Dni bezpośrednio po ostatnim spotkaniu z Kingą były dla mnie najgorszymi w moim dotychczasowym życiu. Po powrocie do domu próbowałem zadzwonić do dziewczyny, jednak ta początkowo odrzucała połączenie, by z czasem zupełnie wyłączyć komórkę. Następnego dnia sytuacja nie uległa zmianie. Telefon milczał. Myśląc, że uda mi się porozmawiać z nią w cztery oczy, pojechałem do niej do domu, jednak na podwórku zastałem jedynie panią Martę, mamę Kini, która na pytanie czy zastałem Kingę odpowiedziała, że ta rano pojechała do Poznania, załatwić kilka spraw. Dziś wiem, że było to kłamstwo, a dziewczyna przez niemal cały dzień nie opuszczała swojego pokoju. Zrezygnowany, wróciłem do domu i po prostu położyłem się spać. Pomimo, że było dopiero kilka minut po osiemnastej, nie miałem na nic ani siły ani ochoty. Leżałem tak, wpatrując się w sufit i mając nadzieję, że żaden z domowników nie postanowi odwiedzić mnie, w moim pokoju. Nie chciałem, żeby ktokolwiek widział mnie w takim stanie, złamanego psychicznie, z oczami mokrymi od łez, wpatrującego się pustym wzrokiem w nieokreśloną dal. Nie wiem jak długo tak leżałem. Pamiętam tylko, że zanim uciekłem w sen, w pomieszczeniu zaczął robić się już delikatny mrok. Tak samo jak poprzednim razem i dziś przez całą noc męczyły mnie koszmary. Co ciekawe, nie śniły mi się zdarzenia znad jeziora. Przez moją głowę przewalały się okropne stwory, wiadomości o śmierci bliskich, wojenne obrazy, wszystko tylko nie sytuacja związana z Kingą.
Gdy nad ranem, zaraz po przebudzeniu zerknąłem na budzik, momentalnie zerwałem się na równe nogi. Było już grubo po ósmej, a ja obiecałem dziadkowi, że tego dnia pomogę mu w przedżniwnych porządkach w jego gospodarstwie. Szybko ubrałem stare ciuchy i bez śniadania pojechałem do rodzinnego domu mojej mamy. Miałem nadzieję, że na miejscu, przed pracą babcia poczęstuje mnie własnoręcznie przygotowanymi produktami. Nie pomyliłem się. Z przyjemnością zjadłem dwie kanapki z masłem i serem zrobionym z mleka Łaćki- krowy będącej oczkiem w głowie moich dziadków. Po takim śniadaniu, poszedłem z dziadkiem do zabudowań gospodarczych, gdzie przesypywaliśmy do worków pozostałości zeszłorocznego zboża i czyściliśmy skrzynie tak, by były gotowe na tegoroczne plony. Praca była dla mnie zbawienna. Koncentrując się na poszczególnych czynnościach, przestałem myśleć o zmartwieniach. Lubiłem pomagać dziadkowi. Robota w gospodarstwie, choć niejednokrotnie ciężka, dawała mi trudną do opisania satysfakcję. Ani się obejrzałem, a były już dwie godziny po południu. Po skończonej pracy, babcia zawołała nas na obiad. Przy talerzu pysznej zupy pulpetowej porozmawialiśmy w trójkę o tym gdzie planuję iść na studia, dziadek tradycyjnie opowiedział kilka historyjek z czasów swojej młodości, z pewnością ubogacając je przy tym i przemilczając niewygodne fakty. Na koniec babcia dała mi w ramach podziękowań za pomoc pięćdziesięciozłotowy banknot, który oczywiście po czysto kurtuazyjnym wzbranianiu się chętnie przyjąłem. Zapomniawszy na chwilę o Kindze, pożegnałem się z dziadkami, po czym wsiadłem na rower i pojechałem do mojego domu.
Nie cieszyłem się jednak zbyt długo tym stanem. Mniej więcej w połowie drogi usłyszałem, jak z mojej kieszeni dobiega dźwięk melodyjki dzwonka mojej komórki. Kinga dzwoni! Pomyślałem. Jakiż był mój zawód, gdy na ekranie wyświetlił się napis „Baśka”. Całe nagromadzone przez ostatnie dni zrezygnowanie, uderzyło teraz ze zdwojoną siłą.
- Halo? – Powiedziałem beznamiętnym głosem, przykładając telefon do ucha.
- Hejka Kacper, nie przeszkadzam ci? – Zapytała dziewczyna.
Miałem ochotę rzucić telefonem w mijane krzaki, jednak w ostatniej chwili, w przebłysku zdrowego rozsądku, stłumiłem nagromadzoną we mnie złość. Po kilku głębokich oddechach, które na pewno słyszała Baśka odpowiedziałem.
- Nie Basiu, nie przeszkadzasz. Co chciałaś?
- W sumie, to nic takiego. Po prostu pomyślałam, że może razem wyskoczymy wieczorem do galerii. Niedługo będę mieć trzecią rocznicę związku i może pomógłbyś mi wybrać jakiś prezent dla Mateusza?
Nie miałem ochoty na żadne wyjścia, zwłaszcza na łażenie po sklepach. Z drugiej strony nie zamierzałem przeleżeć kolejnego wieczoru, zalewając się łzami. Szybko, zanim zdążyłbym się rozmyślić, dałem jej odpowiedź.
- Spoko, możemy się przejść. Gdzie i kiedy się widzimy?
- Będę na ciebie czekała około szóstej, na przystanku na którym wysiadasz. Może być?
- Jasne, do zobaczenia. – Zakończyłem rozmowę, nie czekając na odpowiedź koleżanki.
Zastanawiałem się czy decyzja, którą podjąłem była słuszna. Być może w mojej sytuacji było za wcześnie na wyjścia ze znajomymi. Moje wątpliwości kłóciły się z chęcią jak najszybszego wskoczenia w nurt normalnego życia. Ostatecznie, nawet jeżeli Kinga postanowiłaby z sobie tylko znanych przyczyn przestać się do mnie odzywać, to nie musiałem brać sobie tego do serca. Liceum skończone, każde z nas pójdzie swoją drogą, nawet nie musimy się przecież widywać. Życie dopiero zaczęło się przede mną otwierać, kiedyś znajdę inną i wszystko się ułoży.
Po powrocie do wciąż pustego domu, niemal natychmiast wszedłem pod prysznic. Pył i kurz, który osiadł na mnie podczas pracy, w połączeniu z wysoką temperaturą i poceniem się ciała sprawiał, że skóra pod ubraniem zaczynała coraz mocniej swędzieć. Zamknąłem za sobą drzwi łazienki, zdjąłem przepocone ubranie i wrzuciłem je do plastikowego kosza na brudne ciuchy. Wejściu pod strumień wody przyniosło przyjemną ulgę. Woda swobodnie spływała wzdłuż mojego nagiego ciała, zderzając się z głową, dynamicznie spływając po szyi, nieco wolniej po plecach, klatce piersiowej i brzuchu, by ostatecznie poprzez nogi spłynąć ku stopom. Część jej skręcała po drodze, ściekając po swobodnie wiszącym pomiędzy nogami penisie i z pluskiem spadając do brodzika. Sięgnąłem po żel do mycia, wycisnąłem odrobinę na dłoń, po czym zaczynając od szyi i schodząc coraz niżej dokładnie wsmarowałem kosmetyk w ciało. Podczas mycia się, szczególną uwagę poświęciłem mojej męskości. Po nałożeniu nowej porcji chłodnego żelu, delikatnie chwyciłem się za jądra i z wyczuciem zacząłem masować swoje klejnoty, ukryte w rozgrzanej ciepłą wodą mosznie, która pod wpływem zimnej mazi momentalnie pokryła się twardą, wyczuloną na dotyk skórą. Drugą dłonią chwyciłem powiększającą się już pałę, która również nie pozostawała niewzruszona na moje działania. Wystarczyło kilka ruchów, by mój przyjaciel rozwinął się do swoich maksymalnych rozmiarów. Może to dziwne, ale nigdy nie mierzyłem długości swojego przyrodzenia. Wydawało mi się to niezwykle śmieszne, gdy ktoś przechwalał się jego rozmiarem. Jakoś nie miałem na tym punkcie kompleksów, czułem się dobrze z rozmiarem mojego sprzętu, choć pewnie nie jednego faceta natura obdarzyła jeszcze hojniej. Masturbując się myślałem o blondwłosej aktorce z filmu, który oglądałem kilka dni temu. Przypominałem sobie scenę, gdy ta zdejmuje z siebie szlafrok i zanurza się w wannie wypełnionej gorącą wodą, z tą różnicą, że w moich wyobrażeniach wchodzi do kabiny prysznicowej i swoim pięknym, ogromnym, nagim biustem zaczyna masować mojego penisa. Twardy, dumnie stojący kutas zanurza się pomiędzy jej wielkimi cyckami, które trzymam w dłoniach. Celowo unikałem myślenia o Kindze. Chciałem po prostu rozładować emocje i chociaż na chwilę uciec od problemów ostatnich dni. Udało się. Z chwilą, gdy z całych sił obficie spuściłem się na ściankę kabiny poczułem jak moje ciało wypełnia się endorfinami. Przez krótki moment rozkoszowałem się tak chwilą. Umyłem twarz, włosy, ponownie doprowadziłem do porządku swoje genitalia, dokładnie spłukałem całe ciało ciepłą wodą, po czym wytarłem je ręcznikiem, dotychczas przewieszonym przez górę kabiny. Tak odświeżony wyszedłem z łazienki i zupełnie nagi, z wciąż nieco sterczącym penisem przeszedłem do swojego pokoju, gdzie założyłem czyste ubranie. Gdy byłem sam, lubiłem spacerować po domu na golasa. Podniecała mnie myśl, że jestem nagi, że ktoś może mnie podglądać. Taki mój mały fetysz. Okazało się że przemknąłem przez dom w samą porę. Gdy ubrany wyszedłem z pokoju usłyszałem dobrze znany mi ton.
- Cześć Kacper! - Z kuchni dobiegł głos mamy, która przed chwilą wróciła z pracy.
- Cześć mamo. Jak tam minął dzień? – Stojąc na schodach odezwałem się do mojej rodzicielki, która niemal natychmiast zaczęła opowiadać co ciekawego ją dzisiaj spotkało. W tym czasie ja szedłem już do kuchni, nie skupiając się jednak szczególnie na jej słowach.
Ale byłby przypał, gdyby wróciła do domu dziesięć minut wcześniej i zobaczyła mnie jak kompletnie nagi, ze sterczącym fiutem paraduję przez cały dom. Jeszcze dostała by szoku, gdyby zobaczyła jak bardzo wyrósł jej ukochany synek.- Pomyślałem, uśmiechając się dyskretnie.
- A u ciebie jak? – Zapytała mama.
- W sumie to wszystko dobrze. Byłem u dziadków, pomogłem im przy pracy, a na szóstą jadę do Poznania.
- Z Kinią?
- Tak. – Skłamałem. Nie miałem ochoty przyznawać się do tego, co wydarzyło się między nami. Nie chciałem wchodzić w ten temat, po prostu uznałem, że tak będzie lepiej.
Reszta popołudnia upłynęła mi na obiedzie z mamą i chwili poświęconej na czytanie książki, której tytułu nawet już nie pamiętam.
Mniej więcej godzinę później wyszedłem z domu i na oddalonym około pięćset metrów od mojego domu przystanku wsiadłem do autobusu jadącego do Poznania. Lubiłem popołudniowe podróże komunikacją publiczną. W niemal pustym pojeździe siadałem zazwyczaj przy oknie i przez całą drogę wpatrywałem się w rozpościerające się za oknem widoki. Moją szczególną uwagę przykuwały chmury, które w ciepłym świetle letniego późnego popołudnia, majestatycznie górowały nad okolicą. Przez całą drogę starałem się uciekać myślami jak najdalej od Kingi. Udawało mi się to całkiem dobrze, choć muszę przyznać, że kilkukrotnie mimowolnie zaczynałem wspominać chwile z nią spędzone. Tym sposobem nawet nie wiedząc kiedy, znalazłem się u celu. Po wyjściu z autobusu dostrzegłem, że Baśka już czeka, siedząc na przystanku z oczami wlepionymi w telefon.
Korzystając z tego, że ta nie dostrzegła mnie wśród tłumu czekającego na swój transport, ostrożnie podszedłem do ławki na której siedziała i szybko dosiadłem się do niej, delikatnie ją przy tym trącając.
- Buu! - Krzyknąłem, do ucha dziewczyny, choć niezbyt głośno.
- Ale mnie wystraszyłeś. – Odpowiedziała, łapiąc się w nieco teatralnym geście za serce.- Nie możesz chociaż raz normalnie się przywitać? Prawie upuściłam telefon.
- Sorry, nie mogłem nie wykorzystać takiej okazji. To co idziemy na sklepy?
Widziadłem, że dziewczyna z trudem stopuje się przed ripostą, jednak ostatecznie powstrzymała się od niej i odpowiedziała krótko.
- Jasne, chodźmy.
Następne dwie godziny upłynęły nam na chodzeniu od sklepu do sklepu w poszukiwaniu ciekawego prezentu dla chłopaka Baśki. Ostatecznie znaleźliśmy piękne, pozłacane spinki do mankietów koszuli. Mateusz, druga połówka Basi, a zarazem mój starszy o jakieś dziesięć lat kuzyn, często brał udział w spotkaniach z ważnymi klientami korporacji w której pracował, więc byłem pewny, że taki dodatek trafi w jego gusta.
Udane zakupy postanowiliśmy zakończyć wspólnym pójściem na pizzę, do znajdującej się nieopodal restauracyjki. Zajadając się ciepłym posiłkiem rozmawialiśmy o jakiś bzdetach. Nie spodziewałem się wówczas, że wspólne zakupy były tylko pretekstem, żeby poruszyć pewną bardzo ważną kwestię. Widziałem po zachowaniu koleżanki, że coś jest na rzeczy. Atmosfera z minuty na minutę stawała się coraz bardziej napięta, a będąca dotychczas w świetnym humorze dziewczyna, zaczyna stawać się jakby poważniejsza. Myśląc, że być może nie jest zadowolona z wybranego za moją radą prezentu uznałem, że zrobię najlepiej jeśli zwyczajnie zapytam co się dzieje.
- Basia, może jednak wybierzemy coś tańszego?
- Czemu? - Spytała wyrwana z lekkiego zamyślania.
- No bo widzę, że jakoś tak dziwnie się zachowujesz. Wcześniej byłaś w takim dobrym nastroju, a teraz tak spoważniałaś.
Dziewczyna popatrzyła na mnie nieco speszonym wzrokiem. Przez kilka sekund nie mówiła zupełnie nic, jedynie delikatnie przygryzła dolną wargę. Widząc jej minę wiedziałem, że ta chce poruszyć jakiś ciężki temat. I miałem rację.
-Kacper powiem wprost, rozmawiałam dzisiaj z Kingą. – Po usłyszeniu tych słów, poczułem jak moje serce na moment zamiera. – Powiedziała mi o wszystkim, co działo się jak byliście nad wodą. No i prosiła mnie, żebym się z tobą spotkała i przekazała ci, że bardzo prosi żebyś jutro wieczorem przyszedł do niej pogadać. Oczywiście jeśli masz ochotę.
Powiedzieć, że byłem zaskoczony, to jakby nie powiedzieć nic. Dziewczyna nie odbiera ode mnie telefonów, nie odpowiada na wiadomości, a tu nagle prosi mnie, żebym przyszedł do niej porozmawiać. Początkowo w moim serce zatlił się płomyczek nadziei, jednak trzeźwa ocena rzeczywistości nie pozostawiała złudzeń.
-Niby o czym mam z nią porozmawiać? Na moje wyznanie zareagowała ucieczką, na próbę rozmowy ciosem w nos, na telefony milczeniem. Mam do niej iść tylko po to, żeby usłyszeć, że mnie nie kocha? Tego domyślam się i bez jej łaski.
Widziałem, że Baśka jest wyraźnie skrępowana intymnością poruszanego tematu. Powoli, jakby starała się dobrać odpowiednie słowa, jakby pilnowała się żeby, jednym złym wyrazem nie zepsuć wszystkiego, zaczęła opowiadać to co udało jej się wychwycić z rozmowy z Kingą.
- Rób jak uważasz, ale mam wrażenie, że ona serio chce jakoś się z tobą ułożyć. Nie wiem czy planuje cię odprawić, czy wprost przeciwnie. Na pewno chce unormować relacje między wami.
Słowa Baśki początkowo nie mówiły zbyt wiele, a ja wciąż byłem niemal pewny, że zignoruję zaproszenie. Skoro tyle razy próbowałem się z nią skontaktować, a ona miała to gdzieś, to dlaczego teraz miałbym biec tam na jej zawołanie? Wszystko zmieniło jedno zdanie wypowiedziane przez moją rozmówczynię.
-Wydaje mi się, że ona jednak coś do ciebie czuje. Nie powiedziała mi tego wprost, ale gdyby jej nie zależało, nie domagałaby się tak mocno tego spotkania. Poza tym wiesz, kobieca intuicja. Więc jak, pójdziesz do niej?
Chociaż wciąż nie byłem pewny, czy robię dobrze, schowałem dumę do kieszeni i milczącym skinieniem głowy, mrużąc oczy potwierdziłem akceptację zaproszenia.
Jedno zdanie zmieniło moje postrzeganie sprawy o sto osiemdziesiąt stopni. Wkrótce pożegnałem się z Barbarą i wróciłem do domu. Pomimo tego, że podjąłem już decyzję, zarówno w autobusie, jak i później w domu, blisko do północy rozmyślałem, czy warto iść. Z jednej strony jej zaskakujące zachowanie, z drugiej chęć spotkania. Z jednej rozum, z drugiej serce. Najgorsze było to, że na nowo powróciły wszystkie nieprzyjemne doznania, które męczyły mnie niedługo po powrocie znad jeziora. Schemat powtórzył się niemal co do joty. Przez całą noc męczyły mnie koszmary, natomiast w ciągu dnia nie potrafiłem znaleźć sobie miejsca. Czym bym się nie zajął, wciąż myślałem o nadchodzącej wizycie, o tym jak przebiegnie i jakie będą jego owoce. Gdy dzień zaczynał się wreszcie zbliżać ku końcowi mieszane uczucia wezbrały jeszcze na sile. Potrzeba rozmowy i kontrastująca z nią chęć ucieczki od tego wszystkiego nie pomagały. Ich kumulacja nastąpiła w chwili, gdy stałem już przed drzwiami do domu Kingi.
Nacisnąłem dzwonek i czekałem. Minęło może kilkanaście sekund, ale dla mnie była to wieczność. Od tej chwili nie było już odwrotu. W drzwiach stanęła Ona. Początkowo, jakby w letargu spojrzeliśmy na siebie, nie robiąc nic. Staliśmy tak i w milczeniu patrzyli. Dopiero po chwili Kinga zdołała wydobyć z siebie.
-Wejdziesz?
Nie byłem w stanie wydusić z siebie słowa. Wszedłem do środka, zdjąłem buty i jak zawsze podczas wizyt u Kingi, poszedłem na piętro, do jej pokoju. W tym samym czasie dziewczyna zamknęła wejściowe drzwi i podążyła za mną. Usiedliśmy obok siebie na jasnej kanapie i w niezmiennej, okropnej ciszy wpatrywaliśmy się w podłogę. Na moment podniosłem wzrok. Obliczu dziewczyny wyrażało niewyobrażalny żal. Jej oczy, zazwyczaj promieniejące radością, dzisiaj błyszczały od łez, które powstrzymywała z niemożliwym do ukrycia trudem.
- Gniewasz się na mnie? - Zapytała łamiącym się głosem.
- Nie Kiniu, nie gniewam się. – Odpowiedziałem, nabierając uprzednio duży wdech powietrza.
Na twarzy mojej rozmówczyni pojawił się grymas, przypominający wymuszony uśmiech, wciąż jednak tłumiony przez przepełnione smutkiem spojrzenie.
- Przepraszam cię za moje zachowanie. Za ucieczkę, za nos…
W tym momencie przerwałem jej widząc, że dziewczyna zaczyna się delikatnie jąkać. Nie chciałem, żeby zaraz wybuchła płaczem, jeden raz w zupełności mi wystarczył.
- Dość. Kinia serio, nie gniewam się. – Mówiąc to spokojnym głosem, zdecydowanie złapałem ją za rękę i dość mocno, jednak nie na tyle, by zadać jej ból, zacisnąłem na niej swoją dłoń.
Trzymając ją w ten sposób z całych sił zebrałem się w sobie i pomimo tego, że nie wyjaśniliśmy jeszcze najważniejszej kwestii, zmusiłem się do możliwie najbardziej naturalnego uśmiechu jaki mogłem w tych okolicznościach przywołać. Takie swoiste przełamanie przyniosło oczekiwane efekty, ponieważ już po chwili zauważyłem, jak na twarzy dziewczyny zaczyna gościć spokój i co ważne, nie dostrzegłem już w jej oczach łez.
Atmosfera stała się zdecydowanie lżejsza. Pomimo moich wcześniejszych planów, zrezygnowałem z chęci zapytania dlaczego nie odbierała telefonu. Nie chciałem niepotrzebnie drążyć tematu. W międzyczasie puściłem jej dłoń. Korzystając z tego, Kinga zapytała, czy nie mam ochoty coś przekąsić. Przytaknąłem. Dziewczyna wyszła z pokoju i poszła do kuchni po coś do jedzenia. Po chwili wróciła, niosąc talerzyk wypełniony czekoladowymi ciastkami. Chociaż niesamowicie bałem się momentu, który miał zaraz nastąpić, nie mogłem już dłużej wysiedzieć i gdy Kinga powtórnie rozsiadła się na kanapie, zapytałem wprost.
- Kiniu, to jak, odpowiesz mi czy coś do mnie czujesz?
Dziewczyna na nowo spoważniała. Gdy byłem już niemal pewny, że dojdzie do powtórki zdarzenia sprzed paru dni, Kinga zdecydowała się mówić.
- Zanim zacznę, chciałabym jeszcze raz przeprosić cię, za to walnięcie w nos.
Już miałem powiedzieć, że nic się nie stało, ale dziewczyna nie dopuściła mnie do głosu.
- Nie przerywaj mi proszę. Wtedy w lesie, przez to zaskoczenie, nerwy, strach, straciłam kontrolę i nie byłam sobą. Wszystko działo się tak szybko. Kacper, bałam się odpowiedzieć, żeby nie palnąć jakiejś głupoty, żeby cię nie zranić. No bo wiesz, niemal od początku, od kiedy się poznaliśmy byliśmy przyjaciółmi no i co, nagle wyskoczyłeś z takim wyznaniem. Po prostu bałam się jak to będzie i stąd taka głupia reakcja. Może i tłumaczenie jest równie niemądre, ale tak to widziałam. A co do twojego pytania…- Kinga zatrzymała się na chwilę, jakby chciała zaczerpnąć powietrza. Z jej twarzy nie dało się wyczytać żadnych emocji, co dodatkowo przyprawiło mnie o dreszcze. – A co do twojego pytania, to wszystko sobie przemyślałam. Każdemu życzyłabym takiego przyjaciela jak ty. Naprawdę. Zawsze mogę na tobie polegać, wyżalić się, poprosić o pomoc i wiem, że się nie zawiodę. Taka przyjaźń to prawdziwy skarb.
Po tych słowach wiedziałem, że nic z tego. Starałem się nie okazać żalu, ale w głębi duszy chciało mi się wyć. Tylko się ośmieszyłem i oficjalnie wylądowałem w strefie przyjaźni. Wszystko na nic. Jednak dziewczyna jeszcze nie skończyła.
- I tak myślę, że chyba powinniśmy dać sobie szansę i przejść etap wyżej.
Początkowo słowa Kingi jakby do mnie nie dotarły. Dopiero po sekundzie zrozumiałem co do mnie powiedziała. Nie przesłyszałem się, powiedziała, że mnie kocha? Czy to mi się śni? - Zapytałem sam siebie w myślach. Ale nie, to nie był sen, naprzeciw mnie siedziała w stu procentach realna Kinga, która właśnie zadeklarowała chęć wejścia ze mną w związek.
- Mówisz serio, prawda? Chcesz być moją dziewczyną? – Upewniłem się, czy na pewno dobrze zrozumiałem jej słowa.
- Tak głupku. – Dziewczyna odpowiedziała, śmiejąc się. – Dobrze słyszałeś, kocham cię.
Po tych słowach Kinga przysiadła się bliżej mnie i dała czułego buziaka w policzek.
Przez następne dwie godziny oglądaliśmy jakąś komedię. Wydawało mi się, że lepiej być nie może. Wówczas, nie wiedziałem w jak wielkim jestem błędzie. Najlepsze miało dopiero nadejść.
- Kacper, skoro znamy się już taki szmat czasu, to chyba możemy uznać, że to nie jest nasza pierwsza randka, co nie?
- W sumie, to możemy. – Potwierdziłem. – A czemu pytasz?
- Bo trochę głupi byłoby oddać ci się na pierwszej randce. - Mówiąc to rzuciła się na mnie i zaczęła namiętnie całować w usta.
Po raz pierwszy całowałem się z dziewczyną. Byłem zaskoczony gładkością jej języka, który teraz przyjemnie pieścił moje usta. Jednocześnie, wprowadziła rękę pod moją koszulkę i kołowymi ruchami zaczęła masować mnie po klatce piersiowej. Moje ręce odruchowo powędrowały na plecy Kingi zadzierając do góry jej bluzkę i odsłaniając dolną partię pleców.
W tym momencie dziewczyna przerwała. Widząc, że wstaje z kanapy i zaczyna wychodzić z pokoju, zaniepokoiłem się myśląc, że ta z jakiegoś powodu rozmyśliła się. Po wydarzeniach ostatnich dni nic już by mnie nie zaskoczyło.
-Co się stało? – Zapytałem ze zdziwieniem w głosie.
- Nic, nic. Zaraz wracam, a ty w tym czasie rozściel wersalkę.
Zrobiłem jak kazała. Po niespełna minucie wróciła, trzymając coś w dłoni. Podeszła bliżej i rzuciła tym w moją stronę. Złapałem mały przedmiot w locie i dopiero wtedy zobaczyłem czym był.
- Kinia, skąd ty masz prezerwatywy?
- Zabrałam tacie z szafki. – Odpowiedziała. Na jej twarzy malował się uśmiech dziecka, które właśnie podkradło starszej siostrze cukierka.
- A właściwie to gdzie są twoi rodzice? Nie wrócą na noc?
- Nie. Pojechali na zjazd absolwentów liceum i wracają dopiero pojutrze. Mamy całą noc tylko dla siebie.
Dziewczyna zdjęła z siebie bluzkę i spodnie. Stojąc w samej bieliźnie wyglądała fenomenalnie. Tak roznegliżowana usiadła mi na kolana. Tym razem to ja przejąłem inicjatywę. Położyłem jedną rękę na jej udzie, a drugą objąłem ją w talii, jednocześnie czule całując jej szyję. Kinga wyraźnie poczuła pieszczotę, prężąc się i zadzierając głowę do góry. W odpowiedzi ponownie wsunęła dłonie pod moje ubranie. W kilku ruchach zdjęła ze mnie koszulkę, po czym położyła dłonie na mojej szyi, przyjemnie ocierając się o mnie stanikiem. Gdy spojrzałem w dół, zobaczyłem widok, który przypomniał mi sytuację z ogniska, gdy zbyt duże miseczki jej biustonosza nie były w stanie ukryć swojej zawartości. Teraz, niemal bez żadnych ograniczeń patrzyłem na jej suteczki, tym razem o wiele większe niż tamtej nocy. Nie mogąc wytrzymać pokusy skierowałem swoje pocałunki na dekolt Kingi. Chwilę zataczałem po nim kręgi, tak by płynnie dać nura ku jej piersiom. Odchyliłem lewą miseczkę stanika i przyssałem się do sterczącego cycuszka. Zachwycony kontrastem pomiędzy miękkością piersi, a twardością sutka, skierowałem ręce na plecy ukochanej i rozpiąłem jej biustonosz. Teraz element jej garderoby zawisł jedynie na ramiączkach. Chwyciłem go w zęby i szarpnąłem w dół, zrywając go z dziewczyny. Momentalnie zacząłem całować obnażony biust Kingi. Pieściłem raz jedną, raz drugą pierś, naprzemiennie liżąc je i masując dłonią. Dziewczynie wyraźnie podobały się moje działania. Wplatając mi palce we włosy uniosła się, przyciskając moją głowę do swojego biustu. Napierając na mnie z całych sił swoimi cyckami sprawiła, że w pewnym momencie straciłem równowagę i oboje runęliśmy na łóżko. Miziałem jeszcze przez chwilę piersi mojej najdroższej, a po chwili złapałem ją silnie w ramiona i sprawnym ruchem obróciłem tak, że teraz to ona była na dole. Odkleiłem się od dziewczyny. Ta jednocześnie, niemal odruchowo rozłożyła nogi. Leżąc tak, ubrana wyłącznie w białe majteczki z malutką plamką wilgoci pośrodku, utwierdziła mnie w przekonaniu, że to ten moment. Szybko zdjąłem z siebie całe ubranie, stając przed Kingą w zupełnej nagości. Ponownie zbliżyłem się do niej i podpierając się na łokciach, chwyciłem za gumkę majtek i delikatnie odsunąłem ich krawędź. Moim oczom początkowo ukazało się łono, pokryte króciutkimi szorstkimi włoskami. Dziewczyna uniosła lekko biodra, umożliwiając mi zsunięcie ich całkowicie. Po raz pierwszy w życiu widziałem z tak bliska kobiecą pochwę. Delikatna, osłonięta fałdkami skóry dziurka, zachęcająco błyszczała śluzem wyprodukowanym podczas pieszczot gry wstępnej. Przysunąłem twarz do intymnych sfer Kingi i nabrałem przez nos powietrza, upajając się kobiecą wonią jej szparki. Zapach, który normalnie uznałbym za mało ciekawy, w tej sytuacji wydawał się niezwykle kuszący. Ostrożnie, dwoma palcami rozchyliłem płatki skóry wokół jej dziurki, po czym niemal z sakralnym namaszczeniem złożyłem na niej pocałunek. Chwyciłem ukochaną za biodra, jakby upewniając się, że nigdzie nie ucieknie, a następnie instynktownie zacząłem robić jej minetkę. Początkowo wodziłem językiem po wierzchu pochwy, po czym zbliżyłem się do jej otworka i rozszerzając go nieznacznie palcami wsunąłem w niego język. Ta pieszczota zdecydowanie spodobała się Kindze, która głośno westchnęła. Z każdym wykonanym ruchem dyszała coraz wyraźniej. Po kilku minutach wiedziałem, że jest już przygotowana na nasz pierwszy raz. Dźwignąłem się i w międzyczasie chwytając w locie lekko zawstydzone spojrzenie Kingi, sięgnąłem po leżącą na skraju kanapy prezerwatywę. Dziewczyna cały czas mierzyła wzrokiem moje nagie ciało, co dodatkowo potęgowało podniecenie. W kilku ruchach otworzyłem i nasunąłem gumkę na stojącą w pełnym wzwodzie męskość. Po zabezpieczeniu się, runąłem obok mojej najdroższej. Leżąc na boku, prawą rękę wsunąłem pod jej głowę, lewą natomiast, delikatnie wodziłem po niczym nie zniewolonym ciele.
- Gotowa?
- Jak nigdy. – Odpowiedziała, przysuwając się jeszcze bliżej mnie.
Sprawnym, delikatnym ruchem obróciłem Kinię na plecy, jednocześnie kładąc się na niej. Ta, zgięła prawą nogę, a po chwili, gdy ułożyłem się na niej wygodnie to samo zrobiła z lewą, oplatając mnie nimi. W odpowiedzi wsunąłem rękę między jej plecy a materac, drugą zaś dałem pod głową dziewczyny. Tym sposobem miałem całe moje szczęście w swoich objęciach. To niesamowite, jak cudownym doznaniem było patrzeć na jej epatującą szczęściem twarz. W promieniach chylącego się już ku zachodowi czerwcowego słońca, z niemożliwym do powstrzymania uśmiechem rysującym się na mojej twarzy, patrzyłem w zwierciadła duszy mojej Kini. Spoglądając w nie wiedziałem, że ona tego chce, że ja tego chcę, że oboje tego pragniemy. Nie potrzebowaliśmy żadnych słów, rozumieliśmy się bez ich pomocy. Dziewczyna delikatnie, jakby bała się, że może zrobić mi krzywdę, zacisnęła swoją drobniutką dłoń na moim pulsującym z podniecenia penisie i przycisnęła go do swojej dziurki tak, że jego główka delikatnie zanurzyła się w szparce. Już na tym etapie czułem się dobrze jak nigdy przedtem. Skupiając się z całych sił na tym, żeby nie skończyć zanim jeszcze zaczniemy, z wyczuciem naparłem na jej dziurkę. Centymetr w głąb i pół do tyłu, odrobinę do przodu i ciut w tył. Dziewczyna delikatnie zacisnęła usta w grymasie bólu. W jej oczach pojawiła się ledwie widoczna łezka. Domyślając się, że właśnie przebiłem się przez jej błonę zatrzymałem się na sekundę i starając się przybrać jak najbardziej uczuciowy ton, powiedziałem krótko.
- Dzielna dziewczyna.
Kinga zareagowała na te słowa wybuchając na głos radosnym śmiechem, po czym z uczuciem pocałowała mnie w usta. Gdy nasze języki stykały się w rozkosznym tańcu ja, tym razem zdecydowanie mocniej wepchnąłem swoją pałę wewnątrz delikatnego ciałka dziewczyny. Teraz w jednym zdecydowanym, acz nie pozbawionym wyczucia ruchu spenetrowałem ją całą jej długością. Kindze musiało się to spodobać, bo natychmiast przerwała pocałunek i z całych sił zacisnęła swoje ręce na moich plecach. W ostatniej chwili zdążyłem porwać z jej ust język, ratując go tym samym przed odgryzieniem przez zaciskające się zęby Kingi.
Sam również nie spodziewałem się, że prawdziwy seks będzie aż tak przyjemny. Domyślałem się, że będzie dużo lepszy, niż zwykłe robienie sobie dobrze ręką, ale to co teraz odczuwałem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Kontakt z nagim ciałem, nabrzmiałymi piersiami, delikatnym dotykiem dłoni, szorstkością łona i silnie ściskającą mojego fallusa ciasną cipką, w połączeniu z miłością, którą aż promieniowało spojrzenie Kini, tworzył niemal mistyczne doznanie. Co zaskakujące, niezwykle szybko zapanowałem nad emocjami i już po kilku chwilach wewnątrz, mogłem z pełną swobodą posuwać moją ukochaną.
Po dłuższej chwili kochania się w pozycji klasycznej pomyślałem, że pomimo niewielkiego doświadczenia, warto spróbować jak będzie nam w innym ułożeniu. Wysunąłem się z dziewczyny, uniosłem uprzednio całując ją w usta, a następnie usiadłem między jej nogami i łapiąc ją, zdecydowanym ruchem obróciłem ją na brzuch, po czym przyciągnąłem jej pupę ku sobie, sprawiając że teraz była idealnie wypięta. Kinga bez oporu poddawała się moim zabiegom. Jej obie dziurki, w pełni wyeksponowane zapraszały, by włożyć w nie swojego fiuta. Kusiło mnie, żeby spróbować analu, ale obawiałem się, że jak na pierwszy raz może to być dla niej za dużo. Dlatego ograniczyłem się do pomasowania tyłka mojej ślicznotki, po czym ponownie wskoczyłem w jej muszelkę. Tym razem rozgrzana poprzednią penetracją, mokra cipka nie stawiła oporu i z łatwością wchłonęła mojego kutasa. Początkowo grzmociłem Kingę, trzymając ją za tyłeczek, nieduży, ale o perfekcyjnym kształcie. Przy każdym pchnięciu uderzał on o mnie, wydając przy tym dźwięki przypominające klaskanie. Dobrze, że w domu byliśmy tylko my, bo odgłos zderzania się naszych ciał, w połączeniu z coraz intensywniejszym dyszeniem dziewczyny z pewnością był słyszalny na całym piętrze. Właśnie. Dyszenie. Zauważyłem, że z minuty na minutę oddech Kingi stawał się coraz płytszy. Dziewczyna z trudem łapała każdy wdech. W tym samym czasie jej pochwa zaczynała powoli pulsować. Przyjemne skurcze powodowały rytmiczne drgania jej szparki, jednocześnie dodatkowo masując zanurzonego w niej penisa. Wówczas nie wiedziałem czego są to zapowiedzi. Kobiecy orgazm widziałem jedynie na filmach porno. Spodziewałem się, że o ile uda mi się doprowadzić Kinię do szczytowania, to zacznie ona wyć jak opętana, zdzierać pościel i wbijać mi paznokcie w plecy. Tymczasem dziewczyna momentalnie naprężyła całe swoje nagie, delikatnie pokryte potem ciało, wydała z siebie stłumiony odgłos, leżący gdzieś pomiędzy westchnieniem a piśnięciem, po czym jakby zamarła. Jednocześnie jej dziurka zaczęła zachowywać się, jakby chciała wessać mojego kutasa jeszcze głębiej. Całość trwała może minutę, po której moja ukochana sama wysunęła się z drążącej jej pipeczkę pały i bezwładnie osunęła się na materac. Leżała tak w bezładzie, ciężko przy tym dysząc. Patrzyłem na to z góry, klęcząc nad przeżywającą swój pierwszy orgazm Kinią. A więc udało się, pomyślałem. Położyłem się za nią, tuląc się do jej pleców. Z miłością pocałowałem ją w policzek i przytuliłem się do jej rozgrzanego ciała. Byłem z siebie naprawdę dumny. Jednak nie zamierzałem na tym poprzestać. Mój pierwszy orgazm wiąż był przede mną. Chwyciłem w rękę mojego opatulonego prezerwatywą penisa i jeszcze bardziej przybliżając biodra do pupy dziewczyny, umieściłem go w jej jeszcze niedawno dziewiczym łonie, wciąż doświadczanym lekkimi skurczami. Przeniosłem dłoń na jej łechtaczkę, którą z wyczuciem masowałem, jednocześnie na nowo penetrując jej ciało. Byłem już tak podniecony całą sytuacją, że wystarczyło kilka ruchów. Nagle ogarnął mnie niesamowicie mocny skurcz. Moja lanca zaczęła mocno podrygiwać. Jednocześnie poczułem silny ścisk w jądrach. I wtedy nastąpiła eksplozja. Czułem jak z penisa, ciasno otulonego ciałem mojej ukochanej fala za falą wystrzeliwują salwy spermy. Rozkoszując się chwilą nie przerywałem działań, cały czas posuwając Kinię. Przestałem dopiero, gdy poczułem, że wtłoczyłem już w dziewczynę całe moje nasienie. Przez jakąś minutę tkwiłem w bezruchu, rozkoszując się tym, co właśnie miało miejsce. W trakcie tej chwili Kinga próbowała wyswobodzić się z fiuta, którym ją penetrowałem, jednak silnie trzymana przez moje ramiona momentalnie poznała, że chcę jeszcze nacieszyć się jej wnętrzem. Rozumiejąc to, leżała tak jeszcze przez moment, aż sam nie wyszedłem z jej dziurki. Chciałem sięgnąć do leżących obok łóżka spodni, by wziąć z nich chusteczkę higieniczną i wytrzeć się, jednak ta widząc mojego na wpół sflaczałego już penisa, sięgnęła po niego dłonią i zsunęła z niego zużytego już kondoma. Sperma zgromadzona w nim wylała się obficie na moje podbrzusze i spływając po ciele trafiła na kanapę. Myślałem, że dziewczyna będzie z tego niezadowolona i zacznie ścierać ją z materaca, ale ta tylko przywarła do mnie i wsuwając mi się pod rękę, położyła głowę na mojej piersi, patrząc w moją twarz. Szybko podłapałem spojrzenie i leżąc tak, wpatrywałem się w przepełnione szczęściem oczy. Nie mówiliśmy nic, wszystko było jasne, rozumieliśmy się bez słów. To był ostatni widok, który zapamiętałem przed zaśnięciem.
Gdy obudziłem się wczesnym rankiem, zobaczyłem śpiącą obok mnie Kinię. Dziewczyna leżąc niewinnie na łóżku, okryta jedynie w promienie porannego, letniego słońca prezentowała się przeuroczo. Popatrzyłem na nią przez chwilę, po czym poszedłem do łazienki, spróbować pozbyć się porannego wzwodu, choć wiedziałem, że gdy wrócę do pokoju, widok nagiej ślicznotki rozłożonej na materacu, na nowo postawi na baczność pewne fragmenty mojego ciała. Będąc w toalecie mimowolnie spojrzałem w lustro. Zabawne, jeszcze wczoraj nie widziałeś sensu życia, a teraz jesteś najszczęśliwszym facetem na świecie. Doprawdy zabawne.
Dzisiaj, kiedy to piszę, jestem już dojrzałym facetem. Wiodę spokojne życie u boku żony którą kocham. Mogę z dumą chwalić się dwójką moich dzieciaków, wymarzonym stanowiskiem lekarza pediatry, do tego dom, samochód. Rozumiecie, szczęśliwy, ustatkowany człowiek, któremu na pozór nic nie brakuje. Taka podręcznikowa „osoba spełniona”. Jednak w głębi mojego serca tkwi drzazga, kruszynka o ślicznych kasztanowych włosach, mleczno-białej skórze i oczkach, których jedno spojrzenie, było dla mnie warte wszystkich dóbr tego świata. Tak, mój pierwszy związek nie przetrwał próby czasu, jednak wciąż mam do niego głęboki sentyment. Nie wiem, czy jest to tęsknota za młodzieńczymi latami, legendarna pierwsza miłość, czy może coś tak osobistego, że niemożliwe jest opisanie tego za pomocą słów. W każdym razie, nie daje mi to spokoju, gdyż pomimo bycia w szczęśliwej relacji z kobietą, którą przecież darzę szczerym uczuciem, gdy budzę się rano i wspominam swoje sny, nie widzę w nich mojej obecnej partnerki. W moich snach króluje właśnie ona, moja Kinia, będącą personifikacją kobiety idealnej. Z racji, że z biegiem lat stałem się typowym rannym ptaszkiem, wstaję wcześniej od żony. Po takim śnie zawsze patrzę na nią, śpiącą obok mnie, spokojnie oddychającą, nieświadomą tego, jakie demony dręczą moją duszę. Czyżbym był z nią wyłącznie ze względu na nasze dzieci, wspólny dom, zwykłe prymitywne przyzwyczajenie? Nie! Przecież kocham Natalię, tyle razem przeszliśmy, tak wiele wspólnych chwil, tych pięknych i tych tragicznych. Kacper nie bądź głupcem, nie poświęcaj wszystkiego co przez lata osiągnąłeś dla iluzji, rozkosznej, ale jednak iluzji! Tylko tak twarde zejście na ziemię potrafi uświadomić mi, że obraz który zachował się w mojej psychice jest zwykłym mirażem, wizją narkomana, starca przywołującego wyidealizowane obrazy z czasów młodości. Czasem lepiej, by zapisany w pamięci trwał wyłącznie w niej, by był niezmienny niczym wschód słońca, tego samego słońca, którego promienie wówczas muskały jej nagie ciało.
Koniec.
Dodaj komentarz