Magiczne kłamstwa 12

Wzdrygnęłam się. Jej słowa mną wstrząsnęły. Chciałam myśleć, że to były tylko przypuszczenia mojej przyjaciółki i mogą być błędne, ale wiedziałam, że tak nie jest. Jeżeli bym pogodziła się z myślą, że to nie prawda, okłamywałabym sama siebie.
- A to dopiero początek… - dokończyła, jakby z jakiegoś horroru.
- Co masz na myśli?
- Widziałam osobę mordującą ludzi, którzy posiadali magię. Lucy. Słyszysz? Magię. Taką jak ty! – podniosła lekko głos. Wcześniej byłam lekko oszołomiona i zdziwiona tym co mówiła. Teraz byłam dosłownie przerażona i myślałam, że zaraz po prostu się posikam. – Ci ludzie mieli za dużą wiedzę, przez co zapłacili życiem.
- Jaką za dużą wiedze? Co oni wiedzieli, czego my nie? – dopytywałam się. Czułam jak serce zaczęło uderzać o moją klatkę piersiową sprawiając mi ból.
- Nie wiem. – Wicki sposępniała. – Nie mam pojęcia, ale się dowiem.  
Wicki ponuro się uśmiechnęła. Chciałam jakoś rozpogodzić atmosferę, ale byłam zbyt oszołomiona. Teraz zaczęła mnie intrygować jedna rzecz. Co moja mama i Matt minęli wspólnego z magią? Czy oni coś przede mną ukrywali przez tyle lat? Może w taki sposób umarł też mój tata i dlatego cały czas uciekaliśmy. Teraz to wszystko miało sens. Czułam, jakbym znalazła ostatni kawałek układanki. Teraz tylko trzeba było te wszystkie fragmenty ze sobą połączyć, żeby otrzymać spójną całość.  
Więc. Zaczynając od samego początku. Mój ojciec zginął w wypadku samochodowych, chociaż nie było to zbyt rzeczywiste. Po prostu nie chciało mi się w to wierzyć. Od tamtego czasu razem z moją mamą i Mattem można powiedzieć uciekaliśmy przed czymś. Mama nigdy nie chciała mi zdradzić prawdziwego powodu częstych przeprowadzek. Zawsze mówiła, że tak po prostu musi być, chociaż zawsze jak zaczynałam ten temat mama była strasznie nerwowa. Nigdy nie powiedziała mi prawdy, chociaż teraz czułam, że jestem ciut, ciut od jej poznania. Uśmiechnęłam się do siebie, ciesząc się, że osiągnę swój cel. Dzięki Wicki i jej wizjonerstwa na pewno mi się uda. Na pewno! Teraz mamy już ze mną nie było. Może ona naprawdę uciekała przed czymś, lub przed czymś złym? Może naprawdę wiedziała z a d u ż o i przez to umarła? Nie wiem. Ale się dowiem. Koniec kropka. Nawet jakbym miała umrzeć, czy coś w tym stylu, dotknę prawdy chociaż malutkim paluszkiem.  
Co ja wygaduje!?
Nie.
Nie mogę umrzeć! Nie mogę opuścić Maggie!
- Opowiedz mi coś więcej o tej wizji. – nalegałam.
- Nic więcej nie wiem. Naprawdę. – znowu sposępniała. – Pamiętam tylko tyle, że ktoś mnie ostrzegał przed złem, które zbliża się tutaj wielkimi krokami. Przepraszam Lucy. Nic więcej nie pamiętam. Za bardzo się bałam tej wizji… - Tłumaczyła się ciągle.
Stwierdziłam, że już nie będę jej dalej męczyć. Widać było, że dziewczyna nie chciała wspominać tej wizji. Opuściłam ramiona i wygodnie rozłożyłam się na oparciu siedzenia.  
- Okej. – westchnęłam lekko zbita z tropu. – Ale jak coś ci przyjdzie do głowy to powiedz. To jest dla mnie naprawdę ważne. – zrobiłam długą przerwę, żeby wziąć głęboki oddech. Wicki nadal miała spuszczoną głowę w zamyśleniu, jakby mocno nad czymś główkowała. – Rodzice mojej przyjaciółki też tak zginęli.  
Dziewczyna się ożywiła. Nic nie powiedziała, ale zauważyłam, że jej zielone oczy zabłysły.  
Po raz pierwszy od dawna, poczułam się strasznie zmęczona. Oczy zaczęły mi się zamykać, a buzia ciągle otwierać.  
- Ja już pójdę się położyć. – ziewnęłam po raz kolejny.  
Już chciałam wstać i iść do swojego pokoju, znaczy przenieść się na drugą kanapę w salonie, ale Wicki zaczęła coś mówić.
- Lucy! Może u ciebie przenocuje ?
Zdziwiło mnie to trochę. Nikt od dawien dawna mnie o to nie pytał. Pokiwałam tylko głową i poszłam na górę, żeby wziąć jeszcze jedną pościel.  
- Pomyślałam sobie, że nie chcesz być sama, teraz jak…. No wiesz … - spuściła głowę nie wiedząc jak delikatnie powiedzieć o śmierci moich najbliższych.
- Jak mama i Matt zginęli? – powiedziałam bez przegródek. – Tak. Dziękuję. Przyniosę ci świeżą pościel.
Nie czekając już na żadną odpowiedź, poszłam schodami na górę.  
Przechodząc po raz kolejny koło pustych pokoi Matta i mamy coś mocno ukuło mnie w sercu. Stanęłam koło wielkiej szafy z czystą pościelą. Wzięłam kilka większych wdechów i starałam się zapomnieć. Wzięłam do ręki pościel i zeszłam na dół nadal nic się nie odzywając. Teraz nie miałam ochoty nic mówić. Mimo, że Wicki chciała mi pomóc, nie potrzebowałam tego. Teraz najbardziej chciałam pobyć sama, w ciszy i spokoju. Nie chciałam jej nic mówić. Widziałam, że robi co może, żeby choć na chwilkę na mojej twarzy pojawił się szczery, niczym niewymuszony uśmiech.
- Jestem już zmęczona. – wymamrotałam. – Pójdę już spać. Dobranoc.
- Dobranoc. – odpowiedziała cicho.  
Nie chciałam już nic mówić. Szybko wgramoliłam się na sofę i starałam się szybko zasnąć, lecz nic z tego. Cały czas myślałam o wszystkim. Bałam się, co przyniesie kolejny dzień. Bałam się przyszłości. Nie chciałam o niej myśleć. Nie teraz. Otuliłam się jeszcze mocniej miękkim kocem, żeby odpędzić ode mnie to wszystko.  
Mijały kolejne godziny, a ja nawet na moment nie zmrużyłam oka. Popatrzyłam się na Wicki, która spokojnie spała naprzeciwko mnie. Nie mogłam zasnąć. Wiedziałam, że mi się to nie uda. Powoli, jak najciszej umiałam, wygramoliłam się z sofy i na palcach poszłam do kuchni. Na zegarku w kuchence mikrofalowej wybijała już piąta nad ranem. Westchnęłam ciężko, usiadłam na krzesełku barowym i chwyciłam do ręki herbatę, którą przed chwilą jeszcze parzyłam. Złapałam się za skroń. Tak. Głowa nadal mocno mnie bolała. Wzięłam głęboki wdech i wydech, i popijając herbatę spróbowałam się skupić. Niestety nie zbyt dobrze mi to wyszło.

diaria1709

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1147 słów i 6130 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik aga123

    ŚWIETNE kiedy następna część??

    23 cze 2013

  • Użytkownik patrycja

    Hej. Po co dajesz to opowiadanie do kategorii miłosnych skoro tu nie ma wgl miłości? Zmień na przygodowe. Trochę nudne.

    3 cze 2013

  • Użytkownik dj

    Super . Czekam na ciag  dalszy :D

    31 maj 2013

  • Użytkownik M

    Pisz idzie ci zajeebiscie.

    31 maj 2013