Na co czekasz? Wróć! cz.5 ostatnia

Na co czekasz? Wróć! cz.5 ostatniaKochani! Oto i jest piąta część. Naprawdę strasznie was przepraszam, że to tak DŁUGO zajęło..
Cóż... jak zawsze komentarze mile widziane :) miłej lektury :D


_________________________________________________________________________

-Wstawaj słońce! - usłyszałam głos Marka.- piękny dziś dzień! - powiedział szarmancko, jakby to miało zrobić na mnie wrażenie.
-Nienawidzę cię! - krzyknęłam podnosząc głowę z jego kolan, a następnie całkowicie wstając. -Dlaczego mi to zrobiłeś, co?!
Krzyczałam wniebogłosy, ledwo łapiąc oddech, połykając przy tym łzy, samowolnie wypływające mi z oczu. Nie mogłam dłużej na niego patrzeć. Nie po tym co się stało.  

Wybiegłam z pomieszczenia i pędem dopadłam wielkich, dębowych, dwuskrzydłowych drzwi, przypuszczając, że prowadzą na dwór.
No i nie myliłam się. Ledwo przekroczyłam próg budynku, a już poczułam świeże powietrze, bijące mi prosto w twarz. Postanowiłam uciec stamtąd jak najszybciej.
Rozejrzałam się w pośpiechu wokół siebie. Dookoła nie było nic oprócz na wpół zburzonego kamiennego muru i jaskrawo - zielonej trawy, co z resztą nie było dziwne, jak na połowę maja. Gdybym grała w "żywe zielone" na pewno miałabym tam co robic.
Wybiegłam szybko z posesji, omijając ruiny muru. Biegłam przed siebie nie myśląc o niczym.
Gdy od budynku dzieliła mnie już wystarczająco bezpieczna odległość, stwierdziłam, że powinnam mu się dokładniej przyjżeć. Patrząc na niego od frontu, mogłam stwierdzić, że był on zbudowany w kształcie litery "L". Z lotu ptaka pewnie byłoby to bardziej widoczne, ale - rzecz jasna - nie mogłam sobie na to pozwolić.
Budynek miał bardzo małe, drewniane okna z odpryskującą biała farbą na ramach. Jego dach był zupełnie prosty, co nie było niczym nadzwyczajnym w przypadku budynków parterowych. Jego struktura było dość zniszczona i staroświecka, co z pewnością nie zrobiłoby najlepszego wrażenia na turystach.  
- Ewelina, czekaj! - usłyszałam głośne nawoływanie.  
Odruchowo przeniosłam wzrok z dachu na drzwi frontowe. To Marek. Stał około 100 metrów przede mną, patrząc na mnie ze skruchą.  
-Przepraszam! Nie chciałem. Zaczekaj, no! - krzyczał zdyszany, dobiegając do mnie i łapiąc mnie za ramię. nie miałam ochoty na niego patrzeć, ale czułam, że dam radę wytrzymać jeszcze chwilę. Być może ta cała sprawa to zwykłe nieporozumienie. Musiał mi to natychmiast wyjaśnić. Odwrócił mnie sprawnym ruchem w swoją stronę. Stałam teraz oko w oko z mordercą mojego ukochanego. Miałam ochotę wydrapać mu oczy.  
- Nie tak blisko! - rzuciłam, zatrzymując go ręką i oddalając się około metr od niego.  
Przepraszam. Zrozum... byłem wtedy strasznie niedojrzały.. jak szczeniak. Nie chciałem!  
- Dlaczego? - powiedziałam z pozoru spokojnym i opanowanym tonem, ale już po upływie sekundy zaniosłam się płaczem.
- Ja, Kusy i Witek.. znaczy ja i Ci dwaj - wskazał ręką budynek - handlowaliśmy kiedyś ziołem. Nigdy nie ćpaliśmy, ale dobrą kasę mieliśmy już za samo rozprowadzanie tego gnoju! - krzyknął spuszczając wzrok. - pewnego razu natknęliśmy się na grupkę chłopaków, więc chcieliśmy im coś opylić. Ale Rafał, gdy tylko się dowiedział, zagroził, że powie komu trzeba. I wtedy...
- I wtedy go zabiłeś.. - powiedziałam spoglądając mu w oczy.  
-Nie.. znaczy tak, ale nie zamierzałem. Początkowo doszło do szarpaniny, potem on wyciągnął telefon i groził, że dzwoni na policję. Wtedy wyciągnąłem pistolet. Nie był prawdziwy, tylko taki na metalowe kulki. wszystko działo się tak szybko - przerwał, spoglądając niepewnie na mnie - Padł strzał. Przysunąłem się do niego. Nie oddychał. - Marek zanosił się płaczem jak dziecko - Wydawało mi się to nie możliwe. Nie miałem pojęcia, że metalowa kulka może zabić. Nie chciałem! stało się to cztery miesiące temu, a aj nadal dokładnie pamiętam. Te jego wystraszone oczy. - chłopak płakał jak dziecko, nie zwracając nawet uwagi, że jestem obok. Spojrzałam mu w oczy. Czarne, błyszczące tęczówki, przepełnione skruchą, żalem i.. złością. Złością na samego siebie.  
Przysunęłam go do siebie i objęłam. Płakaliśmy razem. I choć czułam do niego ogromny żal, czułam jednocześnie, że nie mogę dłużej pałać gniewem. był mi bliski. Sama nie wiem jak to możliwe w tak krótkim czasie. Ale tak było. Po prostu.  
-Przepraszam Cię.. Z całego serca! - powiedział przez łzy. - zrobię wszystko bys mi wybaczyła. - złapał mnie delikatnie za rękę, przysuwając ją do siebie. Złożył na niej skromny pocałunek patrząc mi w oczy.  
-Mam do Ciebie jeszcze kilka pytań. - powiedziałam spokojnie, starając się by moje słowa brzmiały jak najcieplej.  
- Zamieniam się w słuch - odpowiedział z delikatnym uśmiechem, po czym szliśmy przed siebie, cały czas rozmawiając.  
Dowiedziałam się wtedy tego, co tak bardzo nie dawało mi spokoju. Tego skąd JA wzięłam się w tym domu:
Kusy i Witek byli również kimś w rodzaju "wypasaczy". Tacy ludzie, pod pretekstem miłości do nich i za pomocą tak zwanego "daru przekonywania", że " kochanego ciałka nigdy nie za wiele ", tuczą młode kobiety i umieszczają ich pół nagie lub zupełnie nagie zdjęcia w sieci, zarabiając w ten sposób niezłą sumę. To, że znalazłam się tam akurat ja, było naprawdę przypadkiem. Gdyby wiedział kogo zwerbują, pewnie nigdy by do tego nie doszło. Dowiedziałam się również, że Marek wychowywał się w domu dziecka, gdyż jego matka nadużywała alkoholu a ojca w ogóle nie znał.  
To wszystko mimo chodem bardzo nas do siebie zbliżyło.  
Po spacerze Marek odwiózł mnie do domu. Jak zauważyłam po drodze - dom znajdował się około dwa kilometry za miastem.  
W domu opowiedziałam rodzicom wszystko od A do Z. łatwo się domyślić jaka była ich reakcja. Tata od razu wybuchł złością, gotowy natychmiast jechać na policję. Całe szczęście w naszym domu zawsze brano pod uwagę moje zdanie.

Marek dobrowolnie stawił się na Komendzie i opowiedział dokładnie okoliczności śmierci Rafała. Był mu to w końcu winien.  
Odwiedzam jego grób regularnie i rozmawiam z nim. Z nim, a raczej z pomnikiem, wyobrażając sobie jego obecność. Ale czy na pewno muszę ją sobie wyobrażać?
Rafał na zawsze zostanie w moim sercu, bo "miłość, która jest gotowa nawet oddać życie - nie zginie. "

Ello

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1200 słów i 6549 znaków, zaktualizowała 19 cze 2015.

Dodaj komentarz