Przyjaźń czy kochanie. Cz. 5

Zaczynało się robić szarawo, kiedy Oskar wszedł do biblioteki. Była wczesna wiosna, zmierzch zapadał jeszcze dość szybko. Zobaczył zapalone światło w oknie nad drzwiami. Znaczy, że Monika jest jeszcze w szkole. To dobrze, bo właśnie do niej przyszedł.
Zdziwiła się na jego widok. Spojrzała na zegar wiszący na ścianie, było już dość późno.  
- Oskar? Co Ty tu robisz o tej porze? – zapytała. Kątem oka zauważył, że komputer był już wyłączony, zbierała się do wyjścia.
„O nie, jeszcze nie wyjdziesz” – pomyślał. – „Mamy niedokończoną sprawę. Wiesz już, co czuję, więc nie muszę się z tym kryć.”
Podszedł do niej nawet nie wysilając się na odpowiedź, bez słowa złapał ją za ramiona            i pchnął na regał. Pochylił się i pocałował. Była tak zaskoczona, że nawet nie oponowała. Dopiero po chwili odepchnęła go od siebie.  
- Odbiło Ci!? – zawołała. – Co Ty wyprawiasz?  
- No, całuję Cię. To chyba widać – odpowiedział z uśmiechem.
- Właśnie o to mi chodzi. Nie pomyliłeś się przypadkiem? – próbowała się od niego odsunąć, ale ją przytrzymał.
- Nie. Nikogo innego nie chciałbym teraz całować. – Oskar zniżył głos do namiętnego szeptu. Schylił się, ponownie usiłując wymusić pocałunek.  
- Nie, Oskar, proszę. – Monika odwróciła głowę.  
- Nie chcesz? – Zanurzył dłonie w jej włosach, przytrzymując głowę. – Naprawdę, nie chcesz?
Próbowała go nieco ostudzić.
- Nie jesteśmy „na ty”. A może coś mnie ominęło?
- Gdybyśmy wypili brudzia, pamiętałabyś. Ja na pewno. Twój pocałunek zapamiętałbym do końca życia. – Jego usta błądziły po jej włosach, na próżno usiłowała go odsunąć.
- W każdym razie, nazywaj mnie „panią Moniką”, dobrze? – za wszelką cenę starała się zapanować nad sytuacją, choć nie bardzo jej to wychodziło.
- Każdego innego dnia tak, ale nie dzisiaj. – Chłopak najwyraźniej przejmował inicjatywę. Postanowiła zagrać ostrzej.
- Po co właściwie przyszedłeś? Chcesz mnie zgwałcić? – To było hardcorowe zagranie. Ale zadziałało. Natychmiast się od niej odsunął.  
- Nie! Oczywiście, że nie – odpowiedział. – Jak w ogóle mogłaś tak pomyśleć?
- A co mam myśleć? – Monika wykorzystywała przewagę. – Jakim prawem się tak zachowujesz?  
- Jeżeli powiem: „prawem miłości”, to zabrzmi banalnie?
- Nie. To zabrzmi nieprawdziwie. – odrzekła – Ani Ty nie kochasz mnie, ani tym bardziej ja nie kocham Ciebie.  
- Nie mogę się z tym zgodzić. Przynajmniej jeżeli chodzi o mnie. – Znowu ją objął i zajrzał głęboko w oczy. – Kocham Cię.
Monika poczuła, jak robi jej się ciepło gdzieś w środku. Już dawno nie słyszała tego wyznania, a już na pewno wypowiedzianego z taką żarliwością. Kiedy Oskar ponownie ją pocałował, nie opierała się już. Po chwili jednak sumienie znowu się odezwało.  
- Nie, Oskar. To nie jest właściwe. – powiedziała, bardziej po to, by uspokoić samą siebie. – Jesteś moim uczniem. Nie możemy …
- Dlaczego? – przerwał jej. Zaczynał już czuć podniecenie. – Chodzi Ci o prawo? Mam już skończone 15 lat. Niedługo będę miał 16. Nic Ci nie grozi.
To prawda, wiedziała o tym. Tyle, że oprócz paragrafu było jeszcze sumienie. A ono miało włączoną kontrolkę z napisem: „nie wolno!” Swoją drogą, skąd u niego takie obeznanie.
- Ciekawe, skąd Ty masz taką wiedzę? – zapytała. – Widzę, że dobrze się przygotowałeś.
- Może nie jestem najlepszym uczniem, ale jak chcę, to potrafię.
- Właśnie widzę. – próbowała go w jakiś sposób zagadać, żeby zebrać myśli, ale nie dał się w to wciągnąć. Przyciągnął ją do siebie. Spojrzała mu w oczy … i poddała się.
- Zaczekaj. – powiedziała odsuwając go od siebie.
- Co jest? – zapytał zduszonym szeptem. – Teraz chcesz się wycofać?
Z całą siłą, na jaką było ją stać, odepchnęła go.
- Poczekaj tu na mnie! – nakazała mu. – I siedź cicho!
Wyszła zostawiając otwarte drzwi. Przeszła przez korytarz do sali naprzeciwko, skąd dobiegały odgłosy krzątaniny sprzątaczki.  
- Pani Małgosiu, zostanę jeszcze jakąś godzinę. – usłyszał, jak zwraca się do pracującej kobiety. – Wejdzie pani do mnie później, dobrze?
- Jasne, pani Moniko – odpowiedziała. – Nie ma sprawy.
Wróciła i zamknęła drzwi na klucz, na wszelki wypadek zostawiając go w zamku. Oskar przyglądał się tym czynnościom z niejakim zainteresowaniem.  
„Dlaczego te kobiety są takie …” – zabrakło mu słowa. – „ … poukładane. Nie, raczej trzeźwomyślące.” – Nie wiedział, czy jest takie słowo, ale pasowało. – „Czy one nie wiedzą, co to spontan?”
„Spontan spontanem” – myślała w tym czasie Monika. – „Ale przecież nie chcemy, aby sprzątaczka nas nakryła.”
Jeszcze z ręką na klamce spojrzała na chłopaka, a on poczuł, że pod wpływem tego spojrzenia nogi się pod nim uginają. Podeszła do niego, objęła za szyję i pocałowała, po raz pierwszy przejmując inicjatywę. Nie pozostał jej dłużny. Nie miał wielkiego doświadczenia, ale dał się ponieść uczuciu. Nadrabiał wiedząc, że poza namiętnością niewiele może jej zaoferować.
Rozumiała to, dlatego prowadziła go krok po kroku. Uniosła jego rękę i położyła sobie na piersi, dając do zrozumienia, czego oczekuje. Zaczął gorączkowo, drżącymi palcami rozpinać jej bluzkę.
- Spokojnie, mamy czas. – próbowała go uspokoić. – Nie spiesz się.
Zdjęła ubranie patrząc wymownie na jego koszulkę. W jednej chwili się jej pozbył. Monika spojrzała na Oskara i uśmiechnęła się. To nie było ciało mężczyzny, o jakim marzą kobiety. Tors szesnastolatka rzeźbą odbiega od ideału. „Za jakieś 10-15 lat będzie wyglądał jak trzeba. Niestety, ja tego raczej nie zobaczę.” – pomyślała ze smutkiem.    
Położyła rękę na piersi Oskara i przesunęła ją w dół, aż do klamry paska. Patrząc mu w oczy odpięła pasek, rozpięła spodnie i wsunęła dłoń do środka. Zauważyła, że był już wystarczająco pobudzony. Zsunęła spodnie, a następnie kilka razy przesunęła dłonią wzdłuż członka. Twardy. Miała ochotę go posmakować. Zrobiła to. Uklękła i wzięła do ust. Chłopak jęknął i złapał ją za włosy. Nie trwało to długo, już wkrótce poczuła w ustach ciepłą i gęstą ciecz. To nie było jednak to, czego oczekiwała.
- Chcesz jeszcze? – zapytała, raczej dla potwierdzenia. Wiedziała, że jemu to też nie wystarczyło.
Skinął głową, nie mogąc wykrztusić słowa. Monika instynktownie czuła, że w przypadku Oskara nie może bawić się w długie gry wstępne. „Daj sobie spokój z pieszczotami.” – podpowiadało jej doświadczenie. – „Przejdź od razu do rzeczy.”  
- To Twój pierwszy raz, prawda? – zapytała. – Robiłeś to już wcześniej?
- Jasne, nie jestem prawiczkiem. – Zauważyła, że głos mu lekko zadrżał przy tych słowach.
- Oczywiście. Pozwól jednak, że trochę Ci pomogę. – Wzięła jego penis do ręki i nakierowała na siebie. – Włóż go. – powiedziała. Posłuchał jej. – Spokojnie, możesz wsunąć do końca. Nie bój się, nie zrobisz mi krzywdy. … Ach! – Jęknęła.
Oskar poczuł nagle nieznane mu dotąd ciepło i wilgoć. To nie było nieprzyjemne uczucie, wręcz przeciwnie, sprawiło niespotykaną rozkosz.
- Teraz wysuń odrobinę. – Monika próbowała dawać mu wskazówki, ale była zbyt przejęta zaznawaną przyjemnością.
- Przecież wiem. – Chłopak nie panował już nad sobą.  
- Dobrze, więc zdaj się na instynkt. On Ci podpowie, co masz robić.
Tak było. Nie rozmawiali więcej ze sobą, w pełni dając się ponieść namiętności. Oskar odkrywał kolejne tajniki seksu, aż do stanu zupełnego uniesienia. Niestety, w przypadku nastolatka nie trzeba wiele, aby osiągnął orgazm. Wystarczyło kilka ruchów i trysnął strumieniem spermy.  
„Jak to, już?” – Monika była zaskoczona. Nie przywykła do tak szybkiego końca. Co do niej, nawet nie zdążyła się rozgrzać. Nie mówiąc o zaspokojeniu. Mimo woli, przypomniał jej się stary dowcip, który mówił, że seks nie jest jak gra w szachy: koniec w trzech ruchach nie oznacza sukcesu.  
- I jak? – zapytał – Dobrze było?
- Jak najbardziej. – Co innego mogła powiedzieć. – Możemy to powtórzyć? Czy może chcesz trochę odpocząć?  
- Nie potrzebuję odpoczynku. – Teraz to on zainicjował akt. Popchnął ją lekko na regał, odwracając plecami. „Zrobimy to od tyłu” – szepnął jej do ucha. „Mam nadzieję, że się nie pomylisz.” – pomyślała Monika. – „Nie mam ochoty na anal.”
Trafił odpowiednio, dokładnie tam, gdzie trzeba. Tym razem zwolnił tempo, dostosowując je do potrzeb kobiety i pozwalając jej osiągnąć spełnienie. „Szybko się uczysz” – pomyślała oddychając ciężko.
- Teraz było prawie idealnie. – wydyszała Monika.
- Wiem, czułem, że było Ci dobrze. – Oskar też ledwo mógł mówić. – Następnym razem będzie jeszcze lepiej.
„Następnym razem?” – Czerwona lampka w głowie bibliotekarki zaczęła brzęczeć. – „Jakim następnym razem?” – Postanowiła zgnieść to w zarodku.
- O czym Ty mówisz? – zapytała próbując nadać głosowi chłodny ton. – Oskar, to był pierwszy i ostatni raz. Nigdy się nie powtórzy.  
Spojrzał na nią nie rozumiejąc nic z tego, co mówiła.
- Jak to nie powtórzy? – W głosie chłopaka pobrzmiewała rozpacz.
- Normalnie. Przecież dostałeś to, po co przyszedłeś, prawda? Chciałeś mnie przelecieć            i zrobiłeś to.  
- Nie mów tak, to mnie rani. I robi ze mnie łajdaka.
- Ale to prawda. A teraz idź już, proszę. I żeby Cię nikt nie widział.
Chłopak w dalszym ciągu stał jak zaczarowany.  
- Na litość boską, Oskar! – zawołała. – Weź się w garść, doprowadź do porządku i wyjdź!
- Ale ja Cię kocham. Nie mogę bez Ciebie żyć, teraz na pewno nie. Co z nami będzie?
Zaczynała tracić cierpliwość.
- Posłuchaj! Było tak: pieprzyliśmy się, a teraz Ty spieprzaj. Proste, prawda? – Podniosła rękę i wymierzyła mu policzek.  
Oskar podniósł dłoń do twarzy i dotknął policzka. Nie bolało, ale czuł jakby czyjaś dłoń nadal go dotykała.  

Oskar poczuł czyjąś dłoń na swoim policzku. Podniósł rękę do twarzy.
- Mona? – zapytał półprzytomnie.
- Mona? Chyba mama. – usłyszał głos matki. Natychmiast otworzył oczy. – Wstawaj, czas do szkoły. Co Ci jest? Od dziesięciu minut nie mogę Cię dobudzić.
Oskar próbował zebrać myśli. Zaraz, zaraz, moment. Rozejrzał się dookoła. Jest          w swoim pokoju, we własnym łóżku. Matka właśnie go obudziła. A to znaczy, że do tej pory spał. Czyli, że to wszystko mu się śniło. To był sen.
„Ja pierdolę!”– zaklął w myślach. – „Ale miałem sen.” Nagle przypomniał sobie, że matka nadal jest w pokoju. Spojrzał na nią, przyglądała mu się z uwagą.
- Nic Ci nie jest? – zapytała z troską w głosie. – Jesteś cały mokry. Nie masz przypadkiem temperatury? – dotknęła ręką jego czoła. – Chyba nie. Wstań, zaraz będzie śniadanie. – Złapała za brzeg kołdry, próbując ją odgarnąć. Powstrzymał ją w ostatniej chwili.
- Mamo! – zawołał oburzony. – Nie jestem już dzieckiem. Odrobinę prywatności, dobrze?
Kobieta zaśmiała się.
- A co Ty tam możesz mieć takiego, czego nie widziałam już wcześniej. – zażartowała. – Urodziłam Cię, pamiętasz?
- Tak się składa, że tego akurat nie pamiętam. – Położył rękę na kołdrze i spojrzał na nią wymownie. – Czy mogłabyś wyjść? Chciałbym wziąć prysznic. Proszę. … Dziękuję! – zawołał, gdy matka skierowała się w stronę drzwi.
Kiedy wyszła, Oskar odsunął kołdrę. Tak jak przypuszczał, bokserki nadawały się tylko do prania. „Matka mnie zabije.” – pomyślał. – „Wciąż mi powtarza, że mam to robić w łazience, inaczej sam będę prał swoje rzeczy. No, ale ten sen musiał się tak skończyć.”
Wstał i poczłapał do łazienki. Usiadł w brodziku pozwalając, by woda spływała po ciele. Nadal nie mógł uwierzyć, że to, co miał jeszcze tak wyraźnie w pamięci, nie wydarzyło się naprawdę. Niemożliwe. To było zbyt realistyczne, pamiętał przecież każdy szczegół. Gdyby to był sen, zapomniałby o nim zaraz po przebudzeniu. Nigdy nie pamiętał, co mu się śniło.  
„Nie, tylko nie to!” – zawołał w duchu. – „Tego snu nigdy nie chciałbym zapomnieć. Chcę go zapamiętać do końca życia.”
- Oskar? Co Ty tam robisz tak długo? – matka zapukała do drzwi. – Wszystko dobrze, kochanie? Chodź, śniadanie na stole.
- Tak, mamo, wszystko w porządku. Już wychodzę.    
Postanowił, że tego dnia nie pójdzie do szkoły. Po tym, co mu się śniło, nie byłby w stanie zjawić się w bibliotece i rozmawiać z Moniką swobodnie, jakby nic się nie stało. „Przecież się nie stało” – przypomniał sobie. – „To tylko twoja senna fantazja.”
- Faktycznie, nie czuję się dzisiaj najlepiej. – zagadnął podczas śniadania. – Wolałbym zostać w domu. Napiszesz mi zwolnienie?
Matka przyjrzała mu się uważnie.  
- A co Ci właściwie jest, boli Cię coś? Może wezwać lekarza?
- Nie, nie trzeba. – odpowiedział, dodając w duchu: „na to lekarz nie pomoże.” – Poleżę trochę i myślę, że do jutra mi przejdzie.
- A nie masz przypadkiem dzisiaj jakiejś klasówki? – zapytała podejrzliwie.
- Nie, nie mam. – Spojrzał na nią niewinnie.
- Na pewno? Bo w tej Twojej nagłej chorobie jest coś podejrzanego.
Oskar udał oburzonego.
- Nie wierzysz mi? – przewrócił oczami. – Więcej wiary, kobieto! Jeżeli nie będziesz ufać własnemu synowi, to komu innemu?
- Ależ ja Ci ufam. – Matka wstała, żeby posprzątać ze stołu. – Swoją drogą, ateista mówiący   o wierze, dobre sobie. A właśnie, przypomniało mi się. Jak tam przygotowania do bierzmowania? Zaliczyłeś już wszystko?
- Nie idę do żadnego bierzmowania. – Oskar był zdecydowany. – Mówiłem to już wielokrotnie.
- To Ty tak uważasz. – Matka nie wyglądała na przejętą jego słowami. – A ja już wybrałam dla Ciebie idealne imię – Filip. To imię jednego z apostołów. I Twojego ojca. Sprawiłbyś mu tym ogromną przyjemność.
- Nie mam przyjemności sprawiać mu przyjemności. – Oskar odwrócił się z zamiarem wyjścia. – A teraz, jeśli pozwolisz, wrócę do siebie. Idę do łóżka.
- A ja do sklepu. Lodówka zaczyna świecić pustkami.
„Idź, idź, będzie trochę spokoju w domu.” – myślał idąc do swojego pokoju. – „Potrzebuję spokoju, muszę pomyśleć. Filip, też coś! Nie będzie żadnego Filipa, bo nie będzie bierzmowania. Zresztą, mam teraz ważniejsze sprawy na głowie.”
Rzucił się na łóżko, sprawdzając przedtem, czy rzeczywiście pościel jest czysta. Na szczęście, była. Brudne bokserki wepchnął w kąt, później je wypierze.  
„No dobra.” – zadumał się. – „To teraz pomyślmy na spokojnie. To wszystko było tylko snem, tak? Sennym majakiem? Monika, nasze pocałunki, namiętność, seks – to się nigdy nie wydarzyło? Kurwa mać!” – Z przerażeniem zaczął sobie uświadamiać, że szczegóły snu rozmywają się w jego pamięci. – „Nie, do jasnej cholery! Nie mogę tego zapomnieć! Muszę pamiętać! Chcę!” – Nagle przyszła mu do głowy szalona myśl: „A gdybym teraz zasnął, to co by mi się przyśniło? Może to samo?”
„Chciałbyś” – zadrwił jakiś głos w jego głowie. – „Spodobało Ci się, co? Zaliczyłeś swój pierwszy raz i dowiedziałeś się, jak bardzo to może być przyjemne. Pomyśl tylko, skoro seks we śnie sprawił Ci tak wielką rozkosz, to co by było w realu.”
„W realu to w ogóle nie jest możliwe.” – zauważył ze smutkiem Oskar. – „Monika nigdy nie będzie moja, nie w ten sposób.”

Erica

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 2812 słów i 16080 znaków.

Dodaj komentarz