Marta i zdolny uczeń Mateusz. Konkurs historyczny 2

Marta i zdolny uczeń Mateusz. Konkurs historyczny 2Podobnie jak gęstniała atmosfera w moim mieszkanku, gęstniała również za oknem. Wiatr silnie poruszał konarami drzew, pociemniało z powodu ciężkich, granatowych chmur. Z dala, pojawiały się na niebie jakby błyski.
     
     Zobaczyłam, że karafka z nalewką dość istotnie się opróżniła. To tłumaczyło nasze obopólne ośmielenie w rozmowie. Wykorzystałam to.
- Mateusz, potrzebna mi męska pomoc. Właściwie to męskie oko. Za tydzień idę na wesele, dlatego pożyczyłam dwie sukienki od koleżanki, obie bardzo szykowne, ale nie wiem, którą z nich wybrać. Pomożesz?
- Nie wiem, czy jestem właściwą osobą…
- Jesteś mężczyzną! Więc będziesz mógł po męsku ocenić w której kiecce lepiej wyglądam…
- Dostrzegłam błysk w oku chłopca.  
- Tylko odwróć się, proszę… i nie podglądaj, gdy będę się przebierała! - Zaśmiałam się. Pomyślałam, że gdyby nie nalewka, nie zachowywałabym się tak śmiało.
- Obiecuję! - Mateusz patrzył na mnie, jak na obiekt westchnień.

Wyjęłam suknię z szafy. Jej drzwi osłaniały mnie od chłopca, jednak nie na tyle, by uniemożliwić podglądanie mnie.
Zdjęłam spódnicę i bluzkę. Zerknęłam, czy Mati spoziera na mnie. Spozierał! Oto mój ulubiony uczeń widzi mnie tylko w majtkach, staniku i pończochach! Bardzo mnie to ekscytowało. Wsunęłam się w długą, ciemnozieloną suknię. No i oto znalazłam miły pretekst.

- Mateusz. Pomożesz mi zasunąć zamek?
Stanęłam do chłopca tyłem. Mógł zobaczyć moje nagie plecy. Czułam, jak drżącymi palcami niezdarnie próbuje zasunąć suwak. Zatrzymał się na chwilę, gdy dotarł do zapięcia biustonosza, jakby nie mógł się powstrzymać i marzył o tym, żeby mi go rozpiąć… A ja natychmiast sobie zwizualizowałam, jak ten nieśmiały kujon rozpina stanik swej nauczycielki. Ależ mnie to rajcowało.

     Wreszcie stanęłam przed nim i jednocześnie przed lustrem w tej eleganckiej sukni, długiej, aż do kostek. Rzeczywiście zadawała szyku.
- Wygląda pani jak milion dolarów! Wytworna. Mogłaby tak iść na bal prezydencki.
- Mati, jesteś wielce łaskaw. - Uśmiechałam się rozpromieniona. - Tylko, czy ta suknia aby nie ma zbyt odważnego dekoltu?
- Hmmm… - Chłopak nie wiedział, co powiedzieć, najprawdopodobniej dlatego, bo istotnie miała. Dość dobrze było widać spory obszar moich piersi. Mateusz najwyraźniej chciał mnie oglądać w tej kreacji, ale zastanawiał się, czy powiedzieć prawdę. - A z kim pani idzie na to wesele? - Wypalił nagle.
- Zaprosił mnie pan Gienio, geograf z naszego LO. Szczerze mówiąc, nie miałam ochoty z nim iść, ale on pełni funkcję wicedyrektora, czyli ustawia nam grafik. Z takim nie warto zadzierać. - Uśmiechnęłam się.

     Mateusz nie potrafił ukryć zazdrości. Pewnie dodatkowo drażniło go to, że Gienio miał opinię podtatusiałego donżuana, co to żadnej spódniczce nie przepuści. Mimo że pierdołowaty, opowiadający nieodmiennie nieśmieszne, ale mocno nieprzyzwoite żarty, rzeczywiście próbował, zwykle z miernym skutkiem, podrywać większość nauczycielek naszej szkoły.
- Proszę pani… ale to przecież staruch! Stary kawaler, zdaje się…
- No tak, dlatego nie miał z kim iść na wesele. No i w końcu ja, to stara panna. - Zaśmiałam się.
- Ale jak pani może tak porównywać… Przecież on to ramol po pięćdziesiątce, a pani jest młodą kobietą! No i o nim różne rzeczy gadają… że on… że jest łasy na kobiece wdzięki…
- Ojej! Obawiasz się, że mógłby się połasić też na moje…? - Jednocześnie poprawiłam materiał na piersiach. Rzeczywiście mój obfity biust wręcz wylewał się z dekoltu. - Gdyby to była moja sukienka, poszłabym do krawcowej, żeby ją tu poprawiła, ale nie mogę porządzić się nie swoją kiecką. - Pomyślałam, że istotnie, pan Gienio nie odrywałby wzroku od moich cycków w tej kreacji… ani chybi zainspirowałby się do jakiegoś niecnego działania…

     Obróciłam się wokół własnej osi. Dał o sobie znać jeszcze jeden śmiały akcent sukni. Otóż miała ona niezwykle wysokie wycięcie na nodze. To dawało kolejny pretekst.
- Mati… obawiam się, że ten rozporek jest tak wielki, że może być widać przezeń zakończenia moich pończoch… Wiesz co, przejdę się po pokoju, a ty obserwuj.

     Przeszłam się możliwie najseksowniejszym krokiem, wywijając pupą, która w tej obcisłej sukni była szczególnie wyeksponowana. Mateusz gapił się, jak zauroczony.
- Widać koronkę… - Powiedział cicho. Zazdrośnik dbał o to, żeby pan Gienio nie zyskał tak podniecających widoków.
- No szkoda… tak mi się podoba ta kreacja. - Wyobraziłam sobie, jak na weselu mężczyźni wodzą za mną wzrokiem, a pan wicedyrektor próbuje wsunąć dłoń w rozporek sukni. - Trudno, przymierzę inną. Mateusz, rozsuniesz mi suwak?
Znów drżącymi rękami guzdrał się z zamkiem.
- Tylko przypadkiem nie rozepnij mi stanika… - Uśmiechnęłam się. Doskonale zdawałam sobie sprawę, jak takie słowa mogą na niego działać. Sama sobie dziwiłam się, że tak się zachowuję. Ech ta nalewka od rodzicielki.  
A Mati znów się zaczerwienił. Oj, chyba wyobraził sobie swoją historyczkę z rozpiętym biustonoszem.

     Tymczasem za oknem dało się słyszeć pierwsze grzmoty, zapowiedź nadciągającej burzy. Po plecach przebiegły mi mrówki.

     Powtórzyłam zabieg przebierania się za szafą. Tym razem Mateusz zdawał się podglądać jagby zuchwalej. Co było tym bardziej intrygujące, bo druga suknia miała odkryte ramiona, zatem uznałam, że do niej nie założę stanika. Więc cóż, rozpięłam go i zdjęłam. Zerknęłam kątem oka. A jakże. Chłopaczyna śledził każdy mój krok. Przez moment chyba miał szanse zobaczyć moje nagie cycki.
Dowodziło tego wybrzuszenie w jego spodniach.
- No Mati? Jak ci się podobam w tej sukni?
Ta nie była aż tak długa, jak tamta, ale również za kolana. Niezwykle szeroka, idealna do wirowania w tańcu.
- Jaka zwiewna… Wygląda pani przepięknie. Prawdziwa dama. Arystokratka udająca się na bal! Na pewno pan geograf na taką nie zasługuje!
- Dziękuję. Twoje komplementy są takie niebanalne. Ale zaskakuje mnie twoje podejście do pana dyrektora…

     Obróciłam się energicznie przed lustrem, kiecka powędrowała wysoko. Bardzo wysoko. Wzwód chłopca nie malał, wręcz miałam wrażenie że się powiększał.
- Pewna krawcowa powiedziała mi, że szeroka sukienka sama tańczy… I jest w tym wiele prawdy. No cóż. Znów liczę na twoją pomoc Mateuszu. Spróbujmy zatańczyć. Zakręcisz mną mocno, tylko w ten sposób sprawdzę, czy ta sukienka aby nie za wysoko fruwa i nie zbyt wiele pokazuje...  
- Ale ja nie potrafię tańczyć…
- To zafundujemy ci szybki kurs. Uwielbiam uczyć tańca… Najpierw zatańczymy wolno…

     Włączyłam romantyczną muzykę i uśmiechając się, objęłam chłopca. Zdawałam sobie sprawę, że to alkohol powoduje moją śmiałość. Przytuliłam Mateusza jak do wolnego tańca, tak że moje piersi ściśle przylgnęły do jego torsu. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy i poruszaliśmy się powoli w rytm muzyki. Poczułam wtedy na udzie jego wzwód. Odniosłam wrażenie, że to bardzo krępuje młodzieńca.
- No co mnie oszukujesz? Mateuszku, tańczysz świetnie! Teraz podkręcimy tempo i będziesz mógł mnie wyobracać…
- No nie wiem, nie wiem… może będę za mało energiczny… Ale… lepiej, żeby ten pan Gienio pani nie wyobracał…

     Zaśmiałam się i ustawiłam muzykę z gorącymi rytmami. Młodzian istotnie nie był dość energiczny, więc ja sama okręcałam się wokół niego. Obracałam się jak fryga, a wtedy sukienka wirowała jak szalona. Wysoko. Pomyślałam, że to dla mężczyzn musi być dość ekscytujące doznanie. Przypatrzyłam się wyraźniej. W odbiciu lustra było widać koronki pończoch. Mało tego, przy bardziej żwawych ruchach niewiele brakowało, żeby można było dojrzeć moje majtki!
- I co, nie za wysoko unosi się sukienka? - Dopytywałam.
Chłopiec patrzył na jego wirującą nauczycielkę jak wryty. Jego wzwód nie malał…

     Postanowiłam obrócić się najmocniej, jak potrafiłam. Trzymając się w górze dłoni Mateusza, zakręciłam się na maksa. Świat zawirował. W lustrze widziałam, że kiecka poszybowała powyżej moich bioder. Przy kolejnym obrocie zachwiałam się. W odbiciu zobaczyłam wyraźnie moje majtki. Jednocześnie za oknem rozległ się straszny grzmot. Piorun uderzył gdzieś blisko. Straciłam równowagę. Zdążyłam krzyknąć:
- Mati, łap mnie!
Po czym runęłam, jak długa na kanapę. Chłopiec próbował mnie chwytać, ale tylko pociągnęłam go na siebie… Oboje wylądowaliśmy na miękkim podłożu. Ja na plecach, a mój uczeń na mnie. Jego broda wbijała się w mój biust, okryty jedynie cienkim materiałem sukienki, bo przecież pozbawionym stanika. Oddychałam głośno po szaleńczym tańcu. Mateusz także sapał, czułam, jak po każdym oddechu jego twardy kijek przesuwa się po mojej nodze.
     
     Niebywale mnie to podniecało, że oto mój ulubiony uczeń leży na mnie, że czuję na sobie ciężar tego młodego mężczyzny. Cholernie mnie to ekscytowało. Zwłaszcza jego twarz tkwiąca na moich piersiach, nieco wysuniętych z sukni. Nastrój tworzył też deszcz za oknem, gęste krople zaczęły dudnić w szybę.
Początkowo powtarzałam w duchu: “Trwaj chwilo, jesteś piękna.” Przez moje myśli przebiegały wizualizacje tego, co młodzian mógłby ze mną wyczyniać, całować moje piersi, albo nawet próbować mnie posiąść. Wiedziałam jednak, że na to jest zbyt nieśmiały, mimo, że ugrzęzłam tam pod nim z rozłożonymi nogami… A on znajdował się między nimi.  

     Gdy tak tkwiliśmy tak długo bez ruchu, zaczęło mi się wydawać to krępujące.  
- Zejdziesz w końcu ze mnie? - Zażartowałam.
- Nie! Dopóki mi pani nie obieca, że nie pójdzie z tym wicedyrektorkiem na wesele!
- Ha, ha, ha! - Zaśmiałam się. - Czyżbym wyczuwała tu nutkę zazdrości?
Sprawiało mi to przyjemność, wszak dowodziło, jak bardzo chłopak się we mnie zadurzył. Dodatkowo podniecało mnie to przekomarzanie się gówniarza. Dzięki temu, dłużej leżał na mnie… Leżał między moimi udami, a jego pałeczka nie zamierzała opadać… “Trwaj chwilo, jesteś piękna.”  
- Mateuszu! Czuję się zniewolona!

     Owo zniewolenie niezwykle mnie ekscytowało. Oto leżę w eleganckiej sukni pod moim własnym uczniem, zadurzonym, którego armatka sterczy, jakby się gotowała do strzału.
- A dlaczego to tak ci zależy, żebym nie szła z panem Gieniem?
- Bo się o panią obawiam?
- Ale o co, że niby co mi zrobi pan Gienio?
W duchu dodałam: “Że mnie trochę poobściskuje w tańcu? Nawet spróbuje poobmacywać? To nawet może okazać się ciekawe… Nie bój się, cnoty mi już nie skradnie…”
- Boję się… boję się… że zrobi pani to co Grzesio… ten kierowca…
O proszę! - Pomyślałam. - Jak to zapamiętał! Rzeczywiście musi być cholernie o mnie zazdrosny.  
Wiadomo, że nie pozwoliłabym się przelecieć panu Gieniowi, no bez przesady… A to, że by próbował, cóż… czyż to nie jest urocze?
- Chłopcze, cenię twoją troskę… ale ja naprawdę jestem już dużą dziewczynką…

     Spróbowałam się wydostać, ale miało to mierny skutek, ponieważ chłopak leżał na mnie i przygważdżał swoim ciałem. Mało tego, gdy się szarpnęłam, materiał sukni zsunął się z biustu na tyle, że odsłonił kawałek brodawki. Mateusz głośno przełknął ślinę.
- Mateuszu… czuję, że jestem w dość krępującej sytuacji…
Jednak ten nie reagował, tkwił jak zamurowany. Nie pozostało mi nic innego, jak działać.. Gwałtownie szarpnęłam się. Niestety. Jakim kosztem. Materiał sukni zupełnie zsunął się z biustu i młodzian miał przed nosem obie nagie piersi.
- O Matko! - Zakrzyknęłam.
Teraz już pozwolił mi się wyrwać. Szybko w pierwszym odruchu zasłoniłam cycki a potem nasunełam na nie materiał sukni i wstałam. - No ale tego co zobaczył, już nie “odzobaczy” - Pomyślałam.

Mateusz przepraszał mnie wylewnie.
Pani Marto, nie wiem co we mnie wstąpiło. Co za kretyn ze mnie!

***

     Tymczasem burza dawała się coraz mocniej we znaki. Deszcz spadał gęsto i uderzał o okno, wydając przerażający dźwięk, jakby próbował sforsować przeszkodę. Błyskawice rozdzierały niebo, rozświetlając na chwilę całą scenerię, odsłaniając drzewa wyginające się pod naporem wiatru i płoszące ptaki, które próbują znaleźć schronienie przed szalejącą burzą. Grzmoty huczały jak dzikie bestie.  
- W taką pogodę nawet nie ma mowy, żebym cię na dwór wypuściła!
- Nie chciałbym robić pani kłopotu…
- Ależ nie tylko nie na robisz kłopotu… Wyznam ci, że boję się burzy… zwłaszcza zostawać wtedy sama… w nocy…
- Naprawdę… no dobrze, wyślę matce sms-a, że nocuję u kolegi.
- Ładnie tak oszukiwać mamusię? - Uśmiechnęłam się. - No ale racja, dopiero by było, jakbyś napisał, że nocujesz u jakiejś baby…

     Mateusz był wniebowzięty. Chyba sama myśl, że zostaje na noc u kobiety, gdy do tej pory nawet nigdy się nie całował, powodowała u niego napływ dumy i radości.
- Ojej! Znowu te straszne grzmoty!
Podeszłam i przytulilam się do niego.
- Zobacz jak bije mi serduszko.
Dotykając mnie nie mógł nie zaczepić o pierś. Ręka drżała mu jak osika.
“Co ty głupia pindo wyczyniasz” - Karciłam się w myślach.  
- Pani Marto, ale gdzie ja będę spał?
- Połóż się w mojej sypialni, ja jestem mniejsza, prześpię się na kanapie.

     Poszłam przebrać się do łazienki. Znowu nie powstrzymałam swojej prowokacyjnej natury i założyłam najseksowniejszą koszulkę nocną, jaką miałam. Czarną, z haftem kwiatowym na biuście. Kupiłam ją sobie jeszcze w czasach, gdy spotykałam się z Sewerynem. Koniecznie chciałam go oczarować. Pamiętałam doskonale chwile gdy byłam z nim właśnie w niej. Twierdził, że lubił przez cienki, półprzezroczysty materiał patrzeć na moje piersi.

     Teraz zobaczył mnie w niej na moment Mateusz. Zdumiony otworzył usta. Poczułam się, jakby znowu patrzył się na mój nagi biust.
W nocy burza nie ustawała. Nawet jakby się zbliżyła. Potworna błyskawica i grzmot, niemal tuż za oknem przestraszyły mnie nie na żarty. Nie powstrzymałam się i pobiegłam do sypialni i wskoczyłam do łóżka, tuląc się do Mateusza.

     Co rusz błyskawica mocno rozświetlała pokój. Wtedy chłopak doskonale mógł sobie oglądać mój biust w tej prześwitującej koszulce. Boże! Jak mnie to podniecało. Udając jeszcze większy strach niż w rzeczywistości, tuliłam się mocno do chłopaka. Mimo, że starałam się tonować, jakiś diabełek w moim umyśle nakazywał mi mówić:
Mati… przy tobie czuję się taka bezpieczna…
Chłopiec nic nie mówił, tylko głośno przełykał ślinę i ciężko oddychał. Na udzie wyczuwałam twardy kołek… A ja, po każdym grzmocie, coraz mocniej tuląc się do niego, rozgniatałam swoje piersi na jego torsie.
- W twoich ramionach, Mateusz, jest mi tak dobrze…

     Czułam, jak wilgotnieję. Serce biło mi jak opętane. Czułam, jak bardzo chcę mu się oddać. Na szczęście resztki przyzwoitości powstrzymywały mnie przed uczynieniem jakiegoś głupstwa.

CDN

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 2772 słów i 15392 znaków. Tagi: #pończochy #elegancja #uczeń #nauczycielka

3 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • unstableimagination

    Wspaniałe :) Atmosfera gęstnieje :)

    23 gru 2023

  • Historyczka

    A w tym łóżeczku jeszcze tak wiele może się wydarzyć :) Kto zaproponuje jakieś pomysły?

    7 gru 2023

  • jacek795

    ciekawe na jak długo starczy tej przyzwoitości, myślę że chłopak w końcu pęknie  :lol2:

    5 gru 2023

  • Historyczka

    @jacek795 byle nie za szybko... w tym łóżeczku jeszcze tak wiele może się wydarzyć :)

    7 gru 2023

  • jacek795

    @Historyczka młody to szybko powinien wrócić do formy 😁

    7 gru 2023

  • Historyczka

    @jacek795 do czego tam może dojść? Czy np. zdobędę się aż na to, żeby pogłaskać go po torsie?

    9 gru 2023

  • jacek795

    @Historyczka Ty jego a on Ciebie... Zdecydowanie po nagim 😁

    9 gru 2023