Wygląda apetycznie – zamruczała rozkoszując się już samym widokiem.
     -Próbujemy? – chwycili za widelce i z uśmiechem dziecka patrzyli sobie w oczy dając sygnał START. Wzięli pierwszy kęs.      
     -I co sądzisz? – zapytała nakładając na widelec kolejna porcję. Dawno nie miała okazji jeść czegoś równie dobrego.  
     -Dobreee.
     -A nie mówiłam?  
     Rozkoszując się nieznanymi do tej pory jak i w przypadku Ady stęsknionymi smakami zmienili temat na luźniejsze i wydawać by się mogło błahe, które wprowadziły ich w spokojny i pozytywny nastrój. Na chwile Adzie udało się zapomnieć o sytuacji w jakiej się znalazła. Czas płynął, a dla nich jakby staną w miejscu, ludzie w restauracji wymieniali się z nowymi kilkakrotnie, a oni zdawali się na to nie zwracać uwagi. Zamówili jeszcze po deserze w dalszym ciągu popijając wino, które wprowadziło ich w coraz to lepszy nastrój. Kilkakrotnie musieli się nawzajem uciszać tłumiąc dziki śmiech.  
     -Podać coś jeszcze? – przerwał poważny kelner.
     -Yyy – Steve zawahał się – Chciałabyś coś jeszcze? – skierował się do towarzyszki.
     -Nie dziękuję – zdławiła śmiech, nabierając wyraźniejszych kolorów na twarzy.  
Poważny mężczyzna zmierzył ich dwójkę jednoznacznym dając do zrozumienia, że mogliby już wyjść. Gdy tylko odszedł od stolika laborantka zaproponowała – Wychodzimy? – przytaknął potwierdzająco wyciągając portfel, w tym samym czasie co ona.  
     - O nie, nie, nie ja płacę – zauważył.  
Zawahała się.
     -Wolałabym zapłacić za siebie – przyznała niszcząc nastrój.  
     -To ja miałem cię zaprosić na kolację – nakrył swoja dłoń, na kobiecą w której trzymała portfel i obniż na znaczącą wysokość – Nalegam – spokojny, ciepły głos ogłuszył zauroczoną dziewczynę. Przystała i spokojnie się ubrała. Wychodząc z budynku opuściła ich przyjazna atmosfera jaką do tej por udało im się stworzyć, podczas krótkiej nieobecności Steva wróciły wątpliwości. Nie mogła dużej sama przed sobą ukrywać, że została oczarowana.
Pogoda z każdą godziną brzydła zmniejszając temperaturę.  
     -Na co masz ochotę? – nachylił się do już zmarzniętego ucha.
     -Późno już – nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy, a na tym właśnie mu zależało. Przeszli kawałek, każde rozważając dalszy scenariusz. Nie miał zamiaru odpuszczać. Zaszedł jej drogę uśmiechają się pewnie. Pod wpływem przenikliwego spojrzenia sparaliżowało ją. Stała czekając na kolejny krok, na JEGO krok, nachylił się zmniejszając dystans między nimi szepcząc wprost do jej ust, nie spuszczając z nich wzorku.
     -Noc jeszcze młoda – zapadła cisza. Odzyskując zdolność ruchu odsunęła się na bezpieczną odległość pozwalając głowie wrócić do stanu myślenia.  
     -Wolałabym wrócić do domu – bawiła się świetnie i niechętnie zrezygnowała z kolejnej propozycji. Niestety zdrowy rozsądek nie miał urlopu i nakazywał jak najszybciej wrócić do domu. Nie miało to nic wspólnego z tym co podpowiadało jej ciało i serce, ale w obecnej sytuacji pomijając fakt że jest jej szefem, a skupiając się jedynie na tym że miał zaskarżyć jej szantażystów stał się kolejnym powodem dla którego nie powinni popełnić żadnej nieprzemyślanej decyzji.  
     -Jak wolisz – choć wciąż był uśmiechnięty w głębi serca czół się zawiedziony. Nie takiego finału się spodziewał. Jednak tępo ich powrotu przypominało raczej spacer, z którego nie chciało żadne z nich wracać.  
     -Co się z nią stanie? – po dłuższym milczeniu zmieniła temat na bardziej przyziemny i cięższy.      
     -To zależy co zeznasz – nie odwiódł jej od złudzeń.
     -Jak to?  
     -Zależy czy oskarżysz ich jedynie o szantaż czy dołożysz molestowanie – na te słowa drgnęła niespokojnie, oczy automatycznie bez jakiejkolwiek kontroli zaszkliły się, spowolniła krok.
     -O czy ty mówisz ?
     -Przesłuchałem nagranie kilkakrotnie, nie ciężko się domyślić o czym na nim mówisz.
     -A o czym według ciebie mówię?  
     -Molestował cię, zmusił do tych zdjęć – dopiero gdy wypowiedział te słowa na głos zdał sobie sprawę z ich znaczenia.  
     -Skąd ta pewność – była to prawda, do której ciężko było się jej przyznać. Mimo tego, że nikogo nie prowokowała, zachęcała to wciąż czuła się winna, nikomu prócz mamie nie powiedziała o tym co się wydarzyło, jak się okazało wcale nie musiała, o wszystkim wiedziała.
     -Ada – musiał się dowiedzieć prawdy, skoro magiczny pył i tak już opadł na ziemię to pojawiła się okazja do wyjaśnienia pewnych niejasności.  
     -Ile jej za to grozi?  
     -Przy prokuratorze, który przejmie sprawę może być ciężko o zawiasy – i choć mówił wiele, podpierając się na kodeksach usłyszała tylko to. Marzyła o odzyskaniu swobody, niezależności i spokoju, jednak czy ceną za to mogło być jedynie posłanie mamy za kratki?  
     -Nie mówmy już o tym.
     -Dlaczego? Sama zaczęłaś.  
     -Bo nie chcę! – warknęła rażącą złością, aż oniemiał – Oskarżę ją jednie o szantaż. Nic więcej nie zrobiła! Rozumiesz?! Nic więcej!  
     -Skoro nic nie zrobiła to dlaczego się tak denerwujesz?  
     -Bo jestem już zmęczona! - zatrzymała się i złapała za głowę - Te jej zagrywki, szantaże, do tego ty – krzyk nieco ucichł, ale nerwy wciąż nadawały brzmienie kobiecego głosu.
     -Ja?! A co ja zrobiłem?  
     -Dociekasz.
     -Sama przyszłaś po pomoc.  
     -Teraz wiem, że nie powinnam – odwróciła się napięcie próbując uciec jak najdalej.
     -Ada – nie uszła daleko. Chwycił za ramię i z siłą odwrócił ją jednocześnie przyciągając do siebie – Dlaczego uciekasz? – wyszeptał, trzymając ja w żelaznym uścisku.  
     -Bo sprawiasz coraz więcej kłopotów.  
     -Tak ja ty.
     -Ja?! A co ja niby... – nie był wstanie dłużej się powstrzymywać. Chwycił zmarzniętą twarz w obie dłonie, jakby z obawy, że mu się wyrwie i przyciągając jeszcze bliżej do siebie, nachylił się aby bez żadnych wstępnych czułości wpić się w spierzchnięte usta. Był pewny, że się odsunie, wyszarpnie, uderzy go w twarz, żadna z czarnych wizji nie sprawdziła się. Oddając się słodkiej rozkoszy, zarzuciła mu ręce na szyję odrzucając ograniczające ją męskie dłonie i przejęła inicjatywę. Spragniona od dawna takiej rozkoszy nie była wstanie się powstrzymać, a wszystkie poprzednie zakazy i nakazy odrzuciła daleko w kont. Jak para nastolatków ściskali się w dobrze oświetlonym parku zupełnie tracąc kontakt z rzeczywistością.

twojahistoria

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4244 słów i 23947 znaków, zaktualizowała 28 sty 2016.

5 komentarzy

 
  • tom

    Kiedy nastepna?

    24 lut 2016

  • jaaa

    Proszę o nex

    11 lut 2016

  • mysza

    Dalej

    11 lut 2016

  • anula

    kocham, kocham, kocham....;) czekam z niecierpliwościa na ciąg dalszy

    29 sty 2016

  • marta1

    Historia jest rewelacja, ale... Ortografia i interpunkcja zabija. Staraj się czytać uważnie opowiadanie i poprawiać błędy.  
    Czekam na następne części! :)

    29 sty 2016