Moja gwiazda cz. 3 - zabłysnąć na nowo

Ubralas się w jeansy i zwykly czarny tishirt. Weszlas do jego pokoju bez pukania
-zbieraj sie
-nie mam humoru
-idziemy
Podeszlas do niego ciagnac go wrecz za kolnierz bluzki. Nie stawial wiekszego opru a po chwili wrecz sam wstal i podszedl do wyjscia. Poszlas z nim do baru, czesto spotykalas się tutaj ze znajomymi a i tym razem ich nie zabrakloz po krotkim zapoznaniu i ogolnym zdziwnieiu skad wytrzasnelas briana zaczela się luzna atmlsfera. Z kazdym drinkiem, zartem, chwila wszyscy baiwli się coraz lepiej.
-hej bejbe
Jakis pijak stal za toba klepiac cię w tylek. Lapczywym wzrokiem obmacujac twoje cialo.
-ej odczep się ona jest moja
Usluszalas glos briana ktory jednoczesnie objal cię ramieniem w tali. Pijak widocznie zniesmaczony odszedl.
-dziekuje
-nie ma za co  
Przyciagnal cię do siebie i lekko pocalowal w czolo.
Siedzialas tam czerwona wpatrujac się w nicosc, majac nadzieje ze reszta pomyslu ze kolor twojej skory wywolany jest wypit alkoholem.przez najblizy tydzien staralas się zabierac briana w miejsca typowe dla ludzi zwyklych. Kino samochodowe, bar mleczny, kregielnia. Z kazdym takim spotkaniem zakochiwalas się w nim jeszcze bardziej.  
Jednego dnia zawolal cię do swojego pokoju
-musze z toba porozmawiac
-tak
-widzisz pamietasz moja eks?
Skinelas glowa, wiedzialas ze byla dla niego trudnym tematem.
-niedlugo bal, chce z nia porozmawiac
Oderzylo to w ciebie jak kamien
-czemu?
-musze wszystko wyjasnic
Posmutnial na twarzy.
-chcialbym zebys tam przyszla i mnke wspierala mentalnie
Spogladalas na niego nie mogac wypowiedziec ani slowa, zbyt przerazona ze jakakolwiek reakcja moze spowodowac u ciebie placz.
-kupilem ci sukienke wisi u ciebie w pokoju na drzwiach
Skinelas glowa
-dziekuje
Wyszeptalas w jego strone odchodzac do pokoju. Powoli zamykajac drzwi rzucilaa się na lozko. Sukienka byla wspaniala. Dluga, czarna z golymi plecami i rozcieciem na nodze. Lekka z koronkowymi ozdobami dopasowana do twojego ciala
-czarny na zalobe
Wtulilas się w poduszke zalewajac placzem, bal jutro, czas pogrzebu. Suknia do trumny zostala już wyznaczona

Wyszlas z pokoju. Jego nie bylo. Suknie idealnie przylegala ci do ciala. Uwydatniajac walory
-requiem się zaczyna
Weszlas powoli do sali. Deja vous ? Oparla się ponownie o ta sama sciane co kiedys wyszukujqc go wzrokiem. Ona już byla tanczyli razem a on szeptal jej cos do ucha. Ciarki uderzyly cię rownie raptownie co bol serca. Po co robilas sobie nadzieje skoro z gory bylo to niemozliwe? Z kazda chwila przypatrywania się im tracilas rabek nadziei. Ludzie przechodzilo obok, mijali ci, a ty po prostu stalaa wpatrzona, jak by caly wszechswiat poza ta para byl niewyrazny, rozmazany. Nie potrafilas się skupic na niczym innym stali się twoim epicentrum. Minela godzina, kolejna i nastepna. Ludzie coraz czesciej wychodzili już nie wracjac. Teraz byli jeszcze bardziej widoczni. Muzyka się zatrzymala. Czas na zmienienie plyty, czas na zamienienie slowa. Szeptal cos do niej, rozmawiali, kiwnela glowa, zgodzila sie? Wtulila się w niego. Nogi się przed toba ugiely, po co samemu się ranic, niszczyc. Wyszlas, nie chcialas na to patrzec. Bri byl szczesliwy to bylo najwazniejsze w koncu jako pracownica hotelu musiala dbac o jego samopoczucie. Drzwi zamykaly się za toba z lekko trzasnieciem. Co robili teraz? Calowali sie? A moze byli już u niego w pokoju. Nie mialas sily stac, nie mialas sily isc, dlatego nie wiadomo czemu moglas biec. Nogi znaly trase do domu na pamiec, rece znaly ksztalt klucza. Wszystko wrocilo do normy, teraz bedzie się trzeba na nowo odnalezc w byciu samotnym.
Cdn

Misia1000

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 560 słów i 3591 znaków.

Dodaj komentarz