Magiczne kłamstwa 3

- Jack! Kochanie! – Dziewczyna wyciągnęła przed siebie ręce zamierzając uściskać mojego niby chłopaka (dziwnie to brzmi, ale muszę się przyzwyczaić). Wskoczyła w ramiona Jacka i nie miała zamiaru go puścić. On zatem chciał się uwolnić, ale na próżno. Próbował coś z siebie wykrztusić, ale jej mocny uścisk utrudnił wszystko.  
- Rose. – Wymamrotał Jack. – Co ty do licha wyprawiasz ? – Lekko odepchnął dziewczynę, żeby móc cokolwiek powiedzieć.  
- Kochanie, co ty mówisz? – Westchnęła Rose, poprawiając swoje starannie wymodelowane włosy. – Stęskniłam się za tobą!
- Co się z tobą do diabła dzieje? Przecież nie jesteśmy razem już od miesiąca.  
- Nie wygaduj głupstw. – Machnęła ręką. – Każdy wie, że po prostu miałeś chwilowe załamanie. Jesteśmy sobie przeznaczeni. Przecież o tym wiesz. – Mówiła coś, czego nie rozumiałam. Przeznaczeni? O czym ona bredzi? Nie chciałam dalej być świadkiem tej rozmowy.  
- Jack. – Powiedziałam. – Nie chce wam przeszkadzać, to ja sobie już pójdę. – Już zaczęłam maszerować do wyjścia, ale m ó j chłopak chwycił mnie za rękę.  
- Poczekaj! – westchnął ze smutkiem. – Spotkajmy się za 20 minut w kawiarence. Muszę tej osobie – zwrócił swój wzrok na Rose – wyjaśnić, że nic nas nie łączy.  
- Dobrze. – burknęłam z niechęcią. Chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść. Atmosfera stawała się coraz gęstsza. – Do zobaczenia. – Uwolniłam się z jego uścisku i wyszłam.  
Szłam przed siebie, nawet nie wiedząc gdzie. Nogi same mnie niosły do nikąd. Szkoda, że nie wiem gdzie jest kawiarenka. Pomyślałam sobie. Czy on naprawdę myślał, że wiem gdzie ona jest? Przecież tkwię tutaj zaledwie kilka godzin. A może on mi pokazywał gdzie ona jest, tylko była zbyt zajęta rozmyślaniem? Sama nie wiem. Mam nadzieję, że pierwszego dnia w liceum, nie zgubię się w nim.  
Modliłam się, żeby tuż za rogiem był piękny, wielki znak, który doprowadził by mnie na miejsce. Skręciłam za gablotką z pucharami w lewo. Ku mojemu zdziwieniu na ścianie widniał (może nie piękny i niewielki), ale dość widoczny napis " Kawiarenka w prawo”. Myślałam, że to był jakiś cud. Zdając się na tenże znak, skręciłam w prawo.  
Kawiarenka była mała, ale równie wyremontowana jak reszta szkoły. Poszłam do małego sklepiku, kupiłam małą latte cafe i usiadłam przy jednym z pustych stolików. Przed oczami nadal miałam byłą dziewczynę Jacka. Czy to na pewno była jego b y ł a dziewczyna? Wszystko to było bardzo dziwne, a wręcz chwilami chore i doprowadzało do szału. Nie wiem, czy oni wszyscy robili sobie ze mnie jakieś żarty czy coś, ale im dłużej tutaj siedziałam, tym bardziej źle się czułam. Miałam ochotę stąd jak najszybciej wybiec i już nigdy nie wracać. Na domiar złego musiałam jeszcze robić za dziewczynę Jacka. Zastanawiałam się nadal, co nie tak było z tą Rose. Podobno rozstali się miesiąc temu, a ona nadal uważała go za swojego chłopaka. Nie rozumiem nadal powodu, dla którego się rozstali, przecież Rose była szczupła, piękna, uwodzicielska, i pewnie też była najpopularniejsza w całej szkole. Nie to co ja. Może i byłam szczupła, ale nie tak ładna jak ona. Oczy miałam duże i niebieskie, a włosy kręcone, nawet długie. Nigdy nie byłam jakoś nieprzeciętnie lubiana. W zasadzie wtedy, kiedy w końcu jakoś się zadomowiłam w nowym miejscy mama przychodziła do mnie do pokoju, zaczynała swoją historię, że niestety musimy się przeprowadzić, z powodu, którego jeszcze nigdy mi nie wyjawiła. Nie rozumiałam, jak można tak okłamywać ludzi. Rodzice wychowali mnie tak, żebym nigdy nie kłamała, bo to nie popłaca, a teraz moja własna matka to robiła.  
Spojrzałam na zegar ścienny wiszący naprzeciwko mnie. Była 12. 27. Mijały kolejne minuty, a Jack nadal się nie pojawił w drzwiach. Z nudów zaczęłam bawić się solniczką. Przewracałam ją z jednej strony na drugą. W pewnym momencie sól z opakowania wysypała się. Myślałam, że to jakiś żart. Nie dość, że cały dzień miałam zepsuty, to teraz jeszcze będę mieć pecha (nie to, żebym wierzyła w te niedorzeczne przesądy, ale teraz tylko to mi zostało). Skupiłam się na rozsypanej soli. Nie miałam ochoty jej sprzątać. Pomyślałam sobie, że miło by było, jakby sól sama się posprzątała.  
Odskoczyłam od stołu. Bardzo się przestraszyłam, ponieważ przewrócona solniczka sama z siebie się podniosła i stała tak jak wcześniej. Zamrugałam panicznie oczami niedowierzając temu co się stało. Myślałam, że to mi się przywidziało. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Najwyraźniej tylko ja zauważyłam dziwne zjawisko. Uspokoiłam się i przysunęłam się do stolika. Dotknęłam solniczki, a później miejsca, w którym jeszcze przed sekundą była rozsypana przyprawa. Nic tam nie było! Nie wiedziałam jak to się stało. Oparłam łokcie o koniec blatu i schowałam głowę w rękach, jak to robi struś kiedy się boi (tyle, że struś chował głowę w piasek a nie w ręce). Marzyłam tylko o tym, żeby Jack się pojawił i wszystko z n o w u mi wyjaśnił. Nawet nie pamiętam kiedy przyszedł.  
- Ehe, ehe. – usłyszałam. Wzdrygnęłam się i się wyprostowałam. Był to Jack. Siedział już naprzeciwko mnie. Widać, że siedział tutaj dość długo, bo przed nim była wypita już kawa (i to nie moja).  
- Cześć. – Burknęłam. Byłam na niego zła za te wszystkie atrakcje, które mnie przez niego spotkały.  
- I znowu musze cię przeprosić.  
- Wiesz… – zaczęłam – nie wiem czy to ma być jakiś żart, czy co, ale ja nie mam zamiaru uczestniczyć w waszym show.  
- Nie… - chciał się wytłumaczyć, ale ja szybko wznowiłam swoją wypowiedź.  
- Nie rozumiem tej całej sytuacji z Rose. Podobno się z nią rozstałeś, chociaż po tym co dzisiaj zobaczyłam, nie wydaje mi się, żebyś mówił mi całą prawdę.  
- Lecz ja mówię prawdę.  
- Dobrze… - westchnęłam. – Daj mi spokój, okej? Po prostu daj mi spokój. – Energicznie wstałam odsuwając krzesło. Byłam zdenerwowana. Krzesło, na którym przed chwilą siedziałam już się nie znajdowało za mną. Pofrunęło aż pod samą ścianę z takim hukiem, że się wystraszyłam. Nie wiem co ja zrobiłam. To była jakaś nadludzka siła czy coś w tym rodzaju. Opanowała mnie. Jack spojrzał na mnie wzrokiem, którego jeszcze nigdy u niego nie widziałam. Oczy jego zrobiły się większe, wyrażały przerażenie, ale im dłużej się na niego patrzyłam wyglądał jakby się tego spodziewał. – Ja… Przepraszam. Nie wiem co się ze mną dzieje. – Jąkałam się. Wybiegłam z kawiarenki nawet się nie odwracając. Ludzie na mnie spoglądali i nie wiedzieli co tu się stało podobnie jak ja.  
Biegłam przed siebie. Na holu roiło się od nastolatków. Ledwo przeciskając się przez jeden wielki tłum zdołałam wyjść ze szkoły. Nie wiedziałam gdzie iść. Zatrzymałam się, ale po chwili od razu skręciłam w lewo. Szłam cały czas prosto aż zatrzymałam się przed jakimś sklepem z ubraniami. Od razu przypomniało mi się, jak w dzieciństwie razem z Maggie chodziłyśmy po mieście zatrzymując się przed każdymi drogimi markowymi sklepami odzieżowymi. Marzyłyśmy wtedy, że jak będziemy dorosłe (dla nas dorosłość oznaczało przynajmniej 15 lat, wtedy miałyśmy zaledwie 8), będziemy do nich wchodzić na wielkie zakupy. Według nas ludzi szczęśliwych od smutnych odróżniało się po ilości torebek wynoszonych ze sklepów. Przez przywołanie tych wspomnień chciało mi się płakać. Chciałam, żeby teraz była koło mnie Maggie. Tylko ona zawsze mnie rozumiała i wspierała. Na pewno umiałaby pomóc mi z tymi dziwnymi sytuacjami.  
- Lucy! Lucy, czekaj! – Usłyszałam czyjś głos dobiegający z oddali. – Proszę, wysłuchaj mnie! – Po chwili rozpoznałam ten głos. Jack biegł do mnie ile sił miał w nogach. Chciała szybko się ulotnić stamtąd, ponieważ Jack był ostatnią osobą, którą chciałam widzieć.  
- Przepraszam, ale nie mam ci nic do powiedzenia. – Już chciałam iść, ale Jack znowu złapał mnie za nadgarstek, tak jak przy Rose. Przeszedł mnie dreszcz. Intuicja mi mówiła, żebym sobie szybko poszła, ale coś mnie trzymało w miejscu. Jack przysunął mnie do siebie. Był wyższy niż sobie wyobrażałam. Stałam tak blisko niego, że prawie czułam przyspieszone bicie jego serca.  
- Proszę, wysłuchaj mnie. – Przysunął się do mnie jeszcze bliżej. Między nami nie było już nawet najmniejszej przerwy. Serce zaczęło mi bić coraz szybciej. Miałam nadzieje, że Jack go nie słyszy. Byłam zdenerwowana, nogi się pode mną uginały. Myślałam, że zemdleję, ale Jack w porę mnie złapał. Czułam jego oddech na policzku. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc czekałam aż on wykona pierwszy krok. Wpatrywałam się w jego piękne niebieskie oczy. Myślałam, że spoczywam w objęciach Morfeusza. Ze snu wyrwał mnie głos Jacka.  
- Lucy, usiądźmy gdzieś. Muszę ci wszystko wytłumaczyć.  
Nie chciałam się na to zgadzać. Ale bliskość naszych ciał zmusił mnie do lekkiego kiwnięcia głową. Jego ciało mąciło mi w głowie. Szliśmy całą drogę nie odzywając się do siebie, nawet jednym małym, tycim słówkiem. Nie przeszkadzało mi to. Nie miałam nastroju, żeby z nikim rozmawiać, nawet z tak nieziemsko przystojnym facetem jakim był Jack. Nie umiałam wykrzesać siebie nawet krzty entuzjazmu. Szłam ze spuszczoną głową, jakbym szła na ścięcie.  
Po chwili byliśmy na miejscu. Weszliśmy do małej restauracji z wielkim tarasem, na którym znajdowały się stoliki ładnie zastawionymi. Jack otworzył przede mną drzwi jak dżentelmen. Uśmiechnęłam się do niego z przymusem. Miałam nadzieję, że nie dostrzegł sztuczności mojego uśmiechu. Usiedliśmy przy jednym z pustych stolików nadal nie odzywając się do siebie.  
- Coś podać? –Przerwała ciszę rudowłosa kelnereczka.  
- Poproszę szklankę wody. – Zaczął Jack. – A ty coś chcesz? – Zwrócił się Jack.  
- Też poproszę wodę. – odpowiedziałam rozkojarzona.  
Kelnerka się oddaliła. Jack przyglądał mi się, a jego oczy błyszczały, jak księżyc w pełni. Nie wiedziałam co powiedzieć. Poczułam jak zaczynam się czerwienić. Nie lubiłam być w centrum zainteresowania, a czekanie na wyjaśnienia doprowadzało mnie do szału.  
- Więc… - zaczęłam. – Wyjaśnisz mi te całe zajścia?
- Oczywiście. – odpowiedział. – Wiem, Rose zachowywała się trochę dziwnie. – Myślałam, że się tam poryczę. "Dziwnie”? Tylko tyle? Ona cała była dziwna! Nie rozumiałam tego, co mnie jeszcze bardziej irytowało. – Jak już mówiłem zerwaliśmy ze sobą ponad miesiąc temu, lecz ona tego nie zrozumiała. Cały czas chciała do mnie wrócić, tylko że ja jej nie chciałem.  
- Ale czemu jej n i e c h c i a ł e ś ? Przecież jest piękna, pociągająca – nie mogłam skończyć wymieniać jej zalet. Jack złapał mnie za rękę w romantycznym geście. Dłoń mi zadrżała, ale jego dotyk mnie uspokoił. Czułam się bezpieczna. Nadal to wszystko było dla mnie czarną magią, ale bardziej przerażały mnie te dziwne zjawiska, które wydarzył się wcześniej.  
- Po prostu zrobiła coś, czego nie da się wybaczyć. – Westchnął nadal trzymając moją rękę w uścisku.  
- Ohh… - tylko tyle udało mi się wypowiedzieć. Nie miałam pojęcia jak zareagować na jego zwierzenia. Jego spojrzenie mieszało mi w umyśle.  
- Jesteś zdenerwowana.  
- Tak. – Skwitowałam, mimo że to nie było pytanie. – Przepraszam, ale jestem tutaj zaledwie parę godzin, a już moje życie wywróciło się do góry nogami.  
- Rozumiem cię. – Ścisnął jeszcze mocniej moją rękę. – Czy mogę ci jakoś pomóc?
- Sama nie wiem. Na razie sama muszę sobie poukładać myśli. Zdarzyło mi się coś dzisiaj dziwnego i nie mówię tutaj o miłym spotkaniu z Samem i Rose. – podniósł wzrok znad szklanki, w którą się przez chwile zapatrzył. Jego wzrok mówił, że chciałby się dowiedzieć o co mi chodzi, ale ja wiedziałam, że nie mogę mu powiedzieć o solniczce.  
Kiedy skoncentrowałam się na solniczce poczułam jakąś moc. Nie wiem dokładnie co to było, ale czułam jakby ogarniała mnie wszechmoc od samych koniuszków palców aż po sam czubek głowy. Na początku myślałam, że to były jakieś złudzenia, halucynacje wywołane emocjami z całego dnia. Ale po akcji z krzesłem, które się roztrzaskało, byłam pewna, że to za moją sprawką się stało. Może to brzmiało dziwacznie, jak brednie jakiegoś pijaka, ale byłam tego pewna. Moja podświadomość mówiła mi, że we mnie kryła się jakaś moc, która się wyłania ze mnie.  
- Jestem zmęczona. Pójdę już. – Kontynuowałam. Wydostałam rękę z jego uścisku i wstałam z krzesła bardzo powoli, żeby nie powtórzyć sytuacji ze szkoły. Jack poszedł w moje ślady i zerwał się na równe nogi.  
- Czeka Lu. Mogę cię odprowadzić? – Zapytał mnie Jack.  
Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Z jednej strony chciałam, żeby mi towarzyszył, ale z drugiej chciałam pobyć sama i pokontemplować.  
- Jasne. – usłyszałam swój głos. Wyszłam z restauracji, wiedząc, że za mną podąża Jack.  
Przez całą drogę do domu rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Śmialiśmy się, żartowaliśmy… Po prosu mile spędzaliśmy czas, w którym nie myślałam o historii ze szkoły. Myślałam tylko o Jacku. Nic innego mnie nie interesowało. Cieszyłam się, że to ON jest przy mnie. Że to ON mnie wspiera i dodaje otuchy.  
- Już jesteśmy. – Westchnęłam zatrzymując się przed drzwiami do mojego domu. – Dziękuję, że mnie odprowadziłeś.  
- To ja dziękuję. – Zrobił krok w moją stronę. Chwycił mnie za ręce i przyciągnął lekko do siebie. Czułam jak serce zaczyna mi szybciej bić.  
- Nigdy jeszcze nie spotkałem tak wyjątkowej dziewczyny jak ty. – Powiedział wpatrując mi się głęboko w moje oczy, jakby chciał dostrzec w nich coś więcej niż źrenice.  
- Ty też jesteś wspaniały. – Teraz to ja zrobiłam krok w jego stronę. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Coś mnie ciągnęło do Jacka. Czułam jakby coś lub ktoś pchał mnie w jego stronę.  
Poczułam jego dotyk na policzku. Musnął mnie ręką po twarzy. Jego druga ręka objęła mnie w talii i przysunęła jeszcze bliżej do siebie. Odniosłam wrażenie jakbyśmy teraz tworzyli jedno ciało. Między nami prawie nie było żadnej przerwy. Czułam, że jego twarz zbliża się coraz bliżej mojej. Wiedziałam co chce zrobić. Nadal wpatrywałam się w niego jak w obrazek. Zamknęłam oczy i czekałam jak potoczą się sprawy dalej. Po chwili poczułam ciepły dotyk jego ust na mojej dolnej wardze. Wzdrygnęłam się jak małe dziecko ochlapane zimną wodą. Jack objął mnie mocniej, a ja machinalnie się w niego wtuliłam. Przeniósł swoje ręce na moja twarz. Jego pocałunki stały się coraz głębsze, mocniejsze. Chciałam, żeby ta chwila trwała wieczność. Oparłam dłoń na jego torsie.  
Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. To nie była Lucy, którą znam. Lucy, którą byłam nigdy by nie obściskiwała się z chłopakiem którego znała zaledwie jeden dzień. Ale to nie był zwyczajny chłopak. Był nieziemsko przystojny, dobrze zbudowany i… w gruncie rzeczy był moim chłopakiem. Może i udawanym ale to już było coś. To co między nami zaszło teraz, przed moim domem było dziwnie podniecające.  
- Jack … -powiedziałam jeszcze nie mogąc opanować oddechu. Chłopak się na mnie popatrzył. Oparł swoje czoło o moje i nic się nie odezwał. Nadal tkwiłam w jego objęciach. – Powinieneś już iść. – powiedziałam oschle. Wiedziałam, że nie powinnam się obściskiwać z Jackiem. Przecież ja go nie znałam! Ale on znów mnie pocałował. Jego usta były słodkie, ciepłe i delikatne. Nie mogłam się powstrzymać i znów utonęłam w jego uścisku.  
- Dobrze. – Powiedział po chwili wypuszczając mnie z objęć. – To do jutra. – Na początku nie wiedziałam o co mu chodzi. Kompletnie wypadła mi z głowy szkoła.  
Otworzyłam drzwi do domu. Jack nadal się we mnie wpatrywał. Uśmiechnęłam się do niego i weszłam do środka. Zamknęłam drzwi i oparłam się o ścianę niedowierzając w to co się przed chwilą zdarzyło. Nadal serce waliło mi jak opętane. Uśmiechnęłam się sama do siebie.  
- Widać, że już sobie znalazłaś chłopaka. – Zaskoczyła mnie mama. Wyszła z kuchni i patrzyła się na mnie z dziwnym uśmieszkiem na twarzy.  
Czyli wszystko widziała?  
- Mama!? - miałam ochotę zapaść się pod ziemię.  
Myślałam, że padnę. Po prostu miałam ochotę położyć się na środku pokoju i zacząć krzyczeć. Ręce nadal mi drżały i serce nadal biło w przyśpieszonym rytmie od nadmiaru wrażeń. Na wardze wciąż jeszcze czułam ciepły i czuły pocałunek Jacka.  
Nie wiedziałam co powiedzieć mamie. Byłam kiepska w wymyślaniu głupich wymówek. Nie umiałam kłamać, więc zostało mi mówić prawdę. Mama czekała na odpowiedź. Stała przede mną. Kąciki ust miała lekko podniesione.

diaria1709

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3213 słów i 17341 znaków.

4 komentarze

 
  • słodka

    Świetne ;D Masz talent :)

    4 maj 2013

  • ^^

    Boskie, pisz dalej!
    Kiedy następna część?  :rolleyes:

    4 maj 2013

  • Ola

    Kiedy następna część??? Oby jak najszybciej!! :3

    4 maj 2013

  • Czarna

    Jeszcze :3  !!!!!!!!!!!!!!!!!

    4 maj 2013