Przyjaźń czy kochanie. Cz. 4

Kiedy następnego dnia rano Monika weszła do pokoju nauczycielskiego, siedząca tam koleżanka powitała ją rozbawionym spojrzeniem.
- Widzę, że noc była upojna. – powiedziała spoglądając wymownie na biust bibliotekarki. – "Guziki” Ci widać.
Monika machinalnie dotknęła swoich piersi. Pomacała, ale nie wyczuła sterczących sutków.  
- Żartowałam. – koleżanka była szczerze ubawiona. – "Uderz w stół, a nożyce się odezwą.” – zacytowała stare przysłowie.
- Bardzo śmieszne, wprost boki zrywać. – Monika udała urażoną. – Ale masz rację, noc była upojna.
- Opowiadaj! – nauczycielka rozsiadła się wygodnie, gotowa do wysłuchania historii. – Hej, a Ty dokąd? Nie możesz teraz wyjść! – dodała, bo Monika była już w progu.
- Nie rozmawiam o takich rzeczach. Nigdy i z nikim. No, może co najwyżej w konfesjonale, ale nawet tam bez wdawania się w szczegóły.
Wyszła. U siebie w bibliotece stanęła przed lustrem i przyjrzała się sobie badawczo. "Może faktycznie coś widać.” – pomyślała, ale niczego podejrzanego nie zauważyła. – "Nie, wszystko dobrze. Jestem przewrażliwiona.”
- Wygląda Pani dzisiaj jakoś inaczej. – Chyba jednak było coś nie tak, bo tego typu uwagi słyszała od rana. – Oczy Pani błyszczą. I częściej się Pani uśmiecha.
"To ze szczęścia.” – znowu się do siebie uśmiechnęła.
Oskar także dostrzegł, że Monika jest tego dnia szczególnie radosna, jakby rozpromieniona. Miała więcej cierpliwości, nawet dla tych uczniów, którzy nie zawsze zachowywali się poprawnie. "Może dziś jest Dzień Dobroci dla Gimnazjalistów.” – pomyślał idąc do klasy.
- Hej, byłeś dzisiaj w "biblii”? Widziałeś bibliotekarkę? – usłyszał rozmowę obok. Przystanął i nadstawił uszu. – Na milę widać, że zaliczyła w nocy niezłe bzykanko. Gościu musiał ją porządnie przedmuchać, skoro jest teraz taka happy. Oddałem książkę po pół roku, a ona nawet nie mrugnęła.
Oskara zamurowało to, co usłyszał. W jednej chwili zrozumiał, co znaczy powiedzenie "grom z jasnego nieba”. Właśnie tak się teraz czuł, jak rażony piorunem. "A więc o to chodzi.” – w głowie huczało mu od natłoku myśli. – "To dlatego jest taka rozanielona.” Poczuł nagle jakieś dziwne ukłucie w sercu. Z jakiegoś powodu wkurzyła go usłyszana rozmowa. Pomijając ordynarne słownictwo, na które zresztą nie zwrócił większej uwagi (sam też często tak mówił), treść dialogu wyprowadziła go z równowagi. Dlaczego? Przecież wiedział, że Monika jest dorosłą kobietą. Tak? No tak – tłumaczył sobie. Prowadzi normalne życie, tak? Także seksualne. Nie jest dziewicą i nie żyje w celibacie. Więc w czym problem?  
Tego właśnie Oskar nie potrafił zrozumieć. Z jednej strony akceptował to, że bibliotekarka spotyka się z mężczyznami, romansuje, uprawia seks jak wszyscy inni. Jednak w jego głowie pobrzmiewał głos, który mówił mu, że nie powinien się na to godzić, że to nie w porządku, nie wobec niego.  
Postanowił, że na razie nie będzie się w to zagłębiał. Później, na spokojnie, przeanalizuje swoje uczucia. Na wszelki wypadek uznał jednak, że lepiej będzie, jak tego dnia nie pójdzie już do biblioteki. Myśl, że miałby patrzeć na jej rozradowaną twarz wiedząc, co ją tak uszczęśliwiło, doprowadzała go do szału. Nie byłby w stanie tego wytrzymać. Dobrze, że została tylko jedna przerwa – wymówił się obiadem. Wiedział, że Monika nie będzie pytała, dlaczego nie przyszedł – nie miała prawa tego od niego wymagać. Do jutra uporządkuje myśli i znowu wszystko będzie okej. Tak mu się wydawało.  
Niestety, kolejny dzień tylko pogorszył nastrój Oskara. Zazdrość, zamiast rozproszyć się jak senny koszmar, rozpanoszyła się w jego sercu na dobre. Chłopak nie bardzo wiedział, jak rozprawić się z nieznanym mu dotąd uczuciem. Uznał, że najlepiej będzie, jak trochę się od Moniki odsunie, przez jakiś czas nie będzie jej widywał. Musiał jednak pojawiać się w bibliotece, żeby jego nagła nieobecność nie wydała się podejrzana. Postanowił być wtedy dla Moniki niemiły, nawet oschły. I nie patrzeć na nią. "Pamiętaj” – upominał się w duchu – "Staraj się nie patrzeć jej w oczy, a przynajmniej rób to jak najrzadziej. Inaczej przepadłeś.”
Monika zauważyła tę zmianę w zachowaniu Oskara. Nie rozumiała, co ją spowodowało, a zapytać nie mogła. Jakby to wyglądało, gdyby nauczycielka pytała ucznia, dlaczego traktuje ją na dystans. Martwiło ją to. Tym bardziej, że zaczął zadawać pytania, które najwyraźniej miały ją zranić.
- Dlaczego Pani jest taka niska? – Istotnie, Monika nie była wysoka (delikatnie mówiąc).   W porównaniu z Oskarem – był od niej wyższy o głowę. Postanowiła, że w przyszłości zacznie nosić buty na obcasie, żeby uniknąć podobnych uwag.
- Ile Pani waży? – spojrzała na niego wymownie, dając do zrozumienia, że nie zamierza odpowiadać.
- Okej, nie było pytania. – Oskar wycofał się z uśmiechem. – A powie mi Pani, ile ma lat, czy też nie?
- Oskar, są pytania, których się kobiecie nie zadaje. Nie pyta się ani o wagę, ani o wiek. Ty właśnie to zrobiłeś. Uważaj, narażasz się.
To prawda, narażał się. Ale nie na jej gniew. Bardziej na to, że nie zapanuje nad swoimi uczuciami do niej. Tymi, które zaczynały kiełkować w jego sercu. Zrozumiał to, gdy zobaczył ból w jej oczach, kiedy próbował ją zranić. Zdał sobie sprawę, że nie chce, aby przez niego było jej smutno. Na nic zdały się postanowienia o unikaniu Moniki. Coś go do niej ciągnęło i powoli zaczynał sobie uświadamiać, co to takiego.

- Monika, masz chwilę? – zagadnęła ją kilka dni później jedna z nauczycielek, katechetka. – Możemy porozmawiać? – Akurat były same w pokoju nauczycielskim.
- Jasne. Co się stało? – trochę się zaniepokoiła.  
- Nic takiego, nie masz się czym martwić. Posłuchaj. Chodzi o Oskara, wiesz którego? Tego  z 3b, który tak często do Ciebie przychodzi. Wiesz co? On się chyba w Tobie zakochał.
Monika spojrzała na koleżankę jak na kosmitkę.
- Jak to "zakochał”? – zapytała. – O czym Ty mówisz?
- Normalnie. Wczoraj na lekcji zadawał dziwne pytania, zupełnie niezwiązane z tematem. Pytał mnie na przykład, co sądzę na temat związku ucznia z nauczycielką? Czy taka relacja  w ogóle jest możliwa?
- What?! – Monika była w szoku. – I co mu odpowiedziałaś?  
- Że owszem, są takie przypadki. Na ogół różnica wieku między partnerami nie jest duża. Powiedziałam też, że najważniejsze jest uczucie, tylko ono się liczy.
- Nie wiem, co Ci powiedzieć. Myślę, że te pytania nic nie znaczą. Po prostu chciał Cię zagadać na lekcji. – Monika sama nie była tego taka pewna, ale brnęła dalej. – Słyszałam od uczniów z jego klasy, że często tak robi. Jako jeden z niewielu podejmuje z Tobą dyskusje. "Podtrzymuje rozmowę” – jak to określili.
- To prawda. Tym razem jednak wydawał się naprawdę zainteresowany tematem. Coś mu chodzi po głowie. I zdaje się, że to miłość, koleżanko, miłość.
- Marysia, przestań opowiadać głupoty. Przecież to jeszcze dzieciaki. Miłość, też coś. Poza tym, nawet jeżeli, to czemu sądzisz, że chodzi o mnie?
Teraz katechetka spojrzała na Monikę z politowaniem.
- Nie obrażaj mnie, dobrze? Przecież spotykam go za każdym razem, kiedy do Ciebie przychodzę. Czy to jest przed lekcjami, po lekcjach czy na przerwie. Nie odstępuje Cię na krok. O kogo innego mogłoby chodzić?
- Przesadzasz. – Monika próbowała zebrać myśli. – Nie tylko Oskar często przychodzi do biblioteki. Także Karolina, Mikołaj, Adam. Inni też. Zawsze jest u mnie mały tłumek.
- Mów, co chcesz. Ja myślę, że rozkochałaś w sobie chłopaka.
- Nie sądzę. Ale pogadam z nim. Zapytam, o co mu chodziło. – O tak, porozmawia z Oskarem. Na pewno to zrobi. Będzie jej musiał sporo wyjaśnić.
Chciała już zakończyć tę rozmowę. Wrócić do siebie i spokojnie pomyśleć. Dobrze, że akurat zaczęła się lekcja i w bibliotece nie było prawie nikogo. Tylko kilkoro uczniów siedziało w czytelni czekając na rozpoczęcie zajęć. Wyjęła to, co miała do zrobienia, ale nie mogła skupić się na pracy.
"Czy ten chłopak naprawdę zwariował?” – zastanawiała się. – "Żeby wyskakiwać z czymś takim. I to do nauczycielki. Co mu odbiło?” – Wiedziała, że Oskar się nią interesuje, ale żeby rozpowiadać o tym na prawo i lewo, to już przesada. Z drugiej strony jednak, nie mogła zaprzeczyć, że jako kobieta poczuła się mile zaskoczona. Ucieszyła się, że jej domysły znalazły potwierdzenie. – "Dobrze wiedzieć, że to nie tylko moje wrażenie. Nie wymyśliłam sobie tego, inni też to widzą.”
Przyszedł na przerwie.
- Dzień dobry. – przywitał się.  
- Nie taki znowu dobry. – Monika spojrzała na niego nieprzychylnie. – Dobrze, że jesteś, Oskar. Musimy porozmawiać.
- Znowu? Co zrobiłem tym razem?  
Przez chwilę zastanawiała się, jak rozpocząć tę rozmowę. Układała to sobie w myślach, ale teraz wszystko gdzieś uleciało.  
- Chcę Cię o coś zapytać. – zagadnęła. – Czy możesz mi powiedzieć, co było na ostatniej religii? O czym rozmawialiście na lekcji?
Oskar patrzył na nią nie bardzo wiedząc, o co jej chodzi. Próbował sobie przypomnieć. Naprowadziła go.
- O co pytałeś panią Marię?  
- Aaa, o to Pani chodzi. – rozjaśniło mu się w głowie. – Już rozumiem. Zapytałem o związek pomiędzy uczniem i nauczycielką.  
- No właśnie. A mogę wiedzieć, dlaczego?
- Czytałem taką książkę i tam była o tym mowa. Chciałem porozmawiać, religia to chyba odpowiedni przedmiot do tego typu dyskusji? – Nie wyglądał na speszonego.
- Jak najbardziej. – Monika pomyślała, że najwyraźniej katechetka źle oceniła sytuację. – Już wszystko rozumiem. – postanowiła jednak wyjaśnić sprawę do końca. – A teraz zastanów się, dlaczego pani od religii powiedziała o tym właśnie mnie.
Spojrzała mu prosto w oczy. Odwzajemnił spojrzenie, a po chwili w jego oczach zobaczyła zrozumienie. Wiedziała, że nie zajmie mu to dużo czasu i że nie musi mu niczego wyjaśniać. Był inteligentny, sam się domyślił. Teraz czekała na jego reakcję. Nie wiedziała, czego się spodziewać.
Oskar parsknął śmiechem. Tak po prostu. Zasłonił sobie usta ręką, jak dziecko, które palnęło głupstwo. A potem zwyczajnie wyszedł. Choć może niezupełnie zwyczajnie. Raczej wybiegł z biblioteki, nie patrząc na Monikę i nie chcąc z nią rozmawiać.  
- Hej! A Ty dokąd? - zawołała za nim. – Jeszcze nie skończyliśmy rozmowy. – Ale już go nie było. Szkoda. Miała chłopakowi jeszcze sporo do powiedzenia. Nawet nie zaczęła udzielać reprymendy. Chciała mu wyjaśnić, że nie życzy sobie plotek na swój temat krążących po szkole. Wystarczy, że uczniowie szepczą po kątach (tego była pewna). Częste i długie wizyty Oskara w bibliotece musiały dać wszystkim do myślenia. Normalne, że snuli domysły. Nie potrzebowała jednak, aby robili to również nauczyciele. Oskar jeszcze sporo od niej usłyszy. Ale nie dzisiaj. Da mu trochę czasu na ochłonięcie. Zdawała sobie sprawę, że ta rozmowa zupełnie go zaskoczyła.  
Zastanowiła ją jego reakcja. Nie przypuszczała, że tak właśnie się zachowa, kompletnie ją zaskoczył. Co to miało znaczyć? Nie chciał o tym rozmawiać, to było oczywiste. A więc uciekł. Tak, to była ucieczka – Monika tylko w taki sposób mogła wytłumaczyć sobie zachowanie ucznia. Jako reakcję obronną – nie wiedział, co powiedzieć, więc wolał zrobić unik. Czyżby naprawdę się w niej zadurzył?
"Nawet jeżeli, to w jego wieku takie uczucia nie trwają długo.” – pomyślała jakby z żalem.  
Myśli Oskara również krążyły wokół odbytej niedawno rozmowy.  
"Czy te baby nie mają o czym rozmawiać?” – zapytywał sam siebie idąc korytarzem. – "Naprawdę muszą wszystko sobie mówić?”
Był zbulwersowany tym, co usłyszał od Moniki. Nie chodziło o brak lojalności, przecież nie prosił katechetki o dyskrecję. Zastanowiło go, że domyśliła się prawdy. Jak? Skąd wiedziała, że chodzi o bibliotekarkę? I co jej powiedziała?
"Muszę być ostrożniejszy.” – postanowił. – "Inaczej inni też zaczną się czegoś domyślać.”
Zaczął się zastanawiać, jak ma się zachować w tej sytuacji. Skoro Monika domyślała się prawdy (teraz na pewno), to co on powinien zrobić. Wiedział, że rozmowa, jaką odbyli, będzie miała swój dalszy ciąg, nie wyczerpali tematu. Obawiał się tego. Nie mógł przewidzieć, co usłyszy, ani jaka będzie jego własna reakcja. Ostatecznie uznał, że najlepiej będzie, jak poczeka, co zdecyduje Monika. Miał cichą nadzieję, że może jednak cała sprawa została zamknięta i już do niej nie wrócą. Oby!

Erica

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2298 słów i 13170 znaków, zaktualizowała 30 sty 2016.

Dodaj komentarz