Pragnienie zemsty cz. I Mistyfikacja - rozdział 3

Przeglądając zawartość ogromnej szafy swojej siostry, zastanawiała się, czy oby na pewno tego wieczoru dojdzie do spotkania z hrabią Lankdorfem. Talima była przekonana, że zjawi się on w sklepie, a Lavinia nie widziała tam nikogo pasującego do rysopisu. Zaniepokoiła ją myśl, że mogła go nie rozpoznać. Gdyby tak się stało, nie byłaby w stanie dokończyć zadania.
     Mimo wszystko wybrała jedną z sukien i przebrała się w nią po kąpieli. Z kieliszkiem wina podeszła do okna wychodzącego na ulicę i bez większego zainteresowania obserwowała przechodniów.
     Wkrótce pod kamienicą zatrzymała się piękna, rzeźbiona karoca z ciemnego drewna. Woźnica opuścił swoje miejsce, by otworzyć drzwi. Ze środka wyszedł elegancko ubrany mężczyzna z bukietem kwiatów w dłoni. Powiedział coś do sługi, po czym ruszył w stronę wejścia do budynku.
     Serce Lavinii zaczęło mocniej bić. Poczuła narastające napięcie związane z zadaniem, które przed nią stało.
     Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Kobieta odczekała moment, zanim otworzyła.
     – Witaj, moja piękna – powiedział Leopold, wręczając jej kwiaty.
     Nie miała wątpliwości, że to on. Niebieska koszula faktycznie podkreślała kolor jego oczu.
     – Dziękuję – wyszeptała, przyjmując od niego bukiet.
     – Widzę, że jesteś gotowa. – Obejrzał ją z nieskrywanym zachwytem.
     – Tak – potwierdziła z uśmiechem. – Wstawię tylko kwiaty do wody i możemy iść.
     – Zaczekam na ciebie na dole – oznajmił, gdy skierowała się do kuchni.
     Ucieszyła się, że została sama. Dzięki temu miała chwilę na opanowanie emocji. Odetchnęła głęboko kilka razy, włożyła bukiet do wazonu, po czym bez pośpiechu ruszyła do wyjścia. Po drodze zatrzymała się na moment przed dużym lustrem stojącym w korytarzu. Chciała się upewnić, że jej wygląd był bez zarzutu.

     Lankdorf czekał na nią przy karocy. Pomógł jej wsiąść i sam zajął miejsce naprzeciwko niej.
     – Stęskniłem się za tobą – powiedział, gdy ruszyli.
     – Mnie też brakowało naszych spotkań. – Uśmiechnęła się ciepło.
     – Nawet nie wiesz, jak bardzo cieszą mnie twoje słowa. – Pochylił się i wziął ją za dłoń. – Dziś w teatrze jest premiera „Clory”. Kupiłem bilety, ale jeśli nie masz ochoty… – Popatrzył na nią pytająco.
     – Oczywiście, że mam ochotę – zapewniła go. – O czym jest to przedstawienie? Wcześniej nie słyszałam tego tytułu.
     – Clora to główna bohaterka, zamożna szlachcianka. Pod nieobecność męża, który walczy na wojnie, zakochuje się w kowalu. Gdy małżonek wraca, zaczynają się poważne kłopoty.
     – Widziałeś to już? – zainteresowała się.
     – Dawno temu, ale w innej obsadzie. – Zerknął w okno. – Zaraz będziemy na miejscu.

     Gdy powóz zatrzymał się przed Złotym Jabłkiem, Leopold wysiadł i podał rękę Lavinii. Wzięła go pod ramię i tak weszli do środka.
     Od razu podszedł do nich dobrze ubrany służący i wskazał wcześniej przygotowany stolik. Obecni w lokalu goście zerkali na nowo przybyłych. Niektórzy witali się z Lankdorfem i jego towarzyszką.
     Na stole czekało na nich elfie wino i dwa puchary, które służący napełnił zaraz po tym, jak zajęli miejsca.
     – Za kolejny wspaniały wieczór. – Hrabia uniósł kielich, patrząc z uśmiechem na Lavinię.
     Kobieta również wzniosła toast.
     – Wyborne – pochwaliła trunek.
     – Cieszę się, że ci smakuje. Mam nadzieję, że nie będziesz miała mi za złe, ale pozwoliłem sobie już wcześniej złożyć zamówienie. Chciałem, żebyśmy mogli skosztować czegoś wyjątkowego. – Położył dłoń na jej dłoni.
     Uśmiechnęła się i spojrzała w jego oczy. W przytłumionym świetle były szare i lśniące, do tego biła z nich mądrość.
     – Nie masz mi tego za złe? – zapytał, wyrywając ją z zamyślenia.
     – Nie. Wino, które wybrałeś jest wyśmienite, więc o kolację jestem spokojna.
     – Opowiedz, co robiłaś przez ostatnie dni – poprosił, wpatrując się w nią.
     – Większość czasu spędziłam w sklepie… – urwała, gdy zauważyła, że służący się zbliżają.
     Jeden z nich podał do stołu, po czym obaj skłonili się i odeszli.  
     – Wygląda apetycznie – stwierdziła, patrząc na potrawy. – Jak się udał wyjazd?
     – Muszę przyznać, że wszystko poszło lepiej, niż się spodziewałem – odparł. – Interesują cię szczegóły? Nie chciałbym cię zanudzać.
     – Mów, chętnie posłucham.
     – Jeśli chcesz… – Uśmiechnął się do niej. – Spotkałem się z baronem Walbrechtem. On jest z Menstedt, ale dowiedziałem się od znajomego, że zatrzyma się w Heimingen i wykorzystałem okazję. Wiedziałem, że pasjonuje się malarstwem, a mnie ostatnio udało się zdobyć trzy cenne obrazy. Sprzedałem mu je po bardzo korzystnej dla mnie cenie.
     – Gratuluję – wtrąciła Lavinia.  
     – To nie wszystko.
     Słuchała go z uwagą.
     – Już miałem wracać do domu, gdy doszły mnie wieści, że Franz Ohrsten sprzedaje swój pałac. Udałem się do niego i okazało się, że zależy mu na czasie. Wiesz, że w takich sytuacjach cena nie może być wygórowana?
     Kobieta pokiwała głową.
     – Właśnie. I tu nadarzyła się kolejna okazja, by zarobić. Można powiedzieć, że kupiłem tę posiadłość za bezcen. Wyobraź sobie, że nie było zainteresowanych, bo budynek wymaga remontu. Jestem przekonany, że za jakiś czas dostanę za niego sto procent więcej, niż zapłaciłem.
     – Widzę, że nie przepuścisz żadnej okazji.
     – Staram się. – Napił się wina.
     – A dlaczego Ohrstenowi tak zależało na czasie? – zainteresowała się.
     – Oficjalnie się przeprowadza, a nieoficjalnie ma długi. Nie jest wielką tajemnicą, że Franz jest hazardzistą. Słyszałem, że zadłużył się u niebezpiecznych ludzi. Myślę, że miałby spore kłopoty, gdybym nie kupił tego domu. Jego żona i dzieci wyjechały już jakiś czas temu. Krążą plotki, że wcześniej próbowano porwać jego córkę.
     – To straszne – powiedziała Lavinia z autentycznym przejęciem.
     – Owszem. Nie wiem, jak mężczyzna może doprowadzić do takiej sytuacji. Jest głową rodziny i powinien być za nią odpowiedzialny. Przecież żona i dzieci to największy skarb, jaki istnieje. Ich bezpieczeństwo i zapewnienie im godnego bytu powinno być priorytetem.
     – Chyba nie wszyscy są tego zdania – zauważyła.
     – Niestety… – zamilkł i nieco spochmurniał.
     Kobieta przyglądała mu się przez chwilę. Zdawał się być przyzwoitym człowiekiem. Żałowała, że poznali się w takich okolicznościach, a ich znajomość zakończy się po wykonaniu przez nią zadania.
     – O której zaczyna się przedstawienie? – przerwała ciszę.
     Spojrzał na nią i dostrzegła błysk w jego oczach.
     – Myślę, że mamy jeszcze czas na kieliszek wina. – Sięgnął po butelkę i dolał najpierw jej, potem sobie. – Powiedz mi, Talimo, dlaczego tak piękna i inteligentna kobieta jest sama?
     Lavinię przeszedł delikatny dreszcz, gdy zwrócił się do niej imieniem jej siostry.
     – Nie mówiłam już o tym? – zapytała, posyłając mu zalotny uśmiech.
     Przecząco pokręcił głową i pochylił się w jej stronę, opierając ręce na stole.
     – Nie spotkałam jeszcze odpowiedniego mężczyzny.
     – Z pewnością miałaś wielu adoratorów. Naprawdę żaden z nich nie skradł ci serca?
     – Na razie żadnemu to się nie udało – odparła.
     – Myślę, że wkrótce to się zmieni. – Napił się wina, po czym podniósł się z miejsca i ruszył w jej stronę, by odsunąć krzesło, gdy będzie z niego wstawała.

     „Clora” była przedstawieniem tak wciągającym, że w czasie jego trwania nie zamienili ze sobą nawet słowa. Oboje z uwagą i przejęciem śledzili tragiczne losy bohaterów tej historii. Po spektaklu Lankdorf zabrał Lavinię za kulisy, gdzie odbyli krótką rozmowę z aktorami i mieli okazję dokładniej przyjrzeć się dekoracjom.  
     Kobieta była pod wielkim wrażeniem.

     – Nie chciałbym jeszcze kończyć tego wieczoru – powiedział Leopold, gdy po wyjściu z teatru szerokimi schodami zmierzali w stronę karocy.
     – Ja też – przyznała, patrząc na niego.
     Uśmiechnął się, widząc jej rozpromienioną twarz.
     – Naprawdę ci się podobało. – Objął ją i pocałował w skroń.
     – Mówiłam, że lubię teatr.
     – Już nigdy w to nie zwątpię. – Wziął ją za rękę. – Jest ciepło – spojrzał w niebo – gwiazdy pięknie świecą, a ja mam w domu kilka butelek dobrego wina i wygodne miejsce na tarasie. Co ty na to?
     – Dziś zyskałam przekonanie, że powinnam się zgadzać na każdą twoją propozycję.
     – Nareszcie. – Pomógł jej wsiąść do karocy. – Jedziemy do domu – zwrócił się do woźnicy.

     Pałac hrabiego Lankdorfa był okazały, otoczony zielenią. Lavinia nie rozglądała się zbytnio, by nie zdradzić, że wcześniej tam nie była. Gdy weszli do środka, poczuła się pewniej. Szybko zyskała przekonanie, że dobrze zapamiętała rozkład pomieszczeń w tym budynku.
     Leopold zaprowadził ją na taras, a sam poszedł po wino i przekąski. Gdy wrócił, zajął miejsce obok niej na rzeźbionej ławce wyłożonej poduszkami, objął ją i spojrzał w niebo.
     – Piękna noc – stwierdził.
     – Wyjątkowo piękna. – Oparła głowę na jego ramieniu.
     Przez jakiś czas siedzieli tak przytuleni, nie zakłócając panującej ciszy żadnymi słowami.
     Kiedy zaczęli rozmawiać o swoich gustach literackich, Lavinia zapomniała, że jest w pracy. Upływający czas także nie miał dla niej znaczenia.
     – Być może zbyt wcześnie wyciągam takie wnioski, ale odnoszę wrażenie, że mi się udało – powiedział Leopold, zerkając na towarzyszkę.
     – Co ci się udało? – zapytała, nie wiedząc, co miał na myśli.
     – Skraść twoje serce.
     – Być może… – Pocałowała go delikatnie.
     – Byłbym szczęśliwy, gdybyś została na noc – wyznał, gładząc dłonią jej policzek.
     – Zostanę z przyjemnością – wyszeptała, patrząc mu w oczy.
     Wyjął z jej dłoni kielich i odstawił go na stoliku. Podniósł się z miejsca, po czym wziął ją na ręce i zaniósł do swojej sypialni.

***

     Lavinia obudziła się w przestronnej, aczkolwiek przytulnej komnacie. Leżała w jedwabnej pościeli na wielkim, wysokim łożu. Na stoliku, który był w zasięgu jej ręki, stał wazon pełen kolorowych kwiatów. Ich przyjemny zapach rozchodził się po pomieszczeniu. Przez uchylone okno wpadał do środka delikatny, ciepły wietrzyk.
     Kobieta uśmiechnęła się na wspomnienie minionej nocy i spojrzała w stronę drzwi, gdy te się otworzyły.
     – Dzień dobry, moja piękna – powiedział Leopold, niosąc przed sobą srebrną tacę ze śniadaniem.
     Postawił ją na łóżku, przysiadł na skraju i czule pocałował Lavinię.
     – Wyspałaś się? – zapytał.
     – Tak – odparła zadowolona i zerknęła w stronę tacy.
     – Pomyślałem, że będziesz głodna. – Sięgnął po talerz, na którym znajdowały się nieduże, pięknie udekorowane kanapki, i podał go jej.
     – Dziękuję… – wyszeptała.
     Nigdy wcześniej nikt nie traktował jej w taki sposób. Poczuła się jak księżniczka.
     Mężczyzna wstał i podszedł do otwartego okna. Po chwili stanął do niego bokiem, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, gdy zatrzymał wzrok na Lavinii.
     – Chciałbym częściej przynosić ci śniadanie do łóżka – powiedział.
     – Nie mam nic przeciwko temu. – Spojrzała w okno. – Wiesz, że nie mogę zostać?
     – Domyślam się. Kąpiel jest już gotowa, a powóz czeka. Spodziewałem się, że będziesz chciała mi uciec, zasłaniając się pracą.

Fanriel

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy i miłosne, użyła 1996 słów i 11746 znaków.

3 komentarze

 
  • AnonimS

    Jakoś mi ten odcinek umknął ale juz nadrabiam zaległości.  Ciekawe co się tam działo w nocy ... :P pozdrawiam

    17 gru 2018

  • Fanriel

    @AnonimS, nie wypadało o tym pisać. ;) Dziękuję i również pozdrawiam. :)

    17 gru 2018

  • Margerita

    Lankdorf <3 jaki z niego dżentelmen witaj moja piękna łapka w górę

    15 gru 2018

  • Fanriel

    @Margerita :) Dziękuję!

    15 gru 2018

  • MM

    No no… Lavinia chyba wpadła. :) Teraz losy tego trójkąta mogą być interesujące. Zastanawia mnie, czy hrabia Lankdorf oriętuje się w sytuacji lepiej, niż się wszystkim wydaje. Może to on wykorzystuje Talimę by zbliżyć się do Istrelbrina?

    9 gru 2018

  • Fanriel

    @MM, dziękuję za komentarz. :) Wybacz, że nie odniosę się do Twoich przypuszczeń, ale nie chcę niczego zdradzać. ;) Pozdrawiam!

    10 gru 2018