Reakcja chemiczna część 1

Każdego dnia była monitorowana i nieświadoma tego. Każdy jej krok był poddawał analizie, nie mógł sobie pozwolić na błędy, praca była jego życiem więc wszystko musiało zgadzać się najdrobniejszych szczegółach.  
Godzina dziewiętnasta, wychodzi jak co dzień punktualna. Uśmiechnął się mimowolnie, wykonuje polecenia i dostosowuje się do zasad, kto wie może jednak nie popełnił błędu dając jej szansę, rozmyślenia przerwał telefon, od Noaha.
-Cześć Steve, chyba zostawiłem portfela w biurku, bo nigdzie nie mogę znaleźć, mógłbyś sprawdzić?
-Jasne – rozmowa odwróciła jego uwagę i nie zauważył jak jego podopieczna cofnęła się do budynku. Pochował dokumenty, pogasił światła i ruszył do laboratorium. Drzwi były uchylone, paliła się tylko jedynie lampka przy biurku. Ktoś zachowywał się bardzo cicho więc sytuacja była podejrzana. Zatrzymał się, wyciągnął broń i naprężył wszystkie zmysły. Światło zgasło, klamka ugięła się na co Steve kopnął z całej siły metalowe drzwi, a one odbiły się od napastnika powalając go na ziemię, zaskomlał lecz teraz nie liczył się z uczuciami nieznajomego. Chwycił za drobne nadgarstki, przekręcił kobietę na brzuch, wykręcił ręce unieruchamiając "włamywacza”.
-AAAaałł!!! To boli!! – krzyknęła, na co znieruchomiał zaskoczony, podniósł się z niej i zapalił światło. Adrianna. Przecież wychodziła z budynku. Obecność dziewczyny nie uspokoiła go, a jedynie wzmogła czujność – Oszalał pan?! – nie pomógł je wstać tylko patrzył wzrokiem pełnym zarzutów. Niezgrabnie podniosła się z ziemi, dotykając dłonią bolące miejsce na czole. Już miała zrobić piekielną awanturę, lecz gdy do jej świadomości dotarł wygląd napastnika zamurował ją.  
-Co pani tu robi po godzinach pracy? – prawie krzyczał, ale ona nie słyszała. Mężczyzna, który ją napadł wyglądał nierealnie. Wysoki, dobrze zbudowany, twarz męska, surowa z lekkim jasnym zarostem. Oczy ciemne, pełne wściekłości, mimo to piękne i tajemnicze. Włosy ciemne króciutko ścięte. Granatowa koszula z odpiętym jednym guzikiem i podwiniętymi rękawami z ciemnymi dżinsami prezentowały się na nieznajomym oszałamiająco, przez co nie potrafiła się nie gapić jak dziecko na cukierka. Zimny wyraz twarzy, napięte mięśnie i oczy powinny odstraszać zamiast tego przyciągały wszystkie zmysły – Głucha jesteś? – tym razem krzyknął i rozjuszony pchnął ją do tyłu – Zadałem pytanie! – czar prysł. Wciekłe oczy i zaciśnięte usta zaparły jej dech w piersi, tym razem ze strachu.
- Zapomniałam kluczy – wydusiła machając nimi przed jego twarzą, ale nie za blisko bojąc się jego reakcji.
- I dlatego zachowujesz się jak złodziej?
- A jak miała się zachowywać? Rzucać wszystkim na prawo i lewo krzycząc halo to ja Ada szukam kluczy?! Bez przesady człowieku!!! – odważyła się podnieś troszeczkę głos, za co od razu została skarcona.
-PAN! Dla ciebie pan. I zapamiętaj to bo jedna rzecz, która mi się nie spodoba i wylatujesz. Rozumiemy się? – o wszyscy święci! Teraz do niej dotarło, że to wściekłe ciacho, które ją tak brutalnie potraktowało to jej szef. Nie no to pięknie, nie dotrwa nawet dwóch miesięcy.
Przytaknęła nie mogąc wydobyć z siebie ani słowa. On za to podszedł do biurka i wyciągnął z niego portfel – Noah zapomniał portfela, jaką mam pewność że nie wróciłaś po niego? – zarzut ją otrzeźwił. A to bydlak! Krzyczała w duchu.
-Pan chyba żartuje. Wróciłam się po kluczyki bo nie dostałabym się do mieszkania – usprawiedliwiła się licząc, że go przekona.
-Dlaczego mam ci wierzyć?
-To pan jest od przestępców więc powinien pan wiedzieć, że gdybym po to przyszła to wychodząc z tond portfel byłby w mojej torebce a nie w szufladzie.
-Portfel może nie, ale zawartość i owszem.
-Nie to jest już szczyt wszystkiego!
-Jutro Noah sprawdzi czy nic nie zginęło i wtedy się wszystko wyjaśni.
-Skąd mam pewność, że nie wyciągnie pan z niego pieniędzy i nie wmówi mu że to ja.
- A brakuje czegoś? – wskazał na portfel, licząc że da się wmanewrować i przyzna się.
-Jedyne co przewinęłam to, to że nie wzięłam kluczy do mieszkania, jeśli chodzi o resztę to mam czyste sumienie.
-Więc nie powinnaś się niczym denerwować.
-Pan, mnie denerwuje – warknęła pod nosem, podniosła torebkę z ziemi oburzona i poobijana – Dobranoc – wyszła nie spoglądając w jego stronę. Nie miała ochoty wysłuchiwać tych niedorzecznych podejrzeń. On zaś nie miał podstaw aby jej ufać jak i zatrzymać. Wszystko miało wyjaśnić się następnego dnia. Rozejrzał się jeszcze po laboratorium, nie wyglądało jakby coś zginęło, ale skąd mógł wiedzieć, przecież nie pracuje w tym miejscu. Dopilnował aby z laboratorium szła prosto do wyjścia. Szedł tuż za nią obserwując każdy krok, aż nie znaleźli się poza budynkiem, a ochroniarz zamknął drzwi.
Wrócił prosto do domu, był tak zmęczony i rozjuszony sytuacją z końca dnia że stracił apetyt. Położył się pogrążając w myślach. Gdzieś w głębi odrzucał oskarżenia do samego siebie, że zbyt ostro potraktował stażystkę, w końcu nie tak powinno wyglądać pierwsze spotkanie z pracodawcą, z drugiej gdyby nie jej podejrzane zachowanie nie doszłoby do tego. Mimo zmęczenia nie mógł zasnąć, wpatrując się w sufit nachodziły go niekontrolowane myśli
"Ma ładniejsze oczy niż na zdjęciu”, które wywołały delikatny uśmiech, gdy zorientował się, że analizuje jej każdy szczegół szybko odgonił podobne myśli. Zażył tabletkę na sen i usnął jak małe dziecko, nieświadomy, że w małej kawalerce Ada przewraca się z boku na bok, pełna obaw co do kolejnego dnia. Była niewinna, była tego pewna, ale skąd ma pewność, że jej nie wrobi. Niby nie ma powodów, ale studenci pracujący u niego nie wypowiadali się o nim pozytywnie. Nie jednym zabrał sen z powiek. Współlokatorka dała jej coś na sen, przez co o mało nie zaspała do pracy.  
Wchodząc do laboratorium cała drżała. Nie była pewna czego mogła się spodziewać, a choć miała czyste sumienie bała się, że nie uda jej się wybronić przed zarzutami szefa.  
-Dzień dobry – uśmiech zniknął z twarzy Noaha gdy spostrzegł jak wygląda – Co ci się stało? – próbowała zakryć siniaka powstałego w starciu z szefem, ale niestety nie zbyt skutecznie, brak grzywki jeszcze bardziej eksponował przebarwienia.
- Miałam okazję poznać wczoraj szefa – przyznała, unikając jego spojrzenia.
-Co? – na początku nie bardzo zrozumiał, ale przypomniało mu się pytanie, które Steve mu zadał oddając portfel.
-Steve pytał się czy nic mi nie zginęło – na te słowa odważyła się spojrzeć w oczy Koreańczyka odsłaniając tym samym nieciekawie odbarwione czoło. Pobladła bo wyraz jego twarzy nie mówił nic – Co się wczoraj wydarzyło?
-Cofnęłam się po klucze – zaczęła niepewnie – Dostałam drzwiami, po czym zarzucono mi próbę kradzieży twojego portfela – w skrócie opowiedziała przebieg zdarzeń zgodnie z prawdą. Nie było sensu zagłębiać się w szczegóły.  
-Steve ma swoje ubytki – wymruczał pod nosem. Podszedł bliżej i przyjrzał się siniakom – Ale kiedy się go dobrze pozna można go rozumieć – Choć mówił szczerze, nie przekonał jej.  
-Zagroził że mnie wyleje – wyrwało się jej rozpaczliwie.
-Nie ma powodu, nic mi nie zginęło, a ja ci ufam – położył jej rękę na ramieniu. Chciał ją pocieszyć, ale znał Steva, który jak się uprze do doprowadzi do swojego.
-Ufasz mi choć znasz mnie tylko dwa tygodnie – wyszeptała, twarz chowając w dłonie – Jesteś jedyny.
-Znam się na ludziach - pocieszał ją – I znam Steva – dodał ciszej.
-Zaczynam się zastanawiać czy chcę go poznać – westchnęła sama do siebie. Prawdą jest że czym przystojniejszy mężczyzna tym większa świnia pomyślała. Zabrała się do pracy. Noah zaczynał ją wtajemniczać do spraw jakimi się zajmowali, a ona nawet nie starała się wywołać na nim pozytywnego wrażenia. To było jej życie, więc czuła się jak ryba w wodzie, nikt nie był w stanie tego przeoczyć.
Odprawa była krótsza niż zwykle. Steve był wyczerpany intensywnym dniem, fakty nie pasowały z dowodami. Im bliżej był rozstrzygnięcia tym więcej pojawiało się komplikacji, wszystko to wymieszane z wczorajszą sytuacją, która wyjaśniła się na korzyść stażystki. Przyzwyczaił się do nietrafnych podejrzeń, ale jej oczy nie dawały mu spokoju. Dałby głowę, że przez chwilę patrzyła na niego z zachwytem, a może mu się tylko wydawało? Dręczyło go bardziej to co jej zrobił, miał nadzieję, że nie poobijał jej za bardzo. Odpowiedź pojawiła się bardzo szybko
-Przesadziłeś – Noah poczekał aż wszyscy wyjdą– Widziałeś jak wygląda?
-Nie miałem czasu – nie musiał pytać o co chodzi to było jasne. Przybrał kamienną twarz.
-Czy nie masz odwagi?
-Jesteśmy tak blisko rozwiązania, już prawie go mamy – próbował zmienić temat.
-Nie o tym rozmawiamy Steve – zamilkł, bo głos jego laboranta zabrzmiał ostrzej niż zwykle – To jedna z lepszych uczennic jaka mi się trafiła.
-Najlepszych czy najładniejszych? – zakpił.
-Proszę tylko nie traktuj jej jak worka treningowego ok? Zwolnij ją jak popełni przestępstwo, złamie regulamin, no chyba, że następnym razem ci odda – zaśmiał się – Wtedy ją poprę. A do tego czasu daj nam pracować.
-Ja tu jestem szefem – miało zabrzmieć groźnie, ale Noah znal go aż za dobrze, kiedyś może się go bał. Teraz? Rozszyfrował go.
-Kończy za dwadzieścia minut – rzucił wychodząc, choć nie wierzył, że zdobędzie się na odwagę i pójdzie przeprosić.
Nie poszedł. Ale czekał jak co dzień w oknie. Nie wyszła. Minęło już piętnaście minut od kąt nie powinno jej być w budynku. Nabrał kolejnych podejrzeń. Ruszył w stronę laboratorium, ale było zamknięte. Może mu umknęła? Ubrał kurtkę, bo pogoda ok kilku dni była typowo jesienna i wolnym krokiem ruszył ku wyjściu. Już na schodach usłyszał ciepły śmiech. Dodał kroku i nie pomylił się. Siedziała z ochroniarzem i śmiała się z jego nieśmiertelnych kawałów. Na jego widok spanikowała. Dosłownie. Pobladła, a jej ręce zaczęły dygotać. Ochroniarz wstał spokojnie, nieświadomy jaką presję wywiera Steve na jego towarzyszce.
-Co tu się dzieje? – zapytał udając że nie widzi jej siniaków, których nie sposób było nie zauważyć.
- Ada zapomniała kluczy do domu – zaczął niedawno przyjęty ochroniarz.
-Nic nowego – burknął pod nosem. Chłopak zmieszał się trochę, nie wiedząc o co chodzi.
-Za godzinę przyjedzie po mnie współlokatorka – głos jej się załamał. Bała się go? W sumie załatwił ją tak, że nie jeden by się bał.
-No tak i przez godzinę będziesz odciągać Tomasa od pracy? Wracaj do monitoringu – zwrócił się do młodego ochroniarza o delikatnej karnacji i bardzo przyjacielskiej aurze. Jego delikatność nigdy nie drażniła Steva, w tym jednak momencie poczuł irytację, bo choć nie chciał się sam do tego przyznać nie podobało mu się że Ada wzbudzała tak duże zainteresowanie wśród mężczyzn – Autobus będzie za dziesięć minut – otworzył drzwi w jednoznacznym kontekście. Poczuła się wyrzucona. Trudno poczeka na kletce schodowej. Starała się zachować spokój ale problem był jeszcze jeden, lało a ona nie miała parasolki, nawet kaptura przy kurteczce, ale nie chciała mu się sprzeciwiać – Mat, zamknij za nami – ochroniarz zrobił to co mu kazano, ale nie spuszczał wzroku z dziewczyny. Pies ogrodnika, pomyślał słusznie o szefie. Jako mężczyzna bez trudu domyślał się prawdziwego powodu jego zdenerwowania.  
- Nie jest zadaszony – nie liczyła, że zareaguje.
-Mam parasol w aucie. Poczekaj – wrócił w dwie minuty, mimo to zdążyła już przemoknąć.
-Dziękuję – wyciągnęła drżąca dłoń po parasol – Jutro oddam – unikała jego spojrzenia, skupiła się na rozłożeniu dużej, ciężkiej, czarnej parasolki. Nie mógł nie zauważyć ogromnego żółto-fioletowego siniaka na jej czole, szczerze mówiąc był w stanie dostrzec go jeszcze będąc na schodach, gdy znajdował się trzy metry dalej. Zagłuszył wyrzuty sumienia irytacją na widok roześmianego Tomasa ze stażystką.
-Do jutra – rzucił i odszedł. Nie mógł patrzeć na jej twarz. Przyznał w duchu że ma wyrzuty z tego powodu, a kiedy siedział w suchym aucie, mając doskonały widok na jej przemoczoną, drżąca postać, wyrzuty nasiliły się. Odpalił silnik i podjechał na przystanek – Jeśli nie mieszkasz dalej niż dwadzieścia minut z tond to cię podrzucę.
-Czterdzieści – utkwiła wzrok w budynku na przeciwko, bo miała ochotę się rozpłakać. Traktował ją jak śmiecia. On w tym czasie bil się z myślami.
-Dobra wsiadaj – tym razem bardziej się wystraszyła niż zaskoczyła. Spojrzała z niepewnością prosto w jego oczy – Wsiadasz czy nie? – ponaglił ja. Powinna się bać? Odrzuciła ponure myśli, to jej szef, nie seryjny morderca. Całą drogę milczeli, od czasu do czasu Ada podpowiadała jak jechać, ale i tak utknęli na światłach. Podczas gdy ona próbowała uspokoić oddech, Steve zastanawiał się czy powinien ją przeprosić. Zwykle nie zależało mu na dobrym zdaniu obcych mu osób, ale w jej wypadku było inaczej. Powinna czuć do niego respekt, ale nie chciał, żeby uważała go za bydlaka. Potarł nerwowo podbródek.
-Słuchaj – zaczął, na co odwróciła się w jego stronę, a jej oczy jeszcze bardziej go zdezorientowały. Choć jego ton zdawał się brzmieć normalnie, tylko on wiedział ile kosztuje go to opanowanie – Chciałem cię przeprosić, chyba za ostro cię potraktowałem – wydusił z siebie. Nie miał odwagi na nią patrzeć więc wbił wzrok w światła pod pretekstem kontrolowania sytuacji.
-Mówi pan o pobiciu czy o zarzutach? – zapaliło się zielone światło, ruszył nie odpowiadając na pytanie.
-To tutaj – zatrzymał się na parkingu starej kamienicy. Nie doczekała się odpowiedzi. Wydusiła ciche dobranoc i wyszła. Został sam, nie powinna mu ciążyć na sumieniu przecież już przeprosił, nie chciał czekać aż wejdzie, odjechał od razu. Dopiero wysiadając z auta uświadomił sobie jak zimno jest na dworze, a klatki schodowe nie są ogrzewane. Zachmurzył się. Nie powinien o niej myśleć. Nie powinien myśleć o żadnej innej kobiecie, przecież już jednej oddał swoje serce i powinien być jej wierny. Bijąc się z myślami oddał się pracy, którą wyciągną z biura. Przeglądał zdjęcia, dowody, notatki i takim sposobem zapomniał w wszystkich wyrzutach. Kolejne tygodnie prowadziły Steva coraz bliżej do rozwiązania sprawy, a Ada pochłonięta była swoją pasją, więc z przyjemnością przychodziła do pracy, ale za każdym razem kiedy szef pojawiał się obok, wszystko wypadało jej z rąk, nie potrafiła się skupi, była zestresowana, bała się zrobić najmniejszy błąd, on wcale nie starał się zmienić ich stosunków, do tego wszystkiego rzucał krytyczne uwagi, które tylko wzmagały jej stres. Noah jednak nie pozwalał się jej poddać, on jedyny doceniał jej potencjał.
Kontakty z matką pogorszyły się jeszcze bardziej gdy Ada z fascynacją opowiadała o stażu pomijając nieprzyjemne wątki. Każda rozmowa kończyła się kłótnią. Ada postanowiła, że nie będzie odbierać jej telefonów w pracy, aby móc się na niej skupić. Jej działanie posunęły jednak Anetę krok dale. Wypytała się o córkę Tomasa, który bardzo szybko domyślił się o kogo chodzi i pokierował kobietę do odpowiedniego pomieszczenia. Na domiar złego Steve właśnie czekał z niecierpliwością na bardzo ważne wyniki i jechał do biura aby je przeanalizować. Aneta pojawiła się pierwsza.
-Witam damę – była wściekła i nie zamierzała tego ukrywać, a ton jej głosu nie wróżył niczego dobrego.
-Mama? Co ty tutaj robisz? – wiedziała, że ta wizyta może zwiastować jedynie w kłopoty. Adzie zrobiło się duszno, nerwowo rozejrzała się czy przyszła aby na pewno sama.  
-Nie odbierasz moich telefonów więc przyszłam do księżniczki osobiście.
-Jestem w pracy – kobiety warczały na siebie od samego początku.
-Ty to nazywasz pracą? – zakpiła.  
-Nie zaczynaj.  
-Właśnie że zacznę, dzwonił do mnie Jakub, odmówiłaś spotkanie– zarzuciła.
-Pracowałam
-Co ty masz na twarz? – ni umknęło to jej uwadze.
-To nic takiego – Aneta chwycił bezlitośnie twarz w dłoń i zmusiła aby na nią spojrzała – Jak ty wyglądasz?! Nic, może da się to jakoś zretuszować.  
-Przestań.
- Ja mam przestać?! Spójrz na siebie, ledwo zaczęłaś tu pracować, a już tak wyglądasz! A może ty tu robisz za królika doświadczalnego?! – ostra wymiana zdać dała się słyszeć już na korytarzu zwracając uwagę przechodzących obok pracowników. Steve był jednym z nich poznał jeden z głosów więc szybkim krokiem i z niezadowoleniem ruszył w stronę laboratorium słysząc końcówkę rozmowy.
-I właśnie dlatego wszystkiego – rozejrzała się z odrazą – Chcesz poświecić swoją karierę?
-Jaką karier?! Mamo co ty opowiadasz?! Znasz moje zdanie na ten temat więc przestań ingerować w moje życie – kobiety krzyczały na siebie coraz głośniej, nie był do końca pewny o co chodzi, ale nie mógł sobie pozwolić na takie zachowanie stażystki podczas godzin pracy. Wszedł pewnym krokiem do pomieszczenia z wyrazem twarzy, które wróżyły jeszcze większe kłopoty.
-Przepraszam panią, ale to nie kawiarnia, a ty – skierował się do Ady- Znasz zasady.
-Tak przeprasza – zaskoczyło go, że nie zrzucała winy na matkę, tak robiło większość stażystów, których wyrzucał, obwiniali wszystkich dookoła prócz siebie, ona zaś wyprosiła kobietę – Mamo idź już – poprosiła łagodniej.
-Bo on mnie wyrzuca. Przyszłam do ciebie nie do niego! – Ada nie wytrzymała chwyciła Anetę za ramię i siłą wyciągnęła ją z laboratorium.
-Posłuchaj mnie po raz ostatni, albo zaakceptujesz moją decyzję, albo możesz przestać się do mnie odzywać, bo twoje zachowanie nie dość że mnie nie przekona to zniszczy moje marzenie. Rozumiesz? – Steve chcąc nie chcąc słyszał każde słowo.  
-Jeśli to jest twoje marzenie … – nie pozwolił jej skończyć.
-Koniec dyskusji. Nie jesteś tu mile widziana – wróciła do laboratorium zostawiając ją samą sobie, kipiącą ze złości. Ada była pewna, że dostanie kolejną reprymendę i nie pomyliła się.
-Przepraszam – wyszeptała do jego pleców i wróciła na stanowisko.
-Znasz zasady. To jest twoje miejsce pracy, prywatne sprawy proszę załatwiać po godzinach.
-To się więcej nie powtórzy – spojrzała mu w oczy i ustrzeliła go. Była bardziej przerażona niż pozostali. Pobladła, ręce jej dygotały, chciał powiedzieć jeszcze więcej, ale obawiał się że zemdleje.
-Mam nadzieję, gdzie są wyniki dla mnie? – zmienił temat.
-Już daję – cała dygotała z trudem łapiąc oddech. Czuła się osaczona. Oddała mu papiery i odetchnęła z ulgą kiedy sobie poszedł. Jednak jej spokój nie trwał długo, w mieszkaniu czekała na nią kolejna nie miła niespodzianka, a mianowicie Jakub. Wygodnie ułożony w sofie rozbawiony przez współlokatorkę.
-Co ty tutaj robisz ? – starała się zachować spokój.
-Jak to co? Byliśmy umówieni –bo to była prawda tyle, że to nie ona się z nim umówiła, tylko Aneta nie dawała za wygraną.
-Świetnie – burknęła do siebie – Tylko że ja miałam na dzisiaj inne plany.
-Naprawdę? Było by super, bo wiesz Ada potrzebuję dzisiaj wolnej chaty – ręce jej opadły. Ale nie miała ochoty ani się kłócić, ani spędzić wieczoru z poduszką na głowie, chroniąc się z odgłosami dochodzącymi z sypialni koleżanki.
-No dobra, zabieraj się Romeo, wychodzimy – nawet się nie przebrała. Ruszyła w stronę baru nie przejmując się czy jej towarzysz ma na to ochotę czy też nie. Celem wieczoru było zalanie się po same czubki palców.
W tym samym czasie Steve uległ namową partnera i ruszyli na relaksującego drinka.
-Gdzie jedziemy?
-Do nowego pubu, jest tam cudowna barmanka, którą chciałbym przesłuchać – Steve nie pytał o nic więcej bo domyślał się o co chodzi, w końcu znali się od trzech lat, nie zaczęli najlepiej, ale stali się najlepszymi partnerami.            
Kelnerka faktycznie była godna uwagi, seksowna z wszystkimi kobiecymi atutami co jakiś czas odpowiadała na oczka Oskara. Steve zszedł na tematy służbowe, za co od razy został skarcony.
-Stary wyluzuj, mieliśmy się zrelaksować, zabawić, przestać gadać o pracy. Dziewięćdziesiąt procent naszego życia to praca, dziesięć to czas kiedy śpimy, więc zapomnij o obowiązkach, śnie i zabaw się.
-Dobrze wiesz … – już chciał się usprawiedliwić.
-Wiem ale zrób coś dla mnie i chociaż dziś zapomnij o wszystkim i myśl tylko o zawartości kieliszka – podstawił mu pod nos pierwszą kolejkę, nie miał wyboru bo Oskar nie dałby mu spokoju.
Na drugim końcu baru siedziała już trochę wypita Ada tłumacząc fotografowi swoje zdanie na temat jego pomówień z jej matką.
-Jestem już dorosła i mam prawo sama decydować o swoim życiu, a jeśli nie przestaniecie tej swojej zabawy to niestety będę zmuszona udać się do odpowiednich instytucji – język zaczął się jej plątać, a ciało powoli wchodziło w stan niekontrolowanej wiotkości. Jakub nie brał jej na poważnie, co bardzo ją drażniło. Z powagą spojrzała mu w oczy – Nie żartuję, mam dość tej całej dziecinady.
-Kobieta z charakterem, to mi się podoba – przesunął się bliżej niej i utkwił wzrok w dekolcie, dwoma palcami uniosła jego podbródek uświadamiając go do jakiej części ciała ma mówić – No wybacz ale muszę to powiedzieć – spojrzał nieco rozbawiony w jej pijane oczy – Zrobiłabyś karierę w tej branży – przyznał szczerze.
-Jak znudzę się probówkami to się do ciebie odezwę ok?
-Na to liczę, ale jeśli mam być z tobą szczery, to Aneta już wydzwania po agencjach i wysyła twoje zdjęcia na castinki.
-Żartujesz?! – zaprzeczył głową.
-Nie mam na nią siły – zeszło z niej całe powietrze – Idę po jeszcze jednego drinka.
-Tą kolejkę ja stawiam.
Po kilku następnych drinkach towarzysz Ady zapuścił się w tłum tańczących ludzi, a ona sama udała się do łazienki i opłukała zimną wodą. Przebywający również w pubie Steve został zaniedbany przez partnera, który nie odpuszczał pięknej barmance. Nie miał już po co tu siedzieć więc pożegnał się i udał ku wyjściu. W ostatniej chwili uchylając się przed szeroko otwierającymi się drzwiami. Napastnik zesztywniał, przepite oczy wpatrywały się w niego z przerażeniem i niedowierzaniem.
-Chyba już mi wystarczy – chciała odejść, ale alkohol odebrał jej władzę w nogach, zachwiała się. Steve szybko zareagował, chwycił ją i przywrócił do pionu.
-W zupełności ci wystarczy – ledwo utrzymywała pion, podparta jedną ręką o ścianę przyglądała mu się uważnie.  
-A wiesz ty co – wybełkotała –Jesteś podobny do mojego szefa, aha – przestała na niego patrzeć, przeszła do monologu wpatrując się w jeden punkt - Wszędzie go widzę, prześladuje mnie. To jakiś koszmar – chwyciła się w niemocy za głowę – Idę do domu – jak cień znalazł się przy niej fotograf, który tylko czekał na ten moment.
-Odprowadzę cię – chciał ja wyciągnąć z baru, ale odepchnęła go.
-Spadaj – Steve obserwował całą sytuację z pogardą w oczach, nie lubił kobiet, które nadużywają alkoholu nie miał do nich szacunku, jednak gdy mężczyzna nie dawał jej spokoju postanowił wkroczyć.
-Głuchy jesteś?
-A ty co – zbliżył się i wyszeptał – Tylko idiota by tego nie wykorzystał – puścił mu jednoznacznie oczko, na co on wyciągnął swoją legitymację służbową. Jakub zachwiał się na nogach i gestem dłoni dał mu do zrozumienia że odpuszcza. Ada w tym czasie uporała się z płaszczem i zdążyła wyjść na chodnik, kierowała się do taksówki, ale silna dłoń pociągnęła ją w drugą stronę.
-Puszczaj – chciała się wyrwać, nie wiedząc w ciemności do kogo ta dłoń należy – Puszczaj bo zacznę krzyczeć! Słyszysz! – szarpała się, więc przyparł ją do maski auta.
-Mogę cię tu zostawić jak chcesz, ale odwieść do domu zanim ktoś wykorzysta twój nietrzeźwy stan więc co wybierasz? – milczenie było dla niego odpowiedzią, otworzył jej drzwi i prawie siłą wepchną do środka, zastanawiając się czemu to robi podał adres taksówkarzowi. W ty momencie miała okazję przyjrzeć mu się.  
-Nie jesteś moim szefem prawda? – podobieństwo i głos wprawiły ja w zakłopotanie.
-Odwiozę cię i porozmawiamy o tym w poniedziałek.
- Kurwa – powiedziała głośniej niż zamierzała.
- Nie przeklinaj – skarcił ją.
-Nie mów mi co mam mówić a czego nie ok?
-Chcesz dyskutować?
-Teraz mogę – rzuciła i dodała ciszej – Bo jestem pijana – ściągnęła pijące ją buty i wyciągnęła się w miarę możliwości– Zwolnisz mnie? – ich oczy spotkały się tylko na sekundę, ale bez problemu wyczytał w nich strach.
-Porozmawiamy w poniedziałek – wysadził ją tam gdzie ostatnio tym razem pomógł jej wyjść.
-Dziękuję – wyszeptała, chciał ją odprowadzić, ale położyła mu dłoń na piersi, tym razem jemu zabrakło tchu - Nie sama trafię – przez chwilę stali w milczeniu. Zebrał kosmyk włosów z jej twarzy i zgarnął za ucho, niewielka ilość alkoholu w jego żyłach odbierała mu zdolność myślenia. Na ten drobny gest zakręciło się jej w głowie. Zmusił ją aby spojrzała mu w oczy i z powagą w oczach powiedział.
-W poniedziałek o ósmej u mnie. Nie spóźnij się – mimo, że nie podniósł głosu poczuła się jak w szkole wzywana na dywanik do dyrektora.  
-Tak jest – zasalutowała z udawanym rozbawieniem – Dobranoc – i dosłownie uciekła, zostawiając na chodniku z mętlikiem w głowie Steva. Wystukała kod i schowała się w środku, a z oczu popłynęły pierwsze łzy. Upiła się dochodząc do granicy gdzie pojawiają się wyrzuty sumienia i rozpacz. Wszystko się waliło, a uczucie to podwoiło swoją siłę dopiero rano, kiedy wszystkie fakty na temat poprzedniego wieczora docierały w zwolnionym tempie. Nigdy nie doprowadziła się do takiego stanu, a jak pierwszy raz w życiu dała wolne swoim zasadą to musiała natknąć się na swojego szefa?! Genialnie! Już mogła pożegnać się ze stażem, miała jedynie nadzieję, że to co pamiętała to było wszystko, że nie walnęła czegoś głupiego co mogło jeszcze bardziej pogorszy sytuację.  
Cały weekend miała z głowy, ale poniedziałek należał do najgorszych, wybiła się i na miękkich kolanach ruszyła w stronę jego gabinetu. Szyby były przezroczyste, więc widziała, że w środku była jakaś kobieta. Odetchnęła z ulgą, może nie będzie miał dla niej czasu, chciała się wycofać, ale zanim zdążyła się ruszyć zauważył ją. W sekundę odwołał swojego gościa i gestem dłoni nakazał jej przyjść. Wypuściła głośno powietrze nerwowo nakładając włosy za ucho.  
- Zamknij za sobą drzwi – rozkazał i usiadł za biurkiem – Siadaj – posłuchała – Masz mi coś do powiedzenia ? – wpatrywał się w nią zimnym wzrokiem, ona natomiast wpatrzona w dłonie układała mało cenzuralną wypowiedź.  
-Nie muszę się panu tłumaczyć z mojego czasu po godzinach – nabrała odwagi. Było jej wstyd, ale czuła, że racja jest po jej stronie.
-Nie, pod warunkiem, że nie wpływa ono na pracę.
-Ma pan jakieś zastrzeżenia co do mojej pracy?
-Tak – ton jego głosu przywołał ją do porządku – Mam cię na oku, więc radzę się pilnować.
-A czy to ma sens ? – miała dość tej całej sytuacji. Każdy traktował ją jak dziecko, każdy chciał decydować za nią i sterować jej życiem. Ręce jej opadły.
-Słucham?
-Dobrze wiemy, że nie dostanę tu pracy.
-Z takim podejściem na pewno się tak stanie.
-Nie chodzi o moje podejście tylko o pana uprzedzenia. Uważa pan, że jestem tu tylko ze względu na pana znajomość z moim wujem, założę się że nawet nie sprawdził pan moich wyników.
-I tu się mylisz – odpowiedział spokojnie pozwalając jej na upust swojej złości.
-Ale nie potraktował ich pan poważnie. Nic na to nie poradzę, że mój wuj pracuje gdzie pracuje i jest kim jest, ale zapewniam, że nie prosiłam o ten staż, to jego zagrywka, żeby dopiec mojej matce. Obydwoje chcą kierować moim życiem – zapędziła się.
-Prywatne sprawy mnie nie interesują.
-Wiec nie powinien interesować pana mój piątkowy incydent w barze.
-Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, że ale uratowałem cię z rąk natrętnego mężczyzny.
-Uratował? Kiepsko panu wyszło, bo od tego czasu nęka mnie telefonami – obydwoje zamilkli, Ada po to aby się uspokoić, Steve gdyż zaniepokoiła go ta informacja – Jeśli to wszystko to chciałabym wrócić do pracy – przerwała ciszę, pełnym zniechęcenia głosem.
-To jest ostatnie ostrzeżenie, jeszcze jedno i pani wylatuje.
-Już nie mogę się doczekać – trochę było w tym prawdy, bo choć kochała to co robiła to atmosfera była nie do zniesienia. Poniosło ją. Nie czekając na jego pozwolenie trzasnęła drzwiami tym samym kierując na siebie wszystkich spojrzenia zaspanych detektywów. Steve nie lubił być ignorowany, ale coś w niej było, że zamiast się wściec uśmiechnął się do siebie. Przez najbliższe dwie godziny odstawił pracę na bok. Błędem było, że zebrał na jej temat tylko ogólnikowe informację. Wykonał parę telefonów i okazało się, ze faktycznie, nikt nie słyszał, żeby ktokolwiek z rodziny prokuratora studiował na jej wydziale, ukrywała swoje korzenie bardzo skutecznie, bo nawet na portalach internetowych nie miała z nim żadnych zdjęć, nawet nie miała go w znajomych. Odnalazł za to jej inne strony z których wynikało, że nie zignorowała swojej urody. Wygrała niejeden konkurs piękności, odnalazł również stronę, na której umieszczono jej zdjęcia z sesji zdjęciowej w bieliźnie, aż oniemiał z zachwytu. Dziewczyna faktycznie była zgrabna, ale dopiero te zdjęcia uświadomiły mu jak bardzo. Jej porcelanowa skóra pięknie kontrastowała się z koronkową czarną bielizną i tego samego koloru dłuższymi niż teraz polokowanymi włosami. Każde kolejne zdjęcia wywołały u niego silna erekcję. Jednak na wspomnienie słów pijanego mężczyzny poczuł irytację. Nie wyglądała na łatwa kobietę, ale mógł się mylić. Przez chwilę zwątpił czy to aby na pewno ona jest na tych zdjęciach, szukał informacji na temat rodzeństwa, czy kuzynostwa, które mogłoby być jej sobowtórem. Jednak nikogo takiego nie znalazł. Pozostałe informacje z ostatnich dwóch lat dotyczyły w większości dokonań naukowych. Przypomniał sobie kłótnie w laboratorium z kobietą do której zwracała się "mamo”. Jeśli dobrze usłyszał, dotyczyło to jakiejś kariery, czyżby chodziło o modeling?
Mia przywołała go do teraźniejszości. Jak zawsze weszła do gabinetu bez pukania.
-Obdzwoniłam wszystkie wypożyczalnie w mieście, nic nie znalazłam – nie ukrywała zmęczenia. W jej stanie nie powinna się przemęczać, ale nie potrafiła usiedzieć w domu.
-Nie dobrze, a masz wyniki z mieszkania ofiary?
-Zaraz zerknę czy są gotowe.
-Nie wiesz co. Ja pójdę – szybciej powiedział niż pomyślał
-Ok. A Steve?
-Tak?
-Chciałabym się dzisiaj wcześniej zwolnić – spojrzał na nią pytająco – Mam dziś USG – dodała nie ukrywają radości.
-Jasne. Nie ma problemu.
Ruszył w stronę laboratorium. Powinien się uspokoić, dobrze wiedział, że wyniki były pretekstem żeby ją zobaczyć.
"Biorę wyniki i wracam do pracy” ustawiał się do pionu idąc szerokim korytarzem. Jednak gdy staną z Adą twarzą w twarz zniknęły wszystkie jego postanowienia. Dziewczyna reagowała podobne. Drżącymi dłońmi kończyła badania, w tym czasie bez krępacji podziwiał jej ciało. Co prawda uniform zakrywał kobiece wdzięki, ale on widział je oczami wyobraźni. Dłonie miała drobne, zadbane, jeden delikatny pierścionek i biały gładki zegarek, a oczy? Przyglądał się jej z boku ale dopiero teraz zauważył jakie są wielkie o niebieskim odcieniu.
-To wszystko za godzinę będzie gotowa reszta – głos jej się łamał zaś on bezczelnie czerpał z tego satysfakcję, taka skrepowana była jeszcze bardziej fascynująca, pojawiła się ciekawość i chęć odkrycia jej drugiego oblicza, ale kiedy uświadomił sobie w którym kierunku podążają jego myśli szybko wrócił na ziemie. Opuścił laboratorium w pośpiechu, oddał wyniki zespołowi i uciekł do łazienki. Opłukał twarz zimną wodą.  
- Chyba oszalałem – myślał na głos, jak tak dalej pójdzie to albo ją zwolni, albo przeleci a później zwolni. Wyrównał oddech, starając się nie myśleć o ciasnych spodniach. Jak to możliwe, że całkiem obca mu dziewczyna opętała jego ciało i umysł "To jakieś szaleństwo” pomyślał.  
Przez kolejny tydzień omijał ją szerokim łukiem, przestał również kontrolować jej godziny przyjścia i wyjścia z pracy. Ada była bardziej wyluzowana, a on mógł się skupić na swoich zadaniach. Jeszcze cztery miesiące i po krzyku powtarzał leżąc w łóżku i co noc wyobrażając ją sobie obok mimo własnemu zakazowi.  
Adę rozpierała dumę, przetrwała dwa miesiące na stażu u tyrana. Wizja kolejnych czterech miesięcy zapowiada się obiecująco, jeżeli będzie widywać szefa tak rzadko jak ostatnio. Gdzieś jednak pojawiło się rozczarowanie, nie lubiła go, paraliżowała ją jego obecność oraz krytyczne uwagi lecz mimo to miło było na niego popatrzeć. Gdyby miał inny charakter, rozmarzyła się dodając mu same pozytywne cechy : miłym, czarującym, romantycznym ahhhh…. Stworzyła fikcyjnego, idealnego Steva.
Noah zaprosił ją na obiad wiec na przerwie udali się do pobliskiej knajpki. Mieli wiele wspólnych tematów mimo sporej różnicy wieku. Ada chciała za siebie zapłacić, ale mężczyzna nie pozwolił na to.
- Taka mała rekompensata za zachowanie Steva – dziewczyna podczas wspólnego posiłku pożaliła się trochę na irytujące zachowanie szefa, co zaskoczyło Noaha. Znał Steva, szanował go i wiedział jak traktuje stażystów, ale nawet wedle niego trochę przesadzał. Wracając do pracy laborant musiał cofnąć się do samochodu. Ada postanowiła na niego nie czekać z obawy spóźnienie się, a nie chciała dawać szefowi dodatkowego pretekstu do kolejnych docinek. Pod budynkiem czekała na nią nie miła niespodzianka.

twojahistoria

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 6172 słów i 35232 znaków.

1 komentarz

 
  • NataliaO

    Bardzo dobrze się czytało. Zaciekawiło od samego początku :)

    19 gru 2015