Marta i zdolny uczeń Mateusz. Konkurs historyczny

Marta i zdolny uczeń Mateusz. Konkurs historycznyDługo nie dopuszczałam do siebie tej myśli, ale w końcu nie mogłam się oszukiwać. Przyznałam się sama przed sobą, że ten chłopak wyjątkowo działa na mnie. Mój uczeń. Gdy tego dnia miałam lekcje z klasą Mateusza, ubierałam się strojniej niż zazwyczaj. Dwukrotnie dłużej robiłam makijaż, i to bardziej wyrazisty niż zwykle. Dobierałam najelegantsze sukienki, czy garsonki, a spódnice zakładałam wówczas najkrótsze, w jakich wypadało przyjść do szkoły. Mało tego, nawet bieliznę dobierałam bardziej seksowną… zazwyczaj koronkowe majtki i staniki.  Co więcej, starałam się mieć wówczas na sobie pończochy… Jakoś bardzo  zależało mi, żebym czuła się bardziej kobieco.

No imponował mi ten gówniarz. Z wyglądu bardzo przeciętny, niski blondyn, chudy okularnik, nigdy nie dbał o ubiór. Za to arcyinteligentny. Nie tylko oczytany, potrafił wyciągać zaskakująco trafne i głębokie wnioski.
Często wywoływałam go przed tablicę, bo wręcz uwielbiałam słuchać jak opowiada. Zwłaszcza, że zazwyczaj cichy i nieśmiały, gdy perorował - zmieniał się nie do poznania. Wysławiał się wykwintnie, intonował głosem ze swadą, stawiał karkołomne tezy, po czym bronił ich łebsko i błyskotliwie.  

Pamiętam doskonale, jak dwa razy starł się ze mną. Raz, gdy stwierdził, że przyczyną zapóźnienia cywilizacyjnego Rzeczypospolitej była dominująca pozycja Kościoła Katolickiego, a drugi gdy dowodził, że za wybuch powstania warszawskiego należał się sąd wojskowy… Mimo tego, że byłam uznawana za biegłą historyczkę (niegdyś z najlepszą średnią na studiach), to pojedynki z Mateuszem przegrywałam z kretesem, na oczach całej klasy. Ale było w tym coś niezwykłego i dla mnie niezrozumiałego, że lubiłam je przegrywać…

Zdawałam sobie sprawę, że lubię go nieco prowokować. Sprawiało mi to jakiś dziwny rodzaj przyjemności. Wiedziałam, że przecież to nie rozwinie się nawet we flirt, więc chyba dlatego na to sobie pozwalałam. Na przykład często celowo sadowiłam pupę na jego ławce, kiedy coś opowiadałam klasie, z lubością zakładałem wówczas nogę na nogę, poprawiając spódnicę. Dostrzegałam wtedy przejęcie na twarzy Mateusza. Jeszcze bardziej pobudzały go momenty, gdy nisko pochylałam się nad jego zeszytem, udając, że coś czytam a jednocześnie dając mu dogodny wgląd w głęboki dekolt. Podniecało mnie to jak cholera… zwłaszcza że przecież to w te dni zakładałam najbardziej seksowne biustonosze, których koronki musiał dostrzegać. Zawsze się wtedy czerwienił jak burak…

Obdarzyłam Mateusza sympatią prawdopodobnie z jeszcze jednego powodu. Otóż, jako chłopak nieśmiały, a jednocześnie dobry uczeń, był szykanowany przez kolegów. Dokuczali mu w sposób wręcz upokarzający, na przykład wysypali rzeczy z jego plecaka albo wyrzucili mu książki przez okno. Szczególnie dokuczali mu dwa urwisy, bezprzykładne rozrabiaki - Alan i Borys. Pierwszy, zawsze z łobuzerskim uśmieszkiem, to synalek szemranego biznesmena, który dorobił się na kradzionych na szeroką skalę samochodach. Drugi, muskularny byczek - był latoroślą rodziców z marginesu. O obu krążyły o nich słuchy, że zadawali się z kryminalnym półświatkiem naszego miasteczka. Dlatego czuli się poniekąd nietykalni.

Ci chuligani nie raz próbowali sobie ze mnie żartować. Kiedyś Alan pozwolił sobie na lekcji powiedzieć dowcip o nauczycielce. - Zakochałem się w pani. - Mówi Jasio. - Przykro mi, ale ja nie lubię dzieci. - Nie ma problemu. Mam kondoma!  
Pozwalali sobie też na inne kawały. A to na tablicy narysowali kobietę z olbrzymimi cyckami i podpisali - Historyczka Marta. A to na dzień nauczyciela dostałam, prócz kwiatów - czerwony gorsecik o burdelowym wręcz kroju, i to dranie trafili w mój rozmiar. A raz w swojej torebce znalazłam zużytą prezerwatywę… pełną nasienia… nie dość że pobrudziłam dłonie, to sperma zalała mi rzeczy które miałam w torebce…Czy miało to jakiś podtekst?

A ten biedak Mateusz nie potrafił się im postawić. Było mi go po prostu szkoda. Całą duszą chciałam mu pomóc. Chyba z tego powodu wywoływało to u mnie uczucia opiekuńcze, by nie rzec wręcz - matczyne. Uwielbiałam się do niego uśmiechać. Robiłam to może przesadnie często i serdecznie. Szybko wyczułam, że mu się podobam i to nawet więcej niż bardzo. Właściwie podejrzewałam, że się we mnie zakochał.
Pewnego dnia wezwała mnie sama dyrektorka. Do szkoły przyszło zaproszenie na konkurs historycznym o wysokiej randze. Szefowa powiedziała mi, jak ważne jest, by zaznaczyć tam nasz udział. Obie uznałyśmy, że to szansa dla Mateusza.
Przejrzałam pismo. Ku mojemu zaskoczeniu, okazało się, że turniej na poziomie centralnym pilotował Maurycy, mój dawny kolega ze studiów. Ależ ogarnęły mnie wspomnienia. Przecież to z nim rywalizowałam o miano najlepszego studenta na roku. Nienawidziłam go. Sprytna bestia, blefiarz, mimo, że ja miałam lepszą średnią, to on zawsze umiał czarować, zrobić lepsze wrażenie i to jego uznawano za tego niedoścignionego. Nie dość, że czaruś, to przystojniak, wysoki, zgrabny brunet. Wszystkie się w nim kochały. Ja też.

Natychmiast, gdy dowiedziałam się o konkursie, zostawiłam Mateusza po lekcji i zaproponowałam, żeby wziął udział. Uradowany zgodził się bez wahania. Od tej pory często zostawaliśmy we dwoje po lekcjach. Podpowiadałam mu lektury a on zdawał relację z poczynionych przygotowań. Dał mi pewnego razu nawet prezent - bombonierkę, za to że mu pomagam. Innym razem przyniósł mały bukiecik kwiatków. Bardzo mnie to rozczuliło. Poniosło mnie i dałam mu całusa w policzek. Chłopiec promieniał i… natychmiast oblał się pąsem.

Pewnego razu zaprosiłam Mateusza do swojego mieszkania, pod pretekstem pożyczenia mu materiałów.  
Samo to, że paradujemy razem ulicą, sprawiało mi przyjemność. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, a moje biodra kołysząc się przesadnie, wykonywały prawdziwy taniec. Gdy przechodziliśmy obok parku obserwujący nas mężczyźni, popijający z ukradka z ukrywanej flaszki, niechybnie zastanawiali się co to za para - ofermowaty nerd i atrakcyjna damulka? Widziałam dumę na twarzy Mateusza.
Nie mijała mi ochota na prowokowanie chłopca, mimo, że sama uważałam to za naganne. Ale uznałam, że przecież nasza znajomość i tak nie rozwinie się w relację damsko-męską, więc na niewinny flirt mogę sobie pozwolić. Na przykład teraz - wcześniej celowo przygotowałam w domu mały, niewinny podstęp. Otóż na krześle przy stole zostawiłam uprzednio moje majtki, używane poprzedniego dnia. Bardzo skąpe i z cienkiej, różowej koronki. Gdy zaprosiłam chłopca do pokoju, posadziłam go na krześle obok, udając, że nie widzę mojej “zguby”. Sama poszłam do kuchni zaparzyć kawę i szykować przekąskę. W lustrze przyglądałam się Mateuszowi. Widziałam, że długo wahał się, zanim wziął majtki do ręki. Lustrował je. Rozciągał i oglądał z każdej strony. Wreszcie powąchał. Już miał je odłożyć, gdy znów przysunął do nosa, tym razem jakby zaciągając się zapachem. Odłożył. Po czym znów niepewnie po nie sięgnął i ukradkiem schował do kieszeni. Sprawiło mi to zaskakująco sporą frajdę, pokazało, że jestem mu nieobojętna.

Gdy rozmawialiśmy o przygotowaniach, chłopiec był zmieszany i dukał. Mówił, że bardzo mu zależy na sukcesie, ale obawiał się, że jest słabo przygotowany. Może myślał, że przypomnę sobie o moich majtkach i mu zwrócę uwagę? Nie przypomniałam sobie… W duchu tylko myślałam: “Ech, ty złodzieju kobiecych majteczek, ciekawe co ty będziesz z nimi wyczyniał dziś wieczorem?! Ale coś mi podpowiada, że chyba zgaduję.”
Ale, by pogrilować atmosferę, powiedziałam. - Ojej… Mateusz! Teraz sobie przypominam… czy ja aby nie zostawiłam tu czegoś na krześle? - A co takiego? - Chłopiec rozglądał się, cały czerwony, udając, że czegoś szuka. - A nie, nic, nic…
Tego dnia uczeń nie zabawił u mnie długo, siedział jak na szpilkach i jak najszybciej postarał się opuścić moje mieszkanko.
***

Czasem wpadaliśmy z Mateuszem do biblioteki, gdzie pomagałam mu wyszukiwać książki. Lubiłam te chwile. Niekiedy przy nim kucałam, żeby sięgnąć do niższych półek, dawałam mu wtedy dobry wgląd w dekolt. Raz nawet celowo, przed wejściem do budynku, rozpięłam dwa guziki bluzki.  

Ale czasem trzeba było sięgnąć wyżej. Tu znów ujawniła się moja prowokacyjna natura. Pewnego razu wcześniej zaplanowałam, że będę wchodziła po drabince do wyższych półek i przyszłam wtedy w mocno rozkloszowanej spódniczce. Śmiałam się nawet sama z siebie, że wyglądam jak Calineczka.  

Nie zakładałam, że Mateusz zdobędzie się na odwagę, by zajrzeć mi pod kieckę, ale sama myśl o tym przez cały dzień wywoływała we mnie niemałe podniecenie. Gdy szliśmy razem do biblioteki, przez plecy przebiegał mi przyjemny dreszczyk. Rozmawiając z chłopcem o okupacji radzieckiej na naszym terenie i patrząc mu prosto w oczy, w myślach wizualizowałam sobie, jak jego głowa wykluwa się pod moją spódnicą… Wyobrażałam sobie, że dostrzeże koronkowe zakończenia pończoch, nagie ciało nad nimi, wreszcie koronkowe, granatowe majtki… Boże, jak mnie to rajcowało…
W bibliotece szybko skierowałam się do drabinki i poprosiłam chłopca o jej przytrzymanie. Stał blisko, gdy się wspinałam. Czułam, jak uginają się pode mną kolana. Udawałam, że muszę wyszukiwać tytułów, które chciałam znaleźć, narzekałam na bałagan w ustawieniu książek. Wszystko to wydłużało czas. Co raz zerkałam w dół, żeby zobaczyć jak zachowuje się Mateusz. Młodzieniec był nienagannie grzeczny. Czym nieco mnie rozczarował, sądziłam, że choć spróbuje zerknąć mi pod spódnicę.

W tym czasie w bibliotece nieoczekiwanie pojawiło się dwóch gagatków.  Jakież było moje zaskoczenie - Alan i Borys. Przecież to uczniowie z gatunku takich, którym nie czytanie w głowie. Szukali jakichś czasopism modelarskich, które, pech chciał, znajdowały się akurat nieopodal nas.  
- Dzień dobry, pani profesor! To my przytrzymamy pani drabinkę!
Po czym, nie pytając nikogo o zgodę, zajęli miejsce Mateusza. Borys odepchnął go obcesowo. Teraz dopiero zadrżały mi nogi. Byłam co prawda nastawiona na podglądanie mnie, ale przecież nie przez nich. Zresztą to byli chłopcy, których ja się po prostu bałam.
Oni nie mieli najmniejszych oporów, żeby zajrzeć mi pod spódnicę, co kątem oka, doskonale widziałam. Wręcz bezczelnie gapili się pod kieckę! I to na oczach Mateusza. Udawałam, że tego nie widzę, ale, tu stała się rzecz zadziwiająca. Podnieciłam się. I to podnieciłam się jak cholera. Wiedziałam od dawna, że ekscytuje mnie myśl, że jestem podglądana. Wiedziałam to z czasów studenckich, gdy byłam podglądana przez chłopaków z akademika podczas kąpieli. Ale nie myślałam, że wywoła to tak silne podniecenie. Zastanawiałam się, czy nie był to efekt tego, że zdarzeniu przyglądał się mój ulubieniec - Mateusz…

Zatem przeciągałam szukanie. Nawet mocniej się wypięłam, wyraźnie wystawiając pupę w ich stronę. Wtedy wręcz wydało mi się, że ich oczy obmacują mój tyłek… Zdawało mi się, że usłyszałam jakiś szmer. To chłopcy cicho szeptali do siebie, choć nie byłam w stanie ich zrozumieć. Miałam wrażenie że wyławiam poszczególne słowa lub kwestie, typu: “Ale ma zad!” czy “Ale bym klepnął!” Zalała mnie kolejna fala podniecenia. Nie mogłam się powstrzymać i… rozsunęłam nieco nogi… Teraz dobiegły mnie nieco głośniejsze komentarze: “Ale z niej sucz!” “Pizda..” Pomyślałam sobie, że koronka moich majtek jest cieniutka… ale chyba nie na tyle transparentna, żeby mogli zobaczyć moją pionową szparkę… Poczułam, jak wilgotnieję. Zerknęłam na Mateusza - był czerwony jak burak.
- A może podtrzymamy panią profesor? Żeby miała pani wygodnie.
- Dziękuję nie trzeba.
Schodziłam nieco się chwiejąc. Jeden z chłopców wykorzystał sytuację i chwycił mnie za pupę, aby “mnie podtrzymać”.  
Mało tego, przytrzymał mnie tak, trzymając za spódnicę, że gdy ja znalazłam się na dole, kiecka zsunęła się na moje biodra.
Co za wstyd! W dodatku działo się to na oczach jeszcze kilku uczniów. Wszyscy mogli zobaczyć nie tylko całe moje nogi w pończochach, ale chyba nawet seksowne stringi.
- Przepraszam najmocniej! To niechcący. - Szelmowski uśmieszek na twarzy Alana wyjaśniał prawdziwe intencje.
Przez moment zastanawiałam się, czy nie dać mu w twarz, ale się powstrzymałam.
- Jak mogłeś coś takiego zrobić… - Cicho ganiłam go, jednocześnie w pośpiechu poprawiając spódnicę.
- Następnym razem będę bardziej się starał. - Zawadiacko rzucił dwuznacznie.

***

W sobotę, gdy miał do mnie przyjść Mateusz, szykowałam się dość długo. Założyłam krótką mini, w jakiej nigdy nie odważyłabym się pójść do szkoły. Do nich dobrałam czarne kabaretki. I to takie do pasa do pończoch. “Stroję się jak na jakąś randkę!” - Zganiłam się w myślach. Ale dokładnie tak było. Nawet założyłam czarne szpilki, mimo, że przecież nie chodzę w nich codziennie po domu. Chyba przesadnie się wypachniłam. Do tego w pokoju ustawiłam kadzidełka i świece, tworząc dosyć romantyczny nastrój.

- Ale pani elegancka! - Zachwycił się moim wyglądem po przekroczeniu progu i podarował mi kwiaty.  
- Ależ mnie zaskoczyłeś! Dziękuję za tak piękny bukiet! Czymże sobie zasłużyłam?! - Uśmiechając się szeroko, podeszłam, uściskałam go serdecznie i ucałowałam w oba policzki. Na jednym nawet zostawiając ślad szminki, co wydało mi się niezwykle urocze.
Poczęstowałam go sernikiem.  
- A wiesz, że upiekłam go specjalnie dla Ciebie? - Okłamując chłopca, łopotałam rzęsami. Sprawiło to piorunujący efekt.
- Nie myślałem, że ktoś zechce coś zrobić dla mnie…  
- O jeszcze jednej kwestii pamiętałam, związanej wyłącznie z tobą! Mateusz, czy ty jakoś na dniach nie skończyłeś aby osiemnastu lat…?  
- Tak! Skąd pani wie?!  
- Uczcijmy to! Oto pigwówka mojej mamy, niezwykle łagodna. - Z barku wyjęłam nalewkę istotnie delikatną w smaku, lecz zabójczo mocną co do procentów.
- No tak… Ale nie wyprawiałem osiemnastki…
- Dlaczego?
- Nie miałbym kogo zaprosić…
- To w takim razie niech to będzie twoja osiemnastka. Twój krok w dorosłość! Aha, skoro wiedziałam, że miałeś tę ważną rocznicę. Dlatego mam coś dla ciebie! - Dałam mu prezent, drogie, męskie perfumy Hugo Bossa. Wybrałam je, bo miały tak zdecydowany, męski zapach. - Wszystkiego najlepszego! - Cmoknęłam go ponownie najpierw w lewy, potem w prawy policzek. Teraz już na obydwu pojawił się ślad szminki.
Chłopak cieszył się z prezentu jak dziecko. Natychmiast go użył.  
- Jakie wspaniałe! - Przybliżyłam nos do jego twarzy.  Miałam wrażenie, że wyczuwam nuty świeżości, jakby cytrusów, oraz drzewne akcenty, jakby drewno sandałowe nadające głębi.  
- Bardzo męsko pachniesz Mateuszu! - Szepnęłam kokieteryjnie, uśmiechając się równie kusząco.
Odczuwałam przemożną ochotę, żeby go pocałować jeszcze raz. Tym razem już nie w policzek, ale w usta. Jednak powstrzymałam się.

Gdy zasiedliśmy na kanapie, moja kusa spódniczka podsunęła się do góry i ukazała chłopcu koronkę pończoch. Wzrok Mateusza niemal bez przerwy tam lądował. A ja celowo nie poprawiałam miniówki...
“Głupia pipa! Po kiego diabła kusisz chłopaka! Przecież i tak ta relacja nie przerodzi się w nic poważniejszego!” - Opieprzałam w duchu samą siebie.
Ledwie zrugałam się w myślach, a już nalewając trunek, pochylałam się przy nim na tyle mocno, żeby mógł sycić wzrok moimi półkulami.

Luźna atmosfera okraszona nutą erotyki, którą subtelnie wprowadzałam, połączona z działaniem alkoholu, spowodowała, że języki obojgu nam się rozwiązały. Mateusz naopowiadał mi o sobie. Dowiedziałam się, że matka samotnie go wychowuje, że jest chorobliwie nieśmiały wobec dziewczyn - czerwieni się, gdy tylko któraś odwróci głowę w jego kierunku. Natomiast jego wielką pasją są książki, które chłonie na potęgę.
Czułam, że jednak przy mnie przełamywał nieśmiałość. Odważył się nawet zapytać:
- Pani Marto, a co nauczyciele mówią o mnie?
- Cóż… dostrzegają twój introwertyzm. - Nie chciałam sprawiać mu przykrości, mówiąc, że uważają go za mameję. No, ale przede wszystkim doceniają twoją wiedzę i talent!
- Naprawdę? Ale co dokładnie mówią?
- Ależ oczywiście! A dokładnie? Na przykład, że daleko zajdziesz. Że studia będą dla ciebie pestką.

W tym momencie założyłam nogę na nogę i spódniczka zrobiła to, czego oczekiwałam, znów podjechała nieco w górę, pokazując więcej koronki na moich udach.
Wzrok chłopca znów stał się niewolnikiem pończoszek… Zwłaszcza, że młodzianowi chyba na tyle uderzył do głowy alkohol, że przestawał udawać, że tam nie patrzy.  
- Mateusz. A teraz powiedz ty mi, co myślą o mnie uczniowie!
- No o pani… wiadomo. Że jest pani najatrakcyjniejszą i najelegantszą nauczycielką w szkole.
- Naprawdę? - Zrobiło mi się niezmiernie miło, gdy to powiedział. Położyłam rękę na kolanie Mateusza, jednocześnie pochylając się mocno ku niemu. Oczywiście dało to chłopcu doskonały wgląd w dekolt. Musiał zobaczyć spory kawałek biustu. - Ale powiedz, co dokładnie.
Chłopak z trudem przełykał ślinę patrząc się na moje piersi.
- No ale wie pani… ci chłopcy to niezłe łobuziaki, oni nie używają parlamentarnego języka.
- Wiem. Mów dokładnie.
Jak ja chciałam wiedzieć, co faktycznie o mnie mówią. Spodziewałam się jakichś wulgarności, typu “niezła sucz!”. Nawet tym bardziej mnie to nakręcało.
- No bo oni mówią, bo mówią… że jest pani niezłą laską… z dużymi piersiami… - Wydukał to i natychmiast zrobił się cały czerwony.
- Hmmm… obawiam się, że to mogą być inne słowa…
- No tak… ale naprawdę mam mówić?
- Jako nauczycielka powinnam znać swoich uczniów… To dla mnie ważne. Nie bój się. Nie odpadną mi uszy. - Uśmiechałam się, gładząc go po ramieniu.
- No dobrze… to tak… mówią… na przykład “niezła suczita”, albo “z wielkimi dojami”.
- No ok. A co jeszcze mówią? Co ich intryguje? Co chcieliby wiedzieć?
- No to nie raz na przykład mówili, ale… niech się pani nie obraża… “ciekawe, czy ktoś ją regularnie posuwa?” albo “ciekawe, czy łatwo daje?”.
- No proszę! No i co o mnie myślą?
- A to różnie. Jedni mówią na panią “cnotka-niewydymka”, a inni… proszę mi wybaczyć… “taka sztuka, to musi się puszczać jakimś kasiastym gogusiom”. A no i nam ten Grzesio kierowca autobusu mówił, że… że… przepraszam, ale ja cytuję… że panią “puknął” na wycieczce do Krakowa.
- A to jaki gnojek! - Aż krzyknęłam.  

Dobrze pamiętałam tę pieprzoną wycieczkę. Wieczorem, gdy wróciliśmy z teatru, ta szuja przyszła do mnie z butelką wina. Musiał tam mi do tego wina coś dodać, bo… urwał mi się film. Rano obudziłam się z podwiniętą sukienką, bez majtek, a za pończochą miałam wetkniętą zużytą prezerwatywę. Do tej pory nie wiem, co on tam ze mną robił. No i teraz może sobie rozpowiadać, jak to zaliczył panią profesor od historii… No ale tego przecież Mateuszowi nie mogłam powiedzieć. Natomiast cholernie byłam ciekawa co ta gnida tam jeszcze narozpowiadała.
- Co on tam jeszcze bajdurzył? Szczegółowo opowiadał?
- No szczegółowo… ale wstydzę się przy pani mówić…
- Ależ bardzo proszę, tylko cytujesz, a rozumiesz chyba, że kobieta w takiej sytuacji chce wiedzieć co o niej natrzepano ozorem…
- No tak… no rozumiem… To on tam przechwalał się… - Popatrzył jeszcze na mnie, czy przyzwalam, ale ja kiwałam głową. - On tam chełpił się, przepraszam, cytuję, że panią długo wyobracał…
- A to kanalia! Co on tam jeszcze nałgał?
- Że pani… że pani… głośno jęczała…I krzyczała: “Tak! Tak!”
- Co za cham! - Zdenerwowałam się nie na żarty. - Jeszcze jakieś szczegóły ten łachmyta zmyślał? Cytuj proszę, tak jak mówił.
- No tak… pewnie… mówił, przepraszam, ale to cytuję… - W tym momencie zmienił głos na grubszy i wolniejszy. Bardzo udanie naśladował mowę kierowcy.  
- Ale miała ta wasza historyczka cycuchy! Mógłbym miętosić godzinami! Wielkie, ale jędrne!
- Boże! Co za szmaciarz! Ale, jak ty go naśladujesz! Jakbym tego gnoja słyszała! Kontynuuj! Koniecznie kontynuuj. Proszę.
- Ta wasza Marta to niezła suczka! - Ton głosu ucznia był idealnie taki sam, jak Grzesia. - A jaką miała ciasną cipkę… Idealną! Dokładnie taką, jak lubię! Zapinać taką to czysta słodycz!

Myślałam, że pęknę ze złości. Do tego widziałam u Mateusza coś na kształt wyczekiwania, czy zdementuję te historie? Coś musiałam powiedzieć.
- Ależ to wierutne bzdury! Mam nadzieję, że chłopcy nie dali temu mitomanowi wiary?
- Hmm… jakby tu pani powiedzieć…
- Że dali?!
- No bo taki Mariusz z tej wycieczki do Krakowa opowiadał, że spał w sąsiednim pokoju i słyszał kobiece jęki… Mówił, że z pani pokoju…
“O cholera! Możliwe, że moje… Przecież ja w takich sytuacjach potrafię być głośna… Chyba rzeczywiście ten Grzesio mnie tam sponiewierał…”
- A, przepraszam, że dopytuję… Rzeczywiście Grzesiek przyszedł do pani…?
- No przyszedł… - Co miałam mu powiedzieć?
- Do pani pokoju?
- No tak… - Trochę wkurzało mnie to dopytywanie ucznia.
- Rzeczywiście z winem?
- No z winem… - Zrozumiałam, że Mateusz jest po prostu zazdrosny. A to mi się nawet spodobało… A nawet podniecało… Chciałam, żeby drążył…
- I rzeczywiście to pani go zaprosiła?
- No cóż… niestety… sama się sobie dziwię, że byłam taka głupia…
- I wszystko pani pamięta co się wydarzyło?
- Ano właśnie chyba nie…
- Może on coś pani dosypał?!
- Może…

Mateusz popatrzył na mnie wzrokiem, mówiącym, że wszystko dla niego jest jasne, ale zwłaszcza dowodzącym, jak cholernie jest zazdrosny. Ależ mnie ta jego zazdrość podniecała! Sprawiała mi przyjemność myśl, że Mati wyobraża sobie jak kierowca sprawdza, jak jestem ciasna.

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 4024 słów i 22686 znaków, zaktualizowała 2 gru 2023.

8 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik DaroWski

    Że ja w szkole nie miałem takich nauczycielek..

    20 marca

  • Użytkownik Historyczka

    @DaroWski  

    A cóż takiego byś zrobił z taką nauczycielką? :)

    21 marca

  • Użytkownik DaroWski

    @Historyczka trzymał się za rączki i patrzył w oczka i czytał wiersze Norwida

    21 marca

  • Użytkownik Historyczka

    @DaroWski  

    No na tyle to Mateuszek nie byłby odważny... Ale, kiedy burza nadeszła...

    22 marca

  • Użytkownik DaroWski

    Dureń z tego Mateuszka, dominująca pozycja Kościoła Katolickiego to była zaleta a nie wada. Dostarczająca progres a nie opóźniła cywilizacyjnie...

    Zobaczymy co tam dalej wymyśli, że niby taki świetny... Czytam dalej hehd

    20 marca

  • Użytkownik unstableimagination

    Czyta się wspaniale! Bardzo ciekawy klimat :)

    23 gru 2023

  • Użytkownik Historyczka

    @unstableimagination  

    Wielkie dzięki! Choć czymś jeszcze bym rozbudowała ten klimat, ale też nie lubię dłużyzn...

    24 gru 2023

  • Użytkownik unstableimagination

    @Historyczka A ja lubie długie budowanie nastroju i klimatu.

    24 gru 2023

  • Użytkownik Historyczka

    Tekst kopiowałam z documents googl, stąd mogą być wycięte myślniki itp. Postaram się poprawić :)

    2 gru 2023

  • Użytkownik Historyczka

    Zapomniałam napisać, że ciąg dalszy w przygotowaniu :)
    Ale jeśli ktoś ma sugestie - bardzo proszę :)

    2 gru 2023

  • Użytkownik Adelante

    A gdzie akapity?

    1 gru 2023

  • Użytkownik jacek795

    Więcej, więcej  :devil:

    1 gru 2023

  • Użytkownik HIGLANDER

    Ciag dalszy?...😁

    1 gru 2023