Reakcja chemiczna cześć V

Trzasną drzwiami od taxi z całych sił wyładowując na nich gniew i ruszył do pracy.
-Kto to ? – zapytał choć tak naprawdę w tym momencie mało co go to interesowało. Od dawna nie czuł takiej irytacji z powodu swojej pracy i czasu jaki na nią poświęca.
-Nasz świadek. Rozmawialiśmy z nim rano. Zaraz, zaraz – Oskar zatrzymał się, a Steve zaraz przy nim. Partner nachylił się i zaciągnął intensywnym zapachem – Czy ja dobrze czuję? Perfumy?
-Co w tym dziwnego? Też mógłbyś jakiegoś użyć – rzucił wiedząc ku jakiemu tropowi idzie jego przyjaciel i jak potoczy się ta rozmowa.
-Nie mówię o twoich tylko o kobiecych perfumach – Steve udawał że nie wie o co mu chodzi, ale znali się zbyt dobrze.
-Masz kogoś -  nie pytał, a stwierdził wytrzeszczając oczy – I nic mi nie powiedziałeś? Znam ją? – podekscytował się.
-Odczep się i bierz się do pracy – mimo szorstkiego tonu Steva nie zamierzał odpuszczać. Już dawno przestał się go bać.
-Czyli mam rację – nie odpuszczał podążając za nim krok w krok.
-To nasz świadek? – usłyszeli za plecami długonogą Mie.
- Steve randkuje – w tym momencie dla wszystkich morderstwo stało się drugorzędne.
-Masz kogoś?! – Mia nie ukrywała zadowolenia, które było wyraźniejsze od zaskoczenia – Nareszcie – podsumowała.
-Dobra koniec tego, wracajcie do pracy – rozkaz nie podziałał.
-Tak jest nasz przystojniaku, powiedz mi tylko – nachylił się do niego pytając ciszej – Zdążyłeś czy przeszkodziłem? – uderzył w sedno, ale Steve potrafił opanować się przy złośliwym przyjacielu.
-Przeszkadzał to świadek mordercy a teraz bież się do roboty zanim zabije kogoś jeszcze – miał to być motywujący argument, jednak Oskara interesowało zupełnie coś innego.
-Tak jest – wrócił do pracy. Po głowie chodziły mu kobiety, którymi ewentualnie mógłby zainteresować Steva, Ady nie brał pod uwagę zupełnie o niej zapomniał, po pierwsze ze względu na rzadkie wizyty w laboratorium, a po drugie dobrze wiedział, że stażystka nie jest w jego typie.
Ada wstała lewą nogą, nie miała ochoty iść do pracy. Chciała zostać w domu i nie pokazywać się nikomu na oczy. Niestety nie mogła sobie na to pozwolić. Ubrała się i zjadła śniadanie snując się po mieszkaniu bez krzty życia, a do pracy pojechała z wykrzywionym grymasem. Kierując się do laboratorium rozglądała się bardzo dokładnie, aby mogła jak najszybciej uniknąć kontaktu ze Stevem. Nie spotkali się, powinna odczuć ulgę, a czuła żal. Myślała, że chociaż spróbuje z nią porozmawiać, obierając taki scenariusz zaplanowała ukarać go udawanym brakiem czasu i niechęcią do rozmowy. Nie dał jej na to szans, nie pojawił się.
Przez przypadek dowiedziała się, że pracuje w terenie i wątpliwe było, że zjawi się w biurze, choć go to usprawiedliwiało miała nadzieje, że chociaż zadzwoni. Cisza, bolała jeszcze bardziej. Nie wiedziała, że niejednokrotnie zamierzał wybrać jej numer, ale obserwowali jednego z podejrzanych i nie powinien się rozpraszać, nawet Oskar tego nie robił, choć miał zamiar przycisnąć przyjaciela i dowiedzieć się kim jest tajemnicza kobieta. Po zatrzymaniu wrócił spisać raport, gdy skończył poszedł do laboratorium, gdzie Noah poinformował go że puścił Adę wcześniej do domu. Wyszedł wściekły, chciał do niej pojechać, ale nie miał pewności, że go wpuści. Dzwonił dwukrotnie, za pierwszym razem na dźwięk telefonu Ada wyskoczyła z pod prysznica wybiegając w samym ręczniku do salonu. Odruchowo chciała odebrać, o mało nie skoczyła ze szczęścia gdy zobaczyła jego numer, szybko jednak przypomniała sobie, że miała go ukarać. Za drugim razem wpatrywała się w ekran ze smutkiem walcząc z własnym postanowieniem. Nie może zachowywać się jak dziecko. Głośno wypuściła powietrze zbierając się na odwagę. Przeciągnęła zieloną słuchawkę w tym samem momencie co Steve się rozłączył. Przeklęłam ze złości rzucając z całej siły telefon na kanapę, który odbił się od poduszki spadając na ziemię. Podniosła go klnąc bez żadnego umiaru gdy okazało się, że szybka jest rozbita a telefon się wyłączył i nie było możliwości włączenia go. Nie sprzęt był teraz ważny, najgorsze było to, że nie miała nigdzie zapisanego numeru do Steva i nie mogła oddzwonić nawet z telefonu koleżanki. Schowała twarz w dłonie karcąc swoją głupotę.
-Wszystko w porządku? – nie zauważyła wchodzącej współlokatorki. Zachowując się jak dzikus, bez słowa wróciła do łazienki, przemieszczając się przez salon niczym tornado, wydając z siebie dźwięki wściekłości.
Zamknął biuro i pojechał napić się do domu. Cały czas czuł jej zapach, niezaspokojony głód. Tyle czasu bronił się przed kobietami, może to dlatego tak bardzo jej pragną, może jest najzwyczajniej w świecie wyposzczony, a ona jest idealną kandydatka? Nie opiera się, nie musi się angażować, zawsze może ja zwolnić „Może kogoś ma?” przecież nawet tego nie sprawdził, nie zapytał.
Szukał wielu wymówek, które usprawiedliwiałby jego pożądanie. Nie chciał się sam do sobie przyznać, że to nie tylko o wyposzczenie chodzi.
Ada siedząc n łóżku i tuląc pluszowego jaśka wpatrywała się w widok za oknem. Był nieco ładniejszy niż z salonu, między budynkami mieszkalnymi przebijały się oświetlone wieżowce w centrum pięknie się prezentując. Czuła się podobnie jak Steve, a nawet gorzej, był jej szefem, człowiekiem, który w każdej chwili może jej podziękować za pracę, a przecież nie mogła zaprzepaścić wszystkiego w co włożyła tyle serca i zaangażowania dla jednego faceta. Doszła do wniosku, że dobrze się stało gdy przez przypadek zniszczyła telefon „To musiał być znak” pomyślała. Nie może ryzykować. Co się stało się nie odstanie, ale choć sama myśl o tym bolała postanowiła skończyć z tą farską zanim się dobrze zaczęła.
Bała się spotkania z nim więc go unikała, kiedy tylko pojawiał się na jej drodze zmieniała kierunek zanim zdążył ją zauważyć, wychodziła wcześniej z pacy i codziennie pilnowała kluczyków, aby przypadkiem o nich nie zapomnieć. Steve nie był głupi, a na dodatek zawód wyrobił w nim umiejętność odczytywania ludzkiego zachowania. Nie tyle co za nią tęsknił, ale był wściekły według niego zachowywała się dziecinnie „Czas zakończyć te podchody” warknął do siebie, gdy rozdrażnienie przeszło na niebezpieczny poziom.  Pewnym krokiem wszedł do laboratorium. Nie była sama. Zwątpił, widząc jej przestraszony wzrok i ciało, które działało jak ogień nawet na odległość i w uniformie. Twarz miał kamienna, zimną bez wyrazu i emocji choć w środku gotowały się w nim skrajne uczucia.
- Pozwól do mojego gabinetu – nie czekał na odpowiedź. Wyszedł nie czekając i nie oglądając się za stażystką, a ona przerażona i dygocząca nie starała się go dogonić. Wchodząc do swojego biura nie przytrzymał drzwi, rozsiadł się za biurkiem czekając na kuszącą ofiarę. Po raz pierwszy zaczęły mu przeszkadzać szklane ściany. Wolnym, niepewnym krokiem, weszła do pomieszczenia gdzie dało się wyczuć dziką atmosferę, powietrza jakby w nim zabrakło. Drżącymi dłońmi zamknęła za sobą drzwi, a on wskazał jej krzesło naprzeciwko – Za trzy miesiące kończysz staż zgadza się? – nie spuszczał jej z wzroku, z trudem panując nad emocjami wciąż mając w głowie, że całe biuro ma na nich podgląd. Ada choć odważnie wpatrywała się w niego, nie potrafiła ukryć strachu w oczach. Zabolało go to. U niej w mieszkaniu była zupełnie inna, otwarta, wyluzowana, ufała mu, oddawała z namiętnością i pożądaniem, a teraz? Przerażona. Przytaknęła potwierdzająco – I przez trzy miesiące masz zamiar mnie unikać? – zapytał wprost bezbłędnie rozszyfrowując jej plany – Zadałem ci pytanie – choć taki właśnie miała plan, zabolało ją jego szorstki ton. Postanowiła zapomnieć o tym co się stało, choć tęskniła za ciepłem w jego głosie. Te skrajne informacje przyprawiły ją o ból głowy.
- Nie unikam, tylko pracuję – próba usprawiedliwienia nie powiodła się.
-I nie odbierasz moich telefonów – zarzucił.
-Byłam zajęta – skłamała.
-Co wieczór? – rozgniewała go takim banalnym kłamstwem.
-Tak.
-Co wieczór zapraszasz faceta na kolację? – przesadził, ale był tak zakłopotany, że chciał mieć jasną sytuację. Na te słowa od razu się orzeźwiła, na bladej twarzy pojawiły się pierwsze gniewne rumieńce.
-Jak pan śmie?! – ryknęła oburzona.
-Zdaje mi się że przeszliśmy na ty.
-Tak?  To posłuchaj mnie! – wstała bo nie wytrzymała tego napięcia – To ty mnie zostawiłeś! Ty stchórzyłeś i co miałeś nadzieję, że przyjdę błagać o jeszcze? Bo jeśli tak to wiedz, że nie mam takiego zamiaru! Za kogo ty się uważasz?! – wyrównała nerwowy oddech, chciał się usprawiedliwić ale uciszyła go gestem dłoni – Przemyślałam wszystko – wzięła kolejny głęboki wdech, ale i tak z trudem słowa przechodziły jej przez gardło – To nie powinno mieć miejsca właśnie z tego powodu. Nie powinno się mieszać spraw zawodowych z prywatnymi.
-Więc chcesz mi powiedzieć, że zapominamy o sprawie i pracujemy dalej?
-Tak będzie najlepiej – nie to podpowiadało jej serce, ale za bardzo bała się porażki, upokorzenia i utraty swoich marzeń.
Zapadła długa, niezręczna cisza. Podczas, której większość pracowników ukradkiem przyglądało się całej sytuacji. Rzadko się zdarzało, że ktokolwiek podnosił głos na komandosa, a już nigdy stażysta. Wszyscy zachodzili w głowę o co może chodzić nastawiając uszu, jednak niczego nie byli w stanie usłyszeć.
-Co czułaś tego wieczoru? – w kilka sekund jego chłodne oblicze opanowała bezsilność. Choć sam nie był pewny jakie rozwiązanie będzie najrozsądniejsze nie takiego zakończenia się spodziewał. Choć powinien przyznać Adzie rację, nie miał takiego zamiaru.
-Słucham? – zapytała zaskoczona.
-Pytam co wtedy czułaś? Chciałaś więcej?
-To nie ma teraz znaczenia – objęła się ramieniem, jakby miało to pomóc obronić się przed tym co czuła – Ustaliliśmy przecież…
-Chciałaś więcej? Chciałaś posunąć się o krok dalej? – przerwał jej nie odrywając od niej oczu zaciskając pięści.
-Po co ci to? Przecież dopiero co…
-Odpowiedz – zamilkła, więc wykorzystał swoją przewagę – To rozkaz.
-Nie masz prawa mi rozkazywać i wymuszać odpowiedzi – prawie wyszeptała te słowa nie mając sił już krzyczeć.
-Chyba, że dotyczą mnie bezpośrednio.
-Nawet wtedy nie masz do tego prawa – miała rację we wszystkim co mówiła, nie mógł się jednak z tym pogodzić, nie przywykł do nieposłuszeństwa.
-Odpowiedz – w jego głosie było coś co zmusiło jej usta do działania bez współpracy z głową.
- Przyznaję – przełknęła głośno ślinę zbierając się na odwagę – Wtedy tak, ale teraz…
Tyle mu wystarczyło. Poderwał się z fotela. Stał teraz opierając się silnymi dłońmi o biurko, wpatrując się w Adę spojrzeniem, które odbierało jej zdrowy rozsądek wyszeptał.
-Ja też – nachylił się delikatnie w jej stronę, wpatrując się w wielkie, szare i przerażone oczy dziewczyny, której jego szczerość odebrała zdolność mowy – Dlatego masz dwa wyjścia, albo zaprzestaniesz tej dziecinady i zaczniesz zachowywać się jak dorosły człowiek…
- Albo? – wydusiła.
-Jeśli nie potrafisz pogodzić spraw prywatnych z zawodowymi to będę zmuszony cię zwolnić – potwierdziły się jej najgorsze podejrzenia, pobladła z braku powietrza – Dobrze słyszałaś – odpowiedział na jej przerażoną minę – Nie pocałowałem cię dla kaprysu. Wiem, że chciałaś tego tak samo jak ja – widząc jej wyraz twarzy, ciężki oddech, rumieńce, cieszył się że dzieli ich biurko bo tak ja tego niezapomnianego wieczora tak i teraz z trudem panował nad swoim ciałem – Nie mam zamiaru zrezygnować tylko dlatego że dla mnie pracujesz, ale jeśli to dla ciebie problem to jestem wstanie cię zwolnić – wyprostował się i w geście wyższości skrzyżował ręce.
- To nie fair – wyjąkała.
-Nie fair to ty zachowujesz się wobec mnie. Chciałem z tobą porozmawiać, ale nie miałem jak, a kiedy dzwoniłem nie odbierałaś, to ty zachowałaś się nie w porządku wobec mnie! - nie był z kamienia, tez miał uczucia, a jej zachowanie doprowadzało go do rozpaczliwego szaleństwa.
-I to jest według ciebie kompromis?! Albo idę na twój układ albo mnie zwalniasz? To nie moje zachowanie jest dziecinne, tylko ty zachowujesz się jak chłopczyk, któremu zabrano lizaka. Nie możesz mieć wszystkiego na rozkaz – uspokoiła się dając sobie chwilę na przemyślenia – A może jednak poszedłeś na układ z moją matulą co? Może to kolejny z jej podstępów?
-Nie bądź śmieszna – trudne do uwierzenia było, że przez szczere wyznanie może dojść do takich wniosków.
-Ja?!
Mogli się tak wykłócać do końca dna. Niestety z daleka przez szklane szyby zauważył że przyszedł burmistrz na umówione spotkanie. Musiał ją oddalić.
- Przemyśl sobie to i poczekaj na mnie po pracy zrozumiano? – zabrzmiało jak rozkaz ale tylko w ten sposób miał pewność że go posłucha.
U niej w mieszkaniu była zachwycona mężczyzną z którym jadła kolację. Wyluzowała się, nie zmuszała się do śmiechu czy szczerości,  pożądała człowieka, do którego nie powinna czuć nic więcej niż szacunek. W rzeczywistości Steve był jej szefem i choć przed chwilą broniła swojej wolności posłuchała się jak mała dziewczynka, bez słowa jedynie z wymownym spojrzeniem opuściła gabinet.
Przez resztę dnia była bezużyteczna, cały czas miała w głowie jego słowa przesiąknięte żalem, złością i choć wolałaby tego nie słyszeć z tęsknotą. Miał rację to ona zachowała się nie poważnie. Powinna odebrać telefon i wtedy wszytko wyjaśnić, na swoje usprawiedliwienie tłumaczyła sobie, że przecież chciała, to los nie pozwolił jej zrobić tego co powinna. Zerknęła na duży zegar nad wejściem. Czas zdawał się stanąć w miejscu. Biła się z własną słabością. Miała ogromna ochotę, zaryzykować i spróbować. Miał w sobie coś co nie pozwalało jej przestać o nim myśleć. „Co teraz? Jak będę wyglądać w oczach innych wdając się w romans z szefem, jako nawet nie pracownica a jedynie stażystka. Jeśli ukończę ten staż to będą gadać, ze dostałam go dzięki wujowi a skończyłam dzięki szefowi przez łóżko rzecz jasna. W ogóle nie powinno mnie tu być. Mogłam spokojnie pracować w szpitalnym laboratorium, tam gdzie złożyłam papiery. Ale jestem tutaj i muszę podjąć decyzje”  Pogrążyła się we własnych myślach samotnie bawiąc się obiadem na pracowniczej stołówce. Wpakowała się w bagno, sama bez niczyjej pomocy. Nie mogła obwiniać nikogo prócz siebie, musiała zebrać plony swoich działań i stawić czoło pragnieniom, które nie powinny się nigdy narodzić. Nie w stosunku do osoby, która była przepustką do jej nieskazitelnej kariery. .
Noah wyszedł przed czasem, kończąc codzienne laboratoryjne porządki podjęła decyzję i musiała o niej poinformować Steva zanim się rozmyśli. Wiedziała, że nie będzie łatwo, ale doszła już tak daleko, przetrwała tak wiele choć niejednokrotnie rzucano jej kłody pod nogi, że nie pozwoli tego zaprzepaścić przez jego wywyższone ego i jej słabość.
W gabinecie był z partnerem. Powinna zaczekać aż skończą? Być może, ale znała się na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że każda dodatkowa minuta odbiera odwagę i nie będzie w stanie tego później powiedzieć. Zapukała jednocześnie wchodząc do środka. Oczy mężczyzn skierowały się w kierunku intruza.
-Możemy porozmawiać? – normalnie odprawiłby każdego kto by mu przeszkodził, ale przy niej zapominał o wszystkich zasadach.
- Zostawisz nas? – zwrócił się do zaskoczonego przyjaciela. Właśnie omawiali postępy w śledztwie. Oskar zastanawiał się z czym mogła przyjść skoro było to ważniejsze od tego co Steve stawiał ponad wszystko. Nie miał jednak wyjścia, nie spierając się posłuchał i wyszedł.
-Zaraz kończę…
-Przemyślałam to co powiedziałeś… - zaczęli jednocześnie.
-To świetnie, ale porozmawiamy o tym jak skończę, potrwa to tylko… – tym razem to ona przejęła kontrolę przerywając mu.
- Zależy mi na tej pracy i nie chce problemów. Nie musisz mnie zwalniać, pogodzę prywatne życie z zawodowym – przez chwilę odczuł ulgę, ale jej koleje słowa były dla niego jak uderzenie w policzek – Nie powinno dojść do tego co wydarzyło się między nami, ale stało się i nie zmienimy tego. Wtedy chciałam więcej – zamilkła zbierając odwagę na kolejne słowa – Ale już nie chcę. Chcę żebyś był moim szefem i TYLKO szefem, nie chcę romansów w pracy, nie chcę żebyś się o mnie starał i nie chcę żebyś robił sobie nadzieję, uważam, że to co się stało to był błąd. Mój błąd – zabolało go bardziej niż mogła sobie wyobrazić – Nie chcę żeby coś nas łączyło – wyznając to o układała przez drogę do gabinetu raniła samą siebie. Nie uszły jej uwadze oczy Steva, które planowały dalej walczyć o swoje. Wyprzedzając to co chciał powiedzieć dodała kłamiąc – Nie jesteś w moim typie.
- Rozumiem – po tych słowach zrezygnował. Zabolało – W takim razie mamy jasność Ado – ta nagła oficjalność oddała cios – A teraz wybacz ale mam dużo pracy – kłamstwo za kłamstwo. Choć to ona zaczęła zmieszała się. Poczuła się odrzucona, a nie jak odrzucająca.
- Dobranoc – ledwo wypowiedziała te słowa opuszczając jego terytorium „Tego chciałaś?”  Fakt miała nadzieję, że osiągnie sukces, ale gdzieś w głębi nie spodziewała się że tak łatwo i szybko odpuści.
-Do jutra – kiedy opuściła gabinet zeszły z niego wszystkie siły. Obserwował ją do końca, aż nie zniknęła z jego zasięgu. Nie tak miało się to skończyć według jego scenariusza. Chciał jej pokazać swoje skryte oblicze, oczarować wynagradzając ostatnią sytuację. Opadł bezsilnie na fotel.
Oskar obserwował całą sytuację ze swojego biurka. Doszły go słuchy o jakiejś awanturze ze stażystką, ale nie było to coś co by go interesowało wiec nie pytał i nie rozsiewał plotek dalej. Za to, to co widział teraz nie wyglądało na kłótnie.
-Wszystko w porządku ? – wrócił do gabinetu, tym razem w innej sprawie.
-Poradzisz sobie sam? – poderwał się sięgając po kurtkę z wieszaka.
-Co się dzieje? – jego zachowanie było bardziej niż niepokojące.
-Weź kogoś do pomocy, ja kończę na dziś – nie pytał o pozwolenie.
-Steve powiesz mi co się dzieje? – zatarasował mu drogę – Chyba nie chcesz mi powiedzieć, ze ta kobieta to ta laska – nie odpowiedział, nie miał siły – To ona?! Stażystka?! Serio?! – wierzyć mu się nie chciało. Był wstanie przyznać, że było na czym zawiesić oko i sam to robił niejednokrotnie gdy pojawiała się w pobliżu, ale nie podejrzewał przyjaciela, że się nią zainteresuje, a przynajmniej nie w tak poważnym znaczeniu tego słowa. Nie była w jego stylu, mało tego wydawać by się mogło że dla niego jest za młoda, przecież Steve wolał dojrzałe i okazałe kobiety, a nie zewnętrze przypominające licealistkę i Oskar dobrze o tym wiedział dlatego tak wielkie było jego zaskoczenie. Nigdy by nie przypuszczał, że na pierwsza kobietę po tak długiej przerwie padnie na czarnulkę – Dała ci kosza?!
-Do jutra – wyminął go i ruszył do wyjścia. Chciał jak najszybciej znaleźć się jak najdalej od całego świata.
Pojechał aż za miasto. Tylko tam mógł zostać sam ze swoimi myślami. Siedział w aucie mając widok na oświetlone milionem kolorowych świateł miasto. Oparł się o zagłówek zamykając oczy. Obrazy płynęły jak taśma filmowa. Wspominając blondynkę przestał mieć wyrzuty sumienia, które jeszcze niedawno trzymały go przy zdrowym rozsądku.
Różniły się, Katie zapamiętał jako szaloną, wesołą ale zatwardziałą panią detektyw. Wszędzie było jej pełno, nie było dla niej rzeczy nie możliwych, nikt jej nie podskoczył, nie miał odwagi podważyć jej słowa czy rozkazu. Wysportowana, nawet on przegrywał w walkach słownych podczas wspólnych treningów. Miała wiele wad, potrafiła resetować konkurencję idą do celu, nie podobało mu się to ale była najcudowniejszą kobietą jaką spotkał. Kochał ją.
Ada różniła się od niej pod każdym względem, począwszy od wyglądu, gdzie Katie była wysoką blondynką o dość wyraźnych kobiecych atutach, z wyraźnie wysportowanym ciałem, a kończąc na charakterze, aczkolwiek jedno je łączyło – zawzięta walka o swoje. Różnica polegała na tym że Katie potrafiła w tym celu wykorzystać również siłę, a Ada? Nie znał jej za dobrze, ale wiedział, że jeśli odpuści to oszaleje.
Już raz stracił kobietę, którą kochał do szaleństwa, choć w tym przypadku nie mógł za wiele zrobić. Co do Ady miał wątpliwości, bo jeśli mówiła szczerze to jego walka na nic się nie zda. Nie był wstanie jej zmusić choć gdyby miał taką władze zrobiłby to bez mrugnięcia okiem.
Przez pierwszy tydzień dostosował się do reguł stażystki. Rozmawiali tylko gdy było to koniecznie, więc prawie wcale. Nie odwiedzał laboratorium tylko wysyłam innych po wyniki. Na stołówce nie jadał ze względu na tryb pracy, śledztwo zbliżało się ku końcowi i tylko od ich zaangażowania zależało jak się skończy. Dowodów i miejsc zbrodni było coraz więcej, a więc i Ada z Noahem mieli sporo pracy. Po mimo zmęczenia była w swoim świecie, dostawała więcej zadań, co dawało większe szanse na naukę i wykazanie się swoimi umiejętnościami i wiedzą. Postawiła na pracę ale nie było jej łatwo przechodzić obok niego obojętnie. Nie potrafiła nie gapić się kiedy tylko miała okazje. Za każdym razem kiedy go widziała żałowała i jednocześnie była dumna ze swojej decyzji.

„Może po trzech miesiącach uda się zacząć od początku?” mimo rzekomej dumy pojawiał się cień nadziei.

twojahistoria

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4020 słów i 22578 znaków.

6 komentarzy

 
  • jaaa

    Cudne tylko mam wrażenie, że pomyliły ci się rzymskie cyfry. Powinno być VIII, a nie XII, ale to tylko mała dygresja

    7 mar 2016

  • twojahistoria

    @jaaa  Jak to się stało nie mam pojęci hahaha.... ale dzięki za zwrócenie uwagi :)  
    To znaczy, że czytasz bardzo dokładnie, począwszy od tytułu !!! :) :) :)

    7 mar 2016

  • ...

    No zajebiste :)

    9 sty 2016

  • pola251990

    Uwielbiam :-* Koedy kolejna część ?

    8 sty 2016

  • Domiii

    Cudownee opowiadanie! Przeczytałam wszystkie części na raz!  <3

    7 sty 2016

  • anoa

    To jest genialne opowiadanie

    6 sty 2016

  • Gramofon

    Cóż mogę napisać ? To jest to co tygrysy lubią najbardziej :) Opowiadanie cholernie przypadło mi do gustu. Wielki szacun dla Ciebie :bravo:

    6 sty 2016