Wstałem nad ranem, będąc pierwszy raz w życiu tak wyspanym.
Po spożyciu śniadania miałem trzy godziny do rozpoczęcia przesłuchań.
Nie mając niczego konkretnego do roboty postanowiłem zwiedzić udostępnioną mi część pałacu.
Przechodząc w pewnym zauważyłem w ogrodzie dziewczynę.
Miała piękne szkarłatne włosy oraz niezwykły uśmiech.
Miała założoną białą suknię a uroku dodawała spinka w włosach.
To był pierwszy raz, kiedy dziewczyna przykuła moją uwagę.
-Piękna, co?
Szybko odwróciłem głowę w stronę nowego rozmówcy,
-Kim pan jest?- Spytałem się zaciekawiony.
-Jestem tutejszym ogrodnikiem. A ta dziewczynka, którą tak uważnie doglądałeś to Aira.
Jest córką tutejszego księcia.- Odpowiedział zamyślonym głosem starzec.
- To ten pałac nie należy do tego szlachcica?
- Ha! Ha! Ha!, mówisz chyba o Gunterze!
Nie, co jak co, ale nawet najbogatszy szlachcic nie byłby wstanie utrzymać takiego pałacu!
Ale wracając do tematu, podoba ci się?- Spytał starzec półtonem, jakby to były słowa tabu.
- No, ten, tego... Nie wiem- Odpowiedziałem speszony.
- No tak, jeszcze całe życie przed tobą!, ale pamiętaj, że będąc w niej zauroczony tylko złamiesz sobie serce. Nawet u szlachty byłoby ciężko, aby król kogoś zaakceptował na jej przyszłego męża.
Ale za to zaprzyjaźnić się nie zaszkodzi, no już, idź do niej!- Ponaglał ogrodnik.
Lekko zdenerwowany, zacząłem podchodzić do nieznajomej.
Ta usłyszawszy moje kroki zgrabnie odwróciła się na pięcie.
-Cześć! Jestem Aira! a ty?- Odpowiedziała zaciekawiona, a uśmiech na jej twarzy wyglądał,
jakby nie miał zamiaru zejść choćby nastąpił koniec świata.
-Cz...cz..cz.cześć! Jestem podróżnikiem, właściwie to bezimiennym.
-Bezimienny podróżnik? Brzmi jak świetny tytuł na legendy, ale i tak muszę cię jakoś nazwać!, mogę?-
Spytała się z zaciekawieniem.
-Pewnie!- Odpowiedziałem, gdy emocje po poznaniu osoby w podobnym wieku opadły.
-A więc zwę cię Galen!- Odpowiedziała z pełnią wigoru.
(Zbieżność nazw oraz imion jest przypadkowa)
Przez następne dwie godziny rozmawialiśmy o przygodach, które się nam przydarzały
oraz ta, nauczyła mnie trochę zielarstwa, którym na pewno się interesowała.
-Ocalały, proszony na przesłuchanie w sprawie napaści na miasto Lurvia.- Oznajmił posłaniec.
-To do zobaczenia!- Pomachała Aira na pożegnanie.
Podczas drogi do sali posłaniec wypytał mnie o czym rozmawiałem z Airą oraz przypomniał
mi swój stan społeczny.
-Naprawdę, nie musi mi pan o tym przypominać.- Uśmiechnąłem się serdecznie,
by po chwili dyskretnie, tak aby strażnik nie widział uszczypnąć dziada najmocniej jak się dało.
-Ciesze mogąc to słyszeć.- Oznajmił posłaniec przez zaciśnięte zęby.
Gdy dotarliśmy przed salę, posłaniec chwycił drzwi, po czym otworzył obydwa ich skrzydła naraz.
Podczas wstępu przedstawiłem się jako Galen, oraz oznajmiliśmy formalności wstępne.
Oczywiście, musieli mi wszystko wyjaśnić łopatologicznie co wydłużyło przesłuchanie.
Sala nie była duża, na jej środku było krzesło przeznaczone dla mnie a pod oknem na jezioro
było 5 krzeseł oraz stolik na którym znajdowało się niskoprocentowe wino oraz 5 kieliszków.
Przesłuchiwał mnie książę pałacu, po jego lewej był dowódca armii a po prawej
osoba, która wcześniej zarządzała Lurvią. Najdalej na lewo była osoba zapisująca zeznania a na prawo szlachcic którego już wcześniej poznałem.
-Masz jakieś pytania przed przesłuchaniem? - spytał się książę.
-Tak, skoro miasto zostało odzyskane, to po co mam wam opowiadać co się działo.
-Mamy pewne wątpliwości, które chcielibyśmy byś nam rozjaśnił.- Odpowiedział Dowódca.
Zacząłem więc opowiadać dzień napaści.
-Zaczekaj na chwilę! Powtórz ile było atakujących!- Podniósł ton książę, lekko wystraszony.
-Około 12 wypełnionych okrętów oraz ilość ludzi mogących zapełnić wszystkie ulice miasta.-Powtórzyłem.
-To niemożliwe! W żadnym z czterech podbitych miast nie przesiadywało więcej, niż setka rycerzy.
- Stwierdził szlachcic.
-W takim razie gdzie podziała się ta ponad 20 tysięczna armia z ulic? Nie zdążyli by tylu wywieść
okrętami. Nawet jakby to nie byłoby sensu w samym podboju, skoro i tak się wycofali.- Oznajmił Dowódca armii.
-Dobrze więc, tyle wystarczy. Zapewnię ci 200 srebrnych monet, bowiem to nie twoja wina,
że utraciłeś rodziców i dom.- Stwierdził władca zamku.
-Chciałbym jeszcze coś zaoferować temu młodemu człowiekowi!- Stwierdził szlachcic.
-Galenie, co powiesz na to, że za 3 lata służenia u mnie, nauczę cię czytać i pisać nie tylko w ojczystym języku, a także po Bretońsku, zapewnię ci żywność i posłanie a jak będziesz ciężko pracował,
to nie tylko nauczę cię jeździć, lecz dam konia. Oczywiście przez te 3 lata nie będziesz mógł liczyć
na żaden odpoczynek oprócz 6 godzin snu. Czy się zgadzasz?- Zaoferował możnowładca.
Po chwili zastanowienia zgodziłem się.
-Dobrze więc, stosowny papier zostanie wystawiony rok pół roku po pracy u mnie, bowiem na ten okres przewiduje, że będziesz umiał się podpisać.
Przesłuchanie skończyło się, gdy słońce zmierzało już ku horyzontowi.
W pałacu zostałem na ostatnią noc, by nad ranem wyjechać do posiadłości szlachcica.
Tego wieczoru nie udało mi się ponownie spotkać z Airą.
Była jak gwiazda: piękna, lecz nieosiągalna.
Wyszedłem wieczorem zaczerpnąć świeżego powietrza przed snem.
Tego dnia niebo było piękne.
Wróciwszy do pokoju położyłem się na łóżku po czym usnąłem.
Śniąc o spokojnym życiu.
1 komentarz
emeryt
@Kaspel. Przeczytałem wszystkie poprzednie odcinki i muszę stwierdzić że mnie bardzo zaciekawiły. Masz łatwość pisania, bez nudzenia czytającego. Dlatego z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam - emeryt.