Zdjęcie z nieznajomą, czyli sylwester, którego nie było (część 6 - epilog)

Zdjęcie z nieznajomą, czyli sylwester, którego nie było (część 6 - epilog)Zapraszam na szóstą i tym samym ostatnią część!

***

ROZDZIAŁ 6/6

*

     Być może… nie, na pewno wszystko potoczyłoby się inaczej, gdybym nie rozstał się z narzeczoną w gniewie. A najlepiej w ogóle.
     Gdybym, zamiast przez następne tygodnie użalać się nad sobą i chlać, spróbował od razu zwalczyć negatywne emocje.
     Gdybym nie zgodził się na całą tę sesję.
     Gdybym na nią poszedł, lecz w lepszym nastroju i bez jakiś dziwnych uprzedzeń.
     Gdybym na widok Dżennety zachował przynajmniej pozory spokoju oraz resztki zdrowego rozsądku, a nie dał sobie zrobić wody z mózgu.
     Gdybym, wybiegając w emocjach, nie zapomniał telefonu.
     Gdybym powrócił po niego nieco później i nie zobaczył sceny, której widzieć zdecydowanie nie powinienem.
     Gdybym zachował się wtedy jak dorosły facet, a nie złośliwy, obrażalski chujek.
     Gdybym, zamiast zapierdalać jak ostatni pojeb i wyprzedzać w śnieżycy ledwo trzymający kierunek autobus, odpuścił gaz i powoli dotoczył się do celu.
     Gdyby nadciągający z naprzeciwka kierowca TIRa też bardziej uważał i nie zarzucił naczepą na oblodzonym zakręcie.
     Gdyby wcześniej po tej drodze przejechała piaskarka, solarka czy co tam jeszcze innego.
     Gdyby to, gdybym tamto…

     Być może wówczas miałbym jeszcze szansę na naprawienie błędów. Wróciłbym do domu, usiadł, opanował emocje i przemyślał wszystko raz jeszcze. Nawet zrobił sobie dobrze dla rozładowania napięcia, bo właściwie dlaczego nie? Powodów miałem nadto.
     A później zadzwoniłbym i pogadał jak stary kumpel ze starym kumplem, mając nadzieję, że Grubas mi wybaczy. Wiedziałem, że nigdy zbyt długo nie chował urazy, więc z nim akurat poradziłbym sobie w miarę łatwo.
     Pozostawało pytanie, co z Dżennetą, bo to właściwie przede wszystkim ją musiałem przeprosić. Przepraszać, przepraszać i jeszcze raz przepraszać! Aż do skutku! Żebrać o wybaczenie, bo potraktowałem ją nie jak godną najwyższego szacunku, grzeczności lub wręcz podziwu naprawdę atrakcyjną kobietę, a szmatę. Suczkę, kurewkę, czy jak tam jeszcze Grubas ją nazwał. Albo i gorzej. Choć przecież niczym nie zawiniła – ot, była bezpośrednia i odważna w wyrażaniu swych pragnień. Także, a może przede wszystkim, tych seksualnych. A co to, grzech?
     Jakby tego było mało... tak, musiałem to przyznać otwarcie i szczerze przed samym sobą: Dżenneta zrobiła na mnie wrażenie swym nietuzinkowym wyglądem. Ogromne wrażenie. Po prostu mi się spodobała! Jak jasna cholera! Mimo że była przecież tak różna fizycznie od mojej eksnarzeczonej, którą chcąc nie chcąc wciąż uważałem pod tym względem za ideał kobiecości. Mimo że, co oczywiście także musiałem wziąć pod uwagę, miała od niej dobre kilkanaście lat więcej. Ode mnie zresztą też. Mimo że sporo dzieliło ją do klasycznych kanonów piękna. Mimo że, zważywszy na jej temperament i stosunki z Grubasem, na pewno prowadziła bogate oraz zdecydowanie niemonogamiczne życie erotyczne. Mimo że...
     A, pieprzyć to! Przemógłbym się wreszcie, zebrał w sobie i zrobił wszystko, by umówić się z nią na tego przeklętego sylwestra, którego przecież sama proponowała! Po czym szalelibyśmy wspólnie do białego rana, jakby jutra miało nie być. I kto wie, być może zyskałbym dzięki temu nową znajomą, a nawet kogoś więcej? Przyjaciółkę? Kochankę? Ukochaną? Kobietę w pełnym znaczeniu tego słowa?
     Wiele rzeczy mógłbym, lecz nic z tego!

     W zamian zostałem jedynie obiektem krótkiej wzmianki w lokalnych informacjach, ubolewających nad kolejnymi nierozważnymi kierowcami. Zmieniłem się w suchy zapis w statystykach policyjnych pod rubryczką „niedostosowanie prędkości do panujących warunków”. To przeze mnie dyżurni pogotowia, ratownicy, lekarze i pielęgniarki, zamiast spokojnie nabierać sił przed pracowitym jak zwykle przełomem roku, musieli błyskawicznie odpowiedzieć na nagłe wezwanie i…
     Niestety, nic z tego już nie zmienię. Niczego nie naprawię. Nikomu nie wybaczę i nikogo nie przeproszę. Już nigdy się nie zakocham i nikt nie pokocha mnie.
     Choćbym nie wiadomo jak bardzo tego pragnął.

*

Tekst i okładka (c) Agnessa Novvak

Opowiadanie zostało opublikowane premierowo na Pokątnych 30.12.2020. Dziękuję za poszanowanie praw autorskich!

Droga Czytelniczko / Szanowny Czytelniku - spodobał Ci się powyższy tekst? Kliknij łapkę w górę, skomentuj, odwiedź moją stronę autorską na FB i Insta (niestety nie mogę wkleić linków, niemniej łatwo mnie znaleźć)! Z góry dziękuję!

Dodaj komentarz