Mimo wszystko. 2

Wszedł do mieszkania, był w totalnej rozsypce. Jeszcze wczoraj był tatą rocznej dziewczynki Marysi, a teraz jest tatą 4 -letniego chłopca. Przez myśl przeszło mu, że to ściema, ale szybko te myśli się rozpłynęły chłopiec ewidentnie był do niego podobny. Od chwili gdy go zobaczył, chciał brać udział w jego wychowywaniu. Gdyby wiedział, że zostanie ojcem na pewno nie zostawiłby Olki.  
Zmęczony wrócił do domu.  
- Jestem już.  
- Gdzie byłeś? - spytała jego żona Anna.  
- W pracy, potem chciałem zrobić zakupy, ale przypomniało mi się, że ty już zrobiłaś.  
- Coś się stało?  
- Nie. A czemu pytasz?  
- Jesteś jakiś nie swój. - powiedziała kobieta uważnie mu się przyglądając.  
- Mam syna. - wypalił i spojrzał w jej oczy.  
- Żartujesz prawda? Oczywiście, że żartujesz.  
- A czy wyglądam na kogoś kto żartuje? - spytał i usiadł na kanapie w salonie po czym odpalił papierosa.  
- Jak to sobie wyobrażasz? A co powiedzą na to twoi i moi rodzice?  
- Jakoś to przeżyje. Mam zamiar brać udział w wychowywaniu Antka.  
- A gdzie w tym wszystkim jest Marysia? A skąd w ogóle masz pewność, że to twoje dziecko? Może ona chce wyłudzić od Ciebie alimenty. - powiedziała już zdenerwowana.  
- Olka taka nie jest. Antoś jest cholernie do mnie podobny.  
- Rób jak uważasz, ale mnie w to nie mieszaj. - udała się w stronę sypialni i trzasnęła drzwiami. Na szczęście śpiąca Marysia się nie obudziła, inaczej musiałby ją dłuższą chwilę uspokajać, a tego nie chciał.  
Westchnął i poszedł do łazienki. Musiał zmyć z siebie całe to napięcie.  

                  ***

Obudziły ją czyjeś kroki w swoim pokoju. Był to czarnowłosy chłopiec stojący przed jej łóżkiem.  
- Kochanie czemu nie śpisz? - spytała zaspana.  
- Śnił mi się koszmar. - powiedział ze smutkiem i spuścił wzrok.  
- Chodź tu do mnie. - odsunęła kołdrę i poklepała miejsce obok siebie.  
Chłopiec już po chwili leżał wtulony w swoją rodzicielkę.  
- Myszko za dwie godziny muszę zbierać się do pracy. Pojedziesz do dziadków.  
- Chcę żebyś została. Proszę. - powiedział z udawanym smutkiem.  
- Dzisiaj ostatni dzień idę syku, a potem całe dwa dni spędzimy razem. Pamiętasz? Mieliśmy iść do zoo.  
- Tak pamiętam. Tato z nami pójdzie? - spytał bawiąc się jej włosami.  
- Nie wiem skarbie, tatuś ma teraz swoje życie i nie możemy się w nie mieszać. - pogłaskała go po policzku.  
- Szkoda. - mocniej wtulił się w kobietę.  
- Teraz śpij, musisz być wyspany, dziadek zrobił Ci małą wędkę na ryby.  
- Na prawdę? - powiedział podekscytowany i z iskierkami w oczach.  
- Tak, śpij. - pocałowała go w czoło i usiłowała usnąć. Jednak nie mogła już zasnąć. Gdy tylko chłopiec zasnął, blondynka przykryła go bardziej kołderką i delikatnie wymknęła się z łóżka. Poszła do łazienki odświeżyć się i przygotować do pracy.  
Ubrała ołówkową spódnicę przed kolano, białą bluzkę i na to szary sweterek. Zrobiła delikatny makijaż i spięła włosy w kok. Nigdy nie narzekała na brak pieniędzy, podczas trwania ciąży pomagali jej rodzice, oczywiście była temu przeciwna, ale jej tato był nieugięty.  
Kochał swoją córkę, zawsze była i będzie jego księżniczką. Gdy urodził się Antoś dziadkowie całkowicie stracili dla niego serce.  
- Mamusiu jestem głodny. - powiedział zaspany chłopiec.  
- Zrobiłam Ci płatki, siadaj. - pogłaskała go po główce.  
Mały zabrał się za jedzenie, a Ola kończyła pić kawę. Po jakimś czasie poszła z Antkiem do jego pokoiku i pomogła mu się ubrać. Na szczęście dzisiaj nie musiała siedzieć w pracy do późna.  
- Gotowy? - spytała przyglądając mu się uważnie.  
- Tak, tylko nie wracaj późno, nie lubię na ciebie czekać. - powiedział patrząc swoimi czarnymi oczkami w jej.  
- Dzisiaj wrócę wcześniej i zrobimy pizze.  
W oczach chłopca zaiskrzyły się małe iskierki zadowolenia.  
- Tak! Kocham Cię mamo.  
- Ja też Cię kocham kochanie. Chodźmy już. - złapała go za rączkę i wyszli.  

                 ***  


Obudził go płacz dziecka. Niechętnie wstał z wygodnego łóżka, miał dzisiaj wolne, chciał się porządnie wyspać, ale oczywiście musiało mu coś przeszkodzić. Jak zwykle to on musiał wstawać do dziecka. Anka nawet się nie podniesie.  
Wziął małą na ręce i zaczął chodzić z nią po pokoiku. Z początku dziecko nie chciało się uspokoić, ale z czasem mała zasnęła. Kamil wiedział, że mała nie zasnęła na długo. Poszedł obudzić żonę.  
Miał szczęście bo nie spała, inaczej musiałby słuchać marudzenia, że się nie wyspała.  
- Przygotuj coś do jedzenia Marysi. - powiedział kładąc się obok.  
- Równie dobrze sam możesz zrobić jej jedzenie w końcu to twoja córka.  
- Nie znam się na tym, jesteś jej matką a to do czegoś zobowiązuje.  
- Dobrze, już wstaje. - powiedziała oburzona.  

                 ***

Spoglądał ze smutkiem na odjeżdżającą kobietę. Nie chciał się z nią rozstawać, ostatnio coraz częściej spędzała czas w pracy niż z nim.  
- Zanim się obejrzysz znów będziecie razem. - powiedziała babcia.  
- Tęsknię za nią. - powiedział łapiąc starszą kobietę za rękę. - Słyszałem kiedyś jak mama mówiła, że zapisze mnie znowu do przedszkola, ale ja nie chcę tam iść.  
- Słoneczko w przedszkolu poznasz inne dzieci.  
- Wcale nie, w tamtym starym się ze mnie śmiali, że nie mam taty, że jestem brzydki. - powiedział drżącym głosem.  
- Jesteś wyjątkowym dzieckiem. - wtrącił się dziadek Bogdan. - Wszyscy bardzo Cię kochamy.  
- Chodźmy do domu na sok pomarańczowy.  
Chłopiec poszedł razem z dziadkami do pięknego i dużego domu. Lubił spędzać tutaj czas.  
- Dziadku namówisz mamę, aby nie zapisywała mnie do przedszkola? Proszę. - zrobił maślane oczy.  
- Porozmawiam z nią.  
- Dziękuję. - przytulił się do mężczyzny.  
- Nie ciesz się za wcześnie wiesz, że twoja mama jest bardzo uparta.  
- Tak wiem, ale Ciebie się posłucha. A ze mną... ze mną spędza coraz mniej czasu. - zasmucił się.  
- Czyli wraca do starych nawyków. - powiedział do Zosi.  
- Idź kochanie do swojego pokoiku zaraz tam przyjdę. - powiedziała kobieta.  
Mały tylko pokiwał głową i pobiegł na górę.  
- Musimy coś z tym zrobić. Ona nie może poświęcać się pracy.  
- Wiem, porozmawiam z nią przy najbliższej okazji. - powiedział mężczyzna poprawiając okulary.  
Gdy Antoś miał roczek Ola wróciła do pracy, praktycznie całe dnie w niej przesiadywała. Dziecko było pod opieką jej rodziców. Blondynka nie chciała żyć na utrzymaniu rodziców, chciała być samodzielna. Zaniedbywała swoje dziecko.  
- Nie wiem co się z nią dzieje, przecież wie, że wspomożemy ją finansowo. - powiedział Bogdan
- Musimy z nią jak najszybciej porozmawiać. Antoś nie może cierpieć z powodu braku matki. Jest taki niewinny.  
- Miałem iść z Antkiem na ryby, ale coś pogoda nie fajna.  
- Będziecie mieli do tego mnóstwo okazji. - powiedziała z uśmiechem. - Może nawet wybierzemy się wszyscy? Ty, Ja, Ola i Antoś. Zrobimy coś w stylu pikniku.  
- Całkiem dobry pomysł.  
- Idę do Antosia, pewnie się biedactwo nudzi. - wzięła sok i poszła do pokoiku wnuka. Ujrzała go oglądającego album jego mamy.  
- Wszędzie szukałam tego albumu.  
- Znalazłem go w szafie. - powiedział i zrobił kobiecie miejsce. Ona usiadła obok niego.  
- Obejrzałeś wszystkie zdjęcia? - spytała z uśmiechem.  
- Jeszcze nie. Pooglądasz ze mną?  
- Oczywiście kochanie. - kobieta uśmiechnęła się i przytuliła do siebie czarnowłosego chłopca. Po chwili wzięła od niego album i otworzyła na pierwszej stronie.  

***  
Mamy drugi rozdział. Myślę, że się podoba. :) Jeżeli występują jakieś błędy to przepraszam bardzo. :) Pozdrawiam.

Hermionka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1453 słów i 7775 znaków, zaktualizowała 26 lis 2016.

1 komentarz

 
  • Zoja

    Kiedy next? ;*

    20 lis 2016