Zdjęcie z nieznajomą, czyli sylwester, którego nie było (część 2)

Zdjęcie z nieznajomą, czyli sylwester, którego nie było (część 2)Zapraszam na epizod drugi, tym razem wypełniony seksami po samiutkie brzegi :D

***

ROZDZIAŁ 2/6

*

     Przeciągnąłem się kilka razy i ponapinałem to oraz owo, mając nadzieję, że mimo wszystko się myliłem. Niestety nie. Łapiąc się ostatniej deski ratunku, chwyciłem leżącą na stojaku przykurzoną sztangę i podniosłem ją parokrotnie do klatki. Było gorzej niż się spodziewałem, więc podszedłem jeszcze pod drążek do pociągania. Dziesięć sapnięć później wiedziałem już, że muszę wziąć się za siebie. Koniecznie. I to od zaraz.
     Ostatecznie nie po to ćwiczyłem jeszcze od czasów małego, pryszczatego skurwysynka, żebym teraz w ciągu najdalej paru miesięcy miał zaprzepaścić to wszystko. A już na pewno nie z powodu byłej laski, o nie! To, że mnie rzuciła, to jedno, ale nie będzie mi zatruwała życia jeszcze w taki sposób! Na szczęście nie zapowietrzyłem kaloryfera na tyle, żeby miało być to bardzo widoczne w czasie jutrzejszych zdjęć. A przynajmniej taką żywiłem równie głęboką, co po prawdzie nie do końca uzasadnioną nadzieję.
     Jednak, zanim w końcu przysłoniłem co bardziej gorszące okolice, zastanowiłem się jeszcze nad jednym. Nie miałem zamiaru udawać, że starałem się trzymać formę nie tylko dla własnej satysfakcji oraz zachowania zdrowia jako takiego, lecz także by wyglądać jak najlepiej przed innymi. Tak po prostu. Chciałem być atrakcyjnym mężczyzną. Facetem. Chłopakiem? Dwudziestoparolatkiem w każdym razie. Dzięki temu nie tylko generalnie nie narzekałem na powodzenie u płci pięknej, ale i udało mi się załapać do modelingu. Nawet jeśli w pełni amatorskiego, bo – jak wspominałem – nigdy nie domagałem się zbytniej atencji, to i tak pozwalającego na zyskanie zaskakującej sławy w lokalnym światku.
     Nie wiedziałem czy to ze względu na całkiem nieźle wyrzeźbione ciało i nawet niebrzydką facjatę, czy raczej brak specjalnych oporów przez rozbieraniem się, niemniej w pewnym momencie przestałem szukać fotografów do sesji. Sytuacja się wręcz odwróciła – to mnie o mnie zabiegali . I jeszcze za to płacili. Co prawda nie na tyle dużo, żebym choćby przez moment rozważał zmianę priorytetów życiowych, jednak zawsze mieć parę stówek, a nie mieć paru stówek, dawało dwa razy po parę stówek różnicy. Tym bardziej że te akurat pieniądze starałem się inwestować typowo w siebie: w sprzęt do ćwiczeń, odżywki, masaże, solarium…
     Jednak nie to było teraz ważne, a widok mnie samego, który nakierował moje myśli na zupełnie niespodziewane tory. Musiałem przyznać, że dość kuszące. Jednak z ich realizacją wolałem poczekać.

     Jeden zjechany do cna mop, dwa zużyte worki do odkurzacza, chyba z pięć prań i niezliczoną ilość wyrzuconych śmieci później stanąłem przez tym samym lustrem, co wcześniej. Niby miałem jeszcze ochotę zrobić chociaż krótki trening, ale brakowało mi już sił. A te resztki, które pozostały, wolałem spożytkować na coś innego. Nie tylko dlatego, że musiałem zachować możliwy spokój na sesji następnego dnia – a ta, zgodnie z sugestiami znajomego, zapowiadała się na mocno rozbieraną – lecz przede wszystkim chciałem. Miałem ochotę. Zwłaszcza że nie robiłem sobie dobrze od… dość dawna. Wręcz zaskakująco dawna, gdy dłużej nad tym pomyślałem.
     Zsunąłem spodnie. Majtki zresztą też. Lecz zamiast tylko się zaspokoić w trzy minuty, wziąć szybki prysznic i pójść spać, wyjąłem z szuflady nieco zaniedbany zestaw małego onanisty. Znaczy całkiem dużego. I to w wersji deluxe.
     Zacząłem od zapięcia na sutkach niewielkich klamerek, które wbrew pozorom wcale nie były przeznaczone wyłącznie dla kobiet. Choć wciąż nie byłem w najlepszej – mówiąc bardzo oględnie – formie, same te przygotowania pobudziły mnie na tyle, bym mógł przejść dalej. Przez chwilę pobudzałem się dłonią, a gdy uznałem, że jestem wystarczająco podniecony, z pietyzmem nasunąłem pierścień wibracyjny na nasadę penisa i włączyłem. Na razie na niskie obroty. I dopiero wtedy przeszedłem do clou programu – wcisnąłem solidną porcję żelu nawilżającego do silikonowego masturbatora, roztarłem nadmiar na członku, po czym zabrałem się do dzieła.
     Nareszcie!
     Poruszałem dłonią powolutku, rozkoszując się poślizgiem przyjemnie miękkiego tworzywa. Oczywiście nie były to doznania dające się porównać z najcudowniejszym ciepłem i wilgocią realnej kobiety, zwłaszcza takiej jak moja eks, która… błyskawicznie otrząsnąłem się z niechcianych myśli. Ostatnim bowiem, na co miałem teraz ochotę, było jej wspominanie. Zwłaszcza to czysto seksualnej natury.
     Zacząłem nawet żałować, że nie odpaliłem sobie jakiegoś edukacyjnego filmiku, ale może to i dobrze? Przyspieszyłem nieco, podkręciłem wibracje i podłożyłem dodatkowo dłoń pod jądra, zbierając krople ściekającego lubrykantu. Zachęcony doznaniami, przesunąłem palce jeszcze dalej i ucisnąłem.
     Momentalnie zorientowałem się, że zdecydowanie przeceniłem własną formę. Byłem zbyt zmęczony i jeszcze bardziej wyposzczony, by pobudzać się dłużej. Nawet bez tych wszystkich akcesoriów trudno byłoby mi balansować na granicy spełnienia, a co dopiero teraz…

     Wystrzeliłem raz, drugi, a być może i dziesiąty, nie próbując nawet powstrzymywać mocno jednoznacznych odgłosów, rozchodzących się chyba aż po klatce schodowej. Kiedy przestałem wreszcie pulsować, opadłem bez sił na łóżko, próbując uspokoić oddech.
     Po paru wyjątkowo długich – bądź kilkunastu całkiem krótkich, zależy jak liczyć – chwilach postanowiłem wreszcie się podnieść. I wówczas spotkało mnie pewne zaskoczenie... Tylko czy na pewno powinienem się tak bardzo dziwić? Właściwie od zawsze mogłem „dużo, długo i często”, zwłaszcza gdy miałem dłuższe przerwy, a do tego zaciśnięty na członku pierścień podtrzymywał gotowość do dalszego działania. Jakby tego było mało, moje własne nasienie, wypływające obficie z masturbatora, też robiło swoje.
     Podłożyłem poduszkę pod głowę, rozciągnąłem się wygodnie i znów wziąłem do pracy. Tym razem jednak znacznie energiczniej, skupiając się głównie na celu, który chciałem osiągnąć jak najszybciej.
     Zerknąłem na spienioną spermę, pokrywającą już spory fragment podbrzusza oraz ściekającą na prześcieradło, i przypomniałem sobie o… no nie, tym razem nie dałem rady powstrzymać się przed wyjątkowo niegrzecznymi myślami o swojej eks! Czego jak czego, ale nie mogłem odmówić jej bycia zajebistą, stuprocentową suczą. Czy wręcz dwustuprocentową. Długowłosą, długonogą i długorzęsą blondyną o figurze tak apetycznej, że aż na granicy nadwagi. Z ustami stworzonymi do obciągania, które rzadko kiedy marnowały choćby jedną kroplę z tego, co w nie wlewałem. Z cyckami rozmiaru gdzieś z okolic połowy alfabetu, przyciągającymi wzrok tak napalonych facetów, jak i zazdrosnych kobiet. Z nieustannie niezaspokojoną, wiecznie mokrą piczą i kołyszącą się przy każdym ruchu ogromną dupą, których najsłodszy nektar mógłbym wylizywać bez końca. A potem wchodzić w nie na przemian, raz za razem. Podobał mi się w niej nawet całkiem spory, wiecznie uciekający spod przymałych koszulek miękki brzuch, na którym tak często kładłem dłonie, gdy akurat miałem ochotę na czułości.
     Szkoda tylko, że była pierdolnięta. I to ostro. Miała jakiś kurwa jebany kalkulatorek zamiast mózgu. Była humorzastą, interesowną, wredną zdzirą, która dupczyła się ze mną jak wściekła tylko po to, by osiągnąć własne cele. Nie zważając zupełnie na wszystko, co ja myślę, co czuję i co mam do powiedzenia. Aż w końcu, gdy już owe cele najwidoczniej osiągnęła, przestałem ją interesować. Z dwojga złego może i dobrze, że zostawiła mnie teraz, a nie za kilka lat, odstawiając w sądzie jakieś pieprzone dramy, wyłudzając mieszkanie, samochód, zapewne alimenty…
     Otrząsnąłem się i powróciłem do wspomnienia kołyszącego się nade mną, ociekającego lepkimi sokami oraz śliną tyłka. I momentalnie doszedłem drugi raz. Tym razem próbując nie zastanawiać się zbytnio, jakim cudem podniosę się z łóżka.

*

Tekst i okładka (c) Agnessa Novvak

Opowiadanie zostało opublikowane premierowo na Pokątnych 30.12.2020. Dziękuję za poszanowanie praw autorskich!

Droga Czytelniczko / Szanowny Czytelniku - spodobało Ci się opowiadanie? Kliknij łapkę w górę, skomentuj, odwiedź moją stronę autorską na FB i Insta (niestety nie mogę wkleić linków, niemniej łatwo mnie znaleźć)! Z góry dziękuję!

2 komentarze

 
  • Jane

    Świetna forma, ciekawa treść. Muszę przyznać, że jest to odświeżające doświadczenie po niektórych znalezionych tutaj opowiadaniach. Facet ma pasję i pomaga mu ona wyciągnąć się z bagna po związku, a że jest to siłownia, a nie np składanie modeli to kwestia wyboru. Pisz dalej, jak dla mnie na plus  :)

    16 sty 2022

  • AgnessaNovvak

    @Jane dziękuję za konstruktywny (wreszcie 😆 ) komentarz! Postaram się nie zawieść oczekiwań wraz z kolejnymi częściami opowiadania, które mam nadzieję ukażą się już niedługo!

    16 sty 2022

  • yrek

    żenada

    13 sty 2022

  • AgnessaNovvak

    @yrek to nie czytaj dalej, bo będzie jeszcze gorzej 😆

    13 sty 2022

  • Baba

    @yrek i masz rację, popieram. A Autorka potrafi tak fajnie pisać.... Przypadkowa wtopa?

    13 sty 2022

  • AgnessaNovvak

    @Baba - a może po prostu tekst jest inny, a nie gorszy? A przynajmniej pod względem treści, bo stylowo są one generalnie wszystkie zbliżone.
    Poza tym napiszcie CO się wam nie podoba, to się do tego odniosę - może to, że jest opisana scena męskiej, a nie kobiecej masturbacji, która zadziwiająco rzadko pojawia sie w erotyce? No tak. Jest. I taka miała być. Albo że od pewnego momentu w moich opowiadaniach jest więcej fabuły, a mniej seksu? Owszem. Tyle że jeśli ktoś chce non stop cycki, to odsyłam do innych autorów, których jest tutaj nadto.

    14 sty 2022