Marta i olimpijczyk 8 Podstęp profesora

Marta i olimpijczyk 8 Podstęp profesora- Maurycy, jesteś wulgarny!
- Trzasnęłam go dłonią w policzek. - Byłam z siebie dumna, że go ostudziłam.
- Przepraszam. - Wycedził.  
Jednak po jego twarzy widać było, że poczuł się upokorzony.

- No dobrze, przejdźmy do konkretów. Cóż. To będzie interesujące obserwować jak młody historyczny geniusz poradzi sobie z pytaniami, na które nie jest przygotowany z winy tak odpowiedzialnej i opiekuńczej pani profesor.
- Nie. Nie zrobisz tego. - Zrobisz dopowiedziałam w duchu.
- Zrobię. - Przytaknął Burak.
- Ty tak na poważnie? Że mu zaszkodzisz?
- Owszem. Skoro dostałem właśnie kosza! Zraniony drapieżca jest najgroźniejszy? -  

https://src.lol24.com/fotki/large/0/43330-kobiety-na-poczatku-lipca-poszlam-na-randke.jpg

Wiedziałam, że jak mu coś głupiego przyjdzie do głowy… Diabełek kusił - przecież tego chcesz. Piekielnie chcesz… Tak długo o tym marzyłaś? A do tego, przez ciebie ten ambitny chłopiec polegnie! - Zrozumiałam, że on to mówi na poważnie. Niemal rozdarło mi się serce, gdy pomyślałam, że marzenia mojego Matiego mogą lec w gruzach i to dlaczego? Z mojego powodu.

- Maurycy, jesteś kanalią!
- Wiem. Ale czyż właśnie nie to, w połączeniu z moim sprytem i intelektem jest we mnie takie urocze?! Ha, ha, ha!  

https://src.lol24.com/fotki/large/4/43234-kobiety-jak-ja-lubie-skorzane-mini-do-ponczoch.jpg

A więc Mati polegnie jak Berek pod Kockiem, jeśli ja teraz nie zrobię tego… o czym swego czasu marzyłam. Boże! Dlaczego to mnie tak ekscytuje, to, że ten Burak dopnie celu?
Ciarki przebiegały mi po plecach, gdy wypowiadałam słowa:
- Wygrałeś. Dostaniesz to, czego chcesz…
- Ja zawsze wygrywam! Dopinam celu, nawet po latach!  


Stałam przed nim nie wiedząc jak się zachować. Patrzył mi bezczelnie prosto w oczy.  
Kucnęłam przed nim.
- Nie zamkniesz drzwi? - Zapytałam, wydawało mi się retorycznie.
- Celowo nie zamykam! Studentki doskonale wiedzą o tej mojej manierze i jest to dla nich dodatkowy bodziec, że może je ktoś zobaczyć, gdy klęczą z moim kutasem w ustach.
- Dewiant!
- Dziękuję za uznanie! Ale nie traćmy czasu.  

Moje podniecenie sięgało zenitu. Kucnęłam przed nim. Drżącymi rękoma zaczęłam rozpinać mu pasek.

- Wiesz co? Jednak wolę jak dziewczę przede mną klęczy…  

Co miałam zrobić? Uklękłam. Gdy rozsuwałam rozporek, przypomniałam sobie, jak bardzo ciekawiło mnie w tamtych czasach - jakiego penisa ma Maurycy? Teraz mogłam sięgnąć dłońmi i go wysupłać. Okazał się być sporych rozmiarów, choć zdecydowanie nie największy, z jakim miałam do czynienia. Za to mocno na nim było widać żyłki i wydało mi się, że miał nadnaturalnie wielką żołądź.

- No i jak ci się podoba? - Pozostawiłam pytanie bez odpowiedzi. - Nierzadko słyszę peany na jego cześć… ale ok. Bierz go do buzi.  

Władczo chwycił mnie za głowę i mocno przyciągnął do swego krocza. Gdy mokrą główką dotknął moich warg. Poczułam, że tego chcę. Że pragnę poczuć go w ustach. Otulić go nimi, ssać… połknąć… głęboko…

- Obejmij go czule, niech wyobrażę sobie, że to się dzieje za naszych dobrych, studenckich czasów, kiedy byliśmy parą, jakbyś to robiła pierwszy raz w życiu. Nie chcę nawet myśleć, że przede mną jakieś gamonie wkładali swoje smętne fiuty w twoje piękne usteczka! Że im ssałaś! A pfuj!  

Mile łechce mą próżność jego zazdrość. Chcę pokazać mu, co stracił. Dlatego muskam jego żołądź niezwykle delikatnie, samym koniuszkiem języka. Potem subtelnie liżę czub jednocześnie unosząc oczy ku jego twarzy. Jestem cholernie ciekawa, co się na niej odmalowało? Widzę szeroki uśmiech.

- Jesteś dobra! Gdzież tym siksom do ciebie!  

By jeszcze bardziej go przekonać, kolistymi ruchami, omiatam jego buzdygan. „Ciekawe czy Roxana była lepsza?! Choć mogła być bardziej doświadczona, pewnie dziwka podczas studiów ssała więcej kutasów, niż ja miałam ich przez całe życie…”
Potem już nie tylko czubkiem, a całym językiem wodziłam po główce Maurycego. Namiętniej i namiętniej.  
Wreszcie ślizgałam językiem po całej długości jego trzonu – od samego dołu – do samej góry.

- Ach! Ach! - Sapał profesor.  

A ja ujęłam znów jego żołądź delikatnie wargami. Badałam je, połykałam.  Gdy zanurzałam penisa do połowy, znów pocierałam jego czubek koniuszkiem języka.  

- Gdzie ty się na tej prowincji się tego nauczyłaś? Obciągałaś jakiemuś wójtowi? W remizie na zabawie obrabiałaś jakimś wsiowym dandysom?
- Jesteś zazdrosny, że to im robiłam dobrze, a nie tobie?
- Zazdrosny? To mało powiedziane!  

Wtedy wepchnął głęboko aż się zaczęłam dusić.

- Mam nadzieję, że nie obciągałaś temu twojemu pupilkowi?
- A jeśli bym mu obciągała?
- To wtedy nie wiem, czy nie miałbym problemu z dotrzymaniem słowa…

Wtedy podrażniłam się z nim nie na żarty, dotykając mocniej zębami jego męskości. Popatrzyłam na jego twarz, ciężko oddychał.

- Chyba nie odgryziesz mi mojego Bucefała?! Gryźć to możesz tego!

Nagle wziął z półki sztucznego penisa i nim się spodziałam, wetknął mi go w usta w miejsce swojego.  
Artefakt wykonany z kamienia posiadał przesadnie duże rozmiary, ledwie mieścił mi się w ustach. Pewnie odgrywał niebagatelną rolę podczas uroczystości dionizyjskich… Jednak ta sytuacja podnieciła mnie niewyobrażalnie. Przez chwilę zastanawiałam się, gdzie Maurycy go wtykał… Bo to, że używał go wobec swoich studentek - tego byłam pewna…  

Podniecenie spowodowało, że zaczęłam obciągać ten przedmiot, jakby był to nadal trzon profesora. Połykałam go, choć z powodu rozmiarów, nie mogłam połknąć za głęboko. Zakrztusiłam się, a że cały czas patrzyłam profesorowi w oczy, widziałam, że mu się to cholernie podobało. Zaczęłam poruszać miarowo ustami.

- Jak to bosko wygląda! - Zachwycał się Maurycy. - Jakbyś autentycznie opierdalała pytona starożytnemu herosowi! Ba! Samemu Dionizosowi!  

Wtedy moja głowa zaczęła niestrudzenie suwać się: góra – dół, góra - dół.
Tego nie zniósł pan profesor, natychmiast zastąpił atrybut dionizosowy swoim. Posłusznie przyjęłam go, biorąc teraz głębiej do ust, zaciskałam wargi i poruszałam miarowo. Wkrótce moja głowa ponownie pracowała solidnie: góra – dół, wkrótce osiągając maksymalne tempo. Czułam, że dochodzi, że jest bliski wytrysku.

- A teraz połknij! - Ledwie to wypowiedział, usłyszałam krótkie puknięcie w drzwi, które natychmiast otworzyły się.  
Stała w nich sekretarka. Spróbowałam uwolnić się, ale w tym momencie wystrzelił. Zachlapał mi twarz i bluzkę.  
Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam wycierać.  
Tuż za sekretarką, której oblicze zdobił dwuznaczny uśmieszek, stał Mateusz.
Miałam nadzieję, że chłopiec nie zobaczył za wiele z tego, jak wycieram usta i materiał bluzki ze spermy Maurycego…  

- Panie profesorze czas na pierwszą turę konkursu!

Zaczęła się pierwsza tura. Nie wiedziałam co z sobą zrobić. Trochę poszlajałam się po korytarzach uczelni, nieodmiennie nie wychodząc z podziwu, jak znacznie się zmieniła od moich czasów.
Podczas tego obchodu, co zobaczyłam jakąś urodziwszą studentkę, zastanawiałam się, czy tak jak ja, klęczała w gabinecie Maurycego…

***

Po ustnym natychmiast dorwałam Matiego. Stał ze spuszczoną głową, jak zbity pies.
- Dostałem pytania z jednak z przełomu XX i XXI wieku… To ten pan z czarną brodą… On dopytywał…

“A to drań! Okazało się że obciągnęłam mu zupełnie za bezdurno! Poczułam się jak dziwka z “Poranka kojota”, przedymana przez niejakiego Brylanta, który po wszystkim, rzucił jej majtki w krzaki, a gdy ta po nie pobiegła - zostawił ją z niczym.

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 1375 słów i 7829 znaków, zaktualizowała 18 sty o 17:38.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik JoRadek

    Z pewnoscia ma Pani talent...zabawne , kolejne opowiadanko.

    Ale i czuc jakas obsesje niestety...

    A te zyczenia noworoczne ( niby dla uczniow...haha ) z nieswoim zdjeciem to juz po prostu obciach !

    Rozumiemy ze spelnia sie pani jedynie w wirtualu... smutne.

    15 stycznia

  • Użytkownik takisobie

    Bardzo fajne, a wspomnienie "Poranka kojota" dodatkowo mnie rozbawiło :)

    14 stycznia