Samotny podróżnik- cz. 7 - Miasto "Złotych dróg".

Samotny podróżnik- cz. 7 - Miasto "Złotych dróg".O poranku zjadłem trochę suszonej żywności, po czym wyruszyłem w dalszą drogę.
Po paru godzinach dotarłem do miasta handlowego, potocznie zwanego "Złote Drogi".
Nazwa pochodziła od 3 dróg, przechodzących koło miasta:  
1. Prowadziła do okolicznego miasta portowego, będącego dzień drogi z tond.
2. Była szlakiem handlowym pomiędzy Estaliiom a Bretonniom.
3. A trzecia była jednym z szlaków do stolicy Imperium.
Mimo wszystko do Estalii zostały mi około tydzień plus dwa tygodnie podróży pomiędzy szlakami górskimi. Wynająłem mały pokój za 50 srebrnych monet po czym poszedłem zwiedzać miasto.  
Było ogromne!  
Posiadało 2 fortece, ogromne drogi, a budynki były wielkie jak pałace.  
Samo miasto było otoczone dwoma grubymi murami, nie licząc fortec.  
Mury były oddzielone o około 7000 (ok. 2 km) stóp od siebie a pomiędzy nimi były domy mieszkalne.
Miasto było uważane jako jedno z 7 największych miast na świecie.
Po zwiedzeniu miasta, znalazłem na tablicy ogłoszeń ciekawą ofertę pracy.
Początkowo sceptycznie nastawiony właściciel karczmy wypytywał mnie, gdzie są moi rodzice.  
Zresztą każdy tak robił.  
Jednak dzięki papierkowi od księcia, który pozwalał mi na legalną pracę po krótkiej dyskusji
w końcu przyjęto mnie na zmywak.
Po dwóch i pół dnia dobrze wykonanej pracy dostałem 20 srebrnych monet.  
Jeżeli chodzi o wysuszone zioła, to wolałem je sprzedać w bardziej opłacalnym miejscu.
Na chwilę obecną mój stan majątkowy wynosi: 1 złota, 18 srebrnych i 12 miedziane monety.
Dodatkowe koszty poszły na żywność oraz na rzadsze składniki do ziół.  
Nad ranem pojechałem dalej na południe.  
Po paru dniach podróży spotkałem kobietę, wyglądała jakby przed chwilą płakała.
- Proszę pani?, czy wszystko w porządku?- Spytałem się zatroskany.  
Zawsze taki byłem, nie potrafiłem komuś od tak po prostu odmówić pomocy, a zwłaszcza
jeżeli ta kobieta znajdowała się po środku niczego, dosłownie. Nieważne gdzie by się udała, zawsze czekało ją parę lub paręnaście dni drogi w którąś z stron.
-Tak, w porządku, możesz już jechać chłopcze. - Na jej twarzy widać było udawany uśmiech.
Po paru minutach dyskusji namówiłem ją wspólnej podróży.
Jak się później okazało, kierujemy się w to samo miejsce.
- Tak w ogóle, to co pani robi na takim odludziu?- Spytałem się zaciekawiony.
- Wracam do ojczyzny. A ty, co tu robisz?- Tym razem to ona się mnie spytała.
- Właściwie to poszukuje spokojnego miejsca, i tak nie mam gdzie się udać  
a Estalia to podobno spokojne państwo, które nie atakuje ani nie chce być atakowane.
- Tu się muszę z tobą zgodzić, taką ją pamiętam...- Towarzyszka się lekko zamyśliła.
Podróżowaliśmy tak aż do granicy z Estallią, następnie kobieta udała się na wschód.
Nie chciała zbytnio rozmawiać o swojej przeszłości, podobno musiała sprzedać konia,  
aby mieć na jedzenie, dlatego podróżowała pieszo.  
Po tygodniu byłem przed pasmem Gór Estalli, za którymi kryła się jej stolica.
Jednak Góry te są wielce niebezpieczne, jedyną drogą do stolicy jest udanie się dość niebezpiecznym
szlakiem handlowym. Normalnie to ten szlak nie sprawiałby żadnych trudności,  
tyle że zbliża się zima, a na niebie już widać ciemne chmury zwiastujące ulewę. Deszcz zwiastuje błoto, a błoto zwiastuje śliską drogę po skrajach gór, oraz możliwość lawiny błotnej.
Albo liczę na to że mi się poszczęści i później przez około 2 tygodnie nie będzie padało,  
a szlak wyschnie {co swoją drogą jest wielce mało prawdopodobne} albo udam się w góry teraz,
by zrobić postój jak zacznie padać. Nie zastanawiając się długo wyruszyłem przed siebie.

Wierząc, że moje spokojne życie jest już na wyciągnięcie ręki.

1 komentarz

 
  • MamKolana

    Jest ok (:

    24 kwi 2018