Przyjaźń czy kochanie. Cz. 3

Monika wiedziała o tym. Zdawała sobie sprawę, że podoba się Oskarowi (powiedzieć, że chłopak coś do niej czuje byłoby trochę na wyrost). Kobiety zawsze wiedzą takie rzeczy, podświadomie wyczuwając zainteresowanie jakiegoś mężczyzny. Oczywiście, pochlebiało jej to, tym bardziej, że Oskar był od niej dużo młodszy.
To nie był zresztą pierwszy raz, kiedy uczeń podkochiwał się w niej. Zdarzało się to co jakiś czas. Najżywiej pamiętała przypadek sprzed dwóch lat. Chłopak miał na imię Ricardo i też był uczniem trzeciej klasy. 3b – jak sobie przypomniała. „Może to jakiś schemat?” – pomyślała – „Może z jakiegoś powodu przyciągam chłopców właśnie z tej klasy.”
Z Ricardem sprawa wyglądała jednak zupełnie inaczej. Przede wszystkim jego imię. Monika przypomniała sobie moment, kiedy chłopak przyszedł do szkoły. Wszyscy zastanawiali się, kim jest jego ojciec i jak wygląda, w nim doszukując się pochodzenia dziwnego imienia syna. Prawda okazała się jednak dużo prostsza. Matka, będąc w ciąży, oglądała jakąś latynoską telenowelę. Ricardo to imię aktora czy bohatera tam występującego.
Nauczył ją słuchać muzyki. Konkretnie, jednego zespołu. Podczas, gdy pozostali uczniowie zasłuchiwali się w różnych boys bandach, on miał inne zainteresowania. Jego telefon był nastawiony prawie wyłącznie na Linkin Park. Zaraził Monikę swoją pasją. Początkowo nie była przekonana, z czasem jednak przyznała mu rację. Od tej pory razem słuchali ulubionych kawałków. Patrzył na nią tak jak nikt inny. Nikt – aż do tej pory. Ricardo. Zastanowiła się, co się z nim teraz dzieje, jak wygląda, czy bardzo się zmienił. Od zakończenia szkoły widziała go może raz czy dwa. Niewiele też o nim myślała. Bo i po co? Uczeń skończył szkołę, poszedł do innej, rozpoczął nowy etap w swoim życiu. Ich drogi się rozeszły. Normalne, w końcu na tym polega życie, na ciągłych powitaniach i pożegnaniach. „Ech, ale mnie wzięło na filozofowanie.” – ofuknęła się w duchu. – „Swoją drogą, ciekawe, czy z Oskarem też tak będzie. Zapomnimy o sobie i pójdziemy każde w swoją stronę.” Wiedziała, że za nic nie chciałaby tego.
Mniej więcej w tym czasie zaczęła sobie uświadamiać, że nieuchronnie zbliża się koniec roku szkolnego. Zawsze cieszyła się na tę myśl, ale w tym roku było inaczej. Czuła jakiś smutek. Chciała, żeby wakacje nadeszły, ale to oznaczało rozstanie z … „Nie, nie, nie!” – Monika wzięła głęboki wdech – „Nie będę o tym myślała. Jeszcze nie teraz, nie czas na to.”
Właśnie wtedy miał miejsce pewien incydent.
- Emila, wstań, proszę! – powiedziała Monika do dziewczyny, która siedziała Oskarowi na kolanach. Była przerwa, grupa uczniów jak zwykle przyszła porozmawiać z Moniką. Oskar usadowił się na krześle, czując się w bibliotece jak u siebie. Dziewczyna rzadko tu bywała. Teraz przyszła i od razu usiadła mu na kolanach. Monika początkowo nie zauważyła tego, zajęta wypożyczaniem. W pewnej chwili spojrzała kątem oka i zamarła. O nie! To była biblioteka, jej teren i nikt inny nie będzie go oznaczał. A właśnie tak zachowywała się ta smarkula, jakby znaczyła swoją własność. „Oskar jest mój” – taki był przekaz i tak odebrała go Monika. Aż się w niej zagotowało.  
- Ale jemu to nie przeszkadza – zaoponowała dziewczyna. Oskar się nie odezwał.
- Mnie przeszkadza – ton Moniki był odrobinę ostrzejszy. – A to wystarczy.  
Laska nadal miała wątpliwości. Wtedy z pomocą przyszedł Oskar.  
- Mogę sprawdzić, ile mam książek? – zapytał. Wiedziała, że nie ma żadnej. On też to wiedział. Wstał i podszedł do komputera, tym samym zmuszając dziewczynę do podniesienia się. Zrobił to dla niej? Powinna być mu wdzięczna?
Kiedy wyszli na lekcję, siedziała przez chwilę nie mogąc się uspokoić. Właściwie co ją tak rozdrażniło? I dlaczego? Bo przecież nie chodziło tylko o zachowanie norm obyczajowych. Odpowiedź była tylko jedna i Monika doskonale ją znała, ale nie dopuszczała do siebie. Zazdrość? Nie, to niedorzeczność. Przecież nie mogła być zazdrosna o ucznia. Nie, to musiało być coś innego. Tylko że nic innego nie przychodziło jej do głowy. Jakkolwiek by nie analizowała swoich uczuć, zawsze wychodziło na jedno – była zazdrosna.
Tego dnia już się nie spotkali, dopiero następnego.
- Oskar, zostań na chwilę po przerwie, musimy porozmawiać. – Nawet się nie uśmiechnęła.
- Jezu, już się boję. – zażartował
- Powinieneś.
- A co chce mi Pani powiedzieć?  
- Zaraz się dowiesz. – W tej chwili zabrzmiał dzwonek. Wszyscy wyszli, zostali sami. – Oskar, to co było wczoraj, to był pierwszy i ostatni raz, okej? – Monika od razu przeszła do rzeczy. Wiedział, o co jej chodzi, nie musiała wyjaśniać. – Posłuchaj. Nie obchodzi mnie, co Ty, Emila, czy inni robicie po lekcjach i jak się wtedy zachowujecie. Tu jest szkoła, obowiązują pewne zasady i wszyscy musimy ich przestrzegać. Takie zachowanie jak Wasze wczoraj, jest niedopuszczalne. I nie pozwolę, aby się powtórzyło. Przynajmniej nie u mnie, nie w tych czterech ścianach. Czy to jasne?
- Tak. Ja… mówiłem już Emili, żeby się tak nie zachowywała, ale do niej to nie dociera. Wie Pani, jaka ona jest. Porozmawiam z nią jeszcze raz, ale nie wiem kiedy. Nie zawsze jest okazja.
- To ją znajdź. Oskar, jeżeli Ty tego nie zrobisz, to ja z nią porozmawiam. Bo jeżeli sytuacja się powtórzy, oboje wylądujecie u wychowawcy. Mam nadzieję, że się rozumiemy. A teraz idź już do klasy.
- Do widzenia. – musiała przyznać, że wyglądał trochę jak zbity pies. Ale mało ją to w tej chwili obchodziło. Bardziej zajmowały ją jej własne uczucia. Była zła. Na Oskara, na Emilę, a najbardziej na samą siebie. O tę głupią zazdrość, której ukłucia wciąż jeszcze czuła. Ech! Dobrze, że ma co robić. Praca to teraz najlepsze lekarstwo na jej niechciane myśli.  

- Nie chce mi się wracać do domu – powiedział tego dnia Oskar wchodząc po lekcjach do biblioteki. – Posiedzę u Pani trochę.  
- Nie ma sprawy. – zgodziła się. Wiedziała, że mama Oskara wciąż jest w pracy i chłopak nie bardzo chce być sam w domu. Coś, jakby żal, ścisnęło jej serce. „To jednak jeszcze dzieci” – przemknęło jej przez myśl. – „Nadal potrzebują obecności drugiej osoby.”
Nigdy dotąd nie zostawał po lekcjach, to był pierwszy raz. Albo naprawdę nie chciał wracać do pustego domu, albo… – Monika zastanowiła się – był tu dla niej. Chciał pobyć trochę w jej towarzystwie. Coś jej mówiło, że to był właściwy powód. Szczególnie, że trochę się ostatnio poróżnili.  
Usiadł przy jej biurku i wyjął kartkę oraz przybory do rysowania. Ale nie ołówki, jak zwykle.
- Muszę trochę poćwiczyć rysowanie pastelami. – powiedział. – Tylko niech Pani nie podgląda.
Zajęła się swoja pracą, mimo woli co jakiś czas zerkając mu przez ramię. Niedługo potem podał jej gotowy rysunek.  
- To dla Pani. – Aż zaniemówiła z wrażenia. Róża, czerwona. Dla niej.
- Dla mnie? Róża? Dziękuję – tylko tyle zdołała z siebie wydobyć.  
- Nie wiem, czy róża. – powiedział nie patrząc na nią.
To była prawdziwa niespodzianka, musiała przyznać, że ją zaskoczył. Nie spodziewała się czegoś takiego. Rozumiała również, co oznacza ta podarowana jej przez Oskara róża. Przeprosiny. Nastolatki nie zawsze umieją wyrażać swoje uczucia, często brakuje im słów. Oskar nie był inny. Nie potrafił jej inaczej przeprosić, tylko w taki sposób mógł jej powiedzieć, jak bardzo jest mu przykro. To było słodkie. „Jednak jesteś romantykiem” – pomyślała Monika spoglądając na rysunek. – „Może jeszcze nie wszystko stracone.”

Są takie chwile w życiu kobiety, kiedy rozwiązanie istniejącego problemu może być tylko jedno, a właściwie dwa: seks albo zakupy. To był właśnie jeden z takich dni. Monika wiedziała, że nic innego nie ukoi jej skołatanych nerwów. A ponieważ chwilowo nie było w pobliżu żadnego mężczyzny, wylądowała w centrum handlowym. Szła pasażem zastanawiając się, na co się skusić. Perfumy? Torebka? Jakiś drogi ciuch? Jej wzrok przykuła wystawa jednego z butików. Buty! Tak! To jest to! Podeszła bliżej. Uśmiechnęła się, bo przypomniał jej się pewien dowcip rysunkowy, jaki niedawno widziała. Na obrazku przedstawiona była para butów z dostawioną do obcasa linijką. Napis pod ilustracją głosił: „Kto powiedział, że 14 centymetrów nie jest w stanie zaspokoić kobiety?”  
„To prawda” – pomyślała Monika spoglądając na buty na wystawie. – „Penis tej długości nie da kobiecie satysfakcji, ale czternastocentymetrowe szpilki na pewno tak.” Postanowiła zajrzeć do środka.
- Hej, Mona! – zawołał nagle za nią jakiś głos. – Monika! – Odwróciła się.  
- Artur? – zdziwiła się. – Co Ty tutaj robisz? – Artur był jej kolegą z liceum. Nie widziała go od lat, chociaż mieszkał w tym samym mieście.
- Wołam za Tobą od jakiegoś czasu. Gdzie byłaś?
- Daleko. – odpowiedziała. – Przepraszam, zamyśliłam się.
- Właśnie widzę. – Podszedł do niej, pochylił się i ucałował ją w policzek. – Masz chwilę? Poszlibyśmy na kawę. Dawno się nie widzieliśmy, pogadamy.
„Seks albo zakupy?” – przeleciało Monice przez głowę. – „Może jednak nie zakupy.”
- A wiesz – spojrzała na niego z uśmiechem. – Akurat mam ochotę na kawę. Z przyjemnością dam się zaprosić.
Usiedli przy stoliku przyglądając się sobie z ciekawością.
- Nic się nie zmieniłaś. – powiedział w końcu Artur.
- Taa, jasne. Wciąż wyglądam jak licealistka. – odpowiedziała z uśmiechem.
- Powiedzmy, że jak dojrzała licealistka. – też się uśmiechnął.
- Znaczy, taka po przejściach? Bardzo Ci dziękuję. – udała obrażoną.
- Mona! Przecież wiesz, że nie to miałem na myśli. To był żart, może głupi, przepraszam.
- Daj spokój, Arti. Opowiadaj lepiej, co u Ciebie.
Zauważyła, że nie nosi obrączki, a słyszała od wspólnych znajomych, że ożenił się jakiś czas temu. Nie chciała go jednak wypytywać. Sam powiedział, że nie ułożyło mu się w małżeństwie, po rozwodzie dzieci zostały z matką. Mieszkał sam. „Żadnemu z nas nie powiodło się w prywatnym życiu” – pomyślała Monika. – „Co zrobić, tak to już jest nieraz.”
- Wiesz co? – zagadnęła – Właściwie to napiłabym się czegoś mocniejszego. Mam jakiegoś doła dzisiaj. Chodźmy gdzieś na drinka.
- Możemy pójść do mnie. Mieszkam niedaleko. – zaproponował Artur.
W głowie Moniki na moment zapaliła się czerwona lampka. Ale tylko na moment. Coś podpowiadało jej, jak ten wieczór może się skończyć, ale w jej dzisiejszym nastroju naprawdę nie mała nic przeciwko takiemu scenariuszowi.
Mieszkanie Artura urządzone było w nowoczesnym stylu. „Made in Ikea”, jak zauważyła Monika. To nie był jej styl, ale musiała przyznać, że miało swój urok i, co najważniejsze, charakter. Czuło się w nim obecność właściciela, nie wyglądało tylko jak wizualizacja z jakiegoś katalogu. O dziwo, było nadzwyczaj czysto i porządnie.
- Widzę, że ktoś tu posprzątał. – zauważyła Monika rozglądając się.  
- Nie ja. – roześmiał się Artur. – Ja nie mam do tego głowy. Ani czasu. Zatrudniam pomoc.
- Kimkolwiek jest, zasłużyła na podwyżkę. Jest idealnie czysto.
- Pomyślę o tym. – odparł. – Rozgość się. – wskazał na okazałą kanapę w kolorze brudnego różu. – Czego się napijesz?
- Masz whisky? Dziś nie mam ochoty na wino.
- Jasne. Z lodem? – zapytał.
- Z colą. – uśmiechnęła się. – Ale lód też możesz wrzucić.
- Prawda! – Artur puknął się w głowę. – Przecież whisky z colą to Twój ulubiony drink. Jak mogłem zapomnieć!
- Jak mogłeś pamiętać! – zawołała z udanym oburzeniem. – Proszę Cię, Artur! Przecież        w liceum nie piłam. Wtedy byłam jeszcze grzeczną i porządną dziewczynką. Zresztą nadal nią jestem. – dodała.  
- Przecież powiedziałem Ci, że nic się nie zmieniłaś.  – powiedział podając jej drinka. – Miałem rację, Mona.
- Mona. – zamyśliła się. – Wiesz, że dzisiaj nikt już tak do mnie nie mówi. Lubiłam to zdrobnienie.
- Dla mnie zawsze będziesz Moną. – Artur spojrzał na nią z figlarnym uśmieszkiem. – Bo chyba pamiętasz, że jesteśmy „na ty”?
Spojrzała na niego nie rozumiejąc. Patrzył jej w oczy wciąż się uśmiechając. W końcu sobie przypomniała.
- Jezu! Zapomniałam! Bruderszaft! – ukryła warz w dłoniach, jakby się wstydząc. – Nawet mi nie przypominaj.
- Ależ będę. To jedno z moich najmilszych wspomnień z liceum.
- Tak. Przez tego idiotę musieliśmy się dwa razy całować. – zaczynały jej się przypominać szczegóły tamtego wydarzenia. To było podczas sprzątania dekoracji po studniówce. Rozmawiali wtedy we trójkę, był z nimi jeszcze ich wspólny kolega, Irek. – Pamiętasz? Chcieliśmy się wymigać i udać pocałunek. Takie tylko cmok-cmok. A ten od razu: „A co to miało być? Pocałunek? Nie, to się nie liczy.” I musieliśmy powtórzyć.
- Tak. I właśnie tę powtórkę pamiętam. – Artur pochylił się, wyjął jej szklankę z ręki               i postawił na stoliku. – To było coś takiego, prawda?
Zanim zdążyła się zorientować, poczuła jego usta na swoich. Mózg ponownie wysłał jej ostrzegawczy sygnał, ale natychmiast go wyłączyła. Alkohol zaczynał już krążyć w jej żyłach, a w głowie powstawała myśl: „Właściwie, czemu nie?” Rozchyliła usta i oddała pocałunek.
- Przepraszam, Mona. – powiedział Artur odsuwając się od niej. – Poniosło mnie. Ale marzyłem o tym od czasów liceum.
- Tylko o tym? – spytała zalotnie. – Bo chyba nie chcesz się teraz wycofać?
- Ani mi to w głowie. – Wstał i podał jej rękę. – Chodź. – powiedział.
Przeszli do sypialni. Zdążyła tylko zauważyć, że tu też jej się podoba, bo Artur nagle popchnął ją lekko na ścianę, całując namiętnie. Oddawała mu pocałunki, dając się ponieść uniesieniu. Zdała się na zmysły, kompletnie wyłączając wszystko inne. Dziś potrzebowała mężczyzny. Chciała się kochać, żeby ktoś ją kochał. Chciała poczuć w sobie mężczyznę.  
Artur wsunął rękę pod bluzkę Moniki przesuwając ją ku górze. Kobieta uniosła ręce i po chwili ubranie znalazło się na podłodze. Porozrzucane poszczególne części odzieży znaczyły drogę, jaką odbyli zbliżając się do łóżka.
Artur okazał się dobrym kochankiem. Nawet bardzo dobrym, musiała przyznać. Jakby intuicyjnie wyczuwał jej potrzeby, jeszcze zanim zdążyła o nich pomyśleć. Całował ją tak, jak chciała być całowana: długo i bez pospiechu. Namiętną pieszczotę jego języka penetrującego wnętrze jej ust odczuwała każdym nerwem swego ciała. Dłonie tymczasem zajmowały się piersiami. Stanika pozbyła się już dawno. Po pewnym czasie usta Artura podążyły za dłońmi, zniżając się coraz bardziej. Monika, rozgrzana niemal do czerwoności, czuła krew pulsującą w jej żyłach. Krzyknęła, kiedy język mężczyzny wsunął się do środka. Ciało bezwiednie wygięło się w łuk. „Nie przestawaj” – chciała zawołać, ale nie mogła wydobyć głosu. Już dawno nie było jej tak dobrze. Chciała więcej, chciała, żeby to trwało w nieskończoność. Szczytowała. Już. Opadła na poduszki, mokra od potu.
- Jesus! – powiedziała bardziej do siebie niż do Artura. – Ale odjazd. Arti, jesteś królem seksu.
- To jeszcze nie koniec. – uśmiechnął się. – Poczekaj na drugą rundę.
- Dajesz! Ale teraz ja zajmę się Tobą.
Przyciągnęła go do siebie i odwróciła na plecy. Członek Artura prężył się, nie wymagając jej pomocy. Mimo to wykonała kilka ruchów, najpierw ręką, potem ustami. Uznała, że za orgazm, jaki przed chwilą przeżyła, należy mu się nagroda. A nie znała faceta, który nie lubiłby blowjoba. Potem zmieniła pozycję. Usiadła na nim okrakiem i ręką nakierowała jego członka. Artur jęknął. Monika zaczęła się poruszać, najpierw wolno, potem coraz szybciej. Znowu poczuła znajome uczucie rozkoszy rozchodzące się po ciele. Pochyliła się i pocałowała mężczyznę, nie przestając go ujeżdżać. Dłonie Artura pieściły na przemian piersi i biodra kobiety. Poruszali się rytmicznie, dopasowując do siebie.  
- Dochodzę! – w pewnym momencie zawołał Artur.
- Jeszcze nie! – Monika zatrzymała się w pół ruchu. – Nie pozwolę Ci dojść przede mną. Zrobimy to razem.
Zwolniła nieco. Jej ruchy wyglądały teraz jak film w zwolnionym tempie.  
- Proszę! Pozwól mi dojść! – Mężczyzna był bliski obłędu. – Dłużej nie wytrzymam.
- Poczekaj, już prawie. Okej. Możesz zacząć poruszać biodrami.
Tak jak chciała, doszli w tym samym czasie. Seks wyczerpał ich całkowicie. Ale Monika była szczęśliwa. Czuła się zaspokojona pod każdym względem. Przytuliła się do Artura. „Dziękuję” – powiedziała kładąc mu głowę na piersi.  
- Proszę. – powiedział – Ale nie rób tego więcej. Nie każ mi czekać. Zabijesz mnie.
Uniosła głowę i uśmiechnęła się rozpromieniona.  
- To będzie następny raz?  
- A jak myślisz? Chyba zauważyłaś, że w łóżku świetnie się dopasowujemy?  
To prawda. Przynajmniej na tym polu byli ze sobą zgrani. Może na innych też? Może to Artur będzie tym mężczyzną, z którym w końcu ułoży sobie życie? Kto wie, czas pokaże.

Erica

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 3140 słów i 17812 znaków.

Dodaj komentarz