Reakcja chemiczna część VI

Reakcja chemiczna część VIZasadzka była zaplanowała bardzo starannie. Nie było mowy o niepowodzeniu, mimo tego wszyscy czekali na swoich stanowiskach skupieni do granic możliwości. Wtyczka w postaci postawnego mężczyzny pochodzenia tureckiego przekazała towar podejrzanemu od początku śledztwa dilerowi, który miał ich doprowadzić do źródła. Steve z Oskarem siedzieli mu na ogonie trzymając bezpieczna odległość, nie mogli sobie pozwolić na najmniejszy błąd. Skupieni na każdym ruchu śledzonego co jakiś informowali resztę o swoich postrzeżeniach i lokalizacji. Mężczyzna doprowadził ich do dobrze znanego wszystkim portu, wyciągnął telefon, ale nie zdążył wybrać numeru, gdy nieoczekiwanie pojawił się nieznany nikomu mężczyzna, który bez ostrzeżenia zaczął okładać muskularnego dilera. Przez podsłuch umieszczony w towarze słyszeli każde słowo, ponieważ chodziło o zdradę, a przyprawiony o rogi mężczyzna postanowił się rozliczyć po męsku, a sytuacja nie wyglądała groźnie nie mieli zamiaru się wtrącać, gdyż ujawnienie się w takiej sytuacji pogrążyłoby całe śledztwo. Wszystko zmieniło się gdy znudzony okładaniem, jak wynikało z rozmowy, dobrze znanego mu mężczyzny diler wyciągnął broń i wycelował w napastnika. Steve wściekł się, ale nie zawahał, wyciągnął broń i wraz z partnerem, który w pierw uprzedził resztę zespołu o ich działaniu wkroczyli.
-Rzuć to! – krzyknął Oskar, celując w niego i oślepiając latarką. Reakcja była bardzo szybka. Pierwsze niecelne strzały padły w ich kierunku, kolejne do zdradzonego męża, tym razem trafił. Upewnił się, że strzał w głowę zabił mężczyznę, gdy Steve ruszył w pościg za uciekinierem. Oskar poinformował medyków o trupie i pobiegł w poszukiwaniu partnera i dilera.  
     Mimo ciemności Steve nie miał problemu w poruszaniu się po porcie, zanim przejął instytut i dostał własną ekipę spędzał tam sporo czasu schodząc na ląd. Diler był równie dobrze wysportowany, bez trudu pokonywał liczne przeszkody, Steve okazał się być jednak lepszym strategiem i rzucającym. Wiedział co mógł mu zrobić, ale chciał go żywego, musiał zaryzykować, chwycił kamień i rzucił do ruchomej tarczy ze stuprocentową skutecznością. Trafił w ramię, mężczyzna zachwiał się z trudem łapiąc równowagę. Nie zatrzymało go to ale spowolniła dając większe szanse. Dogonił i rzucił się na niego, ale mimo obolałego ramienia i innych obrażeń doznanych w poprzedniej bójce był ciężkim zawodnikiem do pokonania. Naznaczając się boleśnie podjęli jednocześnie ryzykowną decyzję i wyciągnęli broń celując w siebie nawzajem.
     -Poddaj się! – krzyknął wściekły. Bał się, za każdym razem gdy znajdował się w takiej sytuacji czuł obecność śmierci na karku, ale potrafił zachować zimna krew.
     -Lepiej ty się poddaj – głos za jego plecami i szyderczy uśmiech dilera nie wróżył nic dobrego. Sekundy w takich sytuacjach maja bardzo duże znaczenie i zamiast wykorzystać je na szybkie obmyślenie strategii obronnej jego umysł nieposłusznie przywołał wydarzenia z ostatnich trzech miesięcy, a świadomość nagłej śmierci, gdy po długim okresie odnalazł sens życia przerażała podwójnie. Na ziemię ściągnął go znajomy głos.
     -Celuję w twoja głowę brzydalu! – Oskarowi nawet głos nie drgnął, choć widział w jak nieciekawej sytuacji znalazł się jego przyjaciel.  
     -A ja w głowę tego psa – nawet się za siebie nie obejrzał nie spuszczając wzorku ze Steva. Jego profesjonalizm, zimna krew i mord w oczach uświadomił go że nie wyjdzie z tej sytuacji, na pewno nie bez szwanku, w duchu choć wciąż skupiony, modlił się o dar przetrwania.  
     -Nie wyjdziesz z tego żywy! – uświadomił go blondyn, stojący daleko, ale wystraczająco blisko aby zabić.  
     -Zaryzykujesz życie kumpla?  
     Cała czwórka nie spuszczając z siebie wzroku przypominała śmiertelne domino.
     -To nie jest mój kumpel – przewidział co się wydarzy, mimo że stał daleko w oczach strzelca wyraźna była wizja mordu. Strzały padły w tym samym momencie. Oskar trafił śmiertelnie w tył głowy, Steve mimo sprawnego uniku nie był szybszy od kuli, boleśnie padł na ziemie, nie panując nad ciałem zwijał się z bólu. Diler skołowany oddał parę strzałów na ślepo po czym stchórzył i zaczął uciekać. Pół sekundy później wśród kontenerów pojawił się posiłki. Dzięki przewadze schwytanie uciekiniera nie było większym problemem. Oskar podbiegł do rannego, tym razem nie kryjąc strachu. Steve podniósł się o własnych siłach, choć wyglądał na słabego i oszołomionego.  
     -Kurwa – warknął ze złości i niewyobrażalnego bólu. Postrzał w ramie nie był groźny, miał szczęście, że nie trafił w tętnice, a kula przeszła na wylot. Partner kazał mu usiąść nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów, wzywając przez radio medyków.
     -Wytrzymaj, zaraz tu będzie lekarz.  
     -Myślałem, ze jesteśmy kumpli – odniósł się do słów, które wyraźnie usłyszał.  
     -A ja myślałem, że przyjaciółmi – wszystko miało być żartem, ale Oskar nie należał do osób, którym z łatwością wychodziło wyrażanie uczyć, między innymi dlatego był tak dobrym policjantem, a Steve w tym momencie potrzebował usłyszeć te słowa– I zapamiętaj to gdy będziesz spisywał testament – dodał z rozbawieniem, choć niepokoiła go duża utrata krwi partnera.  
     W czasie gdy specjalna ekipa robiła oględziny miejsca strzelaniny, Steve miał nakładany opatrunek.
     -Spieprzyliśmy – warknął wściekł gdy wrócił Oskar, po jego minie wnioskował, że nie jest za dobrze – Co z dilerem?  
     -Milczy.
     -Jak mogliśmy to spierdolić?  
     -To nie nasza wina, tylko tego przygłupa, który się napatoczył.  
     - To nie ma znaczenia. Trzy lata poszły się jebać! – lekarz opatrujący nie zwracał uwagi na szarpiącego się Steva, cierpliwie wykonując swoje obowiązki.  
     -Mamy towar.  
     - Nic nam po nim.  
     -Możemy się porządnie sztachnąć na poprawę nastroju – zażartował rozluźniając nieco atmosferę.  
     -Nie będzie źle, wyliżesz się z tego – przerwała pani doktor z pogotowania – Tylko pamiętaj o zmianie opatrunku, żeby nie wdało się zakażenie. Leki przeciwbólowe powinny niedługo zacząć działać. Wypisze ci receptę. Wykup, zażywaj i oszczędzaj się – podkreśliła ostatnie słowa, często razem współpracowali i niejednokrotnie miała okazję go opatrywać, zdążyła poznać nawyki Steva i tak jak większość zdawała sobie sprawę, że pracę stawia ponad wszystko.  
     -Jasne – rzucił, choć za każdym razem słyszał to samo.  
     Wieści bardzo szybko rozeszły się po wydziale, jedynie Ada pochłonięta swoją pracą i probówkami, słuchając muzyki na uszach straciła kontakt ze światem skupiając się jedynie na badaniach. O postrzale dowiedziała się przypadkiem na korytarzu, wracając ze stołówki przechodząc obok zaaferowanych całym wydarzeniem policjantów. Pojemnik z kawą wypadł jej z dłonie, rozlewając się po gładkiej powierzchni. Kolana się pod nią ugięły. Zdezorientowana wtrąciła się do rozmowy. Szczegółowo opowiedziano jej jak do doszło do wypadku, kończąc tę historię prawdziwym możliwie dobrym zakończeniem i stwierdzeniem, że szefowi nic się nie stało i że się z tego wyliże. Mimo pocieszających informacji mało do niej dotarło, osłabiona nowymi informacjami wróciła do laboratorium, usiadła na krześle przejęta i przerażona. Wystraszyła się, analizowała słowo po słowie jakie usłyszała i docierał do niej ich sens "Był w potrzasku, mógł zginąć, postrzelili go, MÓGŁ ZGINĄĆ” W tym momencie uświadomiła sobie, jak bardzo ten zawód jest niebezpieczny, że nie można mieć planów długoterminowych. Cały czas przed tym wydarzeniem pocieszała się że jeśli był wobec niej szczery i ma być z tego coś poważnego, to po trzech miesiącach może uda im się wszystko naprawić i zbudować coś pięknego, bez obecnych przeszkód. Teraz jednak gdy o mało nie zginał zaczęła na to patrzeć zupełnie inaczej.  
Noah wrócił po przerwie zastając ją w kiepskim stanie. Mimo starań nie potrafiła się skupić na tym co robiła. Za jego poleceniem wyszła na świeże powietrze, oddychając głęboko i miarowo, musiała się uspokoić, wyciszyć, zobaczyć się z nim, upewnić się, że nic mu nie jest. Długo nie musiała czekać wracając z parku naprzeciwko miejsca pracy pod budynek podjechało dobrze znanej jej auto. Tym razem to nie Steve z niego wysiadł, a Oskar. Zaniepokoiło ją to trochę, ale zaraz po nim, ze stron pasażera wyszedł ten oczekiwany przez wszystkich. Blady, ze sporym opatrunkiem i licznymi śladami po bójce nie prezentował się najlepiej, ale szedł o własnych siłach, to trochę ją uspokoiło. Chciała podejść, zapytać jak się czuje, ale stchórzyła. Odczekała chwilę i powoli wróciła do pracy. Bała się z nim spotkać mimo tego idąc korytarzem rozglądała się mając nadzieje, że na niego wpadnie. Gdy tak się stało był otoczony ze wszystkich stron, każdy się o niego martwił, chciał wiedzieć jak się czuje i czy czegoś nie potrzebuje. Nie był wstanie jej nie zauważyć, rzucała się w oczy jak mało kto, jednak teraz nie miał czasu i pewności, że chce z nim rozmawiać. Zadręczany przez zespół i rozkojarzony jej obecnością na liczne pytania odpowiedział jednoznacznie:
-To nie czas na rozczulanie, jesteśmy zbyt blisko końca by to teraz odpuścić. Do roboty – odpuściła, choć niechętnie. Nie chciała się narzucać, ale przez brak jednoznacznej informacji na temat jego staniu było jej ciężko pracować.  
Zanim wydostał się z otaczającego go tłumu zdążyła zniknąć. Widział jej oczy, jej strach gdy na niego patrzyła, musiałby być z kamienia żeby nie zareagować, ale jego styl życia i oddanie pracy wszystko komplikowało. Czuł się rozdarty, na chwilę obecną nie wiedział co postawić na pierwszym miejscu.  
Wykorzystał najbliższa uzasadnioną okazje by się do niej zbliżyć. Pod pretekstem odebrania wyników udał się do jej królestwa, nie wszedł od razu. Lekko uchylone drzwi pozwalały obserwować dziewczynę bez wchodzenia do środka.
Ręce odmawiał posłuszeństwa, drżały z trudem utrzymując małe szklane przedmioty. Powinna być szczęśliwa, że nic poważnego mu się nie stało. Mimo tego gdzieś w sercu poczuł się szczęśliwy, nie chciał jej przysparzać cierpień, ale jej reakcja na jego stan świadczyła o tym, że nie był jej tak obojętny jak ostatnio twierdziła.
Pogrążona we własnych myślach, nie związanych z powierzoną jej pracą nie zauważyła jego obecności.  
-Hej – na dźwięk jego głosu podskoczyła.
-Hej – miała zaszklone i napuchnięte oczy, zastanawiał się czy od zmęczenia czy może od łez – Jak ręka? – bała się tego spotkania jednocześnie go wyczekując. Serce waliło jej z taką siłą, że z trudem wydobywała z siebie słowa. Nie była tak dobrym aktorem jak Steve, mimika je twarzy wyrażała szczere szczęście na jego widok, a tylko na tym mu zależało.  
-Nic mi nie będzie – znajdując się w obecnej sytuacji i widząc jej reakcję po raz pierwszy ucieszył się, że został postrzelony. Warto było cierpieć aby zmusić Adę do ujawnienia prawdziwych uczuć, aby je poczuć, a nie o nich usłyszeć. Mogła teraz zaprzeczać, ale on wiedział swoje. Martwiła się o niego i przestała być tak twarda jak ostatnio.  
-Zmieniasz opatrunek? – na pierwszy rzut oka było widać, że tego nie zrobił. Koszulka zaczęła przesiąkać krwią.  
-Nie mam czasu – poprzedniego felernego wieczora zaraz po strzelaninie, gdy leki zaczęły działać zabrał się do pracy. Nocy prawie nie przespał co wyraźnie potwierdzały podpuchnięte i zaczerwienione oczy, zupełnie zapomniał o wizycie w szpitalu. Ominęła go bez słowa i wyciągnęła apteczkę.  
-Powinieneś znaleźć czas. To poważna sprawa – gestem dłoni nakazała się rozebrać. Ściągnął koszulkę wprawiając ją w jeszcze większe osłupienie. Nie miał prawa mieć tak kuszącego ciała, ona nie miała prawa go oglądać, nie teraz gdy pojawiły się jeszcze większe wątpliwości co do swojej decyzji, działa na nią tak silnie, że bała się go dotknąć. Chwyciła męskie ramię i delikatnie zaczęła odwiązywać bandaż, serce jej zamarło na ślad po kuli. Rana była świeża i choć na studiach przechodziła kurs pierwszej pomocy i miała niejednokrotnie styczność z krwią, po raz pierwszy zrobiło się jej słabo. Z trudem przełknęła ślinę.  
-Kolejna blizna do kolekcji? – starała się zachowywać profesjonalnie, nie było to proste gdy był tak blisko, bez koszulki, tak kusząco się prezentując.  
-Chcesz zobaczyć inne? – Steve nie był mniej skołowany niż ona. Byli sami, ona na wyciągnięcie ręki, kusząca, słaba, wystarczyłoby ją przyciągnąć do siebie i wrócić do gry. Zamiast tego wpatrywał się w nią tak zachłannie by czuła jego spojrzenie ma swoim ciele.  
-To taki hak na dziewczyny? – chciała i to jak! Dziękowała losowi za to, że byli w pracy w innym przypadku nie byłaby pewna swojej reakcji na takie słowa.  
-Niektóre to kręci.
-Bo nie każda zdaje sobie sprawę jak powstają – przetarła ranę środkiem dezynfekującym, zasyczał z bólu – Powinieneś być ostrożniejszy – zarzuciła mu.
- Martwiłaś się o mnie? – nie spuszczał wzroku z bladej twarzy.  
- Wszyscy się martwiliśmy – bała się przyznać.  
- Ale mnie nie interesują wszyscy – zdrową ręką chwycił jej twarz, przerywając jej czynności, zmuszając aby spojrzała mu prosto w oczy. Nieoczekiwanie pojawiły się w nich łzy.
-Wystraszyłam się – wyznała szepcząc. Rozsypał się na milion kawałków. Nie miał zamiaru marnować tej szansy. Przyciągnął drobne ciało i odganiając wszelkie wątpliwości pocałował ją, delikatnie, spokojnie. Stęsknieni rozkoszowali się tą chwilą tracąc kontakt z rzeczywistością. Słodki smak kobiecych ust zmieszał się z niekontrolowanymi słonymi łzami. Ciężar ostatnich dni osunął się z serca dając więcej miejsca na powietrze.
-Nie okłamuj mnie nigdy więcej dobrze? – wyszeptał do jej ust, na co przytaknęła potwierdzająco odsuwając się niechętnie od parzącego męskiego ciała i wracając do zmiany opatrunku. Nie musieli nic mówić, to co czuli unosiło się w gęstym powietrzu. Dopiero gdy pojawił się Noah wrócili na ziemie uświadamiając sobie, że całując się w pracy w każdej chwili mógł ktoś wejść i wszystko zobaczyć.  
-Mam wyniki, miałeś racje. Ten facet co go zastrzelił Oskar to emerytowany gliniarz.  
-Musiał być pośrednikiem, mamy wtyczkę w wydziale – myślał na głos.
-No właśnie – sytuacja wyglądała gorzej niż podejrzewał.
Zaimponował jej jego błysk w oczach kiedy analizował fakty i sam odnajdował odpowiedzi, ale to do jakich wniosków doszedł zapowiadało jedynie jeszcze większe kłopoty.  
-Poinformuj Oskara niech przygotuje ludzi.
-Ok – od razu wyszedł z laboratorium.
-Co się dzieje? – zapytała nie ukrywając jeszcze większego strachu.  
-Muszę się tym zająć. Ale gdy tylko skończymy musimy poważnie porozmawiać.
-Rozmawialiśmy już – nie wiedzieć czemu przybrała starą postawę.  
-Nie, ty mówiłaś, teraz porozmawiamy – chwycił jej twarz w jedną zdrową dłoń, a ona poczuła, że nie ma już siły być wobec niego obojętna.
-Uważaj na siebie – wyszeptała.
-Pod warunkiem, że dostanę nagrodę – nachylił się ku niej, zatracając się w zmęczonych, ale nadal pięknych oczach.
-Burmistrz już szykuje podwyżkę – zażartowała, a on nie potrafił się nie roześmiać. Ucałował z czułością zimne czoło i wyszedł, niechętnie ale spokojniejszy i zdeterminowany. Ten jeden pocałunek, sprawił, że serce waliło jej jak oszalałe. Każda komórka jej ciała chciała być bliżej niego, w głowie panował chaos, szczęście i niepewność przeplatały się, a motyle w brzuchy miażdżyły boleśnie jej wnętrze.
Napięta atmosfera panowała jeszcze przez kilka dni. Ku zadowoleniu Steva odkryli, że nie było żadnej wtyczki w wydziale, a sprytny emeryt niezauważalnie włamał się do systemu mając dostęp do postępów śledztwa. Prze ten czas bardzo rzadko się widywali, Ada z niecierpliwością wyczekiwała każdej wiadomości o Stevie. Nie miała odwagi zadzwonić i on tego nie robił, nie mógł rozpraszać się w terenie i tak było mu ciężko pracować z postrzelonym ramieniem.
Przejęcie towaru i aresztowanie wszystkich uczestników była bardziej skomplikowana niż zakładali, dobrze uzbrojeni handlarze nie poddali się bez walki. Kilku policjantów zostało niegroźnie rannych, a paru przestępców poniosło śmierć. Trwało to dość długo, a poruszenie w wydziale i wysyłanie kolejnych karetek wszystkich bardzo zaniepokoiło. Kiedy w końcu odnieśli sukces witano ich jak bohaterów. Mieli co świętować, trzy lata poświęcone tej sprawie przyniosły oczekiwane rezultaty. Urządził skromny poczęstunek na koniec dnia kończąc większość papierkowej roboty. Ada po spisaniu wszystkich dowodów miała dołączyć do głośnego towarzystwa kiedy zadzwonił telefon.
-Halo? – odebrała nieznany numer.
-Cześć maleńka – od razu rozpoznała kpiący głos Jakuba.
-Czego chcesz? – nie miała zamiaru bawić się w uprzejmości.  
-Za dwie godziny zaczynamy sesję, gdzie się podziewasz?
-My się chyba nie zrozumieliśmy. Posłuchaj …
-Nie to ty posłuchaj. Twoja matula jest mi winna kasę, albo odzyskam ją w materiałach zdjęciowych, albo zarobię na twoich zdjęciach w pornosie rozumiemy się?
-Co? O czym ty mówisz?
- Naprawdę myślałaś, że je wykasowałem? – w jeden sekundzie cały świat zwalił się jej na głowę.  
- Mieliśmy umowę – głos jej drżał, co było satysfakcją dla szantażysty.  
- Wolę się zabezpieczyć na przyszłość. Masz godzinę żeby się tu zjawić, trzeba cię przygotować – i rozłączył się. Nie miała nawet sił płakać, od razu zadzwoniła do matki, nie spodziewała się, że poruszy niebo i ziemię jadąc na ratunek, ale jej reakcja bolała podwójnie.
-W takim razie nie masz wyjścia. Chyba nie chcesz skompromitować mnie i ojca? Hym? – zamknięta w kabinie w eleganckiej łazience rozważała wszystkie opcje. Nie miała już sił znosić bezkarnego bawienia się jej życiem. Zamówiła taxi i nie informując nikogo pojechała w dobrze znane jej miejsce.
Gdy długo się nie pojawiała, a Steve nie zastał jej w laboratorium zaniepokoił się. Szukał jej wszędzie, gdy nie znalazł dzwonił kilkakrotnie, nie odebrała. Miał przeczucie, które wcale go nie uspokoiło. Wrócił do gabinetu po klucze od auta gotów pojechać do jej mieszkania, mimo tego, że w obecnym stanie nie mógł prowadzić. Ubierając kurtkę dostał sms o treści: "Źle się poczułam. Gratuluję rozwiązania sprawy. Do jutra” Jeszcze bardziej się zaniepokoił, ale był przemęczony być może przez to przewrażliwiony. Oskar przekonał go, że obrażenia jakich ostatnio doznał i silne leki przeciwbólowe nie pomagają mu rozsądnie myśleć i żeby się aż tak nie przejmował. Nie trudno było się domyśleć, że Steve oszalał na jej punkcie, ale koro ona go nie chciała, jak wciąż twierdził jego partner nie będąc na bieżąco, to nie powinien robić z siebie psychopaty i jej się napraszać. Przyjął więc wersję z smsa choć nie dawało mu to spokoju.  
Podjechała taryfą pod znajomy budynek, chciała skończyć tą dziecinną zabawę, ale według własnych zasad, nie może dać się szantażować, a pod wpływem ostatnich wydarzeń związanych między innymi ze Stevem nabrała odwagi. Weszła do nowoczesnego królestwa Jakuba gotowa podjąć walkę o swoją wolność i niezależność.  
-No jesteś nareszcie – przywitał Adę znudzony. Był sam, żadnej ekipy, stylisty nikogo. Bardzo ją to zaniepokoiło.
-Sesja odwołana? – nie odpowiedział. Patrzył tymi swoimi ślepiami pochłaniając ja w laboratoryjnym uniformie.
-Fajny kostium, ale nie potrzebny ci on – ponownie zakpił, nalewając sobie bursztynowy alkohol do eleganckiej szklanki.  
-Odwołana czy nie? – warknęła rozdrażniona takim zachowaniem.  
-Na pewno bardzo będziesz ubolewać z tego powodu – usłyszała za plecami dobrze znany jej głos, podążyła za nim, a to kogo zobaczyła potwierdziło najgorsze scenariusze. W drzwiach stała jej matka, obserwując ją uważnie.  
      -Co ty tutaj robisz? – obydwoje zamilkli – Wiedziałaś? – to był jakiś koszmar, z którego chciała jak najszybciej się obudzić – Wiedziałaś – sama odpowiedziała na pytanie biorąc ciszę za potwierdzenie. Do dziewczyny dotarło właśnie, że Aneta wiedziała o tym co zrobił Jakub, ale przecież gdy wyżaliła się mamie, ta twierdziła, że przesadza następnie, że kłamie – Mówiłam ci! A ty wiedziałaś! Wiedziałaś i nic nie zrobiłaś!!! – wpadła w szał – I ty się nazywasz matką?  
-Skończyłaś już – obojętność w kobiecym głosie przyprawił ją o nie przyjemny dreszcz.
-Co ze zdjęciami? – kontynuowała nie zważając na słowa mamy – Też nie istnieją? To była podpucha?
-Usiądź – poprosiła Aneta jakby niewzruszona reakcja córki.  
-Nie opłaca się, przyjechałam tu wyjaśnić tylko jedną kwestię.
-Musimy poważnie porozmawiać – kobieta rozsiadła się wygodnie w wielkim fotelu i zarzuciła nogę na nogę, dłonie splotła razem uważnie obserwując Adę.  
-Dzwoniłam do ciebie, nie chciałaś rozmawiać, wysłałaś mnie tutaj, a teraz co? Zmieniłaś zdanie?! – mówiąc to wszystko zrozumiała. To była podpucha, ostatnio tak dużo pracowała, że nie miała okazji spotkać się z mamą w cztery oczy "Ale to nie powód do takich gierek” pomyślała zniesmaczona – Co wy kombinujecie?
-Rozumiem, że nie zrezygnowałaś ze swojej wielkiej karier myszy laboratoryjnej?
-Chemikiem! – warknęła poprawiając mamę.  
-Jak zwał, tak zwał.  
-Nie, nie zrezygnowałam.
-No właśnie. A co do zdjęć – zlustrowała uważnie bladą Adę, obserwując reakcję na nowe informacje – Istnieją i są w moim posiadaniu – Adę osłupiała. Przez chwile nie dochodziły do niej słowa Anety "Chyba się przesłyszałam?! MAMA ma zamiar mnie szantażować?”  
-Ty je masz? – Aneta przytaknęła potwierdzająco – I co opublikujesz je?
-Jeśli nie wrócisz po rozum do głowy – była bardzo opanowana Ada miała wrażenie, że rozmawia z zupełnie obcą osobą.  
-A dokładniej? – z trudem panowała nad chaotycznymi emocjami.
-Zrezygnujesz ze studiów – zaczęła.
-Ha! Dobre sobie.
-Podpisujesz umowę z Jakubem – zdawała się nie słyszeć sprzeciwu córki – Ja będę twoim menadżerem.
-A to dobre – kpiła – A czy szantażysta może zwać się menadżerem? – zapadła cisza, Ada nie miała siły, gdyby nie była w to zamieszana najbliższa jej osoba, byłby łatwiej, a tak? – Dlaczego ty mi to robisz? Co? Przecież jestem twoja córką do cholery!  
-Właśnie dlatego, że jesteś moją pozbawioną rozumu córką! Robię to dla twojego dobra!  
-Dla mojego dobra? Czy ty siebie słyszysz? Zastraszasz mnie dla mojego dobra?!
-Masz potencjał. Dlaczego nie chcesz tego wykorzystać? Jesteś do tego stworzona – na dowód dała jej plik zdjęć z jej licznych sesji zdjęciowych. W nerwach uderzyła w dłoń Anety, a fotografie poleciały do góry spadając na ziemię porozrzucane po całym studiu.  
-Nienawidzę tego rozumiesz?!
     Kobieta nie wyglądała na złą, a na rozjuszoną.  
-Zawsze miałaś co chciałaś! – oczy aż jej poczerwieniały ze złości.  
-Nie! Miałam to co ty chciałaś żebym miała!
-Niczego ci nie brakowało! – kontynuowała tracą nad sobą panowanie.  
-Brakowało mi wolności!
-To jest twoja szansa, zrobisz karierę! Zarobisz majątek!  
-Ja?! Czy może ty chcesz na mnie zarobić? – trafiła w sedno.
Jakub siedział spokojnie, pijąc alkohol i obserwując całą sytuację z boku. Nie miał zamiaru się wtrącać. Swoje zadanie wykonał, co będzie dalej zależało od nieustępliwej Anety.
- Zbyt dużo w ciebie zainwestowałam, należy mi się odpłata!
-Odpłata? Jedyną odpłatą mogą być moje nagie zdjęcia na okładkach jakiegoś pornosa! Chcesz to je umieszczaj, najlepiej te gdzie twój kochanek się do mnie dobiera, będę miała wtedy na niego niepodważalny dowód – wskazała palcem na niewzruszonego Jakuba.  
-Omawiałyśmy już to.
-Wiesz co. Wypchaj się ty i twój dupek. Ja na to nie idę. A jak je opublikujesz to sama się pogrążysz. Śmiało! Wysyłaj te zdjęcia!
-Grozisz mi? – wstała rozzłoszczona, a Ada uświadomiła sobie, że już dawno przestała zachowywać się jak matka, teraz stała przed nią zupełnie obca osoba.
-Uprzedzam. Rozmowa zakończona, jak ci zależy na sesji, to wyskakuj z ciuchów, Jakub pewnie chętnie cię sfotografuje i wymaca – nie miała ochoty przebywać w ich towarzystwie ani sekundy dłużej. Wzburzona wybiegła z budynku, ku jej szczęściu taxi podjechała jak na zamówienie. Wściekłość nie pozwalała jej uronić ani jednej łzy, po tej burzliwej rozmowie wiedziała jedno - straciła matkę, teraz była to dla niej obca nic nie warta kobieta, do której poczuła tak silny gniew i obrzydzenie, że przestała się zastanawiać co się z nią stanie. Nie chciała czekać do jutra, potrzebowała pomocy. Po tym czego się dowiedziała była pewna, że sama sobie z tym nie poradzi, ale kiedy wróciła do biura, nikogo tam nie było, dowiedziała się tylko tyle, że wszyscy poszli świętować sukces do jakiegoś baru. Nie mogła teraz biegać po mieście i ich szukać. Postanowiła wrócić do domu zmuszona zostawić wszystko na kolejny dzień.

twojahistoria

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4533 słów i 25982 znaków, zaktualizowała 14 sty 2016.

5 komentarzy

 
  • Zdzichu

    No i to jest opowiadanie ,które warto przeczytać :) Pozdrawiam autorkę ! :hi:

    17 sty 2016

  • nacpanapowietrzem

    Opowiadanie cudowne <3 Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału:)

    17 sty 2016

  • pola251990

    Cudeñko <3

    17 sty 2016

  • twojahistoria

    Tak teraz patrzę i widzę błąd, nie wiem jak to się stało, ale nie ma tu całej części... zaraz to poprawię, a dla niecierpliwych na moim blogu jest poprawna wersja.... :)Sorki ;p

    13 sty 2016

  • jaaa

    Bomba, na prawdę świetnie. Już nie mogę doczekać się kontynuacji

    13 sty 2016