Przenicowanie

PrzenicowanieCzy muszę być sam?

Zapytałem lustro, by nie spojrzeć sobie w twarz. Mogłem najbliższego człowieka, gdybym go tylko tu miał.

Szedłem, przechodząc przez wszędzie. Stąpałem, drobiąc by nie dotknąć śladów, które były na samym środku drogi, a czym dalej od domu, tym bardziej nie były moje. W cieniu były wyraźniejsze, potem odsuwałem liście, przysypał je śnieg i musiałem iść w zapamiętane miejsce – te jedyne namalowane kredą w brulionie. Nie poznałem okolicy, nie przypuszczałem, że oddalając się kilka kroków to już będzie ta przestrzeń.

  

Rozejrzałem się.

Bardziej dopatrzyłem się niż ujrzałem, nie było przejścia, to był koniec drogi. Jak to się stało, że nikt mnie nie powiadomił, nie uprzedził? Myśli jak w kalejdoskopie przeskakiwały po kolejnych zdarzeniach, gdy zjawiła się i ona.

Czekała na to spotkanie?

Pomiędzy domami, bez choćby jednej alejki. Pewnie nie zapomniała o mnie pamiętać, o każdym słowie, które upadało z każdym rokiem, aż zostało zdeptane przed posesją innego.

  

Chcę podejść.

Ucieka wzrokiem, ale mowa ciała ją zdradza. Postawię na słowa, gdy tylko cisza pozwoli nam dojść do głosu. Każda noc ma teraz swoje racje, nie da się przegadać bicia zegara.

  

Powtarzam za swoim głosem, nie wiedząc czy to ja mówię od siebie, gdyż jeszcze nie otworzyłem ust. Podając rękę natrafiam na jej przedramię, zakończone mokrą od rosy dłonią. Na prawym policzku ma znamię po ciężkiej nocy w kształcie guzika od poszewki i pachnie chlebem na zakwasie.

Nasza fizyczność szukała zaufania, gdy przebywaliśmy odległość tęsknoty.

Zacisnęła dłoń, mgła opadła, znów było zwyczajnie. Jej oczy na powrót wróciły do teraźniejszości, w której niczego już nie musiała sobie wyobrażać.

Tylko w marzeniach jest subtelnie, twarda rzeczywistość nie pozwala na niuanse, odtrąca swą rozespaną siostrę by rozdzielić nas raz na zawsze.

Nie pozwolę na takie zakończenie.

Ratuje się zachłannością, nie bacząc na jej przyzwolenie do dotyku, który i tak nie pozna takiej bliskości. W ciągu tylu lat nikt nie ogrzał bezpieczeństwa by mogło sobie dodać poczucia.

Czy kwestią godzin jest nadejście chłodnej wietrznej jesieni?

Jakaś znana melodia. Odwracam się by ją zlokalizować.

Wszystko się zaciera.

  

Zimno mi.

Stoję w wodzie. Melodia się nie zmienia. Płatki śniegu wirują nad taflą jeziora.

Zapadam się, nie mogę oderwać nóg.

Otwieram oczy. Pozwalam muzyce wybrzmieć do końca.

Podnoszę się ociężale. Klękam.

W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen. Znowu mi to zrobiłeś, a tak cię prosiłem. Czemu zsyłasz na mnie te sny? Bawi cię to?

  

Wchodzę do kuchni by nastawić wodę i jedną ze stacji radiowych.

- …to lepszej pogody nie można sobie życzyć. Pięć po siódmej, - „ Wstawaj, szkoda dnia”. Kto ma gdzieś zdążyć powinien już odrzucić ciepłą kołderkę i zostawić noc za sobą. Wiem, wolelibyście delektować się jeszcze rozkosznymi wizjami snów, gdzie może krążąc po jednym z oceanów odkrywaliście dotąd nieznane zakątki. A panie dalej spacerować plażą Copacabana, gdzie pozwalały sobie na nieco więcej niż zwykle.

Ale to może być dobry prognostyk, jeszcze jeden powód by wejść w ten dzień z entuzjazmem. Dziewiętnasty września, to może być Twoja szczęsliwa data. Ja w ciebie wierze. Przyjmijcie to za dobrą monetę. A na pobudzenie do działania Jennifer Lopez i Armando, przepraszam Pitbull i ich nieśmiertelne - Dance Again.     Poniedziałek, 1 kwietnia 2019 roku.

Maciek, po ostentacyjnej odmowie podporządkowania się narzuconemu przez dyrektora schematowi działania, został dyscyplinarnie zwolniony. Kamila, która była świadkiem tego zdarzenia, nie mogła sobie poradzić z natłokiem myśli. Odruchowo wykonywała swoje obowiązki, dotrwała jednak do przerwy i z uczuciem ulgi wyszła do kawiarenki w holu biurowca, w którym znajduje się jej korporacja. Jako młoda adeptka w branży nieruchomości dostała wielkie wsparcie od starszego kolegi, który jak się dowiemy za chwilę, był nie tylko autorytetem, jako pracownik.

Do stolika dosiadła się jej koleżanka Ilona, czterdziestotrzylatka. Która zaczęła z marszu.

- Szok, nie?

- No. Maciek robił za takiego mojego starszego brata.

- Yyh – potwierdziła Ilona, objeżdżając opuszkiem palca po krawędzi filiżanki.

- Serio.

- Yyh – jej starsza koleżanka przeniosła wzrok ze stolika na okno, za którym rysował się piękny widok. Był to bodaj pierwszy taki ciepły dzień tej wiosny, zima odchodziła ku uciesze wszystkich spragnionych długich i ciepłych popołudni.

– Kilka dni temu powiedział mi coś podobnego. Rozmawialiśmy o budynku na Kruczej, chciał abyście razem to wzięli na celownik, bo jak się wyraził, jesteś mu bliska, prawie jak siostra.

Kamila zamilkła, nie można było wyczuć, czy w jakikolwiek sposób jest tym zainteresowana, czy przejęcie większego zlecenia zrobiło na niej wrażenie.

- Zostałaś tutaj sama i rozumiem, że nie jest ci z tym łatwo, ani fajnie, tym bardziej przyjemnie.

  

Tu trzeba nadmienić, że Ilona ostatnimi czasy poczuła się zagrożona, po kilku latach względnej prosperity jako fachowiec na tej niwie, czuła oddech młodszych. Nie była już tą, która brała smakowite kąski, musiała się natrudzić, nagadać i wychodzić, by przechytrzyć nową falę. Kilka tygodni temu wskazywała dyrektorowi, że jeszcze nie widzi dwukrotnie młodszej koleżanki, jako wiarygodnej przedstawicielki. Brak doświadczenia, a także zbyt wielkie rozchwianie emocjonalne nie wzbudzają zaufania wśród potencjalnych nabywców, którzy cenią kontaktowość, o którą trudno u Kamili.

Dziś poczuła się wygrana w tej batalii, największy rywal, jakim był Maciej, zostawił wolny wakat, a w tak rozbitej emocjonalnie młodej kobiecie nie dopatrywała się zagrożenia. Trudno powiedzieć, czy miała już jakiś plan na kolejne dni, jedno jest jednak pewne, ta pogawędka nie miała altruistycznego podłoża. Zwłaszcza po wyznaniu przez Kamilę wątpliwości, czy aby jej czas także nie dobiegł końca.

- Po tym incydencie pomyślałam, że może to znak dla mnie, by rozstać się w tym momencie, gdy jeszcze na dobre nie liznęłam tej ..phy – Kamila przewróciła oczyma – profesji, że tak to górnolotnie nazwę.

- Żebyś tylko w sobie znalazła siłę, tak żeby to nie była dla ciebie tylko i wyłącznie forma przetrwania, bo się strasznie umęczysz.

- Wiem, wiem. Ale wiesz, z drugiej strony też – przerwała, odchrząknęła, pochyliła głowę, a następnie zaczęła prawą dłonią strzepywać ze stołu niewidzialne okruszki – on by chciał też tego, żebym została i pokazała, że potrafię sama coś osiągnąć. Żebym skończyła studia, coś większego sprzedała i wtedy znalazła coś innego by odejść w przysłowiowym blasku fleszy. Mówiłam mu jak się żegnał, że mnie to nie jest potrzebne, nie zależy mi by tu coś udowadniać. Ale też wiesz, mam świadomość tego, że on by tego chciał, bym takiego dnia doświadczyła, jakkolwiek to zabrzmi. Więc poniekąd postanowiłam zostać dla niego.

Muszę zaznaczyć, że oprócz Macieja, był tu także Tobiasz, który dostał lepiej płatna ofertę i skrzętnie z niej skorzystał. To trio bardzo często spędzało przerwy, Kamila czuła się wyróżniona obcując z tak kreatywnymi mężczyznami, którzy byli cenieni za swą wszechstronność. Jak widać, niczego nie można być pewnym, w ciągu kilku tygodni, została sama, bez większych znajomości i perspektyw na wsparcie przy kolejnym przydziale zleceń.

milegodnia

opublikował opowiadanie w kategorii sen, użył 1347 słów i 7671 znaków, zaktualizował 15 sie 2020.

Dodaj komentarz