Pragnienie zemsty cz. I Mistyfikacja - rozdział 7-8

Pragnienie zemsty cz. I Mistyfikacja - rozdział 7-8Leopold zadbał o to, by Lavinia szybko poczuła się w jego domu jak u siebie. Hrabia z każdym dniem fascynował ją coraz bardziej. Z łatwością zapominała o misji, do której została zobowiązana, i zwyczajnie cieszyła się jego obecnością.
     Jej szczęście zburzyła wizyta Istrelbrina w sklepie.
     – Zrób sobie przerwę – zwrócił się do Kargronda, zanim jeszcze zamknął za sobą drzwi.
     Krasnolud, który właśnie układał towar na półce, popatrzył na hrabiego, chcąc upewnić się, że powiedział to do niego.
     Elf skinął głową, wbijając w niego wzrok.
     – Idź na obiad – odezwała się Lavinia, nieudolnie ukrywając zdenerwowanie.
     – Na pewno? – zapytał ją Kargrond.
     – Tak, idź.

     Farnoth uśmiechnął się, gdy zostali sami.
     – Świetnie się spisałaś – zaczął. – Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że Lankdorf dopuści cię aż tak blisko. – Bokiem oparł się o ladę. – Musisz być niezła… – Wyciągnął rękę w stronę jej twarzy.
     Gwałtownie się cofnęła i natychmiast ruszyła w kierunku nierozpakowanej biżuterii, którą zostawił krasnolud.
     – Czy ty się mnie boisz? – Istrelbrin śledził wzrokiem każdy jej ruch.
     – Nie – zaprzeczyła, poprawiając na półce bransoletki.
     – Odnoszę takie wrażenie, a rzadko się mylę… Nieważne, nie o tym chciałem z tobą rozmawiać. Możesz na chwilę przerwać?
     – Oczywiście. – Odwróciła się w jego stronę.
     – Przejdźmy do rzeczy. Wiesz, że jutro większość służby Lankdorfa ma wychodne? – zapytał, jednak nie czekał na odpowiedź. – Wykorzystaj to, bo nie wiadomo, jak długo będziesz tam mieszkać. Dokładnie przeszukaj cały dom. Nie zapomnij o sejfie w sypialni.
     – To niewykonalne – powiedziała niepewnym głosem.
     – A to dlaczego? – Przechylił lekko głowę. – Już nie potrafisz otwierać zamków?
     – Nie o to chodzi. Po prostu nie zrobię tego przy Leopoldzie – wyjaśniła.
     – To akurat jest oczywiste. – Uśmiechnął się lekko. – Zadbałem o to, by jutro wieczorem nie było go w pałacu… – zamilkł i przez chwilę uważnie ją obserwował.
     Stała bez ruchu, wkładając ogromny wysiłek w zachowanie kamiennego wyrazu twarzy.
     – Ile będę miała czasu? – odezwała się w końcu.
     – Całą noc – odparł. – Lankdorf będzie przekonany, że stoi przed kolejną szansą zrobienia świetnego interesu i nie odmówi uczestnictwa w kolacji, na którą zostanie zaproszony. Ktoś poda mu miksturę odurzającą, a po jej spożyciu z pewnością nie będzie myślał o powrocie do domu. Obudzi się rano w tanim zajeździe w towarzystwie szpetnej, brudnej nierządnicy. Jeśli dobrze to rozegrasz, możesz sporo na tym zyskać. Myślę, że powinien ci jakoś wynagrodzić tę zdradę. – Puścił do niej oko. – Poradzisz sobie sama, czy mam ci przysłać pomocników?
     – Dam radę – zapewniła go, z trudem panując nad drżącym głosem. – Obcy w domu wzbudziliby podejrzenia. Ja mogę swobodnie poruszać się po pałacu i nic się nie stanie, gdy natknę się na któregoś ze służących. Zrobię to sama.
     – W porządku. – Skierował się do wyjścia. – Nie zawiedź mnie – powiedział, otwierając drzwi.
     Zatrzymał się przy swojej karocy, rozejrzał się, po czym wsiadł do środka i po chwili odjechał.

     Lavinia w żaden sposób nie była w stanie zapanować nad łzami, które cisnęły się jej do oczu. Rozpłakała się i przykucnęła, opierając się plecami o półkę. Schowała twarz w dłoniach i dlatego nie zauważyła, że ktoś wszedł do sklepu.
     – Co się stało? – usłyszała zaniepokojonego Kargronda. – Czy on coś ci zrobił? – Położył dłoń na jej ramieniu.
     Podniosła na niego wzrok i pokręciła głową.
     – Powiedz, co się stało – poprosił krasnolud. – Może będę w stanie ci pomóc.
     – Nie – wyszeptała.
     – Wiem, że to bardzo niebezpieczny typ i ma na swoich usługach chyba wszystkich bandytów z tego miasta, ale z pewnością jest jakiś sposób…
     – Nie mieszaj się w to – przerwała mu, jednocześnie wycierając twarz rękawem.
     Kargrond podał jej chusteczkę i cofnął się o krok, gdy kobieta zaczęła się podnosić. Patrzył na nią ze szczerą troską.
     – Jestem twoim przyjacielem – zadeklarował. – Jeśli będzie trzeba…
     – Dziękuję – znów weszła mu w słowo. – Zostaniesz tu sam? Muszę doprowadzić się do porządku. Nikt nie powinien mnie oglądać w takim stanie.
     – Oczywiście. Nie przejmuj się. Zamknę dziś sklep.
     Lavinia skinęła tylko głową i ruszyła w stronę schodów prowadzących do mieszkania Talimy.

     Opłukała twarz, po czym przeszła z łaźni do kuchni i nalała wino do kieliszka. Usiadła przy stole i upiła spory łyk. Wpatrując się w blat, zaczęła się zastanawiać, co powinna zrobić. Dotąd nieraz zajmowała się podobnymi sprawami, lecz nigdy nie znalazła się w tak trudnej sytuacji. Na Leopoldzie naprawdę jej zależało i dlatego nie chciała już w tym uczestniczyć, jednak nie miała pojęcia, jak się z tego wycofać. Bała się nawet myśleć, jak zareagowałby Istrelbrin, gdyby dowiedział się o tym. Miała świadomość, że ten elf był zdolny do wszystkiego, a za nieposłuszeństwo z pewnością przykładnie by ją ukarał. Czuła się jak w potrzasku.
     Nerwowo spojrzała w stronę drzwi, gdy usłyszała pukanie.
     – Czekałem na ciebie w domu – oznajmił Lankdorf, gdy otworzyła. – Co się stało, moja piękna? – Chwycił ją za ramiona i uważnie jej się przyjrzał. – Płakałaś…
     Nic nie powiedziała, tylko przytuliła się do niego. Objął ją i czule pogłaskał po plecach.
     – Możesz mi zaufać – wyszeptał jej do ucha.
     Z trudem powstrzymała kolejny potok łez. Tak bardzo pragnęła wyznać mu wszystko. Wiedziała jednak, że tego zrobić nie mogła. Musiała znaleźć w sobie siłę, by dokończyć to, co zaczęła.
     Odetchnęła głęboko, postanawiając, że po raz ostatni podjęła się takiego zadania.
     – Już dobrze. – Odsunęła się od hrabiego na tyle, by móc spojrzeć mu w oczy.
     Uśmiechnął się smutno i dłonią pogładził jej policzek.
     – Niedawno doszły mnie wieści, że mój przyjaciel z dzieciństwa nie żyje. Stąd te łzy – skłamała.
     – Przykro mi. Musiał być ci bliski, skoro ta informacja tak tobą wstrząsnęła.
     – Prawdę mówiąc, od lat się nie widywaliśmy, jednak… – urwała.
     – Rozumiem. – Lekko skinął głową. – Powiedz mi, co mogę dla ciebie zrobić? Wolisz teraz zostać sama, czy może pojedziemy do domu?
     – Jedźmy – zdecydowała.



ROZDZIAŁ 8

     Kargrond, z troską malującą się na twarzy, obserwował Lavinię, gdy ta w zamyśleniu wpatrywała się w okno.
     – Może zrobisz sobie dziś wolne? – zasugerował wreszcie.     
     – Co? – zapytała, odwracając się w jego stronę.     
     – Mówiłem, że powinnaś zrobić sobie wolne.
     Pokiwała głową i sięgnęła po klucze leżące pod ladą.
     – Nie wiem, czy jutro będę. W razie czego dopilnuj wszystkiego – poprosiła, zanim opuściła sklep.
     Zmartwiony krasnolud odprowadził ją wzrokiem.

     Leopold wrócił do domu po południu. Szybko znalazł Lavinię, która siedziała na tarasie z zamkniętą książką na kolanach.
     – Cieszę się, że już jesteś. – Pocałował ją w policzek, po czym usiadł obok niej. – Jak się czujesz?
     – Dobrze. – Uśmiechnęła się lekko. – Teraz – wzięła go za dłoń – nawet bardzo dobrze.
     Objął ją, przytulił do siebie i trwali tak w milczeniu przez jakiś czas.
     – Panie – sługa skłonił się, stając w drzwiach – podano obiad.
     – Dziękuję – hrabia spojrzał na niego – już idziemy.

     – Masz ochotę na spacer? – zapytał po posiłku Lankdorf.
     – Tak, ale po ogrodzie – odparła Lavinia.
     Leopold podniósł się z miejsca i odsunął krzesło, na którym siedziała, po czym podał jej ramię.
     – Niestety dziś nie będzie mnie na kolacji – powiedział po drodze.
     Kobieta poczuła, że jej serce zaczęło mocniej bić.
     – Spotkanie w interesach – kontynuował. – Postaram się wrócić jak najszybciej, żebyśmy mieli choć trochę wieczoru dla siebie.
     – Musisz tam iść? – Zatrzymała się gwałtownie i popatrzyła na niego.
     – Gdybym nie musiał, nie rozstawałbym się z tobą nawet na chwilę. – Pochylił się i delikatnie ją pocałował.
     – Zostań dziś ze mną – poprosiła.
     – To nie potrwa długo – zapewnił ją, uśmiechając się ciepło. – Usiądziesz z kieliszkiem wina przy kominku, poczytasz i zanim się obejrzysz, znów będę przy tobie.
     – Masz rację. – Spuściła wzrok i ruszyła do wyjścia.
     Objął ją, gdy dotarli do ogrodu.
     – A może jutro zrobimy sobie wolne i wybierzemy się na przejażdżkę konną? – zaproponował. – Ostatnio ci się podobało.
     – Dlaczego nie – odparła bez entuzjazmu.
     – Widzę, że będę musiał postarać się bardziej.
     – Przejażdżka brzmi dobrze – zapewniła go, patrząc na róże, obok których właśnie przechodzili.
     – Ale to raczej nie jest to, co sprawi ci radość – stwierdził. – Wymyślę coś innego.
     Przygnębienie Lavinii rosło z każdym wypowiedzianym przez niego zdaniem. Ten mężczyzna był dla niej taki dobry, a ona ukrywała przed nim fakty, które mogły zniszczyć jego życie. Nie wiedziała, o co tak naprawdę chodziło Istrelbrinowi, jednak miała świadomość tego, że ten widział w Lankdorfie swojego wroga. To, co przygotował na wieczór, było dopiero początkiem. Doskonale zdawała sobie sprawę, że najgorsze Leopold miał dopiero przed sobą i nie chciała nawet myśleć, co to mogło być.

***

     Większość służących opuściła pałac, zanim hrabia wyszedł na umówioną kolację. Lavinia przez okno obserwowała, jak odjeżdżał swoją karocą. Miała wyrzuty sumienia, że zabrakło jej odwagi, by go ostrzec.
     Zdenerwowana zaczęła krążyć po sypialni, nie wiedząc, co robić. Zatrzymała się przy barku i otworzyła karafkę z winem. Napiła się z niej, po czym utkwiła wzrok w dywanie, pod którym ukryty był sejf. Przez jakiś czas stała tak bez ruchu. W końcu odetchnęła głęboko i opuściła pokój, zabierając ze sobą kartki, ołówek i wytrychy.
     Realizację zadania, które zlecił jej Farnoth, rozpoczęła w gabinecie na parterze. W szufladzie biurka znalazła kilka niedawno zawartych umów. Spisała najważniejsze szczegóły i odłożyła dokumenty na miejsce.
     Zamknięcie niedużego drewnianego sejfu, znajdującego się za obrazem, okazało się proste, więc Lavinia uporała się z nim szybko. Wewnątrz leżały klejnoty popakowane w sakiewki, sporo złota i srebra, kwity z banku krasnoludzkiego, pistolet oraz skórzana teczka. Sięgnęła po nią, otworzyła i kolejno przejrzała z uwagą kartki, na których były dokładnie rozpisane plany przyszłych inwestycji Lankdorfa.
     Skrupulatnie zanotowała wszystkie informacje, które uznała za istotne. Przed wyjściem omiotła pomieszczenie wzrokiem, by upewnić się, że niczego nie przeoczyła.
Z gabinetu udała się do piwnicy, zabierając pod drodze jeden ze świeczników ustawionych na korytarzu. Zeszła po dość stromych schodach i znalazła się w sporym pomieszczeniu. Na wprost były puste cele odgrodzone od siebie grubymi prętami. Po prawej stronie znajdowały się regały z winami, natomiast po lewej typowa, dobrze zaopatrzona spiżarnia. Lavinia przespacerowała się, dokładnie oglądając ściany. Szukała ukrytego pomieszczenia lub tajnego przejścia, jakie nieraz można było spotkać w pałacach czy zamkach. Gdy zyskała pewność, że takowych tam nie ma, opuściła piwnicę.
Odstawiła świecznik na miejsce, po czym po cichu weszła na piętro. Zaglądała do wszystkich pomieszczeń po kolei, nasłuchując przy tym, czy aby służący nie wrócili do domu.
     W budynku panowała zupełna cisza.
     Była noc, gdy Lavinia skończyła swój obchód i wróciła do sypialni. Zatrzymała się przy barku i sięgnęła po karafkę z winem. Znów się z niej napiła, głęboko odetchnęła, odstawiła szkło i ruszyła w stronę dywanu, który zwinęła po chwili wahania.
     Uklękła na podłodze i bez trudu odnalazła ruchome deski. Ostrożnie je podnosiła i układała z boku jedną na drugiej, aż wreszcie jej oczom ukazał się sporych rozmiarów sejf.
     "To faktycznie będzie trudne” – pomyślała, oglądając trzy nietypowe zamki zabezpieczające drewnianą, okutą w elementy z żelaza skrzynię.
     Dość długo zastanawiała się, jak dostać się do środka, i w końcu podjęła pierwszą próbę. Niestety, nie udało się. Kolejne próby także nie przybliżyły jej do celu, jednak nie poddawała się. Wreszcie zmęczona i zirytowana usiadła na podłodze, wbijając wzrok w sejf. Wtedy gdzieś w pałacu trzasnęły drzwi.
     Gwałtownie poderwała się z miejsca, zakładając, że nie zrobił tego żaden ze służących, którzy z pewnością nie pozwoliliby sobie na takie zachowanie.
     W pośpiechu zaczęła układać deski. Te, jak na złość, nie chciały do siebie przylegać.
Lavinia zamarła na moment, gdy usłyszała na schodach kroki. Jej dłonie drżały, co znacząco utrudniało sprawne ukrycie tego, czym zajmowała się jeszcze przed chwilą.
     "Uspokój się, uspokój się” – powtarzała w myślach, gdy ktoś zbliżał się do sypialni...


Wiecie, gdzie szukać ciągu dalszego. ;)



Kochani,  

korzystając z okazji, życzę Wam radosnych Świąt Bożego Narodzenia, odpoczynku w rodzinnym gronie oraz pasma sukcesów i spełnienia najskrytszych marzeń w nadchodzącym Nowym Roku.

Fanriel

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy i miłosne, użyła 2344 słów i 13615 znaków, zaktualizowała 22 gru 2018.

2 komentarze

 
  • AnonimS

    Wzajemnie wszystkiego najlepszego

    22 gru 2018

  • Fanriel

    @AnonimS, dziękuję. :)

    22 gru 2018

  • Margerita

    miksturę odurzającą a wam dam odurzać mojego Leopoldusia kochanego łapeczka

    22 gru 2018

  • Fanriel

    @Margerita, dziękuję. :)

    22 gru 2018