Przed szóstą czterdzieści.

Przed szóstą czterdzieści.Obudziła się. Telefon, który jakimś cudem odnalazła na szafeczce obok łóżka, pokazywał, że ma jeszcze ponad dwie godziny snu... Dużo. Mało. Przeciągnęła się. Chaos myśli po przebudzeniu kazał jej wrócić na chwilę do snów. Co to było? Jakiś zamek? Ruiny? Dużo rozbitej cegły i zapach starych drzew, takich porośniętych mchem. Był tam gdzieś on... Tylko gdzie?  

     Na samą myśl o nim poczuła ciarki na karku. Słodycz tuż nad wzgórkiem łonowym. Odruchowo włożyła dłoń w majtki. Sen zrobił swoje, układanie sennych puzzli też. Była mokra. Przesuwała palcami po twardych włosach posklejanych jej kroplami pragnienia.  

     Gdzie był? Gdzieś za ścianą. Widziała jego dłoń, wytatuowane, owłosione przedramię, czuła we śnie jego zapach. Odbija mi - mruknęła mocniej obejmując swoje gorące krocze - zapach we śnie, źle ze mną... MMMMMM...  

     Machał do niej zza zburzonej ściany i, jak to w snach bywa, nie idąc - znalazła się tam gdzie stał on. Nie stał. Siedział na jakimś tronie, w każdym razie ogromnym krześle z drewna. Siedział nagi. Zastygła tam, a tu i teraz zacisnęła uda na dłoni, która powoli odnajdywała jej źródło wilgoci. Znów westchnęła.  

     Kochała ten widok: pewny wzrok, sterczący, żylasty kutas i zapach potu, moczu i testosteronu. Palec serdeczny znalazł punkt strategiczny. Masował powoli kutasa, spojrzał w jej duszę i zaledwie wyszeptał "SSIJ". Jej jaźń, niczym krótkofalówka szukająca sygnału zza oceanu, odebrała to słowo tak wyraźnie, jakby słyszała je mając słuchawki... Wiatr wśród ruin nie zagłuszył starannie wypowiedzianych głosek. Może on jednak nie powiedział nic. Może tak bardzo chciała to usłyszeć. Nie miało to znaczenia, sny mają swoje prawa. Tam nie ma zasad i to jedyne prawo.  

     Ktoś w ciszy oglądał ten spektakl. Kątem oka widziała dojrzałą matronę masującą ogromny biust. Stała gdzieś za drzewem z podciągniętą sukienką i dłonią na zarośniętej, błyszczącej wilgocią piździe. Drugą szczypała sobie sutek, aż siny z podniecenia, doskonale widoczny, bo jedną pierś wyjęła ze stanika... Poczuła dumę, że to jej usta połkną za chwilę kwintesencję rozkoszy... Stara ekshibicjonistka może sobie na to tylko popatrzeć... Patrz stara kurwo jak go zjadam - pomyślała klękając.

     Rozsunęła jego owłosione i spocone uda. Nie mogła się powstrzymać i zlizała zauważoną na kolanie kroplę potu. Słona słodycz. Oblizała swoje palce z nektaru tak lepkiego i intensywnie pachnącego, że czuła jak skleja na chwilę jej wargi, opuszek palca i język. Smakuję jak suka - pomyślała. Palce w drodze do łona zahaczyły sterczący sutek. Niemy szept...  

     Zsunęła napletek. Porno kontrast - błękit żył i róż kutasa. Perłowa kropla na czubku. Znak pragnienia. Zachęta. Podpowiedź. Złączonymi wargami przesunęła po lepkim pragnieniu. Oblizała się. Smak tak niepowtarzalny jak kształt samorodków złota i diamentów. Jej wnętrze ten smak przyjęło gwałtownym skurczem mięśni Kegla.  

     Język we śnie objął główkę jego żylastego chuja. Pachniał samczością. Żaden inny zapach nie miał takiej władzy nad jej mózgiem. Zawsze wąchała i kradła jego zapachowy mix brutala, samca, romantyka i inteligentnego, sprytnego mężczyzny. To był narkotyk. Mając w mózgu ten jedyny w swoim rodzaju seksualny crack zaczęła go pochłaniać.  

     Poczuła jego dłoń rozczesujące jej grube włosy. Za chwilę ten ruch się zatrzyma, zaciśnie włosy w pięść i dociskając jej głowę każe ulokować żołądź w krtani. Ten czarujący moment, gdy z grzecznej, ułożonej, cnotliwej dla otoczenia nauczycielka zamieniała się w kurwę swego Pana... Kurwę krztuszącą się rozkoszą, czującą strach i obłęd suką. Dużo więcej wilgoci popłynęło po dłoni Skupiła się na wzgórku, ściskała go całą dłonią, wbijając paznokcie w pachwiny, wargi, uda. Ból, wilgoć, sen i jego kutas... Była blisko.  

     Wróciła do snu. Jego jądra już szły do góry... Biodra wysuwał w stronę jej ramion. Piersiami dotykała moszny, teraz pokrytej szorstką skórką i sterczącymi włosami. Lizała jego twarde jaja czubkiem języka sięgając jego dupy. Jego dupa stanowiła jej taboo, wstydziła się, że ją podnieca, jednocześnie wracała tam językiem zawsze... Mix smaków i zapachów powodował, że i we śnie i na jawie charczała. Jeb mnie, pierdol swoją kurwę... Szeptała wyjmując chuja z pokrytych gęstą śliną warg na ułamki sekund.  

     Działało. Pulsowanie. Wytrysk. Zalał jej gardło tym boskim nasieniem o smaku pistacji i mleka kokosowego. Słona słodycz plus ten zapach... Wszystkie jego senne zapachy, do których tak tęskniła na co dzień... Doszła z nim... Ona tu, on i oni we śnie. On nagle zniknął.  

     Kobieta zza drzewa podeszła do niej i chwytając jej włosy przyciągnęła do swoich ust. Poczuła jej język na podniebieniu, zlizywał resztki spermy. Odwzajemniła pocałunek.Czuła ciężar jej cycków i twardość sutków na swoich piersiach, niemałych, jednak dużo mniejszych niż tamte. Poczuła innego typu mrowienie w piździe... Zaczął padać deszcz i tu chyba zakończył się jej sen... Mokre majtki, nieregularny oddech, sterczące sutki, zgnieciona kołdra między udami tak zakończyło się podróżowanie między jawą i snem. Oblizała palce.  

     Zawsze będę jego kurwą - pomyślała patrząc na komórkę. Sześć minut marzeń, tęsknoty, wilgoci, rozkoszy minęło jak sekunda. Wyślę mu te majtki - powiedziała do czterech ścian dziwnym tonem. Położyła się na prawy bok, zwinęła w kuleczkę, zmrużyła oczy... Zasypiała. Gdzieś umknął fakt, że kazała mu spierdalać z jej życia dawno temu.

     Nie umiała go wygonić ze snów. Tam ciągle go kochała i tęskniła, bywała zazdrosna, oddawała swoje ciało jego władzy... Założyła, że wróci, przeprosi i będzie jak zawsze, pogodzą się... przeliczyła się.  

     Zniknął zapach i smak jedynego mężczyzny, który zabierał ją w kosmos. Na zawsze.

2 komentarze