Reakcja chemiczna część IV

Nerwowo zerkała do zapiekanki. Trochę więcej czasu niż zakładała zajęło jej strojenie się i nie dała rady włożyć jej na czas "Dobrze by było gdyby trochę się spóźnił” pomyślała z nadzieją. Dawno nie była tak zestresowana przed wizytą jakichkolwiek gości, chodziła po mieszkaniu poprawiając każdy detal. Policzki nabrały ciemnych rumieńców, a że zostało zaledwie osiem minut otworzyła lodówkę i wsadziła do niej głowę. Musiała się go natychmiast pozbyć, jednocześnie wyrównując oddech, głęboki, chłodny wdech i o mało się nie zakrztusiła. Serce jej prawie stanęło na dźwięk tradycyjnego dzwonka. Zajrzała przez Judasza. Wypuściła głośno powietrze, poprawiła włosy i drżącą dłonią otworzyła, szeroko stare drzwi.
-Zapraszasz mnie i nie mówisz pod jakim numerem cię szukać? – przywitał wyraźnie roztrzęsioną dziewczynę. Zaprosiła go do środka oszołomiona jego wyglądem, zresztą zachwyt zadziałał w obie strony. Tego właśnie obawiał się Steve. Zachwytu.  
-Więc jak pan wszedł do klatki? – nie potrafiła opanować schrypniętego głosu.
-Sąsiadka mnie wpuściła. Proszę- wręczył jej alkohol. Dopiero teraz pożałował, że nie kupił kwiatów. Efekt jaki chciała uzyskać udał się w stu procentach, nie tylko serce zareagowało, jeszcze dobrze nie wszedł do środka a już nie mógł chodzić pod wpływem coraz mniejszej przestrzeni w kroczu. Zaniosła alkohol do lodówki, dając mu chwilę na głęboki oddech.  
-Przepraszam ale musimy poczekać jeszcze piętnaście minut na kolację, za późno się za nią zabrałam – usprawiedliwiła się, czując jak na egzaminie.  
-Sama ją przygotowałaś? – nie ukrywał zaskoczenia.
-Chciałam porządnie pana przeprosić – prawie wyszeptała te słowa. Zapadła niezręczna cisza, mimo jego rozbawionej miny. Powietrze jakby się zagęściło utrudniając oddech. Uciekła do kuchni pod pretekstem przygotowania drinków. Dziwnie się czuła goszcząc go u siebie – No i przeciągnąć na swoją stronę tak na wszelki wypadek, gdyby mama dalej próbowała pana przekupić – dodała gdy wróciła podając mu szklankę z alkoholem.
-Nie jest łatwo przeciągną mnie na swoją stronę, trzeba mieć sposób, albo użyć odpowiednich argumentów – mówiąc to patrzył jej prosto w oczy. Teraz już była pewna, że ich spotkanie nabiera zupełnie innego charakteru, flirtował z nią, wyraźnie to wyczuwała.  
-Zacznę od najpotężniejszego i najstarszego sposobu stosowanego przez kobiety – stali naprzeciwko siebie, ona na miękkich nogach on z niebezpiecznymi myślami – Przez żołądek do serca – jej uśmiech sprawił, że coś w nim pękło, zniknęło poczucie winy, które nie pozwalało mu spojrzeć na inną kobietę i myśleć o niej w taki sposób jak teraz – Niech się pan rozsiądzie, zobaczę co z kolacją – wskazała mu miejsce na kanapie, ale nie skorzystał, zniknęła w kuchni. Rozejrzał się po pomieszczeniu, kuchnia była otwarta, ale stojąc przy oknie nie miał do niej wglądu, widok nie był za ciekawy, stare budynki i garaże, mieszkanie w którym teraz byli również do nowych i eleganckich nie należało. Nieduża kawalerka w jasnych kolorach ale za to bardzo przytulna. Skórzana, czarna kanapa wyglądała na bardzo star. Przetarta i popękana okryta jasnym kocem, w celu ukrycia jej stanu. Pod stopami, puszysty dywan w delikatne wzory. To co było największym zaskoczeniem to brak telewizora, w potencjalnym miejscu gdzie mógłby się znajdować stała wieża stereo, a nad nią cztery różne rami ze zdjęciami Ady z współlokatorką z jednej imprezy. Stół znajdował się na środku pomieszczenia, na wprost wejścia do kuchni i naprzeciwko do łazienki. Zabawna była naklejka na drzwiach, spotykana zazwyczaj w publicznych toaletach która wyraźnie wskazywała, że mogą z niej używać jedynie panie. Drzwi do sypialni były oszklone więc na obydwu przyklejono duże plakaty, jeden z filmu "Zmierzch” drugi z "Sherlock Holmes” nie trudno było rozszyfrować, w którym pokoju mieszka. Duże lustro na wprost obok drzwi wejściowych mogło krępować, szczególnie, że doskonale odbijała się w nim cała kanapa. Dużo zadbanych kwiatów na parapecie i w trzech rogach salonu potwierdzały, że mieszkają tu same kobiety. Wrócił do plakatu Sherlocka, nawet nie próbował się hamować zastanawiając się jak może wyglądać jej sypialnia, tym bardziej, że pomiędzy drzwiami na ścianie zamiast obrazu wisiała tablica pierwiastków w metalowej ramie.
-Jesteś kujonem czy psychopatką? – zapytał gdy wróciła.
Podążyła za jego wzrokiem, wszyscy zwracali na nią uwagę.  
-Psychopatycznym kujonem – zażartowała.  
Usiadła na dwuosobową sofę, a on podążył za nią.
– Zawsze byłam nieco INNA – podkreśliła robiąc zabawna minę – Książki i szkoła były dla mnie bardzo ważne. Nigdy nie odpuszczałam i zawsze musiałam być najlepsza – oczy jej iskrzyły z dumy i radości na to wspomnienie.
-Ambitna – wtrącił się zauroczony tym widokiem.  
-Bardzo – potwierdziła bez cienia skromności.
-Rodzice muszą być z ciebie dumni. Moi zbierali tylko nagany i wezwania do szkoły – uśmiechnęła się. To co mówił jednak jakoś szczególnie jej nie zaskoczyło – Swojego czasu dość często – nie upiła nawet łyka drinka, a zaczęła się dobrze bawić w jego towarzystwie.
-Zazwyczaj matki cieszą się jak ich dzieci odnoszą sukcesy w nauce, na mojej nie robiło to żadnego wrażenia. Dla niej ważniejsza była moja kariera, sława i rozgłos – iskierki przygasły – Kiedy pierwszy raz uciekałam z lekcji była przeszczęśliwa. Miała nadzieję, że szwendam się po galeriach z koleżankami zafascynowana modą.
-Też bym tak pomyślał. W końcu co może robić nastolatka na wagarach.
-To gdzie się szwendałaś?
-Chodziłam z koleżankami do kina, czasami randkowałam, ale to czasy gimnazjum. Sporadyczne sytuacje – dodała na swoje usprawiedliwienie – Później z zamiłowania i na przekór matce zostałam kujonem i większość czasu spędzałam na kochał młodych chemików.  
-Nigdy nie myślałaś o tym, żeby chociaż spróbować czegoś innego?
-Próbowałam – powiedziała zgodnie z prawdą. Zawiesiła się na bursztynowym płynie, odpychając niemiłe wspomnienia – Mama wysłała mnie na kilka profesjonalnych sesji zdjęciowych, ale to było bardziej żenujące niż zachęcające. Pierwsza sesja bardzo mnie zmęczyła, na kolejnej nabrałam odwagi, a następne kończyły się liczeniem czas do końca. Ja się po prostu do tego nie nadaję.  
-Naprawdę było aż tak źle? – jakoś ciężko było mu w to uwierzyć wspominając zdjęcia, jakie mógł podziwiać. Gdyby miał je poddać ocenie, pochwaliłby ją za profesjonalizm.  
-Pozowanie w bieliźnie nie jest moim marzeniem – gdy ponownie utkwiła wzrok w szklance zmierzył Adę pełnym pożądania wzrokiem, bez trudu pozbył się z niej ubrań w dzikiej wyobraźni.  
-Nie jedna dziewczyna wiele by dała za taką matkę – przerwał chwilową ciszę.
-Oddam, sprzeda, zamienię – zaśmiała się.
-To przez nią płakałaś? – ten temat nie dawał mu spokoju, a charakter nie pozwalał odpuścić.  
-Co? – na początku nie zrozumiała. Po chwili wspomnienie konkretniej sytuacji rozjaśniło całą sytuację.  
-Pytam czy to przez nią płakałaś?
-Już panu powiedziałam coś na ten temat. Myślałam, że mamy to już za sobą – cichy chłód wydobył się z gładkich ust, tracił nad sobą kontrolę, męskie ciało wysyłało niepokojące sygnały. Przyjemny dreszcz przeszedł po karku rozchodząc się po całym ciele.  
-Steve – z trudem opanował to co się z nim działo.  
Choć sam zażądał formalności teraz zaczęło mu to przeszkadza. Zamilkła "Co za pokręcony i niezdecydowany facet” Nachylił się ku niej przeklinając w duchu dzielący ich stół – Może czas skończyć z ta oficjalnością? – jego bliskość podniosła temperaturę i stopniowo przejmowała kontrolę nad zdrowym rozsądkiem. Zapachy dochodzące z kuchni wyrwały ich z krępującej, choć kuszącej sytuacji.
-Kolacja się pali – odstawiła szklankę na ławę i pobiegła do piekarnika.  
Jest tu od piętnastu minut, a ona już przestała trzeźwo myśleć. Nie powinna pić, wiedziała, że to może jeszcze bardziej wszystko skomplikować, szczególnie że miała ochotę się na niego rzucić bez żadnych zahamowani " Co się ze mną dzieje? To twój szef! Powtarzaj to sobie! Szef! Mój szef!” stawiała się do pionu powtarzając sobie argumenty, które miały zniechęcić "Jeszcze niedawno go nienawidziłaś kretynko!” Nie pomagało. Wzięło głębszy oddech, wiele wysiłku kosztował ją spokojny wyraz twarzy, niestety nigdy nie była dobrą aktorką. Postawiła zapiekankę na stole. Zapach przyciągnął zmysły.  
- Kolacja gotowa – dosiadł się do stołu oczarowany tym co przygotowała.  
-Pachnie wybornie.
- A jak zasmakuje to mam pana w garści – zażartowała, miało to ukryć prawdziwe emocje. Niezwykle ciężka była jego wizyta, za dużo skrajnych uczuć.  
- Steve – naciskał. Uświadamiając sobie, że już wpadł w jej sieci.  
-Jeszcze niedawno dostało mi się za mówienie do pana po imieniu – wskazała na już prawie niewidoczna pamiątkę. Zabrała mu talerz i nałożyła sporą porcję uśmiechając się tak jakby wspominała coś miłego. Nie spuszczał z niej wzroku dopóki nie usiadła naprzeciwko.
-A teraz ci się dostanie za oficjalność Ado – o mało nie wypuściła widelca z ręki, lodowate spojrzenie ulotniło się. Nie miła pewności czy to sprawka światła, ale wyraz jego twarzy, oczy i to w jaki sposób na nią patrzył, zupełnie nie przypomniał mężczyzny, którego znała i u którego pracowała.  
Zabrali się do jedzenia, ale ona nie była wstanie przełkną ani kawałka "Ado? Jak to pięknie brzmi w jego ustach” rozmarzła się bawiąc się jedzeniem "Opamiętaj się kobieto!” po raz kolejny zmuszona została do spałzowanie wyobraźni "Zachowuję się jak rozkochana nastolatka” jęknęła czując jak wyobraźnia spuściła się z lejcy.
Ciszę mogła usprawiedliwiać obecna sytuacja, jednak obydwoje zamiast jeść układali w głowie scenariusz wydarzeń po posiłku.  
     Steve w tej walce wygrał skupiając wszystkie zmysły na zapiekance.  
-Pyszne – stwierdził po pierwszych kęsach. Nie tylko nie pamiętał kiedy ktoś dla niego coś ugotował, ale również nie przypominał sobie żeby zjadł cokolwiek z takim apetytem.
-Cieszę się, że smakuje.
- A ty dlaczego nie jesz? Chyba nie chcesz mnie otruć? – zażartował widząc jej zmieszanie. Tego wieczoru całkiem nieźle mu szło, po raz kolejny wywołując piękny niepewny uśmiech na jej buzi.  
-Jeszcze nie dawno miałam na to ochotę – przyznała niekontrolowanie puszczając do niego oczko. Bardzo szybko dotarło do niej co zrobiła. Upiła drinka prawie się nim krztusząc.  
-Podpadłem ci? – zapytał, choć znał odpowiedź. Zdawał sobie sprawę z opinii jaka na jego temat krąży i wiedział również, że nie jest ona do końca wyssana z palca. Potrafił być surowy, chamski, ale tylko gdy miał ku temu powody. Mimo tych cech potrafił być również czułym i czarującym mężczyzną.
-Chyba nie powinniśmy podejmować tego tematu – nie była zła, ale nie chciała popsuć atmosfery.  
-Dlaczego?
-Bo to miała być kolacja pojednawcza a nie powód do kolejnych zgrzytów – jak zareagował? Nie wściekł się jak podejrzewała, a tylko szczerze roześmiał. W takiej sytuacji, wyluzowany i najedzony jego śmiech był tak ciepły, że Ada poczuła wewnętrzną, aż bolesną gorączkę.  
-Ok, a więc niech tak będzie, powyrzucamy sobie kiedy indziej – wzbudziło w niej to nadzieję, że może nie jest to ostatni taki wieczór. Dołożyła mu kolejną porcję i troszkę wyluzowana zabrała się za swoją. Reszta wieczoru minęła w przyjaznej atmosferze, mieli wiele wspólnych tematów, ale również wiele ich różniło, obydwoje walczyli o swoje racje nie raz poważnie się sprzeczając. Zagadani nie zwrócili uwagi na upływający czas.
-Późno już - i miał słuszność bo dochodziła pierwsza – Pomogę ci posprzątać – wstał, a ona niechętnie za nim.
-Nie, nie trzeba, poradzę sobie.
-Jestem twoim przełożonym i mówię że pomogę – zabrał talerze ze stołu i ruszył jej na pomoc, mimo sprzeciwu.
-Miałam nadzieję, że nie jest to służbowe spotkanie – tego nie był wstanie skomentować.  
-Zmywarka ułatwiłaby ci życie – skomentował skromne wyposażenie kuchni.
Faktycznie kuchnia, wyglądała jak reszta mieszkania, jasna, czysta, nieduża, z dużą starą lodówką, obwieszoną karteczkami z magnesami dla dzieci, tradycyjną kuchenką, bez mikrofali, zmywarki i innych niezbędników nowoczesnej kuchni.  
-Ale koszt jej zakupu by mnie pogrążył – czół się przy niej naturalnie, nie musiał, a nawet nic chciał nikogo udawać. Może było to niedorzeczne jednak zapragnął czuć się tak każdego dnia.
W planach miał zamiar pomóc posprzątać, pożegnać się, wyjść. Następnie w domu zastanowić się co dalej, jednak widelczyk, który wypadł z bladej dłoni zaważył nad wszystkim. Podnosząc go nie do końca świadoma podniosła się wypinając lekko zaokrąglone opięte w dżinsach pośladki. Nie był w stanie dłużej opanować męskich hormonów. Siłą odwrócił ją przodem do siebie przeszywając wygłodniałym spojrzeniem. Wystraszyła się nie na żarty. Przycisnął boleśnie do zimnej ściany zupełnie nie panując nad własną siłą.  
-Już nie mogę– wydyszał na swoje usprawiedliwienie i wpił się w miękkie usta. Zszokowana nie była w stanie w żaden sposób zareagować. Miażdżył jej usta, a ona zastanawiała się czy nie zwariowała i czy może właśnie nie śni, a gdy wrócił zdrowy rozsądek zaparła się próbując z całych sił go odepchnąć, Steve działał jak w amoku nie pozwalając Adzie się wyswobodzić. Wciągnął jej ręce ku górze przyciskając do ściany swoimi. Nie miała sił dużej walczyć. Poddała się. Pocałunek dawał za dużo przyjemności by z tego zrezygnować. Wszystkie przeszkody przestały istnieć, liczyło się tylko to, że jest w jego ramionach. Pewnie objął kuszące pośladki podnosząc ją do góry, cały czas przyciskając własnym ciałem. Oplatając męskie biodra wyraźnie wyczuwała, że nie blefował. Oderwał się od jej ust nie miał odwagi spojrzeć w jej oczy, a opięty biust tylko komplikował sprawę. Niepewnie masował kobiece wypukłości rozkoszując się ich jędrnością nie mogło go zaspokoić, chwycił za dół bluzki i ściągną ją jednym pewnym ruchem, wpatrywała się w niego wielkimi zaskoczona, źrenice rozszerzyły się do granic możliwości, reagowała na każdy jego dotyk, ale gdy dostrzegła zachwyt w szalonych oczach na jej obnażone ciało przestała się wahać, chwyciła twarz w obie dłonie, ich spojrzenie spotkało się tylko na sekundę. Odwzajemniła pocałunek z jeszcze większym zaangażowaniem. Zachowywał się jak po środkach odurzających, nie liczyło się nic poza kobietą, która odebrała mu zdrowy rozsądek. Oddech stawał się coraz płytszy, a dłonie coraz bardziej nachalne. Chwyciła za sweter, pragnęła go zobaczyć, dotknąć, poczuć jego ciepło, kiedy z erotycznej atmosfery wyrwał ich wściekły dźwięk telefonu. Obydwoje zamarli. Zdezorientowani wpatrywali się w siebie czekając na pierwszy ruch, telefon nie ustępował.
-Tylko sprawdzę – głos miał schrypnięty, twarz czerwoną z braku powietrza. Niechętnie postawił ją na ziemię, dopadł telefon leżący na stole, z trudem odbierając połączenie – Tak? – nie opanował podnieconego i wściekłego tonu jednocześnie. Na całe późna godzina działała na jego korzyść odganiając podejrzenia ze strony partnera.  
-Kolejna ofiara. Nasz świadek– poinformował Oskar. Nie mógł nie pojechać, to była praca, jego śledztwo choć z drugiej strony najchętniej zostałby i dokończył to co zaczął. Zasady po raz kolejny stanęły na pierwszym miejscu – Gdzie? Już jadę – stał do niej plecami. Na dźwięk jego słów poczuła jakby serce złapał bolesny skurcz, "Ucieka” bo co innego mogła pomyśleć w tej sytuacji? Podniosła bluzkę z podłogi, odwracając się do niego plecami zaczęła się ubierać. Przyglądał się temu kończąc rozmowę. Podszedł pełen obaw i obiją drobne wciąż drżące kobiece ciało od tyłu. Nie miał odwagi spojrzeć w jej oczy – Muszę jechać – wyszeptał do czerwonego ucha. Nie odpowiedziała, bo co niby miała odpowiedzieć Łzy cisnęły na oczy, ale nie pozwoliła im się ujawnić "Niby kto dzwoni o tej porze?” – Chciałbym zostać, ale naprawdę nie mogę – słyszała co mówił, ale nie była mu w stanie uwierzyć. Wciąż tkwiła w dziwnym amoku, nie była wstanie realnie posklejać faktów.
-Ok – chciała żeby zabrzmiało to obojętnie, ale nie była wstanie ukryć żalu w głosie.
-Do zobaczenia – ucałował czubek jej głowy, nie czekał na jej odpowiedz, a ona nie odwróciła się, gdy odchodził. Kiedy drzwi zamknęły się uroniła pierwszą łzę. Miała mętlik w głowie. "Co ja narobiłam? Przecież to mój szef! Zaraz, zaraz ja?! Przecież to on się na mnie rzucił, ale nie opierałam się! Cholera! Pozwoliłam mu na to! Pozwoliłam na to żeby mnie całował, dotykał!” wciąż czuła mesie dłonie na swoim ciele mimo, że go już nie było podniecenie zostało i wracało na każde wspomnienie.  
"Ale co teraz? Jak to będzie wyglądało? Przecież pracujemy razem, w każdej chwili może mnie zwolnić mało tego zarzucić, że to ja go uwodziłam!” To czego doświadczyła było cudowne, ale konsekwencje mogły do takich nie należeć.

twojahistoria

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3181 słów i 17988 znaków, zaktualizowała 3 sty 2016.

3 komentarze

 
  • LoveHaze

    Uwielbiam to opowiadanie. <3.

    3 sty 2016

  • Kika

    Tak dobrze się czyta ze aż szkoda że się skończyła ta część :)

    3 sty 2016

  • Lili797

    Boskie czekam na next :)

    3 sty 2016