Rozdział 2
Dziewczyny bardzo cicho weszły do szkoły i wyjęły swoje różdżki w celu wyczarowania światła. Obie oczyściły swój umysł i skupiły się na zapaleniu małego światełka na końcu różdżki. Uniosły różdżkę delikatnie w górę, kreśląc linię pionową i wypowiedziały głośno i wyraźnie zaklęcie “Lumos”. Po rzuceniu zaklęcia, z końca ich różdżek pojawiło się małe światełko. Dzięki temu wiedziały gdzie są i było mniejsze ryzyko potknięcia się.
Były bardzo blisko ściany i po omacku starały się trafić do swojego dormitorium. Jednak Hogwart był bardzo duży, więc zgubienie się w nim przychodziło z ogromną łatwością.
Cały czas w duchu modliły się, aby nie natknąć się na nikogo z nauczycieli, dyrekcji, a zwłaszcza na Argusa Filcha.
Dziewczyny w ostatniej chwili wślizgnęły się do dormitorium, kiedy po chwili usłyszały hałas dobiegający z korytarza.
- Widziałem światło i czyjeś śmiechy. -dyszał Filch ledwo nadążając za McGonagall.
- To oznacza, że ktoś z uczniów nie śpi, zaraz dowiemy się kto łamie regulamin…
- Było blisko - skomentowała zdyszana Gabrielle, natomiast Rusty nic sobie z tego nie zrobiła. Rozejrzała się po salonie upewniając się, że są same i podeszła do kominka. Kucnęła tuż za nim wyciągając rękę najdalej jak potrafi chcąc coś wyciągnąć. Po chwili z uśmiechem na twarzy usiadła wygodnie w fotelu. W ręku trzymała butelkę pełną Cherry wygrawerowanymi inicjałami S.T. Należała do nauczycielki od Wróżbiarstwa, Sybilli Trelawney.
- Ukradłaś jej to?! Czyś Ty na głowę upadła?! - krzyczała wściekła Gabrielle.
- Uspokój się, usiądź i napij się ze mną. Zrobiłam to dla jej bezpieczeństwa, wiesz dobrze, że na lekcje przychodzi zawsze pijana, opowiada niestworzone historie, już nawet jej wizje się nie sprawdzają.
- No może masz rację, ale co zrobimy z butelką, kiedy całość wypijemy? - zapytała Gabrielle z nutką zdenerwowania, ale kiedy upiła pierwszy łyk stała się nieco rozluźniona.
- Jak to co? Oddamy, będzie myślała, że sama ją wypiła, oj już nie panikuj, nikt się nie zorientuje. Nam też się należy po całym tym stresującym dniu.
Gabi miała bardzo słabą głowę do alkoholu, więc po kilku większych łykach, stała się pijana. Jako, że jest śpiochem, to po ostatnim kieliszku Cherry, zasnęła. Jednakże Rusty zachciało się bawić, jak to szalony nocny potwór. Zaczęła pleść Gabrielli warkoczyki, które okazały się kołtunami i to dość sporymi. Kiedy skończyła bawić się włosami, zaczęła myśleć o tym jak nie cierpi ślizgonów. Chcąc zniszczyć ich psychicznie planowała srogą zemstę, tak aby nikt się nie zorientował, że to jej sprawka. Kiedy otrzeźwiał już trochę jej umysł, lecz nadal nie mogła zasnąć, postanowiła zrobić Ślizgonom niespodziankę. Chwyciła karton i kolorowy papier. Wślizgnęła się do pokoju jednego chłopaka z Gryffindoru, który pod łóżkiem trzymał jakieś przedmioty do robienia kawału. Pośród nich znalazła trzy łajnobomby. Dziewczyna najciszej jak tylko umiała, schyliła się pod jego łóżko i chwyciła mały kartonik, w którym owe kule były. Mało brakowało, a dostałaby zawału, bo gryfon się obrócił i pacnął ręką w Gryfonki głowę.
- Ty baranie… - powiedziała cicho i pomasowała swoją głowę. Ostrożnie wyszła z pokoju chłopców i zeszła do salonu.
Wyjęła ostrożnie łajnobomby i przełożyła do większego kartonu. Zakleiła go i obkleiła kolorowym papierem. Chwyciła najbliższą czystą karteczkę i napisała na niej: “Dla Slytherinu”. Starała się pisać bardzo brzydko, aby nikt nie nabrał podejrzeń. Przykleiła karteczkę na górne wieko kartonu i poczekała, aż zrobi się jaśniej.
Nadchodziła godzina 5:45, Rusty ledwo już siedziała. Co chwila przeciągliwie ziewała chcąc już się położyć spać. Zwlekła się z fotela i chwyciła pakunek. Cichutko wyszła z dormitorium i pokierowała się w stronę schodów. Musiała iść do Lochów, gdzie znajdowało się dormitorium Slytherina. Jednak w lochach ktoś był. Usłyszała głosy, szeptali dwaj chłopcy. Chyba byli młodsi. Nic nie dało się usłyszeć konkretnego, więc dziewczyna to olała. Poczekała aż chłopcy pójdą sobie i w spokoju odłoży paczkę przed ich drzwiami. Po chwili, kiedy odeszli, zrobiła tak jak powiedziała. Kiedy paczkę położyła już pod drzwiami Slytherinu, sprintem pobiegła po schodach. Kiedy już miała wchodzić na piętro w którym znajdowało się jej dormitorium, schody natychmiast skręciły w całkiem inne piętro.
- C-co...Nie-e! - krzyknęła cicho. Ze strachem w oczach patrzyła, gdzie ją niosą. Schowała się za balustradą, ponieważ zauważyła tych samych chłopców, którzy szli w kierunku jej schodów.
Spanikowana dziewczyna już miała najgorsze scenariusze. W tej chwili natychmiast otrzeźwiała, serce zaczęło jej szybciej bić, że ktoś ją zaraz przyłapie i będzie mieć kłopoty. Kiedy już miała umierać na zawał, zauważyła że chłopcy skręcają w jakieś pomieszczenie.
Tuż nad ranem Gabrielle, która nadal była ledwo przytomna, przetarła swoje oczy i zobaczyła, że jest w salonie Gryffindoru w którym panował totalny chaos. Zorientowała się, że jej siostra gdzieś zniknęła, więc postanowiła jej poszukać. Wychodząc z dormitorium natknęła się na Grubego Mnicha, wędrującego w stronę Wielkiej Sali. Postanowiła go zapytać, czy nie widział gdzieś Rusty. Jednak Gabi powiedziała to zbyt słabo i duch jej nie usłyszał. Wzruszyła ramionami i weszła do Wielkiej Sali. Przy stole Gryffindoru zauważyła postać, która z założonymi rękoma siedziała...a nawet pół leżała na stole obok miski z płatkami z mlekiem. Dziewczyna zmarszczyła brwi i podeszła do postaci. Po drodze, zaczepił ją jakiś Ślizgon.
- Lewki za dużo wypiły? Chyba trzeba poinformować Minerwę jakich alkoholików wpuściła do Hogwartu. -dziewczyna z ogromnym zdziwieniem, rozluźniła się i przybrała neutralną minę. Spojrzała na ślizgona od stóp do głów i zaczęła z niego drwić.
- Ty mówisz do mnie, dziecko drogie? Idź lepiej poszukać cycka mamusi. Jak nie wiesz, to dla Twojego dobra nie mieszaj się w sprawy dorosłych. -pstryknęła go w czoło i obróciła się powoli w stronę gryfona, który głową leżał na stole. - Hej, Ty. Wszystko okej? -powiedziała lekko zmartwiona.
- He? -odchrapnęła Rusty unosząc lekko głowę. Jednak od razu opadła bezwładnie.
- MATKO BOSKA, COŚ TY ZE SOBĄ ZROBIŁA DZIEWCZYNO?!? -zaczęła krzyczeć na całą Wielką Salę, a siostra zatkała uszy.
- Pogięło Cię? Nie drzyj się tak, łeb mi pęka… - wyprostowała się i podparła brodę o ręce. - Całą noc nie spałam...Zrobiłam całkiem dobry psikus ślizgonom, jak tylko otworzą prezencik to będą mieć śmierdzącą sprawę na głowie. -zaśmiała się pod nosem i znowu ze zmęczenia upadła całą siłą na stół.
- NOSZ….-krzyknęła Gabrielle i podbiegła od drugiej strony stołu. Chwyciła Rusty za ramiona i wzięła ją pod pache. - Ah Ty żartownisiu…
Gabi próbowała zaciągnąć siostrę do łóżka, jednak kiedy tak szły, zauważyła je Minerwa. Natychmiast podbiegła pytając co się stało gryfonce. Gabriella otworzyła szerzej oczy i od razu przywaliła Rusty w czoło. Uśmiechnęła się nerwowo i powiedziała, lekko się przy tym śmiejąc: "Ma gorączkę.". Rusty wtedy stęknęła, a Minerwa szybko pokiwała głową na znak potwierdzenia i pogoniła je do skrzydła szpitalnego, jednak dziewczyny nic sobie z tego nie zrobiły i powlekły się do dormitorium.
- Zabije Cie. Jak matkę kocham. Zabije. -wyszeptała to i poprawiła dziewczynę, bo zaczęła jej spadać z ramienia. Po chwili były już w salonie Gryffindoru, jednak schody było łatwo przejść, więc w mig znalazły się w swoich pokojach. Gabi bez emocji rzuciła gryfonkę na łóżko i ją przykryła. Otarła swe czoło i również opadła na łóżko.
Dziewczyna zaczęła rozmyślać, co jej siostra mogła zrobić, za “psikus” Ślizgonom i czy bardzo na tym ucierpią. Nie chciałaby wracać do domu, do tej szarej rzeczywistości.
Jej rozmyślenia przerwał gwar dobiegający z korytarza. Dziewczyna wychyliła się zza drzwi, żeby choć trochę zorientować się w sytuacji. Jak się okazało wszyscy uczniowie zbierali się na stadion Quidditcha, gdzie miał się odbyć pierwszy trening, a za parę tygodni miał być mecz. Tym razem w rywalizacji mieli wziąć udział Armaty z Chudley wraz z Harpiami z Holyhead.
Dziewczyna klnęła w myślach na siostrę, ponieważ obiecały sobie, że zjawią się na tym treningu, aby poznać techniki, które mogłyby wykorzystać podczas gry. Postanowiła zrobić jej nie małego psikusa. Wyciągnęła więc różdżkę z szuflady, zamknęła oczy by się skupić na wyczarowaniu lodowatej wody wypływającej z różdżki i kiedy oczyściła umysł ze zbędnych myśli, wypowiedziała głośno i wyraźnie zaklęcie “Aguamenti”. Z końca różdżki pojawił się strumień bardzo zimnej, a wręcz lodowatej wody, który trafił bezbronną Rusty prosto w twarz. Dziewczyna zerwała się na równe nogi nie wiedząc o co chodzi. Dopiero po chwili zrozumiała, że to sprawka Gabi. Spojrzała na siostrę gniewnym wzrokiem, wytarła ręką mokrą twarz i zaczęła krzyczeć jak jeszcze nigdy nie potrafiła.
- Czy Ty jesteś normalna?! Śpię sobie spokojnie, a Ty lejesz mnie po twarzy lodowatą wodą?!
- Trzeba było spać, a nie robić jakieś głupie psikusy! Jest jakieś zebranie na stadionie. Chodź! Albo sama pójdę. - powiedziała i wyszła z pokoju. Nie musiała długo czekać, gdyż od razu dziewczyna zaczęła ubierać buty i po minucie wyszła.
Obie dziewczyny poszły w końcu na stadion zobaczyć co się dzieje. Widziały mnóstwo ludzi, których wcześniej nie widziały. Po wejściu na stadion od razu wpadły w oko profesor Hooch, która coś tłumaczyła zawodnikom. Kiedy skończyła przemowę, podeszła do dziewczyn.
- Już myślałam, że nie przyjdziecie! -krzyknęła z optymizmem nauczycielka.
- Przepraszamy za spóźnienie, ktoś zaspał..-Gabrielle spojrzała na Rusty. - Czy to są Armaty z Chudley?! I Harpie z Holyhead?! -spojrzała w ich kierunku i lekko szturchnęła siostrę, która spojrzała na nią z niedowierzaniem.
- Tak, z racji iż wczoraj odbyło się rozpoczęcie roku, dziś mam pierwsze lekcje z pierwszakami. Chciałabym wziąć te drużyny i może oni by poprowadzili pierwsze lekcje...Wiecie, to są zawodowcy najwyższej ligi. A skoro i tak po będą z nami tu parę tygodni do meczu, to żal się skorzystać. Również są w podobnym wieku co Wy, również młodzi, więc na pewno by zaciekawili ich jeszcze bardziej. Chciałabym aby to właśnie oni zaszczepili w uczniach miłość do tego pięknego sportu. - powiedziała nauczycielka, która już trochę zaczęła marzyć i coraz więcej zaczęła się uśmiechać. - No dobrze, my tu gadu gadu, ale nie usłyszałam nic na temat kapitanów z Gryffindoru! Jutro wywiesze listę, mam nadzieję Was tam spotkać!
Dziewczyny spojrzały na siebie dość niepewnie. Z jednej strony bardzo chciały dać wycisk Ślizgonom i dokopać Potterowi, z drugiej zaś obawiały się tej rywalizacji między sobą o stanowisko kapitana drużyny. Z niezręcznej sytuacji uratował ich tajemniczy głos z Harpii, wołając nauczycielkę, a ta pożegnała się z gryfonkami i odeszła. Dziewczyny odprowadziły kobietę wzrokiem i spojrzały jeszcze raz na dwie znane drużyny. Widać było, że są stworzeni do tej gry. Ich współpraca wyglądała, jakby wspólnie przebrnęli przez całe swoje życie. Ich podania były płynne i szybkie. Nie było miejsca na błędy czy niedociągnięcia. Obrońca nie przepuścił żadnego kafla, a pałkarz obronił każdego swojego członka przed tłuczkiem. Tylko...gdzie jest szukający? Po chwili od zadanego pytania w myślach, ktoś przeleciał z prędkością światła przed ich nosem i zatrzymał się. Chłopak o pięknej urodzie, blond włosach i pięknych migdałowych oczach spojrzał na obie dziewczyny. Siedział na miotle, wisząc w powietrzu trzy metry nad ziemią. Uśmiechnął się i odleciał.
- To pewnie ich szukający…-powiedziała cicho Gabrielle z wypiekami na twarzy. Jednak szybko jej przeszło, po bolesnym walnięciu ją w brzuch ochraniaczami. - AŁA! Uważaj co robisz…-krzyknęła na siostrę, która ją uderzyła. Obie dziewczyny od razu się zaśmiały i poszły do szatni, aby przygotować się do treningu.
____________________________________________________________________
Hejka!
Mam nadzieję, że opowieść zainteresowała Was
Korzystając z Twojej uwagi, zapraszam serdecznie na stronę: http://huncwot.xaa.pl/index.php
Jest to strona internetowa (bezpłatna), która opiera się na Harrym Potterze, a główniej to Huncwotach, czyli James Potter, Remus Lupin, Syriusz Black, Peter Pettigrew.
Jeśli ktoś z Was ma pytania, to jak najbardziej możecie pisać komentarze, lub do mnie na priv!
Postaram się jak najszybciej odpisywać
Pamiętajcie, czemu nie spróbować? Co Was powstrzymuje?
Dodaj komentarz