Samotny szczyt

Słońce właśnie schowało się za horyzontem, gdy rozbudzony ze snu siedział na łóżku i palił papierosa. Tak, to był bardzo piękny sen - podsumował w myślach i włączył cicho muzykę. Zegarek wskazywał siedemnastą, co wskazywało na to że spał od dobrych kilkunastu godzin. Dźwięki pochodzące z żołądka dawały mu do zrozumienia, że od kilku dni nie miał nic konkretnego w ustach. Poszedł do kuchni by przyrządzić swoje "pierwsze śniadanie". Nie było to nic specjalnego, ale przynajmniej zniknął nękający żołądek głód. Te kilka ostatnich miesięcy sprawiły że jego waga gwałtownie spadła. Przeglądając się w lustrze mógł bez problemu przeliczyć wszystkie żebra, a kości policzkowe znacznie się wyodrębniły. Widział to, widział jak się zmienia, z miesiąca na miesiąc, z tygodnia na tydzień i z dnia na dzień...  

- Heh, ironia...  
Szepnął pod nosem, gdy oglądał telewizor i przełączył na program o odchudzaniu. Na ekranie obserwował jak stare, otyłe dewoty przeznaczają życiowe oszczędności na pozbycie się paru kilogramów. Oczywiście tym samym poprawiając swoją opinię wśród sklonowanych towarzyszek kuriozalnej kuracji. Uderzyła go wtedy żałosna myśl, iż wbrew pozorom coś go z nimi łączyło. Kilogramy spadały, więc i pieniądze ulatniały się jak widmo. Lecz podstawową różnicą było to, że on nie wydawał ich na uzdrowiskowe kąpiele w SPA. Od około trzech, czterech miesięcy był w ciągu. Początek jego przygody z amfetaminą był (jak zwykle bywa w takich przypadkach) bardzo niewinny. Brał tylko na imprezy żeby mógł jak najdłużej przebywać na parkiecie. Kilku miesięczne przerwy były naturalne. Z szyderczym uśmiechem przypominał sobie hiperbolizowane pogawędki o złych narkotykach, którym dowodził przyjazny Pan Policjant w szkole podstawowej. Mimo to wiedział czym grozi branie i ówcześnie sądził, że nie jest na tyle głupi żeby się w to wpakować. Jednak odstępy czasowe coraz bardziej się zmniejszały, a tempo życia jakie ówcześnie wiódł jeszcze bardziej to potęgowało. W wakacje poznał pewną dziewczynę, była bardzo piękna, imponowała mu inteligencją i charakterem. Ciężko pracował, mieszkał wtedy z matką, więc większość zarobionych pieniędzy wydawał na ich wspólne wyjazdy, prezenty itp. Choć wiedział że nie z powodów materialnych są razem. Gdy siedzieli wtuleni na plaży, promyki ogrzewały ich twarze, a szum wody wraz z latającymi nad nimi mewami tworzyły piękną melodie, obiecał sobie że nigdy więcej już nie załaduje. Był szczęśliwy, nie potrzebował niczego więcej, tak... to było jedno z jego marzeń. Co było później? Ona poszła na studia, coraz mniej czasu spędzali razem, coś pękło między nimi. Kłótnie były na porządku dziennym, więc kontakt z czasem praktycznie zmalał do minimum. Odwalali wieczorami standardy typu:
- Co u ciebie?
- W porządku. .  
- Muszę rano wstać, będę zmykał...  
- No Cześć.  
W końcu przestali rozmawiać, pisać do siebie. To sprawiło że zobojętniał, poddał się woli innej kochanki - "Białej Damy" jak ją kiedyś nazwał. Rzucił szkołę, a pracował tylko dlatego żeby mieć na śnieg.  

Wyłączył telewizor, usiadł przed komputerem bezwiednie gapiąc się w monitor. Domownicy jak zwykle byli zajęci swoimi sprawami, czasami miał wrażenie jakby w ogóle go nie zauważali. Akceptowali że jest, ale gdyby było inaczej pewnie wiele by to dla nich nie zmieniło. Samotność... nienawidził jej! Całe życie z nią walczył, nie miał problemu z nawiązywaniem znajomości, otaczał się wspaniałymi ludźmi, ale i w końcu ona go dopadła. Samotność... Tak bardzo potrzebował tej drugiej połowy, tej dziewczyny z plaży, osoby która swoim uśmiechem i miłością rozświetli mu najbardziej ponure dni. Zrozumiał, że nie warto zdobywać szczytów żeby stać na nich samotnie. Był sam... Wziął telefon do ręki, wykręcił numer, po chwili ktoś odebrał:
- Słucham?
- Cześć, masz coś?
- Zaraz do Ciebie podjadę.

woskowy

opublikował opowiadanie w kategorii sen, użył 722 słów i 4111 znaków.

1 komentarz

 
  • cukiereczek

    ajjjccc prze**** ma koles :/ pisz dalej... ja chce happy end !!!:p

    5 lut 2010