Przyjaźń czy kochanie. Cz. 10

Monika spojrzała na kalendarz. "Boże” – pomyślała – "jeszcze tylko tydzień.” Niestety. Rozpoczął się ostatni tydzień wakacji. A potem czekał ją kolejny rok szkolny. "Bez Oskara.” – naszła ją myśl.
Żeby rozproszyć ponure myśli, zaczęła przeglądać repertuar kin w mieście. Umówiła się z koleżankami na babski seans, ale nie wybrały jeszcze filmu. Przyjaciele Moniki powoli zjeżdżali już do domów, samotność przestała być dla niej aż tak odczuwalna.  
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. "Kto to może być” – pomyślała Monika. Nie słyszała domofonu, więc ktokolwiek to był, znał kod wejściowy. Spojrzała przez wizjer i szybko otworzyła drzwi, zdziwiona i uradowana jednocześnie.
- Artur?! – zawołała – Co Ty tu robisz?
Bez ceregieli wszedł do środka, zamknął za sobą drzwi i rzucił torbę na podłogę. Potem podszedł do Moniki i objął ją, zamykając w mocnym uścisku.  
- Wiesz, że Cię nienawidzę, prawda? – zapytał. Pokiwała głową, wtulona w niego. – Jak mogłaś nic mi nie powiedzieć? Przyjechałbym nawet z końca świata. Nie jest aż tak wielki, aby było to niemożliwe. To, że nie jesteśmy już razem, nie znaczy, że nie obchodzi mnie, co się z Tobą dzieje. Jak mogłaś sama przez to przechodzić? Ech, Mona!
- To nic. Ważne, że teraz jesteś. – Monika poczuła się nagle strasznie bezpieczna. Dopiero teraz dotarło do niej, jak bardzo tego potrzebowała. "Ile znaczą silne męskie ramiona”.  
- No dobrze. – powiedział Artur odsuwając ją. – To teraz napijemy się czegoś i opowiesz mi wszystko. Tylko bez owijania w bawełnę, wiesz, że poznam, kiedy kłamiesz.  
Chwilę później siedzieli w salonie sącząc drinki. Artur słuchał, a Monika mówiła. Opowiedziała mu wszystko: co się działo w niej i wokół niej, co czuła, myślała i czy w ogóle myślała. Potem ni stąd, ni zowąd rozpłakała się. Płakała długo i głośno. Mężczyzna siedział bez słowa, pozwalając jej się wygadać, a następnie wypłakać. Potem przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. Płakała nadal, nie zważając, że tusz spływa jej po policzkach.  
- Zostanę tu dzisiaj na noc – powiedział po chwili Artur. – Nawet nie próbuj mnie wygonić, bo nigdzie się stąd nie ruszę. – Spojrzała na niego zdziwiona. – No nie patrz tak na mnie. Przecież nie mówię o seksie, nie musimy się kochać. Mogę spać na kanapie, jeżeli tak będziesz wolała, ale tę noc spędzę z Tobą.
Nie spał na kanapie. Ale seksu też nie było. Spędzili tę noc jak para starych wypróbowanych przyjaciół, którymi zresztą byli. Monika, przytulona do Artura, po raz pierwszy od dawna spała spokojnie, bezpieczna w jego ramionach.  
- Posłuchaj, Mona – zagaił mężczyzna następnego dnia przy śniadaniu – Może dalibyśmy sobie jeszcze jedną szansę? Co myślisz?
- Też o tym myślałam – Monika podeszła do Artura, objęła jego głowę i spojrzała w oczy. – To nie jest głupi pomysł. Ale nie teraz, może kiedyś. Przekonałam się wprawdzie, że samotność nie jest dobra, ale w tej chwili to właśnie tego potrzebuję. Czasu dla siebie, spokoju, ciszy. Zrozum, kochanie – pocałowała go lekko w czoło. – Muszę sobie to wszystko porządnie poukładać. Na spokojnie, sama. Potem – zobaczymy. Cierpliwości!
- Okej. – zgodził się. – W razie czego masz mój numer i wiesz, gdzie mnie znaleźć.
- Wiem. – Monika jeszcze raz pochyliła się i pocałowała Artura, tym razem w usta. – Dziękuję Ci za tę noc. Za to, co dla mnie zrobiłeś. Przecież nie musiałeś.
- Ale chciałem.
- I właśnie za to chcę Ci podziękować. Że jesteś taki kochany.
- A może w ramach podziękowań pojechałabyś ze mną? Mamy zaległy wyjazd, pamiętasz?
- Bardzo chętnie. – Monika położyła mężczyźnie rękę na ramieniu – Ale już za późno. Przez ostatni tydzień wakacji musimy być już w szkole. Rada pedagogiczna i takie tam. Przepadło. – Zrobiła smutną minę.
- Trudno. Chciałem Cię stąd wyrwać na jakiś czas, żebyś chociaż na trochę zapomniała o problemach. – Artur wziął jej rękę i ucałował. – Będzie jeszcze okazja.  
- Na pewno. A teraz jedzmy śniadanie, bo kawa nam ostygnie. A żadne z nas nie lubi zimnej. – To mówiąc usiadła, aby dokończyć posiłek.
Monika zamyśliła się, a potem uśmiechnęła do swoich myśli. Poczuła, że znowu jest dobrze. Złe dni minęły, a ona ponownie wyszła na prostą. Odetchnęła z ulgą. Tak. Artur wrócił, przyjaciółki też – nie była już sama ze swoim bólem, problemami i obawami. Nareszcie wszystko powoli zaczynało się układać.
No, może prawie wszystko. Poza pewnym drobiazgiem o imieniu Oskar. Kobieta przypomniała sobie ich ostatnią rozmowę. O co oni się właściwie pokłócili? Oskarżył ją o stalkowanie? Nie! To jakaś bzdura. Próbowała sobie to wszystko poukładać.  
Rozmawiali normalnie, jak zawsze, o zwykłych sprawach. Choć tak naprawdę trudno byłoby nazwać to rozmową. Czasami musiała czekać na jego odpowiedź. Domyśliła się, że w coś gra. Wymieniali się uwagami na temat mang, które czytali i oglądanych anime – to był ich wspólny konik. Monika nie ukrywała, że często zagląda na profil Oskara, by dowiedzieć się, co on ogląda lub czyta i w ten sposób znaleźć coś interesującego dla siebie. Gdyby wiedziała, że to zdanie stanie się kością niezgody, ugryzłaby się w język. Zauważyła bowiem, że chłopak spiął się, kiedy to usłyszał i zaczął zachowywać dystans. "Może pochłonęła go gra” – pomyślała kobieta. W pewnym momencie wypalił:
- Jprdl! Mogłaby Pani przez chwilę się do mnie nie odzywać?
Monikę zatkało. Przeczytała zdanie jeszcze raz – nie, nie pomyliła się. Naprawdę to napisał. Gówniarz za wiele sobie pozwala. Odczekała chwilę, żeby ochłonąć, a potem odpisała.
- Posłuchaj, Oskar! Jeszcze jedno takie słowo, a będę Ci wysyłała wiadomości co minutę i telefon bez przerwy będzie Ci wibrował – nie pograsz sobie. Wydaje mi się, że trochę się zapomniałeś. Przesadziłeś i powinieneś przeprosić. Nie uważasz?
- Nie. Ani trochę nie przesadziłem. I nie przeproszę, bo nie mam za co przepraszać. Mam także nadzieję, że teraz da mi Pani wreszcie spokój. Zwłaszcza ze stalkowaniem mnie.  
Na to nie mogła mu już odpowiedzieć, bo napisana przez nią wiadomość nie dotarła. Najwyraźniej chłopak ją zablokował. Jedyne, co Monice przyszło w tej chwili do głowy, to było dokładnie to samo, co usłyszała od Oskara: "Ja pierdolę!” – siedziała wpatrując się w monitor przez dłuższy czas. "Co się właściwie stało? Szczeniak zablokował moje wiadomości? To pieprzony gówniarz!” – nie mogła zrozumieć, jak on mógł to zrobić. I dlaczego? Bo przeszkodziła mu w grze? – "Czy jakaś idiotyczna gra jest aż tak ważna?” – zastanowiła się i odpowiedziała sama sobie – "Ano jest. W jego wieku GTA jest pierwsze po Bogu. Albo nawet nie.” Postanowiła odczekać trochę i dać im obojgu czas na przemyślenie sobie wszystkiego. Nie chciała kłótni, ale też nie mogła ustąpić. – "Zobaczymy, co będzie.”  

- Dzień dobry. – Monika odwróciła się w stronę głosu i zamarła. Boże najsłodszy, prędzej ducha by się spodziewała. Osobę, którą miała teraz przed oczami, widziała ostatni raz, kiedy był jeszcze jej uczniem. Zamrugała kilka razy, jak to robili bohaterowie dziecięcych kreskówek. Nie była bowiem pewna, czy dobrze widzi. Chciała nawet przetrzeć oczy, ale w ostatniej chwili powstrzymała się w obawie o makijaż.  
- Alex? – Kiedy już upewniła się, że to naprawdę on, uśmiechnęła się szeroko. – Jesus. Nie mogę w to uwierzyć. Chodź do mnie, niech Cię uściskam. – podeszła do niego i objęła go za szyję. – Boże, ostatnim razem nie musiałam stawać na palcach.
- No. Minęło trochę czasu. – chłopak uśmiechnął się. Monika przyjrzała mu się uważniej. Niewiele się zmienił. Poza tym, że urósł – co było oczywiste. To był ten sam Alex, którego pamiętała sprzed lat. Ilu? Wielkie nieba! To już ponad dwa lata.
- Właśnie. – klepnęła go w pierś – Gdzie byłeś przez cały ten czas?
- Uczyłem się. – roześmiał się, jak z dobrego żartu. – Wie Pani, szkoła średnia to nie byle co.  
- Taa, jasne. – Monika spojrzała na niego z niedowierzaniem. – Alex, gdybym Cię nie znała, to może bym to kupiła. Ale Cię znam, niestety.  
- Ludzie się zmieniają.
- Mam nadzieję. – obejrzała się, bo w tej chwili usłyszała, że koleżanki ją wołają. Ich seans niedługo miał się zacząć. – Sorry, ale muszę już iść. Czekają na mnie.
- Jasne. Ja też nie jestem tu sam. – kiwnął jej głową na pożegnanie. – Do zobaczenia zatem. Miło było znów Panią spotkać. – odchodził już, ale wrócił – Przepraszam. – odwróciła się. – Wiem, że się narzucam, ale czy mógłbym zaprosić Panią kiedyś na kawę? Porozmawialibyśmy na spokojnie, powspominali stare czasy.  
Zawahała się.
- Okej. Zadzwoń do mnie któregoś dnia, umówimy się. – wyjęła z torebki kartkę, zapisała na niej numer telefonu i podała mu. – A teraz naprawdę Cię przepraszam. Do widzenia.
- Hej! Co to za ciacho? – koleżanki nie ukrywały ciekawości.  
- Ciacho? – Monika w pierwszej chwili nie zrozumiała. Dopiero potem dotarło do niej, o kogo im chodzi. – Alex? Dajcie spokój. To mój uczeń. To znaczy: były uczeń. – poprawiła się.
- Uczeń czy nie, ale jest na co popatrzeć. Ile ma lat?  
Monika zastanowiła się.  
- Chyba osiemnaście. Tak, w tym roku powinien skończyć osiemnaście.  
- No to jest w odpowiednim wieku. – Agata jednoznacznie oblizała wargi. – I to imię: Alex. Alexander. Już samo jego imię warte jest grzechu.  
- Przestań się wygłupiać. – Monika oburzyła się na przyjaciółkę. – Nie jest w odpowiednim wieku. Do niczego.  
Wiedziała jednak, że kobiety mają rację. Alex naprawdę dobrze się prezentował. Zawsze był przystojny, ale teraz nabrał męskich rysów i postury. "Ciekawe, jak wygląda bez koszulki.” – złapała się na myśli. – "Boże! Co też mi przychodzi do głowy!” – zaraz ofuknęła samą siebie. – "Swoją drogą, z kim przyszedł do kina? Z dziewczyną? Pewnie tak, bo w tym wieku nie chodzi się już w takie miejsca z kolegami.” Dyskretnie obejrzała się za nim, ale już go nie było.

Alex zadzwonił już następnego ranka. Ponieważ tego dnia Monika musiała być w szkole, umówili się, że właśnie tam się spotkają. Złapała się na tym, że przygotowuje się do tego spotkania jak do randki. Przypomniała sobie Oskara. "Czyżbym przeżywała deja vu?” – pomyślała. Kiedy jednak Alex stanął w drzwiach, zrozumiała różnicę. Miała przed sobą młodego mężczyznę, nie chłopca, jakim był Oskar. Dwa lata a jaka zmiana.  
Bez słowa podała mu butelkę wody mineralnej, bo dzień był dość ciepły jak na koniec sierpnia. Kiedy zamienili ze sobą kilka zdań, Monikę zdziwiła swoboda, z jaką przebiegała rozmowa. Nie widzieli się od lat, a miała wrażenie, jakby czas się zatrzymał i ostatni raz spotkali się zaledwie wczoraj. W pewniej chwili zauważyła, że chłopak przygląda jej się z zastanowieniem.  
- Mogę Panią o coś zapytać? – Alex spojrzał na nią pytająco.
- Śmiało – zachęciła go. – Nie krępuj się.
- Dlaczego ubiera się Pani na czarno? Zauważyłem to już w kinie, ale wtedy pomyślałem, że to było tylko raz. Ale dzisiaj znowu. Jest lato, czerń nie pasuje do tej pory roku. Pamiętam, że dawniej nosiła Pani jasne, kolorowe ubrania. Sorry, że pytam, ale … to taki Pani nowy styl czy …
- Żałoba. – odpowiedziała po prostu. – To żaden styl, ja nie lubię czarnego. Niedługo znowu wrócę do kolorowych strojów. Za jakiś czas.
- Mąż? – zapytał jeszcze. – Nie nosi Pani obrączki.  
- Ojciec. A obrączki nie noszę, bo nie jestem mężatką. – poczuła się trochę głupio tłumacząc mu to wszystko. – Nigdy nie byłam.  
- Dlaczego? – zawołał chłopak ze zdziwieniem.
Monika uśmiechnęła się, jakby coś sobie przypomniała. Spojrzała na Alexa i w tej samej chwili on też się uśmiechnął. Przypomniał sobie, że już kiedyś, dwa lub trzy lata temu, pytał dokładnie o to samo.  
- To było w tym samym miejscu, prawda? – zapytał. – Przed ósmą, zanim zaczęły się lekcje. Pamiętam, że poprosiła mnie Pani, abym zapiął jej bransoletkę.
- Pamiętasz to? Bo dokładnie tak było. Masz doskonałą pamięć, jak widzę.  
- Zawsze pamiętam to, co chcę zapamiętać. Co jest tego warte. – Z jakiegoś powodu Monika poczuła się nieswojo słysząc to. "Pamiętaj, że on nie jest już chłopcem” – upomniała się w myślach. – "To nie jest Oskar.”  
Czas minął im bardzo szybko na pogawędce. Kiedy okazało się, że muszą się pożegnać i zająć swoimi sprawami, oboje poczuli niedosyt. Postanowili, że koniecznie spotkają się znowu. Najlepiej zanim zacznie się rok szkolny, bo wtedy w ogóle nie będą mieli czasu.
- Przyjadę po Panią i zabiorę w jedno miejsce. – rzucił Alex na odchodne.
- Jak to "przyjedziesz”? – Monika była lekko zdziwiona.
- Normalnie, samochodem. – wzruszył ramionami, jakby nie wiedział, o co jej chodzi. Potem dodał – Przecież mam 18 lat. Zrobiłem prawo jazdy i ojciec czasami pożycza mi samochód.  
Monika zastanowiła się. "Wielki Boże” – pomyślała – "Ktoś, kto jeszcze tak niedawno był moim uczniem, ma już prawo jazdy. Czy ja naprawdę jestem aż tak stara?” W zamyśleniu spojrzała na Alexa. Patrząc jak się zmienił, poczuła smutek, jakby nagle zrozumiała, że życie przelatuje jej między palcami. Czas uciekał i nie miał nigdy wrócić.  

Kiedy po nią przyjechał, nie była jeszcze gotowa. Spojrzała na zegarek – pospieszył się, był zdecydowanie za wcześnie. Wcisnęła guzik domofonu, pozwalając mu wejść na górę.  
- Napijesz się czegoś? – spytała – Kawy, herbaty? To może potrwać jeszcze chwilę.
- Napiłbym się piwa, ale tego mi Pani pewnie nie da. – spojrzał na nią z uśmiechem. – Poza tym, dla mnie nie musi się Pani tak szykować.
- Przecież nie szykuję się dla Ciebie, nie pochlebiaj sobie. – zawołała Monika – Poza tym, jasne, że nie dam Ci piwa. – zaśmiała się. – Nadal jesteś nieletni.
- No, tu bym polemizował. – Alex podszedł do Moniki – Mam już 18 lat. – Spróbował ją objąć. – Nie widać?
Odsunęła go.
- Dla mnie wciąż będziesz tym samym smarkaczem, który plątał mi się po bibliotece patrząc na mnie maślanym wzrokiem. – spojrzała mu w oczy. – Tak jak teraz.
- Nie zgodzę się z tym. Nie jestem już tym gówniarzem. Teraz jestem mężczyzną i dobrze wiem, czego chcę. – To mówiąc podszedł do niej, popchnął lekko tak, że oparła się o szafę i przysunął uniemożliwiając jej wszelkie ruchy. – To prawda, że zawsze mi się Pani podobała. Była Pani moją pierwszą miłością, jeszcze w gimnazjum. Teraz, kiedy znowu się spotkaliśmy, poczułem, jakby wszystkie dawne uczucia powróciły. Pani Moniko, ja … pragnę Cię. Teraz. Tutaj. – pochylił się w jej stronę, dysząc do ucha.
- Co robisz? – zapytała jakby trochę przestraszona.
- Zaczynam to, po co tu przyszedłem. – wydawał się zdziwiony. – Myślałem, że właśnie tego Pani chciała. Bo ja na pewno tak.  
Wierzchem dłoni pogładził jej policzek, a potem pochylił się i pocałował ją. Choć "pocałował” to może za dużo powiedziane, zaledwie dotknął ustami jej ust. Pocałunek był tak delikatny jak muśnięcie skrzydeł motyla, Monika ledwo go poczuła. Przymknęła oczy czekając na ciąg dalszy i licząc na więcej, dużo więcej. Ale minęła chwila i nic nie nastąpiło. Monika otworzyła oczy zaskoczona i spojrzała na chłopaka. Stał spoglądając na nią z uśmiechem.  
- Co to było? – spytała zdziwiona.
- Preludium – odpowiedział.
- Do cze …? – chciała zapytać, ale położył jej palec na ustach, nie pozwalając dokończyć. Potem przesunął kciukiem po wargach kobiety. Odruchowo rozchyliła je, a wtedy palec Alexa wsunął się do środka. Język Moniki natychmiast się nim zajął, rozpoczynając pieszczotę. Jednocześnie czuła narastające w niej podniecenie.
Po chwili chłopak wyjął palec, a na jego miejsce wsunął język. Monika była już na tyle pobudzona, że przyjęła go z radością. Nie odsunęła się ani nic z tych rzeczy. Miał rację, w końcu po to go tu zaprosiła. Alkohol, który wcześniej wypiła dla kurażu, też dawał o sobie znać. Słowem, powiedziała sobie: "Carpe diem. Raz kozie śmierć. Życie jest jedno, krótkie, więc korzystaj, póki możesz.” Objęła chłopaka za szyję i oddała pocałunek.  
Starała się nie myśleć, bo bała się tego, co w tym momencie mogło dziać się w jej głowie. A tam kłębiło się tysiące myśli. Rozsądek toczył walkę z pragnieniem. "Boże, przecież to Alex” – podpowiadał umysł – "Twój uczeń.” Ale zaraz przychodziła odpowiedź: "Były uczeń. I właściwie jest już pełnoletni, ma 18 lat.”  
Poza tym, właśnie: to był Alex. Chłopak, do którego zawsze miała słabość i który kiedyś, dawni temu, adorował ją przez prawie rok. To przeważyło szalę.

Erica

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 3147 słów i 17586 znaków, zaktualizowała 1 maj 2016.

1 komentarz

 
  • Lula

    Dobrze napisane opowiadanie i czekam na kolejne :)

    4 kwi 2016