Magiczne kłamstwa 5

Przez całe 45 minut siedziałam nic nie mówiąc. Nie lubiłam lekcji historii, ale ta była nadzwyczaj ciekawa. Już mi się tutaj podobało. Przynajmniej na pierwszych zajęciach nie robią kartkówek, nie tak jak w innych szkołach, do których uczęszczałam. Zadzwonił dzwonek i wszyscy pędem wyszli z klasy. Ja i Wicki wyszłyśmy jako ostatnie nadal rozmawiając.  
- Widać, ze już zaczęłaś się przyzwyczajać do nowego miejsca? – zaczęła wskazując brodą na Jacka.  
- Uhm. – znowu zaczęłam się rumienić. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.  
- Sorki, nie chciałam cię wpędzić w poczucie winy. – Wicki zrobiła smutną minę.  
- Nie, nie… - zaczęłam pospiesznie. – Nic się nie stało. Po prostu głupio o tym mówić. – rzekłam.  
- Rozumiem. – rozchmurzyła się. – Jak nie chcesz, to nie musisz mówić.  
- Okej. Dziękuję za wyrozumiałość. Kiedyś ci opowiem, ale teraz to sama nie wiem co odpowiedzieć. – wzruszyłam ramionami. Nie lubiłam kłamać, więc po prostu powiedziałam jej prawdę. Na serio sama nie wiedziałam czy mój "związek” z Jackiem jest prawdziwy. Jeszcze wczoraj udawaliśmy to, że ze sobą chodzimy.  
- Czyli chodzisz z Jackiem? – znowu wskazała na chłopaka, który cały czas patrzył się w naszą stronę.  
- Tak sądzę. – powiedziałam nieśmiało.  
- To miły chłopak. – westchnęła Wicki. Cały czas patrzyła się na Jacka maślanymi oczami. Widać było, że ma na niego chrapkę.  
- Czyżby ci się podobał? – zażartowałam i zaczęłam się lekko śmiać.  
- Nie ! – teraz to ona się zaczerwieniła i nerwowo przebierała nogami. – Nie, nie. On nie mógłby mi się podobać. – zaczęła się wykręcać, a ja patrzyłam na nią z lekkim uśmieszkiem na twarzy. – No jest przystojny, ma ładne niebieskie oczy, jest dobrze zbudowany… - zaczęła wymieniać jego cechy.  
- Tak, w ogóle ci się nie podoba.  
- No może troszkę. – pokazała palcami jak mało, mrużąc przy tym oczy. Uśmiechnęłam się do niej po raz enty. Ta dziewczyna była bardzo zabawna.  
Znowu zadzwonił dzwonek wołający na lekcję. Nie miałam ochoty iść na zajęcia. Za dobrze mi się rozmawiało z Wicki. Była bardzo miła i wesoła. Dobrze mi się z nią rozmawiało. Coś mnie oświeciło. Czyli, podoba jej się Jack… To znaczy… zabrałam jej chłopaka? Zaczęłam się czuć podle. Mam nadzieję, że choć trochę mnie polubiła i nie przekreśliła na starcie, ponieważ zabrałam jej z przed nosa chłopaka jej marzeń.  
Znowu usiadłyśmy razem w ławce. Nie wiedziałam co powiedzieć ale na szczęście moje milczenie przerwała niska pani w okularach, która zaczęła pisać coś starannym pismem na tablicy.  
- To pani Morgan. Jest nauczycielką sztuki. – szepnęła do mnie Wicki. Pokiwałam głową nadal patrząc uważnie na nauczycielkę. – Jest trochę pokręcona. – Stwierdziła. Zaczęła kręcąc głową, przez co znowu mnie rozśmieszyła. Z trudem mogłam powstrzymać się od chichotu.  
Pani Morgan popatrzyła się na nas karcącym wzrokiem, a my momentalnie zamilkłyśmy. Nawet nie wiem o czym wcześniej mówiła. Byłam zbyt zajęta moimi ciągłymi rozmyślaniami. Przez ułamek sekundy przed oczami stanęła mi Maggie. Wzdrygnęłam się na myśl, kiedy przypomniałam sobie jak ja (albo nie ja) duszę moją najlepszą przyjaciółkę. W tym momencie zapragnęłam ją zobaczyć, porozmawiać z nią. Ale wiedziałam, że to niemożliwe. Na pewno jak wrócę do domu muszę do niej zatelefonować.  
Zadzwonił dzwonek, który ponownie mnie przestraszył. Kolejna fala dzieciaków wybiegających z sal tłoczyła się na wąskich korytarzach na których ledwo dało się spokojnie przejść.  
Razem z Wicki poszłam do szkolnej stołówki. Była to wielka sala równie przepełniona rozgadanymi uczniami jak inne kąty w tej szkole. Posłusznie podreptałam za nią do jakiegoś stolika, przy którym siedziało już kilku nastolatków.  
- Cześć. – Zaczęła Wicki. – To jest Lucy.  
- Cześć. – powiedziałam. Głupio się uśmiechnęłam i zajęłam miejsce koło Wicki.  
- Chłopak naprzeciwko ciebie to Lucas, koło niego to Kevin, a ta blondynka to Sarah. – kontynuowała Wicki przedstawiając wszystkich po kolei.  
- Miło mi was poznać – wtrąciłam głupkowato się uśmiechając.  
- Nam również. – odpowiedziała Sarah nie przerywając grzebania w sałatce, ale jej kąciki ust lekko się uniosły.  
- Więc jesteś nowa? – wtrącił Kevin, bacznie się mi przyglądając.  
- Tak, jestem tutaj nowa. – Westchnęłam. Nie lubiłam jak ktoś mi to przypominał. W tylu miejscach już byłam, tyle razy zmieniałam szkołę, że to pytanie należało już do tych znienawidzonych przeze mnie, jak na przykład "Jak tam samopoczucie”
I nastała niezręczna cisza. Sarah nadal grzebała w sałatce, Kevin wziął się do jedzenia swojego posiłku, a ja cichutko siedziałam i nie wiedziałam co powiedzieć. Nigdy nie byłam duszą towarzystwa, więc nie umiałam zabawiać. Moje rozmyślenia przerwał Lucas.  
- Twój chłoptaś idzie. – zwrócił się do mnie. Głupio się czułam.  
- Lucas! – skarciła go Sarah. Zmierzyła go wzrokiem, a chłopak się zmieszał i spuścił głowę.  
- Nic się nie stało. – dodałam, kiedy zauważyłam Jacka na horyzoncie.  
Jack miał przyczepiony do twarzy swój zabójczo pociągający uśmiech. Dopiero po chwili zorientowałam się, że gapię się na niego z otwartą na oścież buzią. Chłopak wyglądał, jakby bił od niego jakiś blask, jakby skupiały się na nim wszystkie światła. Wyglądał jak młody bóg.  
- Lucy, choć na chwilę. – wyciągnął do mnie rękę.  
- Dobrze. – Burknęłam.  
Nie chciałam opuszczać moich nowo poznanych znajomych, tym bardziej, że nie wiedziałam co ode mnie chciał.  
Wyszliśmy ze stołówki i szliśmy wzdłuż korytarza. W pewnym momencie Jack się nagle zatrzymał. Coraz bardziej chciałam się dowiedzieć gdzie idziemy.  
- Rose chciała z tobą tutaj porozmawiać. – rzekł szybko Jack.  
Pokiwałam głową twierdząco, a on się oddalił. Trochę mnie to zdziwiło. Dlaczego niby Rose chciałaby się ze mną widzieć? To było podejrzane. Już chciałam się wycofać, ale za mną pojawiła się jakby na zawołanie Rose.  
- Przestraszyłaś mnie! – wykrzyknęłam. Nadal się trzęsłam, bo dziewczyna naprawdę narobiła mi strachu.  
Rose stała niewzruszona.  
- Myślisz, że jak przyjdziesz sobie do nowej szkoły to już od razu będziesz rozchwytywana? – wydarła się, bez przerwy gestykulując.  
Zdziwiłam się. Nie wiedziałam o co jej chodzi.  
- Jak tak, to źle ci się zdaje. – kontynuowała. – To ja tutaj jestem najważniejsza, rozumiesz!? To, że mi odebrałaś faceta, to nic nie znaczy. – Zbliżyła się do mnie o krok. Teraz dzieliły nas tylko kilka milimetrów. Czułam na sobie jej oddech i wrogie spojrzenie. – Jeszcze kiedyś się odegram!
Spojrzałam na nią pytająco.  
- O co ci w ogóle chodzi, co? –zapytałam i usłyszałam jej szyderczy śmiech.  
- Nie zgrywaj nie zgrywaj niewiniątka!  
- Słuchaj. – teraz to ja przejęłam pałeczkę. Przybliżyłam się do niej przez co ona musiała zrobić krok do tyłu prawie wpadając na gablotkę z pucharami. – Nie mam zamiaru nikomu uprzykrzać życia, nawet tobie. Więc mnie zostaw w spokoju. Jeżeli twoje wielkie ego tego nie rozumie to niech się uczepi kogoś innego. Nie mnie.  
Powoli odsunęłam się od niej nadal czujnie się jej przyglądając. Miałam już zamiar wrócić na stołówkę, ale Rose złapała mnie mocno za nadgarstek.  
- Pożałujesz, że ze mną zadarłaś. – wycedziła przez zaciśnięte zęby.  
- Nie. To ty pożałujesz. – skwitowałam.  
Poczułam przypływ mocy nie do zignorowania. Rose naprawdę mnie wkurzyła. Zamknęłam oczy, a fala mocy zrobiła wszystko za mnie. Poczułam mocny powiew, który przeniósł moją rywalkę pod samą gablotkę. Rose wydała z siebie histeryczny krzyk i zaraz zauważyłam, że uderzona w głowę przed kant gablotki zrobiła jej się rana, która krwawiła.  
Nadal patrzyłam się na nią gniewnie.  
Dziewczyna zaczęła się ociężale podnosić, ale jej nie pozwoliłam. Niewidzialną ręką przytrzymałam ją na miejscu.  
- To ty uważaj z kim zadzierasz. – powiedziałam na koniec i wyszłam.  
Posłyszałam jeszcze za sobą kilka jęków, ale nie zwracała na nie uwagi. Co ona sobie niby wyobraża? Myśli, że jest lepsza, bo zachowuje się jak prawdziwa suka? Myli się, jeżeli myśli, że będę jej usługiwać i chować się po kontach, bo rzekomo zabrałam jej chłopaka.  

Z ulgą ponownie zajęłam miejsce na stołówce koło Wicki. Moi znajomi cały czas się śmiali, ale jak mnie zauważyli bacznie mi się przyglądali.  
- Co chciał Jack? – zainteresowała się Sarah.  
- On w sumie nic. – stwierdziłam uśmiechając się promiennie. – Miałam mały konflikt z Rose, ale wszystko sobie wytłumaczyłyśmy.  
Wszyscy patrzyli na mnie pytająco. Nie wiedzieli co miałam na myśli, lecz po chwili ich zdziwienie zastąpiła ciekawość.  
- Co od ciebie o n a chciała? – zapytał Kevin robiąc dziwne miny jak tylko wspomniał o Rose.  
- To jędza. – skwitowała Sarah.  
- Zgadzam się z tobą, ona jest strasznie podła. – wtrącił się Lucas.  
Uniosłam kąciki ust. Otworzyłam już usta, żeby coś powiedzieć, ale przerwała mi Wicki:
- Zakładam, że jej wielce zazdrosna o Jacka. – zmrużyła oczy. – Wiesz, według niej to ona i tylko ona jest najważniejsza w szkole.  
Westchnęłam.  
- Jakoś mnie nie obchodzi Rose. – wyprostowałam się.  
- To dobrze. Nie daj się otumanić. – ostrzegł mnie Kevin.  
- Skończmy temat tej dziewczyny, bo chce mi się rzygać jak o niej myślę. – wkurzyła się Sarah.  
Wszyscy zaczęli ją popierać. Ja też. Rose naprawdę była wredna. Nie chciałam mieć z nią więcej wspólnego. Nadal czułam przypływy mocy. Zacisnęłam dłonie i włączyłam się do przejmującej rozmowy moich kolegów.  
Oni byli świetni. Nikogo nie udawali. Byli tylko i wyłącznie sobą i nie chcieli się wcielać w kogoś obcego. Wydawali się pomocni, moja intuicja podpowiadała mi, że będę mogła im zaufać.  
W pewnym momencie błogiego słuchania zawziętej rozmowy prawie podskoczyłam. Telefon, który miałam w kieszeni zaczął wibrować – dostałam SMS-a.  
- Lucy, coś się stało? – zmartwiła się Wicki.  
Popatrzyła się na mnie wielkimi przerażonymi oczami. Nie tylko ona. Sarah, Kevin i Lucas też się zaniepokoili.  
- Nic, nic. – podniosłam kąciki ust w przymuszonym uśmiechu. Serce jeszcze mi nadal szybciej biło, jakby stała się jakaś katastrofa, a nie jedynie przyszedł SMS. – Dostałam wiadomość. – podniosłam telefon do góry.  
Wszyscy odetchnęli z ulgą. Ale ja jestem głupia! Przestraszyć się telefonu?  
Otworzyłam wiadomość – była od Maggie. Teraz to naprawdę jest czego się bać. Nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Ręce zaczęły mi drżeć. Kliknęłam na wiadomość.  

"MUSIMY SIĘ SPOTKAĆ".

diaria1709

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2007 słów i 11054 znaków.

5 komentarzy

 
  • Użytkownik lol

    Ciekawe :) czekam na kolejną część

    6 maj 2013

  • Użytkownik modliszka45

    zabawne troche, ale super

    6 maj 2013

  • Użytkownik ^^

    Jeszcze, jeszcze!!  :jupi:

    6 maj 2013

  • Użytkownik Kath

    Uuu fajne

    6 maj 2013

  • Użytkownik Ola

    SUPCIO *.*

    6 maj 2013